1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Mindfulness dla najmłodszych – jak uczyć dzieci uważności?

Mindfulness daje nie tylko narzędzia do tego, by się uspokoić, niesie też świadomość własnego zachowania. (Fot. iStock)
Mindfulness daje nie tylko narzędzia do tego, by się uspokoić, niesie też świadomość własnego zachowania. (Fot. iStock)
Mindfulness dla dzieci – to coś nowego! Lepsza koncentracja i pamięć, uspokojenie emocji – same korzyści. Tylko czy można nauczyć medytacji pięciolatka? Eline Snel, trenerka i autorka książki „Uważność i spokój żabki”, przekonuje, że tak, ale najpierw wyciszyć się musi rodzic.

Na czym polega ćwiczenie z żabką?
To ćwiczenie uczące małe dzieci, w wieku 4-5 lat, medytacji. Zapraszamy je, żeby usiadły na podłodze albo poduszce i spróbowały przez chwilę się nie ruszać, nie machać rękami ani nogami, no i nie rozmawiać. Chodzi o to, żeby się wyciszyły, jak żabka nad brzegiem stawu.

To nie jest łatwe – zatrzymać pędzące dzieciaki...
Tak samo trudne jak zatrzymanie dorosłych. Kiedy podczas pierwszego spotkania w ramach treningu uważności dla dorosłych proszę ich, żeby w spokoju zrobili skan całego ciała, zwykle nie mogą usiedzieć w miejscu. No więc z dziećmi jest tak samo. Czasem chciałoby się po prostu nacisnąć im gdzieś przycisk „stop”, ale chodzi o to, żeby to one same umiały się zatrzymać. Dlatego podczas pierwszych zajęć z maluchami pytamy je, gdzie umieściłyby na sobie taki przycisk „stop”, gdyby mogły to zrobić. Czasem pokazują na głowę, czasem na brzuszek. Mój trzyletni wnuk mówi, że przycisk „stop” ma na lewym ramieniu. Kiedy biega po domu jak Speedy Gonzales, pytam go, czy pamięta, gdzie jest jego guzik „stop”. Tak. Wówczas zadaję kolejne pytanie: czy chciałby go nacisnąć dla mnie, usiąść i po prostu pooddychać przez chwilę. Już nauczył się, jak to robić.

Taki przycisk „stop” daje nadzieję rodzicom.
Zgadza się, ale nie obejdzie się bez ich zaangażowania. To oni muszą przypominać dzieciom, z początku kilka razy dziennie, gdzie jest ich przycisk, pytać, czy potrafią go nacisnąć, i prosić, by to zrobiły. Wtedy maluch wie, że może na chwilę się uspokoić, odpocząć. A potem wstać i biec dalej. Ważne jest też, by rodzice dali przykład dziecku, żeby sami także potrafili się wyciszyć.

No tak, a rodzice są cały czas w ruchu.
Właśnie, i jeszcze wołają: „Pośpiesz się!”, „Musimy już biec, jesteśmy spóźnieni!”, a dzieci kopiują ich zachowania. Dziecko, które widzi, że mama z niczym się nie wyrabia i wiecznie o czymś zapomina, także staje się roztargnione i rozproszone. Obserwuję to już nawet u dwulatków. Kiedy dzieci nauczą się, jak się świadomie uspokajać, będą mogły korzystać z tej umiejętności także jako dorośli. Ale mindfulness daje nie tylko narzędzia do tego, by się uspokoić, niesie też świadomość swojego zachowania. Zamiast zwracać dziecku uwagę: „Przestań biegać”, „Nie zachowuj się tak”, można zapytać: „Czy jesteś świadomy, że od godziny biegasz po domu?”. Bo przez większość czasu dzieci tego nie zauważają, one po prostu robią swoje.

Jak zatem stać się świadomym rodzicem, bardziej skupionym na tu i teraz, skoncentrowanym na dziecku i umiejętnie je wspierającym?
W obecnych wymagających czasach, kiedy oczekuje się od nas, żebyśmy byli idealnymi rodzicami, idealnymi pracownikami i idealnymi małżonkami, to wyjątkowo trudne. Uważności nie można się nauczyć dzięki temu, że przeczytamy jakąś książkę albo obejrzymy film, tę umiejętność zdobywa się jedynie dzięki praktyce, czyli medytacji, i wsparciu dobrego przewodnika czy nauczyciela. Dlatego niezmiernie ważne jest, by zanim staniemy się przewodnikami naszych dzieci – najpierw nauczyć się widzieć i odczytywać nasze myśli, rozpoznawać uczucia i emocje oraz oczekiwania, jakie mamy wobec siebie i wobec dzieci, a także jakie one mają wobec nas.

Od czego zacząć?
Od siebie, od pracy nad własną uważnością, nad tym, by być bardziej obecnym, zwracać uwagę na własne uczucia i myśli. Kiedy byłam mała, miewałam czasem swoje nerwowe, trudne nastroje, jak każde dziecko. Wtedy moja matka mówiła: „Idź do swojego pokoju, nie chcę cię oglądać w takim stanie. Przyjdź, kiedy ochłoniesz i znów będziesz normalna” (śmiech). Nie było to miłe. Zdaję sobie sprawę, że wielu rodziców nie miało szansy nauczyć się, jak radzić sobie z trudnymi emocjami, ale od tego trzeba właśnie zacząć. Zanim staniemy się przewodnikiem dla naszego dziecka, musimy sami wiedzieć trochę o swoich trudnych i silnych uczuciach, musimy umieć sobie mądrze z nimi radzić.

Wróćmy do maluchów. Jak rodzic może ćwiczyć z nimi uważność?
Podczas wieczornej kąpieli można na przykład zapytać dziecko, czy czuje wodę na swojej skórze, i jakie to jest uczucie. W trakcie śniadania zapytać, czy smakuje mu chleb, jogurt. Codziennie na śniadanie ma te same produkty, a może by tak odkryć je na nowo? Albo pobawcie się we wkładanie kawałków jedzenia do buzi, kiedy dziecko ma zamknięte oczy. Dzieci uwielbiają tę zabawę.

Silne emocje to trudny temat. Łatwiej nam, rodzicom, zrozumieć, gdy dziecko płacze albo tęskni, niż gdy się wścieka, złości czy jest złośliwe.
Jako rodzice musimy pamiętać, że możemy wpływać na zachowanie dzieci, ale musimy też dać im przestrzeń na doświadczenie. Kiedy nasze dziecko się złości, pierwsze, co powinniśmy zrobić, to ochronić je przed wchodzeniem głębiej w tę emocję, przed zatraceniem się w niej. Zachowujemy się wtedy jak ratownik, czyli podnosimy dziecko i trzymamy je dopóki fala nie przejdzie.

Warto powiedzieć: „Widzę, że jesteś naprawdę zły, rozumiem cię, to w porządku, że tak się czujesz”. I zapytać, gdzie w jego ciele mieści się ta złość. Dzieci mówią wtedy, że czują złość w pięściach albo w nodze, bo najchętniej by kogoś kopnęły. Gdy dziecko wchodzi z nami w kontakt, zostaje odcięte od magnetycznej siły przyciągania samej emocji, nie daje się wciągnąć w jej wir, zamiast tego jest w stanie obserwować, a nie byś w środku niej. Podczas warsztatów często pytamy dzieci, jak się czują, w jakim są nastroju. Rozmawiamy o tym, że są różne nastroje, które, jak pogoda, same się zmieniają. Musimy pamiętać, że dzieci myślą w sposób absolutny, wydaje im się, że jakaś sytuacja czy uczucie będą trwały wiecznie. Warto im pokazać, że poranny burzliwy humor może za chwilę zmienić się w słoneczny spokój.

Czy pięciolatek naprawdę może nauczyć się medytować?
Tak, oczywiście. Ale nie nastawiajmy się, że małe dziecko usiądzie sztywno, zamknie oczy i wytrwa tak pół godziny. To jest niemożliwe. Ja zaczynam naukę medytacji od ćwiczeń z dzwoneczkiem. Proszę dzieci, by skupiły się i powiedziały, ile razy słyszą uderzenia dzwoneczka. Tylko tyle. To już jest medytacja, słuchająca medytacja. Potem rozmawiamy o ich oddechu. Nagle odkrywają oddech – do tej pory po prostu oddychały, nie przywiązując wagi do tego, jaki to dar. W ten sposób dzięki pięciominutowej zabawie przynajmniej chwilę spędzają w kompletnej ciszy.

A nastolatki? Trenowanie z nimi musi być wyzwaniem.
O nie, uwielbiam je. Podręcznik dla nauczycieli i rodziców nastolatków zaczynam od uroczej historii chłopaka, który powiedział rodzicom, że idzie do lekarza, żeby sprawdzić swoje DNA, bo nie może uwierzyć, że jest ich dzieckiem. A matka, czyli ja, bo to było jedno z moich dzieci, odpowiada, że wobec tego też idzie do lekarza, bo nie może sobie wyobrazić, że ten chłopak jest jej synem (śmiech).

Moja córka – choć nie była najlepszym z moich nauczycieli – na pewno była jednym z najgorszych nastolatków, jakie kiedykolwiek spotkałam w życiu. A mam czworo dzieci. Ostatnie słowa w „Uważności i spokoju żabki” należą do niej. Napisała, że miała szczęście do takich rodziców, bo ufaliśmy jej, choć robiła wiele rzeczy zakazanych. W wieku 13 lat upiła się na szkolnej imprezie. Na drugi dzień obudziła się z kacem i poprosiła o tabletkę na ból głowy. Powiedziałam, że nic nie dostanie, bo musi poczuć, co to znaczy pić alkohol, co alkohol robi z jej ciałem i zdrowiem i z nią samą. Już nigdy więcej się tak nie upiła.

To musiała być dla pani prawdziwa szkoła przetrwania.
Tak było. Zawsze zaznaczam, że nastolatki nigdy nie będą zachowywać się poprawnie tylko dlatego, że opanują wrażliwość. W końcu są nastolatkami. Ale możemy pozostać z nimi w kontakcie, będąc jednocześnie w uważnym kontakcie ze sobą i nie oczekiwać od siebie bycia idealnymi rodzicami. Pogódźmy się z tym, że będą kłótnie i walki, ale bądźmy z dziećmi cały czas w kontakcie. Bądźmy blisko nich, ale nie trzymajmy ich zbyt ciasno przy sobie.

Eline Snel, terapeutka i certyfikowana trenerka mindfulness, założycielka Academy for Mindful Teaching. Jej podręczniki do pracy z dziećmi nad uważnością od 5 do 19 roku życia wykorzystywane są w szkołach i ośrodkach zdrowia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze