1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Razem mimo wszystko – czy kryzys może uzdrowić związek?

Próba naprawy związku uwarunkowana jest między innymi tym, żeby strona pokrzywdzona nie skazywała partnera na wieczne pokutowanie. Bo to też trudne dla związku, kiedy ktoś, kto zawinił, musi nosić piętno „złego” do końca życia. (Ilustracja: Aleksandra Morawiak)
Próba naprawy związku uwarunkowana jest między innymi tym, żeby strona pokrzywdzona nie skazywała partnera na wieczne pokutowanie. Bo to też trudne dla związku, kiedy ktoś, kto zawinił, musi nosić piętno „złego” do końca życia. (Ilustracja: Aleksandra Morawiak)
Po mocnym kryzysie związek już nigdy nie będzie taki sam jak przedtem, przypomina stłuczone i sklejone na nowo naczynie – mówi psychoterapeutka Izabela Falkowska-Tyliszczak.

Kryzys może uzdrowić związek?
Zdarza się, że jakiś rodzaj nielojalności partnera, w tym zdrada, może być sposobem walki o związek, ale to nie jest sposób mądry, a nawet można powiedzieć, że to sposób głupi.

Ale do nielojalności dochodzi często z jakiegoś powodu. Kryzys to ujawnia i motywuje do naprawy relacji.
Trudno mi się zgodzić, że kryzys jest dobrym sposobem na przebudowanie związku. Nie chodzi tu o kryzysy, przez jakie przechodzi większość par, związane z etapami życia: narodzinami dzieci, ich odejściem z domu, chorobami czy z problemami materialnymi. Takie naturalne wyzwania na ogół nas hartują i rozwijają. Jeżeli jednak kryzys jest wywołany przez jednego z partnerów, jeżeli stoi za nim intencja bycia nielojalnym, to trudno, żeby taki kryzys uzdrowił związek. Oczywiście, że na ogół wynika on z trudności w relacji, ale z trudnościami można sobie próbować radzić: rozmawiać o tym, co się dzieje, o emocjach i uczuciach, albo sięgnąć po profesjonalną pomoc.

Część par po takim trzęsieniu ziemi zostaje razem. Jakie warunki muszą być spełnione, żeby ta próba się powiodła?
Pierwszy i podstawowy – żeby partnerzy zadecydowali, że tego chcą. Bo największy problem jest, kiedy tylko jedna strona stara się walczyć o związek. Drugi warunek – żeby strona, która dopuściła się nielojalności, była gotowa przyjąć uczucia pokrzywdzonego partnera, jego złość, gniew, smutek czy rozpacz.

Mówi się, że wina za kryzys zawsze leży po obu stronach.
Tak, ale wprowadziłabym tu poprawkę: oboje partnerzy odpowiadają za jakość związku, ale nie za decyzję tego z nich, który dopuszcza się nielojalności. To on ponosi za nią odpowiedzialność. Oczywiście, czasem ludzie krzywdzą się nawzajem i wtedy oboje są odpowiedzialni. I warto, żeby oboje próbowali sobie to wynagrodzić.

Osoba krzywdząca powinna odpokutować?
Właśnie nie, nie odpokutować, bo pokuta tak naprawdę nie przynosi zmiany. Chodzi nie o to, żeby się samobiczować, tylko żeby pomyśleć, co takiego mogę zrobić dla partnera, co pomoże mu odzyskać nadszarpnięte z mojego powodu poczucie własnej wartości, co pomoże mu poradzić sobie z wściekłością, gniewem, frustracją, bo te jego uczucia są efektem mojego czynu. Tak więc potrzebna jest nie pokuta, tylko konieczne jest zadośćuczynienie.

Strona pokrzywdzona może to utrudniać, może się odgrywać.
To prawda. Dlatego próba naprawy związku uwarunkowana jest także tym, żeby strona pokrzywdzona nie skazywała partnera na wieczne pokutowanie. Bo to też trudne dla związku, kiedy ktoś, kto zawinił, musi nosić piętno „złego” do końca życia. Odpowiedzialność strony pokrzywdzonej powinna polegać na tym, żeby za to, co się stało, nie torturować partnera czy partnerki w nieskończoność. W ogóle nie torturować, czyli nie szperać w kieszeniach, telefonie, nie przesłuchiwać, nie oskarżać przy byle okazji, że znów robi coś złego.

Często doświadczonemu partnerowi trudno wyzbyć się nieufności, podejrzliwości, to uczucia silniejsze od niego.
Oczywiście. Dlatego po stronie tego, kto dopuścił się nielojalności, jest zapewnienie pokrzywdzonemu poczucia bezpieczeństwa. A on z kolei powinien postarać się panować nad pokusą kontrolowania w nieskończoność tego, kto skrzywdził. Brak poczucia bezpieczeństwa jednej strony, a u drugiej kontrolujące zachowania mogą prowadzić do sadomasochistycznej gry. A to nie daje nadziei, że związek się odbuduje. Dla jego dobra ważne jest zamknięcie przeszłości.

Dlaczego to takie ważne?
Ponieważ ciągłe przywoływanie nielojalności kieruje naszą energię na to, co było, zamiast na to, co jest. Osoba zraniona musi zdawać sobie sprawę z tego, że po mocnym kryzysie związek nigdy nie będzie taki sam jak przedtem, przypomina stłuczone i sklejone na nowo naczynie. Można go kontynuować z sukcesem, ale trzeba pamiętać o tym, że to będzie już inny rodzaj relacji, że zaufanie do partnera nigdy nie będzie tak pełne jak wcześniej. Skrzywdzona osoba, jeśli decyduje się na odbudowę związku, musi sobie z tym poradzić, a nie posuwać się do różnego rodzaju aktów nieufności.

Zanim podejmie się decyzję o byciu razem mimo wszystko, potrzeba refleksji, także nad sobą.
Tak, trzeba się mocno zastanowić też nad tym, jaki mam w udział w tym, co się stało. Trzeba uświadomić sobie, że czeka mnie ciężka praca nad sobą i związkiem.

Zawsze warto walczyć?
Nie zawsze. Jeżeli partner mnie lekceważy, pije i bije, to nie warto. Granica pomiędzy kochaniem kogoś a masochizmem jest cienka, trzeba uważać, żeby jej nie przekraczać. Na pewno warto walczyć, kiedy oboje chcemy być razem. Wtedy istnieje duża szansa na uratowanie związku.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze