1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Przyjaźń w dorosłym życiu też trzeba pielęgnować

Z badań wynika, że nasze więzi z przyjaciółmi słabną często po trzydziestce. Budzimy się zazwyczaj po 45. roku życia i wtedy próbujemy nawiązać nowe lub reaktywować stare przyjaźnie. (Fot. iStock)
Z badań wynika, że nasze więzi z przyjaciółmi słabną często po trzydziestce. Budzimy się zazwyczaj po 45. roku życia i wtedy próbujemy nawiązać nowe lub reaktywować stare przyjaźnie. (Fot. iStock)
Z badań wynika, że osoby, które mają przyjaciół, rzadziej chorują, dłużej żyją i są zadowolone z życia. Przyjaźń bywa bardziej stabilna niż związki miłosne, których rozpad najlepiej opłakiwać z przyjaciółką. Jednak, jak przekonuje psycholożka Hanna Samson, jak każda bliska relacja, jest narażona na kryzysy i wymaga troski.

Media społecznościowe sprawiają, że nasza sieć znajomości się rozszerza, ale liczba bliskich przyjaciół się nie zmienia i wynosi około pięciu. Tak wynika z badań przeprowadzonych przez antropologa i psychologa Robina Dunbara, o których dowiedziałam się z właśnie wydanej książki „Jak zdobyć i pielęgnować przyjaźń w dorosłym życiu” (wyd. Zwierciadło). Jej autorka Hope Kelaher proponuje wiele ćwiczeń, które mogą nam pomóc w osiągnięciu tej piątki (jeśli mamy z tym kłopot), ale przede wszystkim pokazuje, jak cenna jest przyjaźń.

Przyjaźń to związek, w którym możemy cały czas być sobą, bo czujemy się bezpiecznie. Możemy mówić o swoich lękach i słabych stronach, bo czujemy się akceptowani. Możemy też mówić o pragnieniach i potrzebach, zdradzać swoje sekrety – bo mamy zaufanie, że przyjaciel nie ujawni ich innym. Możemy liczyć na wsparcie i na konkretną pomoc, gdy potrzeba. I wszystko to możemy również dawać. Przyjaźń to relacja wzajemna, która sprawia, że choćby nie wiem co się działo w naszym życiu, nie czujemy się sami na świecie. Ale kiedy życie jednej z osób radykalnie się zmienia, przyjaźń również zwykle wymaga zmiany.

Jest inaczej

Beata ma 36 lat, rok temu wyszła za mąż. Znam ją z warsztatów asertywności, która nie jest jej mocną stroną. Tym razem umówiła się na spotkanie indywidualne. Aha, pewnie zaczęły się problemy małżeńskie – pomyślałam, bo wiadomo, jak to jest, gdy buduje się nowy związek. Ale nie. Beata ma problemy w starym związku, w którym jest od kilkunastu lat.

– Chciałabym popracować nad relacją z moją przyjaciółką Ewą – powiedziała, a ja, przyznaję, byłam trochę zaskoczona. Ludzie chcą ratować małżeństwa, naprawiać relacje z dziećmi, czasem z rodzeństwem, ale z przyjaciółką? Właściwie czemu nie? Może zbyt łatwo rezygnujemy z przyjaźni, gdy coś się psuje? Beata nie zamierzała rezygnować. – Przyjaźnimy się od 17 lat, pomagałyśmy sobie przetrwać trudne chwile, razem się bawiłyśmy, śmiałyśmy, narzekałyśmy i jeździłyśmy na wakacje – opowiada. – Ale ostatnio ta przyjaźń mnie dusi, jest jej za dużo w moim życiu. Ewa ma do mnie pretensje, że często nie odbieram telefonu, a ja nie chcę z nią tyle rozmawiać i nie wiem, jak jej o tym powiedzieć. – Może tak jak się uczyłaś na warsztatach asertywności? Szczerze, uczciwie, z zadbaniem o relację? Wyobraź sobie, że Ewa tu siedzi. Co byś jej chciała powiedzieć? – pytam. – Że jestem na nią wściekła, że jej nie znoszę, że niszczy moje życie, że przez nią mam poczucie winy, że… – w Beacie nagromadziło się sporo emocji, teraz wybucha i mówi bez przerwy, właściwie krzyczy. Trwa to kilka minut. – No widzisz, nie mogę jej tego powiedzieć. Ja nie chcę zniszczyć tej przyjaźni, ale też nie chcę się w niej dusić!

Razem analizujemy sytuację, która wydaje się dość oczywista. Odkąd Beata związała się z Robertem i wyszła za mąż, nie ma dla Ewy tyle czasu co wtedy, gdy obydwie były singielkami.

– Nie chodzi tylko o czas, ale też nie mam potrzeby ani ochoty, żeby z nią w kółko rozmawiać. Ewa nie przyjmuje do wiadomości, że mam swoje życie też poza nią. Mówię jej, że właśnie jemy kolację z Robertem, a ona jest urażona. „Ach, rozumiem, przeszkadzam ci jak zwykle” – stwierdza z przekąsem, a ja czuję się winna, choć wiem, że mam prawo zjeść z mężem kolację. Czuję się winna, że wyszłam za mąż i ją opuściłam, ale to przecież jest bez sensu! Rozumiem, że jest jej trudno, ale nie może już być tak jak było przedtem.

Pod koniec spotkania Beata podejmuje decyzję, że porozmawia z Ewą, wie już, co chce jej powiedzieć i jest gotowa. A ja trzymam za nią kciuki!

Czas próby

Gdzieś po miesiącu znowu do mnie dzwoni. – Czy mogę przyjść do ciebie razem z Ewą? – Powiedziałaś jej to, co chciałaś powiedzieć? – zapytałam, chcąc zyskać na czasie, bo to znów było dla mnie zaskakujące. Wspólna sesja przyjaciółek? Właściwie czemu nie, skoro przyjaźń to ważna relacja? – Próbowałam, ale Ewa zaczęła mnie obwiniać, że już jej nie potrzebuję, więc zaczęłam ją zapewniać, że tak nie jest, ale ona czuje się urażona i już nic nie mogę jej powiedzieć, może przy tobie wysłucha mnie do końca. – Ewa też chce się spotkać? – sprawdzam dla porządku. – Tak. Obydwie chcemy.

Spotkanie nie było łatwe i wymagało odwagi od obydwu kobiet. Na początku doceniłam to, jak są dla siebie ważne, skoro obydwie tu przyszły. – Nie, to nieprawda – protestuje Ewa. – Ważne byłyśmy dla siebie przez kilkanaście lat, ale to się zmieniło. Przez kilkanaście lat byłyśmy jak siostry, teraz Beata ma Roberta i już mnie nie potrzebuje. Nie czuję się dla niej ważna. – Gdybyś nie była dla mnie ważna, nie byłoby mnie tutaj – stwierdza Beata. – Chcę pracować nad naszą relacją, żebyśmy mogły nadal się przyjaźnić w nowych warunkach. Przez wiele lat byłaś moją towarzyszką życia. Wierną, oddaną, wspierającą, spędzałyśmy ze sobą dużo czasu, omawiałyśmy razem wszystkie sprawy. Bardzo to doceniam i kocham cię jak siostrę. Ale teraz jest Robert i to on jest moim towarzyszem życia. – No właśnie! Czyli ja ci już nie jestem potrzebna! Może najlepiej w ogóle zerwać tę relację? – Bardzo bym tego nie chciała. Zależy mi na tobie. Ale nie chcę już z tobą omawiać wszystkich swoich spraw. Złości mnie, jak mnie wypytujesz o moje sprawy z Robertem. Nie chcę ci o nich mówić, bo czułabym się nielojalna wobec niego. Złości mnie, jak sobie ze mnie żartujesz, że stałam się kurą domową, bo nie chcę z tobą gdzieś iść. Złości mnie, że dzwonisz do mnie kilka razy dziennie, muszę wyłączać telefon, żeby spokojnie pogadać z Robertem. – No to do czego właściwie jestem ci potrzebna? – Do przyjaźni! Jesteś mi bardzo bliska, lubię z tobą rozmawiać, ale chcę czasem za tobą zatęsknić. Nie mam już tyle miejsca w moim życiu, ile miałam. Jeśli będziesz potrzebowała wsparcia, z pewnością będę przy tobie, ale nie chcę codziennych kontaktów! – Jesteś taka jak te dziewczyny, z których się śmiałyśmy, pamiętasz? Że jak mają faceta, to przyjaciółka już się nie liczy, nasza przyjaźń miała być inna! – wybucha Ewa. – I jest inna, bo ty dla mnie nadal jesteś bardzo ważna i chcę, żebyś była w moim życiu, ale w inny sposób niż dotąd.

Beata była twarda, nie ugięła się pod łzami Ewy. Patrzyłam na nią z podziwem, warsztaty asertywności nie poszły w las. Ewa przyjęła w końcu do wiadomości, że Beata jej nie odrzuca, ale chce zmienić kształt ich relacji. Uff! Nie było łatwo, ale było warto. Umówiłyśmy się na jeszcze jedno spotkanie za miesiąc.

Weszły uśmiechnięte, nie było między nimi już tego napięcia, które czułam na poprzednim spotkaniu. Obydwie stwierdziły, że jest dobrze. Ewa ożywiła swoje inne przyjaźnie, żeby nie chcieć od Beaty więcej, niż ona jest gotowa dać. Beata nie jest już zła na Ewę, że zbyt panoszy się w jej życiu, i znów mogą się śmiać, tak jak kiedyś.

Siedem lat, a potem?

Z badań wynika, że nasze więzi z przyjaciółmi słabną często po trzydziestce. Wiąże się to zapewne z zakładaniem rodziny i wychowywaniem dzieci. Budzimy się zazwyczaj po 45. roku życia i wtedy próbujemy nawiązać nowe lub reaktywować stare przyjaźnie. Czasem trafiamy na kogoś, z kim rozumiemy się jak z nikim innym i wierzymy, że ta przyjaźń przetrwa wszystko.

Iza ma 49 lat i przeżywa żałobę po stracie przyjaciółki. – Nie, ona nie umarła – wyjaśnia. – Ma na imię Maria i żyje sobie w najlepsze. Mogę obserwować jej życie na Facebooku, choć wyrzuciłam ją ze znajomych, ale jej wszystkie posty są publiczne. Facebook służy jej do autopromocji, prezentuje tam swoje sukcesy, zbiera lajki i słowa zachwytu, a ja masochistycznie co jakiś czas tam wchodzę i na to patrzę. Nie umiem się od niej uwolnić. Przyjaźniłyśmy się przez kilka lat, pierwsze spotkanie i od razu zaskoczyło, jakbyśmy na siebie czekały. Zawsze wiedziałam, co się dzieje u niej, ona wiedziała, co u mnie, codziennie kilka razy rozmawiałyśmy przez telefon, bez tych rozmów czuję się jak odłączona od prądu. Nie wierzę, że z kimś innym uda mi się osiągnąć taki poziom bliskości, a bez tego trudno mi żyć. Maria to była Maria, nikt inny chyba nie może jej zastąpić.

W pięknym eseju „O przyjaźni”, który powstał w XVI wieku, Michel de Montaigne napisał o przyjacielu: „Gdyby mnie ktoś przypierał, abym powiedział, czemum go pokochał, czuję, że nie można by tego wyrazić inaczej, jak jeno odpowiedzią: Bo to był on; bo to byłem ja”. Chyba podobnie było z Marią i Izą.

– To ona zerwała z tobą? – pytam. – Tak. – Dlaczego? – Wykorzystała jakiś durny pretekst, po prostu chciała zerwać, bo nasze drogi nagle się rozeszły. Zamknęli moją firmę, nie miałam pracy, zaczęłam chorować, byłam w fatalnej formie. A ona właśnie rozpoczęła erę sukcesów. Jest artystką, jej prace zostały dostrzeżone, posypały się ważne nagrody, nagle znalazła się na szczycie, była tym bardzo podekscytowana i trudno się dziwić. Nie miała miejsca na moje problemy. – Nie myślałaś, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie? Może to nie była prawdziwa przyjaźń, skoro tak się skończyła? A jeśli była, to może to nie koniec? – pytam bez wielkiego przekonania. – Tak myślałam – odpowiada Iza. – Ale mówią też, że prawdziwych przyjaciół poznaje się po tym, jak znoszą nasze sukcesy. Może za mało się cieszyłam z jej szczęścia? Za bardzo byłam zajęta swoimi problemami? – Sytuacja każdej z was radykalnie się zmieniła, nie umiałyście tego razem udźwignąć. Chciałabyś, żeby Maria do ciebie wróciła? – Chyba już nie umiałabym jej zaufać. Czasem myślę, że byłyśmy dla siebie stworzone, ale może nie na całe życie – śmieje się Iza.

Wyniki badań przedstawione we wspomnianej już książce Hope Kelaher pokazują, że przyjaźń trwa przeciętnie siedem lat. Aby przetrwała dłużej, trzeba ją pielęgnować. Ale czasem trzeba się też pogodzić z tym, że to koniec.

Hanna Samson, psycholożka, terapeutka, pisarka. W Fundacji CEL prowadzi grupy terapeutyczne dla kobiet. Autorka takich książek, jak „Dom wzajemnych rozkoszy” i „Sensownik”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Jak zdobyć i pielęgnować przyjaźń w dorosłym życiu
Autopromocja
Jak zdobyć i pielęgnować przyjaźń w dorosłym życiu Hope Kelaher Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze