1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Wola tworzenia, napęd, witalność – jak odnaleźć w sobie energię do działania?

Istnieje zależność, mówiąca, że energia rodzi energię – im więcej rzeczy robimy, tym więcej mamy siły, by robić kolejne. Dlaczego? Bo dostarczamy sobie bodźców, działań, motywacji, dzięki którym nakręcamy się. Możemy się też zarazić energią od innych. (Fot. iStock)
Istnieje zależność, mówiąca, że energia rodzi energię – im więcej rzeczy robimy, tym więcej mamy siły, by robić kolejne. Dlaczego? Bo dostarczamy sobie bodźców, działań, motywacji, dzięki którym nakręcamy się. Możemy się też zarazić energią od innych. (Fot. iStock)
Każdy jest niepowtarzalny jak odcisk palca, ale wszyscy tworzymy medium, przez które może manifestować się żywotność wszechświata.

To, na ile jesteśmy energetyczni, zależy od wielu czynników. Pierwszym, który różnicuje poziom naszej energii, jest temperament – wrodzony, uwarunkowany genetycznie i jednocześnie najmniej zmienny aspekt osobowości.

Kluczowa sprawa

Silny układ nerwowy, czyli taki, którego „nie męczy” napięcie – zarówno jego długotrwałe, jak i krótkotrwałe, szybkie wyładowania – jest charakterystyczny dla ludzi o temperamencie cholerycznym i flegmatycznym. Natomiast „słabe nerwy” cechują sangwinika i melancholika. Jaki z tego wniosek?

Flegmatyk i choleryk lepiej sobie radzą z napięciem i dłużej potrafią korzystać z dostarczanej dawki energii. Natomiast melancholik i sangwinik mają bardziej pobudliwe układy nerwowe – szybciej podrywają się do działania i reagują na bodźce. Tyle tylko, że u sangwinika energia pojawia się szybko, czasem w gwałtownych rozbłyskach, a potem równie szybko zanika. To typowy słomiany ogień. Wiele rzeczy go rozpala, interesuje, ciekawi. Wtedy potrafi pociągnąć innych do działania, ale wkrótce się wypala w swym entuzjazmie i traci zainteresowanie – jego poziom energetyczny nie jest w stanie długo utrzymać wysokiego stanu na jednej „pożywce”.

Choleryk ma większą wytrwałość energetyczną, działa dłużej, skuteczniej, systematyczniej. Jest człowiekiem czynu, choć także gwałtownych, burzliwych emocji. Flegmatyk zapala się trudniej, ale gdy już zaczerpnie energii do działania, może funkcjonować na jej niższym poziomie przez dłuższy czas – jego układ nerwowy racjonalniej ją wydatkuje, energia jest „gęstsza”, trwalsza, mniej ulotna.

Najgorzej pod względem energetycznym wypada temperament melancholika, którego układ nerwowy ma niską siłę pobudzania i silne procesy hamujące. To sprawia, że nie jest łatwo wzbudzić w nim energię, którą w dodatku dość szybko traci. Oczywiście, jest to pewne uproszczenie, bo choć ogólna charakterystyka jest wrodzona, to poziom naszej życiowej energii podlega zmianom i wpływom bardzo różnych czynników.

Wektory życia

Energię można kierować do środka lub na zewnątrz, czyli ku sobie lub światu. Jej wektor, czyli to, w którą stronę zostaje wysłana, objaśnia kolejna koncepcja osobowości. Według niej ludzie dzielą się na introwertyków i ekstrawertyków.

Ci pierwsi kierują energię ku sobie, do środka. Bywają bierno-agresywni, nie okazują złości, nie próbują zmieniać zewnętrznej sytuacji, decydować, rozwiązywać problemów. Kiedy coś idzie nie po ich myśli, przeżywają frustrację, milczą i się smucą. Często ważniejszy jest dla nich rozwój duchowy niż kontakty międzyludzkie. Energię pożytkują głównie na zamykanie się, budowanie barier przed światem, odgradzanie. Medytują, rozmyślają – samodzielnie i samotnie. Zbyt duża ilość bodźców jest dla nich zwyczajnie męcząca. Bierne powiedzenie: „nie, nie zrobię tego”, to jednak spory wydatek energetyczny.

Typy ekstrawertyczne wysyłają swoją energię do świata i ludzi. Przyjemności i zaspokojenia szukają na zewnątrz. Są bardziej otwarci na innych i to, co przyniesie los.

Sposób, w jaki wektorujemy naszą energię, zależy w pewnej mierze od tego, na jakim etapie życia aktualnie się znajdujemy. Często ukierunkowuje ją sama natura, dostosowując się do tego, jak zmieniają się: nasze ciało, styl i standard życia, potrzeby...

Słynny jest niemowlęcy egocentryzm. Małe dziecko wydatkuje swoje zasoby witalne na poznawanie i nawiązywanie kontaktu z ludźmi, zjawiskami i przedmiotami. Nastolatek też jest zwrócony na zewnątrz, ku grupie rówieśniczej, ambicjom, nauce, nowym rolom, które być może przyjdzie mu w życiu odegrać. Później kolejny zewnętrzny wydatek: jesteśmy nakierowani na znalezienie partnera, budowanie z nim relacji, posiadanie i wychowywanie potomstwa, ale też na karierę zawodową i realizowanie siebie na wielu różnych polach.

W wieku dojrzałym, kiedy odchowane już dzieci zakładają własne gniazda, znów w sposób naturalny zaczynamy ładować energię w siebie, koncentrować się na własnym rozwoju, zarówno cielesnym, jak i duchowym. Stajemy się też bardziej religijni, częściej medytujemy. Mniej dbamy wprawdzie o urodę, a bardziej o zdrowie i kondycję fizyczną.

Warto znać i akceptować te etapy życia i korzystać z tego, co każdy z nich ze sobą niesie. Jeśli idziemy z energią, a nie pod jej prąd, nasze akumulatory są stale naładowane dobrą energią.

W kontakcie z kosmosem

Wiele religii przyjmuje, że wszechświat jest energią. Kiedy żyjemy z nim w harmonii, może ona przez nas swobodnie przepływać, karmiąc nas i aktywując życiowe procesy. Właśnie: przepływać, bo nie chodzi o to, by energię brać, magazynować, zatrzymywać lub się nią napełniać. W szczęśliwym i czerpiącym satysfakcję z życia człowieku, krąży ona swobodnie, nic jej nie blokuje, nigdzie nie ma ani nadmiaru, ani niedostatku. Wniosek prosty: jeśli w organizmie brakuje równowagi, nie ma też mowy o harmonii.

Stanowimy rodzaj przekaźnika: energia jest w stałym obiegu, a my stale ją pobieramy i oddajemy. Jak? Oddychając i wydychając. Chłonąc promienie słoneczne i zamieniając je w dobry nastrój. Ale także biorąc dobro od innych i oddając je. Wszelkie związki, relacje, usługi i przysługi są swoistą wymianą energetyczną. Nie musi dokonywać się w tej samej „walucie”. Dawkę energii można zaczerpnąć, zachwycając się śpiewem ptaków, a oddać ją, podlewając drzewo.

Mnóstwo energii otrzymaliśmy od rodziców. Teraz my wychowujemy nasze dzieci – i możemy przekazywać ją dalej. Z punktu widzenia jogina czy hinduskiego mędrca, świat jest wielkim i stałym obiegiem energii, a każdy z nas trwa w nieprzerwanej wymianie energetycznej z całym otoczeniem. To prawda: cały czas coś bierzemy i dajemy. Prostą drogą do tego, byśmy dostrzegli i docenili te wszystkie strumienie energii, które do nas trafiają – jest praktyka wdzięczności.

Znajdźmy codziennie co najmniej dziesięć spraw czy rzeczy, za które możemy być wdzięczni. Na początku możemy mieć trudności z wyliczeniem aż tylu, ale z czasem będzie nam coraz łatwiej. Jedząc śniadanie, pomyślmy o tym, że ktoś musiał wstać o 3 rano, żeby upiec ten pyszny, świeży chleb, ktoś inny musiał go rozwieźć do piekarni, ktoś inny położyć na stole. Gdy jemy jego kromkę, nasze komórki pobierają energię nie tylko z węglowodanów, ale również od tych wszystkich ludzi.

Filozofowie twierdzą, że energia wraca do człowieka – nieważne dobra czy zła. W buddyzmie nazywane jest to prawem karmy, czyli przyczyny i skutku: skutki naszych uczynków w postaci energii zamanifestują się w naszych kolejnych wcieleniach. Katolicy też wierzą w swoisty jej obieg, w którym nagrodą za dobre życie jest szczęście po śmierci.

Energia rodzi energię

Witalność można pielęgnować, a to sprawia, że jej ogólna pula rośnie. Dobrym sposobem na podkręcenie machiny energetycznej jest sport – pobudza ciało do produkcji energii oraz uwalniania jej rezerw. Podobnie działa każda forma aktywności. Istnieje zależność, mówiąca, że energia rodzi energię – im więcej rzeczy robimy, tym więcej mamy siły, by robić kolejne. Dlaczego? Bo dostarczamy sobie bodźców, działań, motywacji, dzięki którym nakręcamy się. Możemy się też zarazić energią od innych.

Doskonałym przykładem jest Jurek Owsiak, który pociągnął za sobą do działania miliony młodych ludzi. Nawet ci, którzy się nie zaangażowali, chętnie wspierają finansowo jego akcje. Pieniądze to także energia.

Czasem nie może swobodnie krążyć w naszym ciele, bo trafia na różne blokady. Dobrym sposobem na ich pokonanie i przywrócenie energetycznym kanałom drożności jest choćby joga, pilates czy masaż – wszystko, co rozciąga, rozluźnia i angażuje całe ciało, uwalnia energię i przepycha ją dalej.

O harmonijny przepływ dbają także pewne techniki, np. Gestalt, medytacja, psychoterapia czy relaksacja całego ciała. Doświadczony terapeuta jest w stanie dość dokładnie określić, jakie emocje blokujemy, na podstawie tego, jak się ruszamy, działamy, jaki mamy kolor skóry, jej ukrwienie lub gdzie widzi sztywność, zblokowane mięśnie.

Na to, ile mamy energii, wpływa też sposób odżywania się. Jej brakiem grozi przejedzenie, zwyżką – regularnie powtarzane, krótkoterminowe, np. jednodniowe, głodówki lub kuracje oczyszczające, usuwające z organizmu toksyny. Wtedy uwalniają się jej zmagazynowane zasoby. Obecny trend społeczny głosi, że mamy być stale aktywni i wydajni. To jednak wyklucza podążanie za naturalnym rytmem, w którym zwyżki i spadki energii są czymś normalnym. Jak w przyrodzie: po okresie rozkwitu wszystko na zimę zamiera. Podobnie z nami: raz tryskamy energią, innym razem mamy jej mało. Ciągłe bycie na najwyższych obrotach powoduje, że nie umiemy się zatrzymać, a to bardzo wyniszcza. Czasem trzeba zwolnić, pobyć samemu lub przytulić się do kogoś bliskiego, żeby naładować życiowe akumulatory.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze