Gdy mężczyzna traci przymioty młodości, rodzą się w nim lęk i sprzeciw. Czy nie lepiej jednak, by pogodził się ze starzeniem, bo wtedy może dostrzec, że to początek, a nie koniec? – zastanawia się psychoterapeuta Wojciech Eichelberger.
Męska andropauza…
To drażliwy temat. Bardzo wielu mężczyzn uważa, że nie istnieje. Badania mówią, że jej objawów doświadcza tylko około 20 proc. z nich. Niewykluczone, że powodem jest to, że mężczyźni, żyjąc statystycznie krócej niż kobiety, umierają, nim andropauza się zacznie. Nie dalej jak sto lat temu kobiety też nie doświadczały menopauzy, bo po urodzeniu dzieci, niekiedy nawet kilkunastu, umierały przed nią. A więc z brutalnego punktu widzenia biologii, zarówno andropauza, jak i klimakterium wydają się skutkiem przedłużenia życia ludzi poza okres ich prokreacyjnej przydatności.
Ale nie zdolności do seksu? Czytałam, że seks w andropauzie nawet się zaleca, ale rano. W męskim ciele jest wtedy najwięcej testosteronu, a to jego spadek powoduje problemy z potencją.
Nie ma w tej recepcie nic zaskakującego. Lepiej kochać się rano po nocnym wypoczynku niż nocą po morderczym dniu. Fizjologicznym potwierdzeniem tej zasady jest odruchowa męska poranna erekcja. Ale większość mężczyzn – a chyba także kobiet – wybiera jednak wieczorny wariant. Aplikujemy sobie wówczas seks jako sposób na odreagowanie stresu dnia i środek nasenny. Poza tym – co ważne dla zaawansowanych wiekiem – podczas głębokiego, zrelaksowanego snu po wieczornym czy nocnym orgazmie można się skutecznie zregenerować i mieć więcej energii, by rano dzielnie zerwać się z łóżka.
I z tą naturalną poranną erekcją pobiec pod prysznic, zamiast przytulić się do partnerki?
Czasem tak robią ci mężczyźni, którzy już swoich partnerek nie pragną. Ale przypuszczam, że równie często zrywają się rano na równe nogi, pomijając choćby przytulenie na dzień dobry, bo czują, że to partnerki już ich nie pragną. A to zdarza się kobietom często, szczególnie w trakcie klimakterium.
Szkoda, bo seks, zdaniem lekarzy, pomaga na klimakterium i na andropauzę, podkręcając nas hormonalnie.
Umiejętnie dawkowany dobrej jakości seks jest nam z wielu powodów bardzo potrzebny: podtrzymuje i buduje więź między partnerami, daje więcej radości z życia, zapobiega zanikowi organów rozrodczych i ich ewentualnym chorobom, odpręża, odmładza, skłania do dbałości o wygląd i kondycję. Obyczajowość i medycyna Wschodu – taoistyczna, wedyjska czy buddyjska, wykazujące naturalny i zdrowy pogląd na ludzką seksualność – zachęcają mężczyzn, szczególnie tych zagrożonych andropauzą, do nawet dużej dawki seksu, ale takiego bez ejakulacji, czyli bez wytrysku. Dzięki odpowiedniemu treningowi mężczyzna staje się zdolny do przeżywania tak zwanego orgazmu wewnętrznego, a więc podczas seksu nie traci na niepotrzebne wytryski energii, nasienia, a co najważniejsze – testosteronu, który jest w nim. Dzięki tej szczególnej wstrzemięźliwości seksualnej mężczyzna może nawet rozbudować swoją testosteronową bazę tak dalece, że andropauza go nie dogoni.
Ale czy mężczyzna może się nauczyć seksu bez ejakulacji po pięćdziesiątce? Objawem andropauzy jest przecież przedwczesny wytrysk.
Z pewnością może się nauczyć. Choć warto, by zaczął się uczyć wcześniej. Przedwczesna ejakulacja w okolicach 50. roku życia to zdecydowanie za wcześnie. Jest wtedy albo symptomem osłabienia mocy seksualnej, albo efektem wygłodzenia seksualnego związanego z brakiem regularnego seksu. Na poziomie czuciowym, a także hormonalnym zwiększa się wówczas gotowość do przedwczesnej i mało satysfakcjonującej eksplozji.
Bardziej jednoznacznym objawem wyczerpywania się energii seksualnej jest niezdolność do ejakulacji mimo solidarnych starań obu stron. Z pewnością na wiele takich kłopotów pomoże taoistyczna szkoła seksu. Jej filozofię i techniczne wskazówki można znaleźć w książce napisanej przez lekarza tradycyjnej medycyny chińskiej Mantaka Chię „Miłosny potencjał mężczyzny”. Jest tam też wiele o synchronizowaniu aktywności seksualnej z porami roku, czyli proporcjonalnie do poziomu nasłonecznienia.
Słońce nie bez powodu jest więc męskim symbolem?
Męska energia seksualna jest związana z energią słoneczną, a życie zgodne z rytmami przyrody to dobry pomysł dla mężczyzn, którzy prawie całe życie spędzają w biurach czy fabrykach. Wydawnictwo Drzewo Babel wydało niedawno świetną książkę na temat zapobiegania przedwczesnemu starzeniu się. Jej angielski tytuł „Bolder” jest kreatywną zbitką dwóch angielskich słów: bold, co znaczy śmiały, i older, czyli starszy. To inspirujący poradnik dla mężczyzn zachęcający do życia w kontrze do obowiązującego stereotypu seniora, wskazujący na fakt, że organizm, póki żyje, ma wielkie możliwości odbudowy sił i sprawności, w tym czerpania radości z seksu także przy braku wzorcowej żelaznej erekcji.
Mówiąc o andropauzie i wzwodzie, dotykamy bolesnego problemu: zaprzeczający andropauzie mężczyźni o swoje kłopoty ze wzwodem obwiniają żony, które się postarzały. No i zamiast po buzdyganek sięgają po… młodszą kochankę.
Czasami może tak być, bo cecha nowości prawie wszystkim podnosi ciśnienie i dodaje zapału – nie tylko w seksie i nie tylko mężczyznom. Ale jeśli mężczyzna dokona takiego wyboru: nowa kobieta zamiast buzdyganka albo viagry, a jest w zaawansowanej andropauzie, może się zawstydzić, a jego młoda partnerka – rozczarować.
Tak czy owak andropauza jest oczywiście problemem starszych par. Zwłaszcza gdy andropauzie mężczyzny towarzyszy klimakterium partnerki wraz z napadami gorąca, które zwykle zabierają kobietom ochotę na gorący seks. Kobieta ma wtedy święte prawo otwarcie odmawiać partnerowi zbliżeń, pamiętając o tym, że nic bardziej nie szkodzi związkowi niż wymuszone lub/i wyrachowane poświęcenie się w seksie. Jeśli nie ma symetrii potrzeb seksualnych i poziomu libido po obu stronach, to związek jest zagrożony. Wielu mężczyzn zachowuje zdolność do aktywnego seksu i wysoki poziom testosteronu bardzo długo, czasami nawet do 90. roku życia. W dodatku androlodzy twierdzą zgodnie, że brak okazji do seksu i ejakulacji szkodzi zdrowiu seniorów i może przyczyniać się do raka prostaty. Ważne więc, abyśmy wiedzieli, co się z nami i między nami w związkach dzieje i dlaczego. Wtedy można znaleźć jakieś mądre, niestandardowe rozwiązanie do przyjęcia dla obu stron.
Tym, którzy zaprzeczają andropauzie, powiedzmy, jakie są jej objawy. Wielu mężczyzn może nie łączy kropek: zacząłem tyć, mam mniej włosów i problemy ze…
Objawy prawdziwej, fizjologicznej andropauzy są tym samym, co powszechne objawy starzenia się mężczyzny. A więc: zanik objętości mięśni i ich tonusu, spowolnienie ruchów, zanik elastyczności ciała i skóry, podwyższony ton głosu, zanikanie owłosienia głowy, zanik wzwodu, utrata ochoty na seks, zanik stawiania sobie wyzwań i podejmowania ryzyka, zanik poczucia humoru.
Inne objawy to także depresja, kołatanie serca, kłopoty ze snem.
Mogą to też być pozornie depresyjne, fizjologiczne objawy starzenia się lub jakiegoś schorzenia, nie musi im towarzyszyć depresja na poziomie nastroju i emocji. Choć oczywiście trudno się wtedy zdobyć na spontaniczne wybuchy radości.
Co radziłbyś mężczyznom, którzy odważnie stwierdzą: mam andropauzę?
Nie jestem specjalistą, więc powiem tylko, co mnie pomaga, ponieważ sam jestem w tym wieku, a więc uważam na dietę, radykalnie ograniczyłem węglowodany. Unikam jak ognia późnych i obfitych kolacji. Zwiększyłem za to zawartość białka i tłuszczu w mojej diecie. Dzięki temu można uniknąć otyłości brzusznej, niebezpiecznej dla naszego zdrowia i dla wydolności seksualnej. Warto też zadbać o to, by mieć dużo ruchu, gdzie się da i jak się da. Najlepiej na świeżym powietrzu. Dodatkowo cenne są ćwiczenia rozciągające i podtrzymujące masę mięśniową. Także działania skłaniające organizm do podejmowania wysiłku, bo to znakomicie podnosi poziom testosteronu. Oprócz spotkań ze starymi przyjaciółmi warto w tym czasie szukać kontaktu z młodszymi i z młodymi. Grubo przed przejściem na emeryturę budować swoje pasje i zainteresowania, a zarazem środowisko niezależne od kolegów z pracy. Dziadkowaniu wnukom warto oddawać się z umiarem. Poszukiwać za to nowych wyzwań na swoją miarę. Medytować, tańczyć, śpiewać, przytulać i oczywiście kochać się jak się da, ale tak, aby nikogo nie krzywdzić.
Może warto, by mężczyźni mieli pracę choć na część etatu, jeśli nie mają jakiejś pasji?
Pomaga każda aktywność, także wolontariat. Warto zastanowić się, co było naszą pasją, co nas kiedyś kręciło, a czego zaniechaliśmy. Szukajmy. Jeśli tego nie zrobimy, to zaczniemy się zwijać, zapadać w siebie, a to doda impetu procesowi andropauzy. Bo życie wspiera tych, którzy je doceniają i szanują i którym naprawdę chce się żyć.
Kim mężczyźni mogą stać się pod wieczór życia?
Mogą stać się misjonarzami i mistrzami. Wprawdzie do tej końcowej stacji dojeżdża jakieś 5–10 proc., ale sama podróż też daje wiele radości i satysfakcji. Zgodnie z teorią Junga potencjał męskości rozwija się poprzez określone etapy. Pierwszym jest etap matki, etap małego dziecka. Potem powinniśmy przejść przez fazę ojca. To okres dorastania. Następna faza jest fazą bohatera. Wtedy stajemy się specjalistami, ojcami, mężami, partnerami. Mierzymy się z trudami i wyzwaniami życia, z ciężką pracą, odpowiedzialnością – stajemy się mężczyznami. Dopiero po tym etapie mamy szansę stać się misjonarzami, a więc: uczyć innych, dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem.
Stan mistrzostwa uwalnia nas od wszelkiego starania się i zabiegania. Mistrz nie szuka uczniów, nie ma potrzeby nauczania, często nie wie nawet, że jest mistrzem. To uczniowie szukają mistrza, a on się od nich opędza, bo wie, że w istocie są tym, czego szukają.
To takie trudne wejść na te poziomy rozwoju męskości?
Trudne, bo jesteśmy zindoktrynowani przez kulturę konsumpcyjno-hedonistyczną, stymulującą nas do nieustannego pościgu za materialnymi dobrami, za bezpieczeństwem, przyjemnością i popularnością. Ta nasza zbiorowa fiksacja blokuje nasz dalszy rozwój, zamraża nas w infantylnej wizji świata i sprawia, że zachowujemy się jak rozpaskudzone dzieciaki goniące za nowymi zabawkami, gadżetami i przyjemnościami. W tej sytuacji większość mężczyzn dociera najwyżej do fazy bohatera, a bohater, gdy dostaje andropauzy, to przeżywa ją jako kompletny upadek i kompromitację.
Zapewne nie da się stać misjonarzem czy mistrzem w jeden weekend?
Trzeba przede wszystkim przeczucia, a przynajmniej wiedzy o tym, że bohater to tylko etap, a nie cel życia. Trzeba więc, by mężczyzna zaczął słuchać własnej intuicji, własnego serca albo – jak kto woli – własnej duszy. Wtedy dopiero otwiera się przed nim droga dalszego rozwoju.
Najgorsza jednak wersja męskiego losu to całe życie spędzić na etapie mamy lub taty. A więc potem wejść w czas andropauzy jako istota niedojrzała i zagubiona. To przepis na męską życiową katastrofę.
Jak się objawia to, że mężczyzna ugrzązł na poziomie mamy?
Choćby tak, że trudno mu stworzyć dobry związek, bo oczekuje od partnerki, że ona będzie się zachowywać wobec niego tak, jak wymarzona mama. A więc że będzie: opiekuńcza, cierpliwa, wybaczająca, dostarczająca jedzenia i przyjemności. No i jeśli taki mężczyzna nie stanie do zmagań z własnymi ograniczeniami, to albo zgorzknieje i nikt nie da rady z nim wytrzymać, albo wpadnie w użalanie się nad sobą i depresję, gdyż jako osoba niedojrzała nie będzie w stanie pogodzić się z upływem czasu.
Można jakoś zachęcić mężczyzn do sięgnięcia po wyzwanie, jakim jest rozwój i dążenie do bycia mistrzem? Czyli do wyścigu w rozwoju duchowym, a już nie w wyścigu szczurów w korpo?
Faza bohatera to rozwój tożsamości społecznej, która jest komunikowana światu choćby przez symbole sukcesu, jak lexus czy złoty rolex. Ale ona może się stać rodzajem ograniczenia, bo uzależnia to, ile mężczyzna jest wart, od tego, co posiada.
W roli bohatera utknął także ten, kto nie może w żaden sposób rozstać się z tym, co robi, o ile nie jest to jego pasją. Taki mężczyzna zapewne będzie trwał w roli bohatera do swojego bohaterskiego końca.
Mężczyzna, który pragnie z bohatera przeistoczyć się w mistrza życia, musi zadać sobie w porę pytanie o własną, prawdziwą tożsamość. Zapytać więc samego siebie: kim ja w istocie jestem? Wtedy zacznie odkrywać własną tożsamość – pierwotną, niezależną od tego, co osiągnął, co zdobył i co z chwilą śmierci utraci. Dlatego ze wszech miar warto, by mężczyźni znajdowali czas i energię na tę fundamentalnie ważną kwestię.