1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Chorzy z powodu pracy – tężyczka, Hashimoto, nietolerancje pokarmowe…

Problemy z koncentracją, pogarszająca się pamięć, obniżony nastrój czy zmęczenie mogą być konsekwencją pracy, która zatruwa duszę. (Fot. iStock)
Problemy z koncentracją, pogarszająca się pamięć, obniżony nastrój czy zmęczenie mogą być konsekwencją pracy, która zatruwa duszę. (Fot. iStock)
Zmęczenie jest zwykle pierwszym ostrzeżeniem przed chorobą. Ilekroć czujesz się wyczerpany, zapytaj swoje ciało, czego potrzebuje.

Coraz więcej pacjentów przychodzi do terapeutów z dolegliwościami ciała utrudniającymi normalne życie. I coraz częściej okazuje się, że powodem ich kłopotów ze zdrowiem jest praca. Jak właściwie odczytać to, co chce powiedzieć nasz organizm?

Hania przyszła do mnie skierowana przez swojego lekarza. W korytarzu wyjęła z torby gruby segregator z wynikami badań. Czułam, że to nie będzie łatwa sesja. Pacjenci z dolegliwościami psychosomatycznymi, czyli ci, u których schorzenia fizyczne powstają na skutek przyczyn psychicznych, potrzebują znacznie więcej czasu, by uwierzyć, że ich problemy są skutkiem cierpienia duszy, a nie ciała. Hania sprawiała wrażenie zdezorientowanej. Na stoliku położyła kartkę i długopis. Najwyraźniej czekała na jakieś rady czy wskazówki, a ja zamiast tego przypierałam ją do muru.

Krok 1. Oddzielamy Hanię od jej dolegliwości

– Zanim opowiesz, co ci dolega, powiedz, dlaczego przyszłaś do mnie właśnie teraz – zaczęłam. – Co było tym ostatecznym, decydującym impulsem?

– Kontakt do ciebie dała mi moja neurolog, ale endokrynolog też kazała mi iść do terapeuty albo do psychiatry.

– Ale ja pytam o to, co wydarzyło się tego dnia albo dzień wcześniej, zanim do mnie zadzwoniłaś. Co cię do tego skłoniło? – drążyłam temat.

– Moja byle jaka koncentracja. Nie mogę się na niczym skupić, w głowie mam pustkę, choć na dziś wzięłam nawet w pracy home office, żeby mieć świeży umysł.

– Rozumiem, że masz męczącą pracę – stwierdziłam.

– Chyba normalną, taką jak wszyscy – wzruszyła ramionami. – Ja myślę, że to wszystko przez moje pogarszające się zdrowie. Do tężyczki dołączyło Hashimoto, stąd to zmęczenie.

Przeczuwałam, że chodzi właśnie o tężyczkę, nietolerancję pokarmową albo jakąś chorobę autoimmunologiczną. Te schorzenia, zgodnie z moim doświadczeniem, zawsze są sygnałem cierpienia duszy. Wymóg wielozadaniowości i uzyskiwania natychmiastowych efektów, zawrotne tempo życia i jego nienaturalny, narzucony rytm, w którym odpoczynek musi być aktywny, a czas pracy ciągle się wydłuża – przekłada się też na nasze podejście do zdrowia. Wszelkie „usterki” ciała muszą być natychmiast zdiagnozowane, zaszufladkowane i wyleczone, zwłaszcza jeśli mamy dwadzieścia parę lat (tak jak moja pacjentka) i do emerytury jeszcze daleko.

Niestety – albo na szczęście – z tym ostatnim nie zawsze wychodzi. Do mojego gabinetu trafia coraz więcej pacjentów, u których, pomimo leczenia, objawy tężyczki, choroby Hashimoto czy niedoczynności tarczycy nie mijają, a wręcz przeciwnie – nasilają się i dołączają do nich nowe. Pacjent oporny na leczenie odsyłany jest do psychiatry albo terapeuty.

– Podobno zajmujesz się osobami z tężyczką i Hashimoto. Nie mam jeszcze niedoczynności tarczycy, ale moja endokrynolog twierdzi, że to kwestia czasu. Może powinnam już brać leki, bo czasami zasypiam na stojąco, za to w nocy często się budzę…

Biedne te nasze ciała, skoro ich wołanie o pomoc spotyka się jedynie z reakcją typu: brać już hormony czy poczekać?

– W sprawie leków musisz porozmawiać ze swoim lekarzem – zaczęłam.

– Zanim to zrobisz, spróbujmy spisać twoje dolegliwości.

Jak było do przewidzenia, Hania była internetową ekspertką od tę̨życzki, Hashimoto, zespołu wypalenia nadnerczy i jeszcze kilku innych chorób typowych dla zapracowanych osób. Jednak nie była w stanie odróżnić, które objawy rzeczywiście u siebie zaobserwowała, a które jedynie powinna mieć. Dużo czasu zajęło mi namówienie jej, by na chwilę zapomniała o chorobach i skupiła się na tym, co dla niej jest trudne, co jej przeszkadza na co dzień.

– Kiedyś, kiedy jeszcze nie miałam tej mgły umysłowej, byłam zupełnie innym człowiekiem – powiedziała.

Zaproponowałam, żebyśmy wróciły do Hani z tamtych czasów.

Krok 2. Szukamy przyczyny zmęczenia

Jeszcze na studiach Hania zajęła się promocją firmy koleżanki swojej starszej siostry. Ponieważ wychodziło jej to dobrze i pojawiali się nowi klienci, założyła jednoosobową działalność gospodarczą. Zarabiała całkiem niezłe pieniądze, miała czas na pracę, ukochaną jogę, a także spotkania towarzyskie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie rodzice, którzy dopytywali się, kiedy wreszcie pójdzie do prawdziwej pracy. Jak większość z nas, Hania od dzieciństwa słyszała, że praca to obowiązek: pot, znój i łzy, że kiedy się trafi (najczęściej po znajomości) tzw. dobra posada, to trzeba ją szanować, słuchać szefa i nie dać się wygryźć ze stanowiska. Nie wolno chodzić na zwolnienia, „bo mogą cię wyrzucić” i trzeba stale być zajętą pracą, nawet udawać, że się coś robi, byle tylko szef nie przyłapał nas na bezczynności.

– Przypomniałam sobie, kiedy postanowiłam do ciebie zadzwonić – powiedziała Hania. – To było następnego dnia po spotkaniu naszego zespołu, które trwało pięć czy sześć godzin. Obudziłam się rano i nie miałam siły wstać z łóżka.

Poczułam, że mamy pierwszy ważny trop. Od dwóch lat Hania miała „prawdziwą pracę”, w liczącej się na rynku agencji reklamowej. Trafiła do kreatywnego zespołu młodych ludzi. Razem pracowali, razem jedli, często razem spędzali wieczory i weekendy.

– Na początku to mi się nawet podobało, w firmie czułam się bardziej u siebie niż we własnym domu. Ale potem zaczęły się problemy ze zdrowiem, zresztą prawie wszyscy je mieli; a to uporczywe migreny, a to bóle żołądka czy wysypki. W pewnym momencie cały zespół zamawiał już tylko bezglutenowy i beznabiałowy catering. Dwie koleżanki od roku są na lekach.

Poprosiłam, żebyśmy porozmawiały o tym dniu, kiedy Hania nie mogła podnieść się z łóżka.

– To była taka słabość w całym ciele; kiedy próbowałam wstać do łazienki, kolana się pode mną ugięły i miałam zawroty głowy.

– Może to było zmęczenie? – zapytałam.

– Ale poprzedniego dnia właściwie niczego sensownego nie zrobiłam. Cały dzień mieliśmy spotkanie.

Tak oto objawił się nam kolejny element układanki – przekonanie, że najważniejszy jest efekt, natychmiastowy rezultat, coś wymiernego, czym możesz się pochwalić, udowadniając tym samym, że zasługujesz, by być częścią tej wspaniałej firmowej rodziny.

– Czy trwające niemal cały dzień spotkanie nazwałabyś nicnierobieniem? – spytałam.

– Nasz szef ciągle powtarza: „Nie fantazjuj, tylko rób”. – Co to znaczy?

– No, że liczą się pieniądze, które zarabiasz dla firmy. – W takim razie po co te wielogodzinne spotkania?

– Żeby zrobić burzę mózgów.

– Burza mózgów to ważny element pracy… – zaczęłam.

– Może, ale nie przekłada się bezpośrednio na pieniądze.

Okazało się, że „sypanie pomysłami z rękawa” to w firmie Hani obowiązek, a nie talent, to oczywistość, a nie wysiłek, w dodatku ostatnio nie wychodzi jej najlepiej. Problemy z koncentracją nasilały się zwłaszcza wtedy, kiedy w ciągu dnia miała wiele różnych zadań, np. rano spotkania z klientami, potem dwie godziny na pracę koncepcyjną, przerywane telefonami i mejlami, niespodziewana szybka narada w porze lunchu i i jeszcze parę innych spraw.

– Kiedy po takim dniu wracam do domu i muszę jeszcze popracować, bo przez cały dzień niewiele zrobiłam – to zasypiam przed komputerem. Moja lekarka twierdzi…

– Nie tłumacz się chorobą – zdenerwowałam się. – Przecież takiego kołowrotka nawet najzdrowszy człowiek nie wytrzyma.

Krok 3. Próbujemy potraktować dolegliwości jako sprzymierzeńca

Zmęczenie, podobnie jak ból, jest doświadczeniem bardzo indywdualnym. Każdy z nas odczuwa je inaczej i nikt z zewnątrz nie ma prawa go oceniać. To doświadczenie całkowicie subiektywne i zwykle najzupełniej naturalne. Nadmierne i niemijające mimo odpoczynku zmęczenie, może jednak świadczyć o tym, że nie dbamy o siebie należycie, przepracowujemy się, za mało lub źle śpimy albo próbujemy nakłaniać mózg do zbyt szybkich zmian, np. z pracy koncepcyjnej na wykonawczą.

Za każdym razem, gdy zmieniamy sposób myślenia o sobie i świecie, potrzebna jest zmiana modelu organizacji naszej pracy. Zdaniem socjologów, zgodnie z piramidą hierarchii potrzeb Abrahama Maslowa, obecnie jesteśmy na etapie potrzeby samorealizacji. Przestaliśmy traktować pracę jako miejsce, które ma nam zapewnić środki do życia albo prestiż. O wiele ważniejszą motywacją staje się możliwość realizacji własnej pasji, misji, wyrażenie swojej autentyczności, pracowania zgodnie z naszym naturalnym rytmem. Naszą potrzebą jest praca, która karmi duszę, a nie zaspokajanie oczekiwań żądnego pieniędzy i zaszczytów ego.

Problemy z koncentracją, mgła umysłowa, pogarszająca się pamięć, obniżony nastrój czy zmęczenie mogą być konsekwencją pracy, która zatruwa duszę. I nie chodzi tu jedynie o samo miejsce, ale też sposób wykonywania pracy, a, jeszcze wcześniej, o podejście do niej.

Przygotowujemy nowy plan pracy

– Nie wierzysz, że jestem chora? – pyta Hania.

– Nie jestem lekarzem i nie wypowiadam się na temat stanu zdrowia moich pacjentów. Twoi lekarze wysłali cię do mnie, bo leczenie medyczne nie przynosi oczekiwanych rezultatów – odpowiedziałam spokojnie.

– Wiem, że terapeuta nie daje rad, ale gdybyś mogła chociaż jednym zdaniem powiedzieć, co powinnam zrobić…

– Wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie.

– No tak, mam mniej pracować, więcej odpoczywać i tak dalej. Takie tam gadanie.

– Widzę, że się na mnie zezłościłaś – Po raz pierwszy dostrzegam błysk w twoich oczach. – Jak tam twoje zmęczenie?

– Rzeczywiście czuję się lekko pobudzona.

– Może twoje zmęczenie to skutek tłumionej złości? Złość ma dużą moc i jest dobrą motywacją do zmiany.

Ostatnie 10 minut sesji przeznaczyłyśmy na spisanie indywidualnego planu zmiany metody pracy Hani. Cennym źródłem pomysłów okazało się przywołanie sposobu, w jaki pracowała kiedyś, gdy prowadziła własną działalność. Dzięki tamtemu zajęciu realizowała swoją potrzebę przyjemności, radości i poczucia sensu.

– Pamiętam, że najfajniejsze pomysły rodziły się podczas spotkań towarzyskich; przy miłej muzyce i lampce wina snułam z klientem fantastyczne wizje, potem w domu tuż przed snem tworzyłam zarys projektu, a rano wstawałam ze świeżą głową i mogłam brać się do realizacji – zaczęła.

– Skoro dla twojego szefa ważny jest efekt, co stoi na przeszkodzie, żebyś pracowała tak jak wtedy?

– Czuję, że właśnie tak chciałabym pracować.

Nasze wewnętrzne poczucie słuszności jest jedynym kompasem na drodze życia. Jeśli uda nam się przezwyciężyć dawne przekonania na temat pracy, pozbędziemy się lęku, że nas zwolnią i że zabraknie nam pieniędzy, a damy sobie prawo do tego, by to, co robimy, było drogą do realizacji naszych talentów. Gdy odkryjemy swój naturalny rytm aktywności i odpoczynku, praca stanie się naturalną częścią naszego życia, a nie koniecznością.

Problemy z koncentracją, obniżony nastrój czy przewlekłe zmęczenie mogą być konsekwencją pracy, która zatruwa naszą duszę. I nie chodzi tu jedynie o miejsce, ale też sposób wykonywania oraz o podejście do niej.

Autoterapia dla przemęczonych

  • Przeanalizuj swoje przekonania na temat pracy.
  • Odpowiedz sobie na pytania:
  • Jakie twoje potrzeby zaspokaja praca?
  • Czym są dla ciebie pieniądze? Sprawdź, które przekonania są nie twoje i odłóż je na bok z szacunkiem.
  • Odkryj swój naturalny rytm aktywności i odpoczynku. By to zrobić, kilka razy w ciągu dnia usiądź spokojnie i zadaj sobie pytanie: Czy jestem zmęczony? Jak tam moja energia? Dzięki temu twój naturalny przełącznik aktywność/odpoczynek znowu zacznie działać.
  • Wypisz wszystkie czynności, które wykonujesz w pracy, a nie przynoszą one natychmiastowych efektów, np. rozmowy z klientami, opracowywanie strategii działania. To są ważne kroki na drodze do efektów. Praca to proces, a nie prosta zależność: działanie – efekt.
  • Pamiętaj, że nie jesteś wielozadaniowym robotem. Żaden normalny szef tego od ciebie nie oczekuje. Jeśli wiesz, w czym jesteś najlepszy, z pewnością uda ci się przekonać zwierzchnika, żeby zainwestował w twój talent.
  • Ilekroć czujesz się zmęczony, zapytaj swoje ciało, czego potrzebuje. Zmęczenie jest zwykle pierwszym ostrzeżeniem przed chorobą.

Schorzenia, w których leczeniu pomaga terapia

Choroby psychosomatyczne – zaburzenia, w których powstaniu oraz przebiegu istotny udział mają czynniki psychiczne, przede wszystkim długotrwały stres, a raczej sposób interpretacji przez pacjenta wydarzeń życiowych. Leczenie chorób psychosomatycznych zawsze wymaga współpracy lekarza i psychoterapeuty. Wskazany jest również udział terapeuty manualnego lub innego pracującego z ciałem.

Choroby autoimmunologiczne – inaczej z autoagresji. U ich podstaw leży nadmierna aktywność układu odpornościowego. Elementem wyzwalającym atak układu odpornościowego na własne tkanki może być infekcja wirusowa, bakteryjna albo silny czy przewlekły stres. Dotychczas rozpoznano około 80 chorób z autoagresji. Ich wspólną cechą jest to, że pojawiają się nagle, zazwyczaj przed 30. rokiem życia i przeważnie atakują młode, aktywne kobiety. Do najczęściej występujących chorób autoimmunologicznych należą: stwardnienie rozsiane (SM), choroby tarczycy (Hashimoto i Gravesa-Basedowa), cukrzyca, reumatoidalne zapalenie stawów, bielactwo, zespół przewlekłego zmęczenia.

Choroba Hashimoto – przewlekłe (autoimmunologiczne) zapalenie tarczycy spowodowane występowaniem we krwi autoprzeciwciał, co zwykle po jakimś czasie doprowadza do niedoczynności tarczycy. Początkowo nie daje żadnych objawów. Gdy się rozwinie, chorzy mogą odczuwać: dotkliwe zimno, suchość skóry, znaczne osłabienie i senność, skarżą się na obfite miesiączki, skłonność do tycia, wypadanie włosów, zaparcia, bóle mięśni i stawów. Czynnikiem wyzwalającym chorobę może być osłabienie odporności na skutek przewlekłego stresu, przemęczenia czy infekcji. Leczenie wymaga pogłębionej diagnostyki. Osoby z niedoczynnością tarczycy zwykle muszą przyjmować syntetyczny hormon tarczycy. Jeśli we krwi występują przeciwciała, ale tarczyca nie jest powiększona i pracuje prawidłowo, wystarczy kontrolować chorobę, systematycznie robić badania. Duże znaczenie ma również praca nad radzeniem sobie ze stresem.

Tężyczka – to stan chorobowy cechujący się wzmożoną pobudliwością nerwowo-mięśniową. Objawy to m.in.: bóle i zawroty głowy, bezsenność, poczucie wewnętrznego napięcia i niepokoju, drżenie mięśni kończyn, drętwienie i mrowienie różnych części ciała, uczucie osłabienia, spadki koncentracji i pamięci, stany lękowe. Tężyczka dotyczy przede wszystkim osób młodych, aktywnych zawodowo. Wyróżnia się dwa rodzaje choroby: jawną i utajoną. Tężyczkę jawną łatwiej rozpoznać. Napad przebiega zwykle w sposób charakterystyczny, zaczynając się od mrowienia w opuszkach palców rąk, wokół ust i w języku. Następnie dochodzi do wystąpienia wzmożonego napięcia mięśni twarzy i kończyn oraz ich przykurczu. Charakterystyczne są silne skurcze pojawiające się w obrębie mięśni kciuka z silnym jego przywiedzeniem, co nadaje dłoni kształt ,,ręki położnika”. Napadowi tężyczki jawnej towarzyszy silny lęk, pobudzenie psychiczne. Tężyczka utajona ma zwykle niecharakterystyczne objawy. Najczulszym testem wykazującym obecność tężyczki jest próba ischemiczna (EMG), którą można wykonać w gabinecie neurologa. Aby zdiagnozować odmianę tężyczki, należy wykonać badanie krwi, by określić rodzaj i poziom niedoborów pierwiastków (Mg, Ca, K). Leczenie tężyczki sprowadza się do suplementowania brakujących pierwiastków i terapii psychologicznej, gdyż niedobór magnezu bardzo często współwystępuje z hiperwentylacją (zbyt szybkie i głębokie oddychanie doprowadzające do obniżenia poziomu dwutlenku węgla we krwi i wzrostu pH krwi, w konsekwencji czego dochodzi do niedotlenienia organizmu) u osób z objawami lęku napadowego lub mało odpornych na sytuacje stresowe.

Nietolerancja pokarmowa – to nadwrażliwość na konkretne produkty spożywcze, która (w przeciwieństwie do alergii) pojawia się z pewnym opóźnieniem. Typowe objawy to: zmęczenie, wzdęcia, biegunka lub zaparcia, problemy skórne, bóle głowy. Najczęściej występuje nietolerancja pokarmowa na mleko i laktozę, gluten, pszenicę, konserwanty w żywności. Nie ma jednoznacznych badań medycznych potwierdzających występowanie nietolerancji, najważniejsza jest samoobserwacja pacjenta i stopniowa eliminacja z diety pokarmów, które szkodzą. Skuteczna bywa terapia psychologiczna, dzięki której pacjent uczy się normalnie funkcjonować pomimo ograniczeń żywieniowych.

Więcej o tym, jak odkryć sedno problemu i otrzymać konkretne wskazówki i narzędzia, które staną się impulsem do zmian, w książce „Metamorfoza czyli terapia jednego spotkania”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania
Autopromocja
Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania Ewa Klepacka-Gryz Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze