1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Odblokuj centrum dowodzenia. Wojciech Eichelberger o tym, jak ważną rolę pełni w naszym ciele miednica

Blokady na poziomie miednicy, jeśli nie są głębokie i utrwalone, można odblokować na  warsztatach tańca brzucha. (Fot. Getty Images)
Blokady na poziomie miednicy, jeśli nie są głębokie i utrwalone, można odblokować na warsztatach tańca brzucha. (Fot. Getty Images)
Miednica – żadna inna część ciała nie jest tak podejrzana i szkalowana, bo związana z seksem i wydalaniem – dwoma tabu. Jak nawiązać kontakt ze swoją miednicą, gdy już został zerwany na skutek zawstydzania i poniżania? Czy da się wyprowadzić ją ze strefy mroku? I jak wiele możemy na tym zyskać – wyjaśnia Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta.

Dumna matka uczy dziecko siadać na nocniku, zanim ono skończy rok. Koniec z pieluchami! Ale to dziecko w wieku 40 lat odkrywa na psychoterapii, że powodem samotności i braku seksu w jego życiu jest zablokowanie libido – właśnie na skutek zbyt wczesnego treningu czystości. Prawda czy fałsz?
Prawda. Z powodu przedwczesnego treningu kontroli wydalania cierpimy prawie wszyscy – bo to, co wydobywa się wówczas z naszej miednicy, jest dla rodziców kłopotliwe, czasami wstrętne. Nierzadko przerasta ich zmienianie pieluch, mycie pupy itp. To prawda, że walka o czystą pupę wymaga czasu i nie zawsze jest przyjemnością. Niemniej jest koniecznością, i to aż do końca drugiego roku życia. Tyle czasu dziecko potrzebuje, by w naturalny sposób zacząć kontrolować zwieracze. One to najważniejsze granice naszego ciała i pierwsze, których wyraziście doświadczamy. Pozwalają nam połapać się w tym, gdzie się kończy nasza wewnętrzna życiodajna, a zarazem intymna przestrzeń, którą trzeba chronić. Tu zaczyna się świat zewnętrzny, który może chcieć wedrzeć się nam do środka. Nauka sprawowania kontroli nad zwieraczami może decydować o cechach charakteru. Dokonywana przez rodziców inwazja na zwieracze miednicy (choćby za sprawą czopków, lewatywy itp.) jest obciążającym doświadczeniem. W przyszłości może nam zabraknąć woli i determinacji w sytuacjach wymagających obrony nietykalności naszego ciała. Przedwczesne wymaganie kontroli zwieraczy zainstaluje w kroczu napięcie, którego kiedyś trudno będzie się pozbyć nawet za pomocą intensywnej psychoterapii połączonej z pracą z ciałem. Ograniczy to nie tylko naszą wydolność seksualną, również negatywnie wpłynie na funkcje trawienne i wydalnicze. Na poziomie psychicznym osłabia poczucie pewności siebie, wewnętrznego oparcia i spokoju, skłania do nadmiernej samokontroli i szeroko rozumianego skąpstwa.

Można powiedzieć: gdzie Rzym, a gdzie Krym, bo choć pupa jest blisko waginy, to jednak wydalanie i seks przynajmniej dla normalnego człowieka nie są parą.
By zrozumieć, jak bardzo radość z seksualnego kontaktu z drugim człowiekiem, a także zdrowie i żywotność zależą od naszych emocji i przekonań dotyczących miednicy, trzeba przyjrzeć się jej bezstronnie i uważnie. Miednica integruje, zespala cały organizm. Do niej przymocowane są: kręgosłup, nogi, pas barkowy i ręce, na niej za pośrednictwem kręgosłupa opiera się klatka piersiowa i głowa. W miednicy mieści się cały układ pokarmowego zasilania, wchłaniania i wydalania, czyli jelita, a także funkcje seksualne i rozrodcze, tam też ogrzewa się i zasila krew. Krótko mówiąc, jest to centrum biologicznego istnienia zarówno jednostkowego, jak i gatunkowego, które wspólnie z sercem i mózgiem decyduje o naszym przeżyciu. Nie dziwi, że w starej klasycznej polszczyźnie brzuch nazywano żywotem. To nazwa tym bardziej uzasadniona, że w przestrzeni miednicy odbywa się niezwykłe, porywające, miłosne i seksualne zjednoczenie dwóch płci, którego efektem bywa nowe życie. Miednica jest też pierwszą krainą, jaką poznajemy, gdy bezpiecznie otoczeni jej konstrukcją przez dziewięć miesięcy wsłuchujemy się w tajemnicze odgłosy życia. Zapewne wtedy zaczynamy uczyć się korzystania z intuicji, czyli czucia trzewi. W końcu to w przestrzeni miednicy ezoteryczne tradycje Wschodu umieściły centralny energetyczny punkt ludzkiego ciałoducha zwany hara lub tai. Tradycja buddyzmu tybetańskiego przed pokłonem ofiarowywanym Buddzie lub nauczycielowi każe złączonymi dłońmi dotknąć czoła, serca i podbrzusza. Miednicy, którą uznać należy za centrum wszechświata, jakim jest człowiecze ciało i istnienie, należy się uznanie, wdzięczność i szacunek.

Ale dobrej prasy miednica nie ma.
Niestety, nasze judeochrześcijańskie dziedzictwo skazało miednicę na wykluczenie z ekskluzywnej kasty części ciała zasługujących na szacunek. Dzieli więc los wszystkiego, co odrzucone i wykluczone, sprawia kłopoty i problemy, jednocześnie stając się obiektem mrocznych, perwersyjnych fascynacji i nadużyć. Szczególnie kobiece miednice są w naszej kulturze konsekwentnie dewaluowane. Sądzę, że powodem jest męski kompleks macicy, czyli skrywana zazdrość o zdolność do dawania i podtrzymywania życia. Gdy pragniemy czegoś, czego nie jesteśmy w stanie dostać, lub gdy tracimy coś  cennego, sposobem na zmniejszenie związanego z tym cierpienia jest dewaluowanie przedmiotu pożądania. Ale gra tutaj rolę jeszcze jeden ukryty w męskiej podświadomości powód, wiąże się on z nieuświadamianymi konsekwencjami mitu o niepokalanym poczęciu. Wynika z niego bowiem, że mężczyzna nie jest niezbędny w akcie prokreacji, a penetrując i zapładniając kobietę, czyni jej łono nieczystym.

Wiele jest epitetów z miednicą w tle, jak choćby: „do d...”.
Powodem jest też wyuczona pogarda dla własnej miednicy i związanej z nią płciowości i seksualności. A jednocześnie ta sama miednica i jej unikatowe oprzyrządowanie budzą niekłamany zachwyt artystów. W dodatku ów zachwyt jest u heteroseksualnych mężczyzn genetycznie zaprogramowany. Dlatego ci ze wszystkich zakątków globu reagują na widok kobiety o idealnej proporcji między obwodem bioder i talii. Ta święta proporcja jest tak nieomylnie rozpoznawana, bo ponoć obiecuje wydolność seksualną i płodność. Ale nawet kobieta z idealną proporcją, jeśli przeszła przedwczesny trening czystości lub wyrastała w środowisku żywiącym wstręt do wszystkiego, co związane z miednicą, zostanie zaprogramowana na niechęć do swoich narządów seksualnych, co upośledzi jej libido i płodność. Może się pojawić pochwica i anorgazmia, kłopoty z pracą jelit i pęcherza.

Moje jelita cierpią, bo gdy w dzieciństwie chcieliśmy z kuzynem porównać, kto ma większą pupę, rodzice nas zawstydzili?
Często w takich sytuacjach dorośli zachowują się głupio. Projektują swoje dorosłe kompleksy i fantazje, a nawet dewiacje na niewinne dzieci. Na tym polega prawdziwy proces demoralizacji. Jest odwrotnie, niż uważają ci, którzy zawstydzanie, dewaluowanie i piętnowanie nazywają edukacją moralną. W istocie zainteresowanie dzieci własnymi narządami płciowymi lub narządami innych dzieci jest tym samym co zainteresowanie całą resztą świata. Ich fascynacja kroczem nie ma więc tła seksualnego. Świadczy o całkowitej niewinności. Te pierwsze „seksualne” zachowania dzieci są wyrazem zdrowo rozwijającej się osobowości. Nadawanie – przez dorosłych – tym dziecięcym eksploracjom dorośle rozumianego seksualnego, grzesznego i zawstydzającego znaczenia rozpoczyna proces seksualnej demoralizacji. Zawstydzeni w dzieciństwie ludzie chodzą potem po świecie z podkulonym ogonem albo z nadmiernie wypiętą, zachęcającą pupą. Trudno trafić w środek, w normalność – nie robić ze swojej miednicy, krocza i pośladków nadzwyczajnej sprawy; poruszać się z naturalną gracją, dając wyraz wolności i godności. Trudno, ponieważ miednica jest odłączona od reszty ciała, nieodczuwana jako własna. A to sprawia, że jest traktowana jak przedmiot, który albo trzyma się w sejfie (co uznawane jest za moralne), albo wystawia na widok i użytek publiczny (co uznaje się za niemoralne). W istocie obie postawy są niemoralne, bo takim jest zdystansowany, oceniający i uprzedmiotawiający stosunek do ciała.

Jeśli nie odczuwamy miednicy, to czy nie odczuwamy też potrzeb seksualnych jak ci, którzy nazywają siebie asami?
Jeśli nieczucie potrzeby bliskości seksualnej i posiadania potomstwa jest autentyczne i nie polega na wyparciu i dewaluacji seksualności, to należy uznać, że geny i hormony tak się ułożyły. Taki ktoś nie zamęcza siebie i innych jakimiś maskującymi objawami. Do częstych należy: kompensacyjne, obsesyjne dążenie do władzy i znaczenia, a także różne postaci natręctw i czynności przymusowych, jak obsesyjne sprzątanie zwane sprzątawicą, nadmierna samokontrola, obsesje toaletowe itp. Jeśli jakieś maskujące objawy zauważamy, to lepiej nie nazywać siebie asem, lecz zabrać się do odzyskiwania własnej miednicy i tego, co się z nią wiąże. Wiele można zrobić, jeśli wystarczy nam odwagi i determinacji. Najpierw warto iść do ortopedy. Sprawdzić, co się dzieje z miednicą na poziomie szkieletowym, potem pójść do terapeuty zajmującego się rolfingiem, czyli integrowaniem sylwetki. On zapewne poradzi, by równolegle skorzystać z pomocy psychologa, który pracuje metodą integralną i widzi, co się dzieje z ciałem w kontekście emocji. Dobrze sprawdza się tu terapia zwana bioenergetyką Alexandra Lowena lub terapia DMT (Dance and Movement Therapy). Jeśli bloki miednicowe nie są głębokie i utrwalone, może wystarczyć udział w warsztatach tańca brzucha itp. Możemy wiele odzyskać, uprawiając hatha-jogę czy medytację ciała, jaką jest vipassana. Warto szukać tam, gdzie można poczuć siłę i wolność lędźwi i bioder oraz solidnie i bezwstydnie osadzić w nich swoją świadomość.

A może nawet, gdy nas nie ciągnie, zdecydować się na seks?
Odradzam. Jeśli nie potrafimy odbierać fizycznych, emocjonalnych i duchowych doznań generowanych przez miednicę, to podstawowy sens spotkania seksualnego nam umyka i możemy wyjść z niego z poczuciem nadużycia, co zamiast pomóc, dopełni procesu zamykania się na seks. Choć czasami ta metoda przynosi rezultat zwany seksualnym rozbudzeniem. Ale mniej ryzykowne jest uprzednie doprowadzenie do tego, by zacząć odczuwać potrzeby seksualne choćby w postaci marzeń sennych. Warto się o to pokusić, by doświadczać pełniej swego bezcennego życia, a także, by zniwelować napięcie w tak newralgicznej przestrzeni. Obowiązuje bowiem zasada: gdy jakaś przestrzeń ciała została skazana na odrzucenie, bo nie chcemy związanych z nią potrzeb odczuwać, to ten obszar jest albo nadmiernie napięty (kontrolowany), albo zbyt wiotki (opuszczony) i nasza nieoceniająca świadomość do niego nie dociera. Można to porównać do sytuacji dziecka: porzucone – rozwija się nieprawidłowo i choruje, poniżane i bite – sprawia kłopoty. Warto popatrzeć na swoje ciało, jakby było dzieckiem. I troszczyć się o nie tak jak o kochane dziecko.

W książce o ciele dziecka „Ciałko” piszesz, że powodem problemów może być też źle zaopiekowana stulejka. Leczniczy masaż może wykonywać tylko ojciec. A zwykle robi go matka.
Chodzi o to, by uchronić synka przed ewentualnością nieświadomego seksualizowania tej sytuacji przez matkę. Podobna zasada odnosi się do ojców, którzy mogą nieświadomie seksualizować sytuację mycia córeczki. To są naturalne i oczywiste reakcje rodziców przejawiające się najczęściej w nadmiernym, choć na ogół niewyrażanym wprost, zachwycie genitaliami dziecka. Trzeba jednak pamiętać, że przez dzieci niewinny rodzicielski zachwyt może być odbierany jako zawłaszczenie lub budzić w nich potrzebę ofiarowania rodzicom tego, co ich tak zachwyca. Może to skutkować np. nadmiernym – tzw. edypalnym – przywiązaniem. Wielu mężczyzn, którzy pozostają w zakazanym, platonicznym związku z matką, nie jest w stanie być blisko seksualnie z kobietami, które kochają. Kobieta kochana skleja się bowiem w ich nieświadomym przeżywaniu z matką, wobec której obowiązuje kazirodczy zakaz. Seks zostaje więc wyparty i staje się czymś brudnym i pogardzanym, co uprawia się poza domem. Natomiast córki pozostające w edypalnym związku z ojcem często wybierają mężczyzn, których nie kochają i nie cenią, a tych, których pokochają emocjonalnie, zdradzają i niszczą. Więc lepiej takich sytuacji ze stulejką i kąpaniem córeczki unikać. Zwłaszcza że nie możemy się łudzić, psychoterapia w takim wypadku nie polega tylko na przeżywaniu. Wymaga dyscypliny, uważności i pokory.

Kolekcjonowanie wrażeń jest modne. Wpisuje się w kulturę nazwaną przez Zygmunta Baumana kulturą kasyna. A jak zapobiegać blokowaniu się męskiej miednicy?
Męskiej miednicy trzeba siły, odwagi i zdecydowania. Współcześnie w otoczeniu kulturowym, obyczajowym i psychologicznym, w którym dorastają chłopcy, jest tego zdecydowanie za mało. Zbyt wielu chłopców wychowują matki, a okazywanie męskiej siły w kontaktach z matką jest obyczajowo niewłaściwe oraz moralnie i emocjonalnie ryzykowane. Za mało sportu. Narastający deficyt dobrych męskich wzorców. Na dodatek świat tonie w estrogenie i anabolikach. Zbyt wiele tego w warzywach, drobiu, mięsie, w produktach sojowych, i w plastikowych butelkach PET. Nie można wykluczyć, że jest to jedna z istotnych przyczyn przedwczesnego dojrzewania dziewczynek i narastających chłopięcych kłopotów z określaniem ich tożsamości płciowej.

Co więc mają zrobić mężczyźni?
Uważać na dietę. Szukać pozytywnych męskich wzorców. Poddawać się męskim próbom: wytrzymałości, odwagi, odporności. Dzięki nim poznawać swoją prawdziwą siłę i uczyć się nad nią panować. Po drodze uwalniać się od szpanowania i konieczności udowadniania swojej męskości. Prawdziwa, mieszkająca w miednicy moc potrafi dokonać wielkich, pożytecznych i szlachetnych czynów. Ale gdy wymknie się spod kontroli serca i rozumu, może niszczyć. Więc trzeba też budzić w sobie współczujące serce i kultywować sprawność, przytomność i spokój umysłu. Za nic nie wyrzekać się swojej siły poprzez usztywnianie miednicy, tycie i wiotczenie przed telewizorem. Uff! Idę ćwiczyć. Powodzenia, mężczyźni!

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze