1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Święta jakich jeszcze nie było... Czy „inaczej” znaczy „gorzej”?

To będą rzeczywiście „wyjątkowe” Święta – kolejne doświadczenie w tegorocznym „covidowym” kalendarzu. (fot. iStock)
To będą rzeczywiście „wyjątkowe” Święta – kolejne doświadczenie w tegorocznym „covidowym” kalendarzu. (fot. iStock)
Dla niektórych - wybawienie od męczących rodzinnych przyjęć, dla innych - bolesne zderzenie z rzeczywistością, której nie akceptują, bo przywykli do tradycyjnego celebrowania Świąt Bożego Narodzenia. Nadchodzący czas to dobry trening otwartości i czas, rozprawiania się ze schematami, które nam towarzyszą, nie tylko w Święta. Jak to zrobić? – tłumaczy psycholożka i psychoterapeutka z Centrum Psychoterapii Help, Marta Mizera.

Trudno cieszyć się Świętami, gdy mamy poczucie, że same problemy wiszą nam nad głową. Wiele osób potraciło pracę, obawiają się o zdrowie, a tu jeszcze trzeba przygotować potrawy, kupić prezenty… Jak zadbać o świąteczną atmosferę? Robić dobrą minę do złej gry? Może tegoroczne Święta – tak inne niż zwykle – są dobrą okazją do zastanowienia się nad tym słowem „trzeba”? Czy trzeba sprzątać, gotować, kupować…? To jest pytanie, które dobrze jest zadawać sobie każdego roku, ale mam wrażenie, że dopiero te niezwykłe okoliczności związane z pandemią koronawirusa sprawiły, że naprawdę się z tym pytaniem konfrontujemy, zamiast je omijać i obchodzić kolejne Święta według narzuconego scenariusza.

Tak więc nieuchronnie pojawia się pytanie: kto ten scenariusz pisze? Czyje oczekiwania spełniamy (lub myślimy, że spełniamy)? Gdyby to zależało tylko od nas, to jak w tym roku chcielibyśmy te Święta spędzić?

W kwestii robienia dobrej miny do złej gry, myślę, że zaprzeczanie swoim uczuciom związanymi z tymi Świętami może być nie tylko trudne, ale i szkodliwe, powodujące dużo napięcia i stresu. Wymaga to jednak porzucenia pewnej iluzji, że Święta muszą być radosne, rodzinne, beztroskie, idealne (tu każdy może tę listę przymiotników uzupełnić swoimi skojarzeniami). Ze Świętami może wiązać się przecież smutek, melancholia, tęsknota, złość, frustracja, żal czy strach. W normalnych okolicznościach można te uczucia stłumić i wyciąć z idealnego obrazka przypominającego świąteczne reklamy. Teraz, gdy dosięgają nas skutki pandemii, jest to bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Przymusowa izolacja, strach przed chorobą, utrata corocznego rytuału, bieżące zmartwienia i kłopoty związane z codziennością budzą silne reakcje i kładą się cieniem na świętowaniu.

Czy w Święta zawsze musi być "idealnie"? - na ile złe samopoczucie może wynikać z faktycznej sytuacji, a na ile z przekonań, że Święta zawsze muszą tak samo wyglądać? Myślę, że złe samopoczucie może wynikać z obu tych przyczyn. Jeżeli czyjaś obecna sytuacja jest trudna i nie ma się na nią wpływu, to oprócz różnych trudnych czy nieprzyjemnych uczuć pojawia się jedno z najcięższych do zniesienia – bezsilność.

Trochę inaczej ma się sprawa z przekonaniami na temat Świąt. Można poddać je refleksji, zastanowić się nad tym, co do tej pory uważaliśmy za oczywiste i niepodważalne, porozmawiać z bliskimi. Pomocne mogą być następujące pytania: czym są dla mnie idealne Święta? Jeżeli czuję przymus, żeby takie były, to skąd on pochodzi? Z czym lub z kim jest związany? Co się stanie, jeżeli ten idealny scenariusz porzucę, odpuszczę? Co jest dla mnie w Świętach najważniejsze? W jaki sposób mogę te ważne wartości związane ze Świętami zrealizować w tym roku, w obecnych okolicznościach?

Jedni spędzą te Święta z rodziną, inni nie – mają np. taką pracę, że ciągle się z kimś kontaktują, więc nie chcą narażać bliskich. Jak cieszyć się ze świętowania, gdy starsze osoby z rodziny zostaną w domu same? Jak już wspomniałam, może być trudno się cieszyć i dobrze jest zrobić przestrzeń na te uczucia, które się pojawiają, nie cenzurować ich, pozwolić sobie na nie. To, paradoksalnie, może umożliwić pojawienie się większego spokoju czy radości w nowej sytuacji.

Można spróbować znaleźć jakieś alternatywne sposoby wspólnego świętowania. Skorzystać z możliwości, jakie daje Internet czy zwykły telefon; umówić się na świąteczny spacer, jeżeli to możliwe. Zrobić to, co się da, tak, żeby wszyscy czuli się bezpieczni. Tutaj potrzebna jest rozmowa. Na co są gotowi poszczególni członkowie rodziny? Czego się obawiają, jak oni sobie wyobrażają Święta? Jakie mają pomysły na ich spędzenie i złagodzenie przykrych skutków pandemii?

Nie spotykamy się z bliskimi, by ich (i siebie) chronić - robimy to z miłości. Może zamiast się buntować i frustrować, lepiej racjonalizować sobie tę sytuację? Pomoże to zmienić trudne uczucia? Racjonalne tłumaczenie sobie przymusu izolacji może pomóc znieść trudne uczucia, ale raczej ich nie zmieni. Dobrze być – na tyle, na ile to możliwe – w kontakcie ze swoimi uczuciami i zastanowić się, co pomoże nam je przeżyć, znieść. Czyli pierwszym ważnym krokiem jest zadanie sobie pytania „co czuję?”. Z czym te uczucia są związane, wobec kogo? A potem spróbować jakoś się tymi uczuciami zająć, pozwolić im swobodnie przepłynąć, bo one nie będą tak samo intensywne cały czas (paradoksalnie często trwają dłużej, gdy je tłumimy). Kolejne ważne pytania do siebie to „co może mi pomóc?”. Każdy potrzebuje czegoś innego, żeby poradzić sobie ze złością, ukoić smutek, tęsknotę czy żal. Rozmowa z kimś bliskim i życzliwym, aktywność fizyczna, medytacja, podjęcie czynności, które nas relaksują, pomogą się rozerwać czy złagodzić trochę przeżywane emocje – każdy z nas jest inny i czego innego będzie potrzebować.

U wielu osób pojawia się konflikt: „jestem odpowiedzialny, ale mam poczucie winy, że zostawiam mamę samą w domu”. Poczucie winy pojawia się zazwyczaj, gdy zrobimy coś złego, więc zastanowiłabym się, dlaczego w kontekście Świąt obwiniamy się o coś, na co nie mamy wpływu. Może pod tym poczuciem winy znajdują się inne, trudne emocje? Na przykład złość, że ta izolacja jest konieczna, lęk przed reakcją mamy na perspektywę spędzenia Świąt samotnie, żal i smutek, że nie możemy się spotkać i wspólnie świętować. Żeby ten konflikt wewnętrzny zmniejszyć, zachęcałabym do rozmowy. Może warto odważyć się na nią i sprawdzić, na ile nasze uczucia, domysły i fantazje na temat tego, jak czuje się mama są zgodne z rzeczywistością? Rozmowa jest też pomocna, bo samo powiedzenie sobie nawzajem, z czym i dlaczego jest nam trudno, pobycie w tym wspólnie – choćby przez telefon czy na wideoczacie – może być bardzo odbarczające i zbliżające. Jesteśmy zmuszeni do fizycznej izolacji, nie skazujmy się więc na samotność na poziomie emocjonalnym, nie zostawiajmy siebie samych z trudnymi emocjami. Natomiast jeżeli taka rozmowa nie jest możliwa z osobą, której ten konflikt wewnętrzny dotyczy (w tym przykładzie z mamą) ze względu na jej reakcje czy trudną relację, szukajmy wsparcia u innych bliskich czy przyjaciół, a jeżeli to nie pomaga rozważmy konsultację z psychologiem czy psychoterapeutą.

Z drugiej strony, wiele jest rodzin, które podjęły świadomie decyzję, że spotkają się te Święta w małym gronie – ci z kolei mogą obawiać się oskarżenia, że są „nieodpowiedzialni”. Jak podejść mądrze do tych wszystkich decyzji? Jednym z trudniejszych aspektów pandemii jest moim zdaniem to, że w wielu kwestiach jesteśmy zdani na swój osąd, musimy sami wybierać optymalne rozwiązania i decydować, co jest bezpieczne i odpowiedzialne. Wynika to z tego, że wielu osobom trudno ufać w działania polityków, zewsząd atakują nas często sprzeczne informacje, a trwająca już wiele miesięcy pandemia nadweręża naszą wytrzymałość i cierpliwość. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, jak podejść „mądrze do wszystkich decyzji” – myślę, że kluczowe jest tu uszanowanie poczucia bezpieczeństwa innych osób, rozmawianie z nimi, podejmowanie działań zmniejszających ryzyko zakażenia. Jeżeli cała rodzina zgadza się jednomyślnie na takie spotkanie, temat jest omówiony, a inne osoby spoza tego małego grona nie są narażane na ryzyko, to myślę, że do takiej oceny z zewnątrz można podejść jak do wszelkiej innej krytyki, oceny czy wtrącania się, które dotyka nas na co dzień w innych tematach. Nie przejmować się zanadto, wyjaśnić swoje stanowisko lub asertywnie postawić granicę.

Temat samotności będzie tym razem „przybierał na sile”. Każdego roku można było zadbać fizycznie, aby nikt nie spędzał tych Świąt samotnie, a teraz? Jak zadbać o bliskich? Co możemy dla nich zrobić? Myślę, że najlepiej zapytać ich, co w obecnej sytuacji by ich ucieszyło. Usłyszeć ich potrzeby, pomysły, podzielić się swoimi. Niczego nie narzucać i przykładowo nie zmuszać starszego krewnego do nauczenia się obsługi wideoczatu, jeżeli wyraźnie komunikuje, że przyjemność sprawi mu rozmowa telefoniczna. Tutaj możliwości zadbania o bliskich będą bardzo się różniły w zależności od indywidualnych cech, charakteru relacji, odległości dzielącej te osoby, finansów. Dlatego najlepiej jest moim zdaniem jak najwięcej rozmawiać, zrobić wspólnie burzę mózgów, uważnie się słuchać i starać się znaleźć w tym wszystkim szacunek i empatię do innych.

Izolujemy się fizycznie, ale nie oznacza to, że zrywamy z bliskimi kontakty - czy nowoczesne technologie mogą być pomocne w tej sytuacji? Warto włączać facetime w rytuał lepienia pierogów i zwijania makowców? Czy magia świąt via Skype jest możliwa? Oczywiście, że nowoczesne technologie mogą być użyteczne – pod warunkiem, że z obu stron jest chęć i gotowość do skorzystania z nich. Jeżeli tak, to wspólne lepienie pierogów czy inne zajęcia mogą pomóc poczuć się blisko pomimo fizycznej odległości. Ale może to być po prostu rozmowa. Magia Świąt (cokolwiek to określenie oznacza dla poszczególnych osób) nie jest moim zdaniem możliwa w takiej samej postaci jak przy spotkaniu osobiście. Może więc warto skupić się nie na odtwarzaniu tego, co utraciliśmy, ale na tworzeniu czegoś innego, nowego?

Nie ma też co ukrywać, że są osoby, dla których ta sytuacja jest wybawieniem: nie będą zmuszeni do biegania od stołu (u teściów) do stołu (u rodziców). Mają w tym roku racjonalny pretekst, żeby powiedzieć upragnione „nie”. Oczywiście – nie dla wszystkich Święta to radosna okazja, której nie mogą się doczekać. Wspólne Święta okraszone mnóstwem zasad i słów „muszę”, „powinnam”, „wypada”, „nie mogę” mogą być dla wielu osób trudne i nieprzyjemne. Szczególnie, gdy w tym okresie powracają napięcia czy konflikty rodzinne podlewane jeszcze wzajemnymi oczekiwaniami a propos przeżywania Świąt.

Może więc warto tę okazję wykorzystać do zaobserwowania, jak się czujemy, gdy dzięki pandemii możemy spędzać Święta tak, jak chcemy i potrzebujemy? Może to da nam siłę do znalezienia w sobie asertywności następnym razem?

Pandemia i Święta, które rządzą się niezmiennymi od lat rytuałami, pokazały nam, że warto być elastycznym. Nie planować życia na sztywno. Jak się tego uczyć? Nie u każdego elastyczność psychologiczna jest cechą wrodzoną… To trudne pytanie, nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. To zależy, skąd ta sztywność wynika i jak bardzo jest nasilona. Na pewno są tu duże różnice indywidualne, ale ogólnie ujęłabym to w ten sposób, że pandemia większości z nas odebrała poczucie bezpieczeństwa. Każdy inaczej to znosi i inaczej sobie z tym radzi. Być może jest to moment na zastanowienie się, na czym to swoje poczucie bezpieczeństwa do tej pory opieraliśmy i czy warto coś tu zmienić. Ale jest też mnóstwo sytuacji, w których ludzie walczą o byt i wszystkie ich siły i cała elastyczność skupia się na znalezieniu sposobu na przetrwanie. Bądźmy więc wyrozumiali i życzliwi – dla samych siebie i dla siebie nawzajem. Wiosenny lockdown pokazał, że łatwiej jest być w trudnych czasem razem i wspierać się. To, co dla nas jest drobnym gestem, komuś na kwarantannie lub w trudnej sytuacji życiowej może nie tylko realnie pomóc, ale również przynieść dużo nadziei i otuchy.

Przewlekłość tej „covidowej” sytuacji wydaje się nie mieć końca… Rzeczywiście, jednym z najtrudniejszych aspektów pandemii jest związana z nią niepewność. Myślę jednak, że jako społeczeństwo całkiem dobrze sobie z tą niepewnością radzimy i robimy wszystko, co możemy, żeby sobie z nią poradzić i dostosować się do zmieniającej się z chwili na chwilę rzeczywistości.

Warto jeszcze zapytać: co dobrego mogą nam dać te „wyjątkowe” Święta? Nie wiem – to już jest pytanie do każdego z nas, zresztą wydaje mi się, że dosyć osobiste i intymne. Na pewno warto je sobie zadać. Mam nadzieję, że mimo trudnych okoliczności, wielu wyrzeczeń, stresu i zmęczenia, uda się jednak każdemu z nas znaleźć powody do wdzięczności, sposoby na bycie blisko pomimo odległości, czy odpowiedzi na ważne dla siebie pytania, które dotąd - gdy Święta odbywały się w ten sam sposób – pozostawały bez odpowiedzi.

Marta Mizera: psycholożka i psychoterapeutka z Centrum Psychoterapii HELP. Absolwentka psychologii na Uniwersytecie SWPS oraz logoterapii w Institute of Biofeedback and Noo-psychosomatic w Lublinie. Obecnie w trakcie Studium Psychoterapii oraz Szkoły Psychoterapii Grupowej w Laboratorium Psychoedukacji. 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze