Poza domem – przebojowa i samodzielna. Przy swoim mężczyźnie – kokietka albo przestraszona i zagubiona. Dlaczego kobietom często się zdarza nie być sobą przy swoich partnerach? Wyjaśnia psychoterapeutka Jagna Ambroziak.
„Byłam u przyjaciółki, śmiałyśmy się i gadałyśmy o czasach liceum. Kiedy przyszedł mój partner, serce zabiło mi szybciej, pomyślałam, że to z miłości. Zerwałam się i pobiegłam do niego, rzuciłam na szyję. Usiadłam najbliżej jak mogłam. Starałam się być zabawna i naturalna! Następnego dnia przyjaciółka zadzwoniła i powiedziała, że przy nim zachowuję się jak kretynka. „Sorry, ale jakbyś nagle stała się kimś innym, mniej fajnym i nieprawdziwym! Dlaczego?”.
Takie opowieści słyszy się nie tylko w gabinetach psychoterapeutów. Samej zdarzyło mi się coś podobnego usłyszeć o sobie. Zebrałam więc świadectwa kilku kobiet, które chciały zrozumieć, dlaczego stają się kimś innym, gdy obok nich stanie ich mężczyzna. Moje rozmówczynie były w różnym wieku i miały różny status społeczny, ale wszystkie łączyło jedno: niepewność. Wynikająca z różnych przyczyn: schematu relacji wyniesionego z dzieciństwa, stereotypów, kompleksów, braku poczucia bezpieczeństwa…
– Kobieta w relację z mężczyzną nie wchodzi jako tabula rasa, czysta karta – mówi psychoterapeutka Jagna Ambroziak. – Nawet jeśli to jej pierwszy związek erotyczny, ma za sobą to, co można nazwać „miłością startową”, czyli relację z matką i ojcem.
Opowieść o miłości, jaką z tym mężczyzną napisze, uwarunkowana będzie tym, czego ta kobieta spodziewa się po bliskich osobach. Jak będą się wobec niej odnosić, jak zachowywać, jak oceniać. Może po chwili refleksji nazwać te obawy i odpowiednio zaadresować. Jeśli wynikają z przeszłości – pamiętać o tym, by nie wpływały na obecny związek. Warto też porozmawiać o nich z partnerem. To najprostsza droga, by zacząć być przy nim sobą.
Trudniej, gdy doświadczenia budzące obawy, a wpływające na zachowanie pozostają w sferze nieświadomości. – Można powiedzieć, że tym silniej kobieta będzie zmieniać się w towarzystwie swojego mężczyzny, im więcej nieuświadomionych lęków przed miłością doświadczyła w przeszłości – dodaje Jagna Ambroziak. – Będzie tym bardziej sztuczna, im bardziej obawia się tego, jak on może się wobec niej zachować, jak ją ocenić i co do niej czuje.
Co gorsza, im bliżej będzie z nim, tym silniej jej zachowaniem będzie kierować to, czego doświadczyła w pierwszych latach życia, a czego sobie nie uświadamia. Bliskość nie zniweluje lęku, tylko go wzmocni. Trudno nam się z tym pogodzić, wierzymy w rozum, w nasze projekty, ambicje, działanie. Tymczasem, jak mówią psycholodzy, aż w 80 proc. kieruje nami to, co nieuświadomione. Dlatego czasem potrzebna jest pomoc psychoterapeuty w odkryciu tego, co wpływa na nasze zachowanie. Warto się tego dowiedzieć, warto pomówić o tym z partnerem. Zniknie udawanie, chowanie za maskami. Zaczniemy być prawdziwe.
„Chichoczesz przy nim, wywracasz oczami i poprawiasz włosy jak nie ty” – usłyszałam od siostry, kiedy pierwszy raz jedliśmy we trójkę lunch z moim nowym partnerem. Myślałam, że dlatego, że bardzo mi zależy, żeby się polubili. „Dziwnie się przy nim zachowujesz, zachowujesz się, jakbyś dwa do dwóch nie umiała dodać. Przecież cię znam i wiem, że nie jesteś wcale taka”. No zatkało mnie.
– Powodem bycia „nie sobą” mogą być też stereotypy dotyczące kobiecości – mówi Jagna Ambroziak. – A właśnie dziecięce, nieodpowiedzialne, emocjonalne zachowania uchodzą za bardziej kobiece.
Wielu mężczyzn pociągają kobiety szukające silnego męskiego ramienia, czyli pomocy, ochrony i oparcia. Zakochane w nich i paplające głupstewka partnerki dopasowują się więc do tego stereotypu, nawet gdy z natury są inne. Co więcej, to się może opłacać – kobiety udające słabe potrafią manipulować pyszałkowatymi, pozującymi na macho mężczyznami. Małżeństwo histeryczne to właśnie związek pozornie słabej kobiety z pozornie silnym mężczyzną. Czyli dwojga ludzi udających kogoś, kim nie są.
– Nie tylko stereotypy mówią nam: „Bądź przy nim taka mała!”. Jeśli relacja startowa, czyli ta z matką, nie była dobra i nie dostaliśmy bezwarunkowej troski i miłości, to w dorosłym związku możemy mieć dziecięce oczekiwania, przeżywać w bliskich relacjach regres do dzieciństwa – wyjaśnia Jagna Ambroziak. – Oczekujemy wówczas od partnera, że będzie naszym tatą. Zachowujemy się jak dziecko, zmuszając go do wejścia w nienaturalną rolę ojca. W efekcie oboje gramy.
Rada? Trzeba pogodzić się z tym, że to, czego nie dostaliśmy w dzieciństwie, już do nas nie przyjdzie. To jedyna droga, by nauczyć się cieszyć dorosłą, erotyczną miłością.
„Siostra zapytała mnie wprost, czy na pewno jestem z tym facetem szczęśliwa, czy czuję się kochana i akceptowana, bo zaczyna podejrzewać, że nie”. Jagna Ambroziak: – Tego, jaka jest naprawdę nasza miłosna relacja, możemy się dowiedzieć dopiero wtedy, gdy będziemy w niej naturalne. Czy ten mężczyzna mnie akceptuje taką, jaka jestem? Czy taką mnie kocha? Jeśli tak – niczego nie muszę już udawać. Co więcej, dopiero gdy jasno powiem, czego chcę, mogę dowiedzieć się, czy partner zaspokoi te oczekiwania. I czy nie zaspokaja ich dlatego, że nie chce, czy dlatego, że o nich nie wie.
Ale jest jeszcze inny powód takich zachowań. – Wiele kobiet traktuje mężczyznę jak przedłużenie siebie. Może to brzmieć zabawnie, ale w praktyce oznacza, że jeśli on powie czy zrobi coś głupiego, odczuwają wstyd, tak jakby same to zrobiły – wyjaśnia Jagna Ambroziak. – Myślą, że inni oceniają je, patrząc na partnera. Dlatego gdy razem wychodzą, bardzo się denerwują, są sztuczne, spięte, zaczynają kontrolować, co on mówi czy robi. Wchodzą mu w zdanie, nie mogą skupić się na rozmowie z przyjaciółmi, bo wciąż nasłuchują i obserwują, co robi partner, aby w razie jakiegoś blamażu natychmiast interweniować.
Ten problem mija, kiedy zdamy sobie sprawę, że każdy dorosły człowiek odpowiada sam za siebie. A jeśli nie akceptujemy tego, jak zachowuje się czy nawet kim jest nasz partner – warto mu o tym powiedzieć. Oczywiście on może uznać, że nie chce się zmieniać, a my – że w takim razie nie jesteśmy w stanie tego znieść. Powinniśmy wtedy dać mu prawo do tego, by poszukał szczęścia z kimś innym. Bo inaczej ani my, ani on nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani związkiem.
„Mój partner flirtuje na Facebooku, żartuje z moimi koleżankami, podrywa nawet kelnerki. Nie wiem, co go właściwie łączy z byłą żoną. Mówi, że bycie rodzicami ich dziecka, ale czy na pewno tylko tyle? Nie wiem właściwie, czy jesteśmy razem, czy to tylko czasowe rozwiązanie problemu samotności. Mieszkamy razem, ale bez zobowiązań finansowych czy formalnych, tak jakby on był ze mną, ale nie przestał jednocześnie rozglądać się za kimś lepszym”.
– Zachowujemy się głupio, czasem zabawnie, a czasem z pretensjami, gdy nie czujemy się bezpiecznie w relacji z danym mężczyzną – mówi Jagna Ambroziak. – Bezpieczeństwo daje jasne granice, które z jednej strony są bardzo sztywne, a z drugiej dzięki temu mogą być elastyczne.
Co to znaczy? Że obie strony muszą jednoznacznie wiedzieć, jakie zachowania są dopuszczalne tylko dla nas: seks, pocałunki, rozmowy o sprawach dotyczących związku, np. „Czerwone róże kupujesz tylko dla mnie, dla innych różowe albo herbaciane”. Jeśli mamy wytyczone ramy i przestrzegamy tego, co wolno, a czego nie, to gdy on uściska na powitanie przyjaciółkę albo uśmiechnie się do byłej żony, jego nowa partnerka nie poczuje niepokoju.
Jeśli nie ma jasnych i szanowanych przez oboje partnerów granic zewnętrznych, chroniących ich intymny świat, jeśli nie wiadomo, co wolno, a czego nie, kobieta staje się bardziej czujna i czuje się zagrożona z byle powodu. – Dużo napięcia i sztuczności rodzi się zwykle w relacji, która nie ma ani ram, ani zasad funkcjonowania – mówi Jagna Ambroziak. – I wtedy, jeśli mężczyzna przytula się w tańcu do innej kobiety, jego partnerka albo dystansuje się wobec niego, albo do niego przylega. Dystansuje – czyli udaje, że jej to nie obchodzi. Ale takie udawanie rodzi sztuczność. Nie jest więc sobą i inni to wyczuwają. Z kolei jeśli przylega do partnera, czyli kontroluje go – także nie jest sobą, stawia siebie w roli stróża. Tymczasem nie można skupić się na sobie i na swoich sprawach ani wtedy, kiedy się kontroluje, ani wtedy, kiedy jest się kontrolowanym.
Co zatem robić? Ustalić granice. Powiedzieć partnerowi: „Nie czuję się bezpieczna, gdy nie wiem, co jest tylko nasze. Potrzebuję to wiedzieć”. Mówmy partnerowi o naszych potrzebach, a nie co ma lub czego nie ma robić. Zamiast: „Nie tańcz tak objęty z innymi”, powiedzmy: „Chciałabym wiedzieć, że przytulanki i seks są zarezerwowane tylko dla nas”.
Dla bezpieczeństwa i skonstruowania ram szczęśliwego związku istotne są zwłaszcza dwie zasady. Pierwsza z nich to zasada odgraniczania pary od świata, czyli jej zewnętrznych granic. Druga – odgraniczania wewnątrz pary, czyli granicy między dwojgiem ludzi. Jeśli ta granica jest elastyczna i słabsza niż ta, która oddziela parę od innych, nawet od dzieci i rodziny, to wszystko w porządku. Ale bywa, że pomiędzy partnerami powstaje mur wyższy niż ten, który oddziela ich od świata. Dzieje się tak, kiedy boimy się bliskości, zostaliśmy zranieni, odrzuceni w dzieciństwie. W efekcie w dorosłym życiu bronimy się przed intymnością we dwoje, wchodząc w bliskość z osobami trzecimi. I uciekamy w zdrady, romanse, zwierzenia… Wtedy nie ma poczucia bezpieczeństwa. Jest niepokój i gra.
„Poprawiam makijaż, siadam tak, żeby dobrze było widać mój kształtny biust i się uśmiecham. Za chwilę wróci mąż. Mój przyjaciel, patrząc na mnie, powiedział, że staję się lalką. – To nienaturalne starać się być atrakcyjną dla męża? – zapytałam. Usłyszałam, że to, co wyprawiam, jest sztuczne. I czy mąż w ogóle mnie kocha, bo zachowuję się tak, jakbym wciąż o niego zabiegała”.
– Interpretowanie wszystkiego jako krytyki czy ataku zdarza się, kiedy mamy wiele kompleksów – mówi Jagna Ambroziak. – W tym wypadku nasze zachowanie nie wynika z zachowania partnera. Dlatego najwłaściwiej będzie zadbać o realną ocenę swoich zalet i wad. Podobna postawa kobiety może być jednak efektem toksycznego działania mężczyzny.
„Zdałam sobie sprawę, że mąż mnie ciągle krytykuje. Zawsze zauważy coś, co trzeba poprawić. Dlatego zanim wróci z pracy, zastanawiam się, do czego może się przyczepić. Co tym razem może go zirytować? Widzę, jak bardzo mnie to spina”.
Jagna Ambroziak: – W stresie organizm przetacza krew do mięśni, bo szykuje się do ucieczki albo do walki. Logiczne myślenie jest upośledzone, bo mózg jest niedotleniony. Kieruje nami bardziej instynkt niż rozum. Dlatego kiedy czujemy napięcie, warto skupić się na oddechu, uspokoić. Po chwili relaksu krew powróci do kory mózgowej z mięśni, a wówczas zobaczymy, jak jest: czy partner chce nas skrzywdzić, czy to tylko nasze kompleksy podnoszą głowę. Kiedy uspokoimy się, możemy szczerze powiedzieć mu, że nie chcemy, by nas krytykował.
Kolejna zasada, której warto przestrzegać, to dbanie o niezachwiane poczucie wartości obojga partnerów. Niezależnie od tego, kto więcej zarabia czy robi karierę, jesteśmy sobie równi – choć wnosimy do związku różne rzeczy. Równość może opierać się na przykład na tym, że emocjonalne centrum to kobieta, a materialne – mężczyzna. Albo na odwrót. I ta równość musi być szanowana. Nie można poniżać partnera, który mniej zarabia czy stracił pracę. Nie można też krytykować i być ironicznym wobec partnerki, której zazdrości się sukcesu.
Zdarza się, że kobieta, która mniej zarabia, bierze kredyt, by zaimponować partnerowi. Zdarza się, że mężczyzna, który wstydzi się sukcesu, pozwala być poniżany, na przykład ośmieszany przy dzieciach czy znajomych. Jeśli tak się dzieje, równość zostaje zaburzona, a my – znów – przestajemy być sobą.
Jagna Ambroziak, psycholożka kliniczna, psychoterapeutka, trenerka i coachka