My, kobiety, mamy wielką moc budowania lub niszczenia. A zawsze lepiej budować – mówi Karen Berg, duchowa liderka kobiet.
Artykuł archiwalny. Karen Berg zmarła w 2020 roku.
Przez lata walczyłyśmy o swoje miejsce w świecie. Na czym dzisiaj polega nasza rola?
Teraz rola kobiet jest ważniejsza, niż była kiedykolwiek wcześniej. Mężczyznę od wieków był źródłem światła, a kobieta – istotą to światło transformującą. Kobiety były zatem podległe mężczyznom, ale nadszedł czas, kiedy stajemy się sobie równi. Jesteśmy właśnie świadkami tej zmiany. My, kobiety, mamy teraz więcej mocy i zaczynamy jej używać.
Na przykład do zastępowania mężczyzn. Czy o to chodzi?
Skoro przez całe wieki kobiety nie miały miejsca w świecie biznesu, nauki, polityki, więc nic dziwnego, że dzisiaj chcą zajmować stanowiska dyrektorek, prezesek, szefowych. I jeżeli pełnią je zgodnie ze swoimi predyspozycjami, to super. Gorzej, gdy walczą o coś dla samej walki.
Wiele kobiet za wszelką cenę chce udowodnić, że są lepsze, samowystarczalne. I często rzeczywiście takie są, co z kolei psuje relacje między nimi a mężczyznami.
Role kobiet i mężczyzn powinny być równoległe. Rywalizacja, kto jest lepszy, kto silniejszy, przynosi tylko negatywne skutki. Co to zresztą za radość żyć na podbitym terytorium, wcześniej zajętym przez obcych najeźdźców, a teraz przez nas odzyskanych siłą? Tam, gdzie usiłujemy budować na przemocy i nienawiści, nic dobrego nie osiągniemy. Zamiast rywalizacji i współzawodnictwa lepsza jest współpraca, zamiast prób bycia samowystarczalnym – uzupełnianie się, zamiast walki – rozmowa. To żadne odkrycie, wiadomo to już od dawna.
Jak jednak mamy współdziałać, skoro kompletnie się nie znamy? Długo wmawiano nam, że jesteśmy tacy sami, tymczasem ma rację John Gray, pisząc, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa.
Te różnice są bezdyskusyjne już od początku – to dziewczynki rodzą się silniejsze fizycznie, dlatego więcej ich przychodzi na świat. Potem też szybciej chodzą, mówią, w ogóle szybciej się rozwijają. Kobiety są silniejsze psychicznie, lepiej znoszą ból, inaczej reagują, inaczej postrzegają świat. Nie jesteśmy więc tacy sami, nikt już temu nie zaprzecza. Po co zatem się ścigać, udowadniać, kto jest lepszy? Nie chcę zabrać pracy mężczyźnie, tylko zobaczyć, co możemy zrobić razem. Nie chcę go „wycinać” ani on nie powinien „wycinać” mnie, tylko powinniśmy poszukiwać, gdzie i jak możemy razem współdziałać.
To trudne?
Dla niektórych kobiet rzeczywiście trudne, tak jak dla większości mężczyzn. Ale uważam, że wszystko zależy od nas, kobiet. Bo to my jesteśmy bardziej rozwinięte duchowo, to my dajemy życie i w dużej mierze wychowujemy dzieci, to my jesteśmy bardziej empatyczne i uczuciowe. To my jesteśmy zatem odpowiedzialne za to, żeby zaszczepiać w rodzinie wartości, a także żeby obudzić mężczyzn, bo oni nie rodzą się z takimi predyspozycjami jak my.
Francuski pisarz Grégoire Delacourt powiedział mi w wywiadzie, że różnica między sytuacją kobiet kiedyś a dzisiaj polega na tym, że kiedyś nie mogły mówić „nie”, a teraz mogą. Czy to dobry sposób na zmianę mężczyzn, czy skuteczniejsze są bardziej miękkie metody?
To świetnie, że mówimy „nie”, że dbamy o swoje prawa. Ale jeżeli będziemy to robiły, żeby pokazać, że teraz możemy to robić, to trochę tak, jakby wszystko inne nie miało znaczenia. Nasz umysł jest zupełnie różny od męskiego. My jesteśmy istotami wielozadaniowymi – możemy mieć na ręku dziecko, odbierać telefon, w międzyczasie nastawiać obiad. On jest jednozadaniowy – gdy bawi się z dzieckiem, nie jest w stanie gotować obiadu; gdy pracuje w ogrodzie, nie umie pilnować dziecka. I tak dalej. Rolą zrównoważonej emocjonalnie i duchowo kobiety jest zobaczenie rodziny jako „większego obrazka” i pokazanie swojemu mężczyźnie, jak można pogodzić różne zajęcia. Na tym polega nasza mądrość, żeby uczyć mężczyzn siebie, naszego widzenia świata. Czasami stawianie granic, domaganie się równości, sprawiedliwości nie jest skuteczne. O wiele mądrzejsze natomiast okazuje się pójście na ugodę, wyciągnięcie ręki, rozładowanie atmosfery. Kobieta może być też przyjacielem mężczyzny, a to możliwe wtedy, kiedy rozumie, że on działa inaczej.
I odwrotnie – mężczyzna też może stać się przyjacielem kobiety, a to możliwe wtedy, kiedy zrozumie, że ona działa inaczej niż on.
Absolutnie tak. Najwyższa pora, żeby przestać się nawzajem oskarżać i zacząć siebie poznawać. Z wzajemnym szacunkiem, zrozumieniem i poszanowaniem naszych inności i aspiracji. A my powinniśmy pokazywać, że nie tylko możemy rodzić dzieci i gotować obiady, ale że chcemy też brać czynny udział w tym, co się dzieje w świecie. Musimy jasno to komunikować i uczyć mężczyzn, że jest inny rodzaj porozumiewania się.
Jak to robić? Jak otwierać mężczyzn? Oni mają z tym duży problem.
Poprzez pielęgnowanie więzi. Kobiety są bardzo silne, mają wielką moc budowania lub niszczenia. Chodzi o to, aby budowały. Podam może trochę przerysowany, ale autentyczny przykład: oto atrakcyjna kobieta, mocno skoncentrowana na sobie, nieustannie wszystkiego się domaga: markowych ubrań, drogiego samochodu, zagranicznych wakacji. Jak na to reaguje jej mężczyzna? Szuka więzi w innym związku. Gdyby bardziej dbała o to, co wspólne, o więź duchową, gdyby na przykład zainicjowała więcej wspólnych zajęć, pracę na rzecz innych, ich związek na pewno by przetrwał. I na tym właśnie polega rola kobiety.
Czyli musimy podjąć się jeszcze jednego zadania?
Musimy je zainicjować, bo już jego realizacja zależy w równym stopniu od obu stron. Nie może być tak, że codzienne obowiązki, ta nasza wielozadaniowość, praca gospodyni domowej, opiekunki dzieci, zaopatrzeniowca, sprzątaczki, że to wszystko nas przytłacza i już na nic nie mamy siły. Wymagać od mężczyzn szacunku, współuczestniczenia w pracach domowych, ale też budować więź w rodzinie – oto nasze zadanie. Zaprośmy męża raz w tygodniu na randkę, potem on na pewno zaprosi nas. Dbajmy o czas tylko dla siebie, o czułe gesty, to niesłychanie ważne w związku.
Kobiety nie rwą się do zadań publicznych. Może nie jesteśmy do tego stworzone?
Każda kobieta powinna być sobą. Najważniejsze, żeby czuła się spełniona, zadowolona z tego, kim jest i gdzie jest. Nie powinna rezygnować z pracy publicznej, z pełnienia funkcji w świecie, ale ma prawo poprzestać na byciu matką i żoną. To powinna być jej decyzja, niczego nie może robić wbrew sobie. Musimy iść za swoim powołaniem. Gdyby mnie kazano cały dzień spędzać w domu, byłabym bardzo nieszczęśliwa. Moim powołaniem jest praca z ludźmi, bycie aktywną. Często, niestety, kobiety ukrywają się za domowymi zajęciami, ponieważ nie umieją znaleźć swojej drogi. Nie żyją swoim życiem, tylko życiem dzieci. A gdy te wyfruwają z domu, wpadają w depresję, bo w pewnym sensie tracą wtedy własne życie. Dlatego musimy myśleć też o sobie.