Jesteś z kimś, a czujesz się sama. Co to za zjawisko? Z drugim człowiekiem spotykamy się na różnych poziomach. Jednocześnie też jesteśmy w relacji sami ze sobą. I od tego uzależnione jest nasze odczuwanie samotności w związku. Za nią może stać dużo różnych potrzeb, różnych konfliktów.
Odczuwasz, że czegoś ci brak i do końca nie wiesz czego. Może być tak, że właściwie nie jest ci w tym związku jakoś bardzo źle, ale nie macie o czym rozmawiać, nie czujesz wsparcia, często zainteresowania. A jak się spotykacie, nie ma w was radości, energii. Jest za to smutek, osowiałość, trochę przygnębienia. Niskie fale. Ale także lęk, że jest się samym – to zagrażające, przytłaczające. Zastanawiasz się, dlaczego to się przydarzyło. Może chodzić o to, że pragniesz bliskości w związku, widocznie nie doświadczasz jej w takim stopniu, w jakim byś chciała. Chodzi ci o to, żeby druga strona bardziej się mną zajęła? Jeśli tak, warto zadać sobie pytanie, czy my we dwójkę jesteśmy sobą zainteresowani. Zauważasz, że partner jest odrębnym od ciebie człowiekiem? A na ile postrzegasz go tylko w ramach jakichś wyobrażeń, przyzwyczajeń, wygody? Czy zauważasz jego potrzeby, czy jesteś nim najszczerzej zainteresowana? Zanim skierujesz żale i pretensje pod adresem partnera, najpierw sobie zadaj te pytania. Jeśli chcesz, żeby on był tobą bardziej zainteresowany, warto wiedzieć, o jakie konkretnie zainteresowanie ci chodzi. Co byś chciała, żeby się wydarzyło między wami? O jaki rodzaj bycia razem ci chodzi? Może o zapomnianą fascynację?
Samotność w związku może brać się z tego, że sama nie jesteś w bliskiej relacji ze sobą, że tak naprawdę potrzebujesz zająć się sobą. Warto więc zapytać się: czy ja jestem sobą zainteresowana? To się często zdarza w sytuacji, kiedy partner rzeczywiście jest sobą zajęty, ma swoje pasje, realizuje się poza związkiem. Twój zarzut jest wtedy taki: ty masz swoje sprawy, a mną się nie interesujesz. A czy przypadkiem nie przydałoby ci się zająć sobą w takim zdrowym egoistycznym znaczeniu tego słowa. Zastanowić się: co ja lubię robić? Bo może trochę zazdrościsz, że on ma swoje pasje? Może w nim lokujesz odpowiedzialność za to, że jesteś taka niezrealizowana i taka samotna. Czasami malutka samotność, taka na mikro skalę, dotyka nas, kiedy będąc z kimś, nie mamy kontaktu ze sobą. Nie możemy się sobą zająć z powodów różnych wewnętrznych przekonań, przyzwyczajeń, ograniczeń. Mieć zainteresowania to też odpowiedzialność, bo to ja wybieram swoją drogę. W tym przypadku rozwiązaniem może okazać się po prostu zajęcie się sobą. Chodzi o coś takiego jak własna przestrzeń. O banalne rzeczy – poranne picie kawy i patrzenie się w okno. Święte pół godziny dla siebie. Przestrzeń, w której naprawdę rozpoznasz siebie, bez relacji z tą drugą osobą. Zadbanie o to, żeby mieć własne miejsce, sprawia, że odnajdujesz „swój dom”. I ta samotność powoli się rozpuszcza.
Poczucie samotności w związku może być punktem zwrotnym, momentem kiedy uświadamiamy sobie, że trzeba coś zmienić. Jeżeli jesteśmy w stanie szczerze przyjrzeć się tej sferze, to natrafimy, o co tak naprawdę chodzi. Czy chodzi o to, żeby być bliżej tej relacji, czy może o to, żebym stała się bardziej introwertyczna, skupiona na sobie. Jaka niezrealizowana potrzeba za tym poczuciem stoi? Czy potrzebuję się powkurzać, domagać się czegoś otwarcie lub o coś poprosić, czy też powiedzieć: dajcie mi spokój, ja teraz piję kawę. Albo: wychodzę na spotkanie z koleżankami. Osobista przestrzeń, taka którą mamy poza relacją, jest każdemu potrzebna. Nie lękajmy się jej. Najpierw muszę coś dać sobie, żeby świadomie móc wnosić siebie do związku. Tyle i tyle jest moje i tylko moje, a tyle i tyle daję. Samotność jest chyba wpisana w życie każdego z nas. Ta w związku też. To objaw, że coś ważnego się nie wydarza, że czegoś brak. Owszem, to jest smutne, trudne, może nawet trzeba będzie się rozstać. Ale z drugiej strony samotność się pojawia, bo dotyka potrzeby zadbania o siebie. Gdy doskwiera, to znak że trzeba coś zrobić. Dlatego zadawajmy sobie ważne pytania na swój temat!
Czasami bywa też tak, że każda ze stron w związku ma swoje pasje i swoją przestrzeń. W ciągu dnia każdy żyje w swoim świecie, a wieczorem siadają obok siebie i nie mają o czym rozmawiać. I ktoś czuje się samotny. Wówczas coś złego dzieje się poziomie komunikacyjnym relacji. W takiej sytuacji warto zadać sobie takie pytania: czy chcę się z nim dzielić tym, co wydarzyło się w ciągu dnia? Czy chcę, żeby on naprawdę mnie słuchał? – i samej zacząć robić to, czego w tej chwili między nami brakuje lub o to poprosić. Czasami kłopotem w związku jest powiedzenie czegoś takiego jak: Bardzo potrzebuję, żebyś był tutaj dla mnie i słuchał, co ja gadam. Potrzebuję, żebyś po prostu był. Potrzebuję wsparcia. Niekiedy trudno nam przyznać się do pewnej zależności. Jest w nas ta potrzeba, tylko że my nie potrafimy zrobić na nią miejsca, bo stawia nas ona w pozycji kogoś słabszego. Bo najczęściej to siła jest premiowana. Do słabości w relacji trudniej się przyznać z obawy, że się zostanie porzuconym, odrzuconym. Mamy takie przekonanie, że jeżeli kogoś potrzebuję, to znaczy że z moją siłą jest coś nie tak. Może tu chodzić też o jakieś indywidualne uwarunkowania. Może kiedyś poczułaś się odrzucona lub byłaś w sytuacji, kiedy potrzebowałaś pomocy, a otrzymałaś wyraźne „nie” od znaczącej osoby. I stąd wynika: „ja nie potrzebuję, sama dam sobie radę”. Czasem uważamy, że o niektórych rzeczach nie należy ze sobą rozmawiać. Nie możesz wyrazić jakiejś swojej krytyki lub pewnych oczekiwań? Na początku są to małe szczelinki, które potem rozrastają się w wielkie rozziewy między ludźmi. I rzeczywiście jesteśmy daleko od siebie. Warto sobie uzmysłowić, czego nie mówisz i co byś chciała powiedzieć. Może jest w tobie złość, a chodzisz smutna i przygnębiona? Na co sobie nie pozwalasz w tej relacji i dlaczego? A może jednak zrobisz to? Chociaż trochę, chociaż na próbę.
Psychologia zorientowana na proces, której twórcą jest Arnold Mindell, mówi o micie relacji, czyli o jego ukrytym sensie. Po co ta relacja jest? Po co my dwoje zeszliśmy się ze sobą i co poprzez nasz duet będzie się chciało wydarzyć? Mit relacji można rozpoznać w znaczących wydarzeniach z czasu, kiedy związek się zaczynał, kształtował. Chodzi tu o jakieś niezwykłe przypadki, niespotykane zdarzenia, które potem pamiętamy. Warto do nich wracać. Mit organizuje związek. Jeżeli go zaniedbamy, tracimy kontakt z siłami, które nasz związek stwarzają i relacja się rozpada. Czasami jest tak, że mit się dośni do końca, wypełni. Osiągnęliśmy to, do czego relacja była przeznaczona, no i wtedy koniec – pora się rozstać.