1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Czego możesz nauczyć się od swojego psa?

Myślimy, że jesteśmy mądrzejsi od zwierząt, a jednak wiele możemy się od nich nauczyć. (Fot. iStock)
Myślimy, że jesteśmy mądrzejsi od zwierząt, a jednak wiele możemy się od nich nauczyć. (Fot. iStock)
Żyjemy w błogim przekonaniu, że jesteśmy mądrzejsi od zwierząt... A jednak tak wiele możemy się od nich nauczyć. Choćby życia bez fochów i umiejętności wybaczania. Nade wszystko jednak, jak pisze psycholożka Hanna Samson, powinniśmy brać przykład z tego, jak okazują nam miłość. 

Wracasz do domu, pies cieszy się na twój widok, i to jak! Merda ogonem, wydaje najróżniejsze dźwięki, podskakuje, często skacze na ciebie, to nieco utrudnia życie, jeśli masz ciężkie torby, więc go karcisz, ale tak naprawdę jest to bardzo przyjemna chwila. Nastrój ci się poprawia, czujesz, że jesteś kochana, ważna, wspaniała, potrzebna! Jak często czujesz to w kontaktach z ludźmi? Gdy dzieci są małe, też się cieszą, kiedy wracasz, potem nawet nie wychodzą ze swojego pokoju. Mąż albo partner lub partnerka? Pewnie się trochę ucieszy, jeśli akurat jest w domu, ale żeby aż tak? Nie będzie żadnego merdania czy podskoków – miło, jeśli wyjdzie do przedpokoju, by cię przywitać. Czy wiesz, że szympansy całują się na powitanie? Mają taki obyczaj jak my. Ale i im, i nam daleko do psa, który cieszy się całym sobą.

Czysta radość

Rozmawiałam niedawno z koleżanką o jej problemach w relacji z synem. Syn jest już dorosły, ale nadal zbuntowany, ma jej za złe, że nie czuł się kochany jako dziecko. Ona ma wciąż poczucie winy i próbuje go jakoś przebłagać. – Co takiego zrobiłaś, że czujesz się winna? – zapytałam. – Sęk w tym, czego nie zrobiłam. Nie okazywałam mu miłości, choć dbałam o niego. Byłam surowa, krytyczna, wymagająca, a on ciągle robił coś nie tak. Rzadko kiedy byłam z niego zadowolona, bo nie spełniał moich oczekiwań, nawet rzadko się do niego uśmiechałam. Jak chciałam go przytulić, to mnie odpychał, więc przestałam próbować, a on coraz bardziej się oddalał. Nie wiem, co mogę zrobić, żeby to zmienić.

W gruncie rzeczy wystarczy tak niewiele, żeby okazać komuś miłość. Ucieszyć się na jego widok jak pies, jeszcze zanim zapytamy, czemu tak późno, czy kupił to, co miał kupić, czy pamiętał o tym czy tamtym. To wielkie szczęście mieć bliską osobę, z której powrotu możemy się cieszyć, nie warto sobie i jej tego żałować! Jeśli nasza radość działa na innych tak jak psia, nasi bliscy pewnie też trochę jej z siebie wykrzeszą. Po latach nie będzie trzeba szukać ścieżek dojścia do siebie nawzajem, będą przetarte.

Chyba wszyscy marzymy jak Bridget Jones, żeby ktoś kochał nas takimi, jacy jesteśmy. Nie oceniał, nie krytykował, nie porównywał z innymi, wspierał nas nawet wtedy, gdy damy plamę – a może przede wszystkim wtedy. Aby wybaczał nam, kiedy zrobimy coś nie tak, nie obrażał się, nie wypominał, żeby rozumiał nas i akceptował z tym wszystkim, co w nas fajne i nie. Marzymy o tym, ale zwykle skąpimy innym takiej postawy. I tu znów warto spojrzeć na psa. Psia miłość jest absolutna i bezwarunkowa, okazywana nam przy każdej okazji. Żadnych fochów, obrażania się (no może czasem, gdy na zbyt długo wyjedziesz), żadnego wypominania, że spacer za krótki, że znowu nie chcesz grać w piłkę, bo pracujesz.

Fajnie, że jesteś

Pies kocha nas z naszymi ograniczeniami albo mimo nich i nie próbuje nas zmieniać. Owszem, próbuje zachęcać do wyjścia na spacer, do zabawy, ale rozumie, gdy powiemy „nie”. Próbuje skłonić, byśmy spojrzeli mu w oczy, bo wtedy szybciej zrozumiemy, o co chodzi. „Spójrz, tu leży piłka, czy możesz ją kopnąć? Nie? Dobrze, poczekam, może później będziesz miał ochotę”. Pies godzi się z tym, że nie wszystkie jego życzenia są spełnione i niezmiennie nas kocha. Wybacza nam nasze zaniechania i zły humor. Nam też zwykle łatwo przychodzi kochać psy miłością bezwarunkową, ale ludzi? I tego warto się uczyć od psów. Rzecz nie w tym, żeby nie krytykować, ale w tym, żeby okazywać akceptację.

Z dzieciństwa pamiętam dowcip o chłopcu, który nie mówił. Jego rodzice się bardzo martwili, bo miał już siedem lat i nie powiedział słowa. Pewnego dnia cała rodzina siedziała przy obiedzie i nagle chłopiec przemówił, nie pamiętam dokładnie, co powiedział, ale umówmy się, że: „Ziemniaki są rozgotowane”. Wszyscy zerwali się od stołu, zadziwieni, wzruszeni, szczęśliwi, mama wykrzyknęła: „Synku, ty mówisz?” – „Tak”, „Dlaczego do tej pory nie mówiłeś?” – „Bo dotąd wszystko było w porządku”.

Ten dowcip przypomina mi się czasem, gdy słucham rodzinnych rozmów. Nieważne, kto z kim rozmawia – mama z dzieckiem, tata z mamą, dziecko z tatą – często więcej tam komunikatów krytycznych, pouczeń, strofowań, niezadowolenia niż zwyczajnej akceptacji. Kiedy dzieje się dobrze, zwykle nie mówimy nic. Jasne, że nie dotyczy to wszystkich, ale co jakiś czas warto posłuchać samego siebie. Co najczęściej mówię swoim bliskim? Jakie uczucia im przekazuję? Jak często się do nich uśmiecham? Pies wiele razy dziennie przekazuje nam informację: „Fajnie, że jesteś!”. Gdybyśmy wzorem psa częściej przekazywali ją sobie nawzajem, życie byłoby przyjemniejsze.

– Dlaczego ja mam być dla niego miła, skoro on jest dla mnie niemiły? – zapytała mnie niedawno kobieta, która nie jest zadowolona ze swojego związku, a właściwie stylu komunikacji z mężem. Mało rozmawiają, nie zwracają nawzajem uwagi na swoje potrzeby, głównie ustalają, co kto ma zrobić i rozliczają się z tego. Mąż zapomniał o jej urodzinach, więc ona też „zapomniała” o jego, mąż robi sobie herbatę i nie zapyta, czy ona też by chciała, więc ona też nie pyta i tak dalej. – Po to, żeby coś zmienić. Rozumiem, że ten sposób komunikacji ci nie odpowiada? – Jemu pewnie też nie odpowiada! Niech on się trochę wysili! – rzuca bez wahania.

Pies nie czeka, aż będziemy mieć dobry humor i zwrócimy na niego uwagę, często sam inicjuje interakcję. Podchodzi, merdając ogonem, sprawdza, czy mamy ochotę go pogłaskać. Nie? Jeszcze raz próbuje. „Naprawdę nie masz ochoty na kontakt ze mną?” Jeśli naprawdę nie masz, to odchodzi, za jakiś czas spróbuje znowu. My wolimy unosić się honorem, jak on tak, to ja też tak, żeby sobie nie pomyślał… nie wiem czego? Że zależy ci na tym związku i dobrej atmosferze? Ale przecież ci zależy i nic w tym złego. Często wystarczy zacząć od siebie, żeby zmieniły się nasze relacje z bliskimi, ale rzadko chcemy to sprawdzać.

– A jeśli się nie wysili? – dopytuję. – Ja się nie będę przełamywać, niech będzie tak, jak jest! – pada odpowiedź. Szkoda. Czasem warto uwolnić w sobie psa, który potrafi dbać o dobry kontakt z ludźmi. Wierzę, że wszyscy mamy w sobie taki psi kawałek, który bez sensu ukrywamy przed bliskimi.

Uważność wcielona

A skoro mowa o uwalnianiu psa spójrzmy na psa spuszczonego ze smyczy. Biega, tarza się, zaczepia inne psy, a przede wszystkim się cieszy! W tym czasie zdaje się myśleć tylko o tym, jak dobrze jest żyć! Jest cały w „tu i teraz”. A my co robimy na spacerze? Dobrze, jeśli nie grzebiemy w komórce i w ogóle widzimy, co jest wokół. Ale nasze myśli rzadko są tylko tu, gdzie jesteśmy. Rozpamiętujemy przeszłe zdarzenia, myślimy o tym, co musimy zrobić, bierzemy przeszłość i przyszłość na spacer, zamiast jak pies ucieszyć się tym, co jest. A gdyby tak spróbować pobiegać razem z nim, poturlać się z górki, powyrywać patyk? Biegamy na rozmaite zajęcia relaksacyjne, nie mówię, że to źle, ale gdybyśmy potrafili uwalniać w sobie psa, nie bylibyśmy wiecznie tacy spięci.

Psy cieszą się, ale i martwią razem z nami, gdy jesteśmy smutni, biorą na siebie nasze stresy. Badania wykazały, że poziom kortyzolu u psa jest taki sam jak u człowieka, którego kocha. Stresujesz się? Twój pies też. Więc nie rób mu tego! Lepiej poganiajcie się razem po parku! Uczmy się od psa spontaniczności, zamiast kontrolować każdy krok. Na spacerze pies także bada świat, chodzi i węszy, podąża za różnymi zapachami, wbiega w różne alejki i krzaki, chętnie poznaje nowy teren. Od psa warto uczyć się ciekawości świata, która z wiekiem zwykle u nas słabnie. A przecież ci, którzy są ciekawi świata, mają większe poczucie sensu życia, mniej rzeczy budzi ich lęk i opór, mają szansę ciągle się rozwijać, zamiast zastygać w sztywnych przekonaniach.

A po spacerze pies pije wodę i kładzie się spać. W tym też warto go naśladować, bo osoby, które ucinają sobie drzemki w ciągu dnia, są o 37 proc. mniej narażone na śmierć z powodu chorób serca, mają lepszą koncentrację i wyższą wydajność w pracy. A kiedy pies już się obudzi, przeciąga się kilka razy, najpierw w łóżku, leżąc na plecach, potem już na podłodze nim pójdzie biegać, robi psa z głową w górę i w dół, i znowu w górę. Psy w ogóle potrafią dbać o siebie, to nie jest tak, że chcą się nam przymilać, zapominając o własnym komforcie. Skąd! Pies zwykle kładzie się na środku łóżka, trzeba go prosić, żeby się przesunął, jeśli nie chce, to musisz zmieścić się obok. Pies pojawia się zawsze tam, gdzie jemy, licząc na to, że i on dostanie. Domaga się pieszczot i zabawy, kiedy ma na to ochotę, nie czeka biernie na łaskę pańską – i tego też warto się od niego uczyć.

Wielu z nas boi się stawiania granic, bo innym będzie przykro, nie będą nas lubić i tak dalej. Spójrzcie na koty – słyną z umiejętności stawiania granic, co budzi nasz szacunek i nie zmniejsza sympatii do nich. Pies też potrafi stawiać granice, robi to jednak inaczej. Na przykład większe psy nie lubią być brane na ręce i jasno to komunikują. Zbliżasz się do takiego, on wyczuwa twoje intencje i odskakuje o krok, merdając ogonem. Ten ogon to jego zadbanie o relację – „Bardzo cię lubię, nie chcę jedynie, żebyś mnie brał na ręce” – zgodnie z zasadami asertywności. Psy potrafią cieszyć się drobiazgami. Warto się od nich uczyć doceniać to, co jest, każdą chwilę.

Mogłabym tak pisać i pisać, ale przecież wszystkiego możesz się sam nauczyć od swojego psa. Nie masz psa? Nic straconego. Wiele zwierząt czeka w schroniskach, żeby podzielić się z tobą sztuką życia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze