Psycholożka i coach Iwona Firmanty przekonuje, że choć nowe technologie rozszerzyły możliwości nawiązania pierwszego kontaktu, to w sztuce podrywania obowiązują te same zasady. Z punktu widzenia biologii, ale i psychologii – partnera na stałe łatwiej znaleźć, zachęcając go do działania, a nie przejmując jego rolę. Wi wcale nie ma to związku ze stereotypami, w których ona jest bierna, a on zdobywa.
Czy wiele się zmieniło w kwestii inicjowania związku ze strony kobiet?
Jeśli chodzi o relacje krótkoterminowe, to zmieniło się bardzo wiele. Kiedy rozmawiam z młodszym pokoleniem mężczyzn, często słyszę: „Poszliśmy do łóżka na pierwszej randce. Teraz to normalne”. Jakby kobiety prześcigały się w tym, żeby udowodnić, która z nich jest lepszym seksualnym obiektem. Dla mężczyzn nastawionych na przygody na jedną noc to idealne, ale jak się okazuje, oni także pragną czegoś więcej. Kiedy prowadzę z nimi sesje, mówią o tym. A prawa biologii i psychologii sprawiają, że jeśli kobieta tak szybko odsłoni się cała mężczyźnie, to on raczej się w niej nie zakocha. Chyba że coś go zaskoczy, np. kobieta wyjdzie z mieszkania wcześniej niż on by sobie tego życzył.
Czyli możemy łatwo zdobyć kochanków na jedną noc. A partnerów na dłużej?
Relacja długoterminowa jest jak roślina, która powoli kiełkuje. Potrzebuje czasu.
No to jak zrobić ten pierwszy krok, żeby była szansa na miłość? Pisać do upatrzonego mężczyzny na Instagramie, Facebooku, przesyłać mu jakieś zaczepne maile i filmiki?
Aby zbudować trwałą relację, kobieta powinna dać mężczyźnie możliwość działania zgodnie z jego poczuciem męskości, czyli zaszczepić w nim przekonanie, że musi się jednak postarać. Nie mówię, że proaktywność kobieca jest zła. Jest dobra, ale nie powinna być zbyt intensywna i skierowana tylko na jednego mężczyznę. Uważam, że jeśli ktoś, kto nam się spodobał, po trzech zaczepkach nie zareaguje, lepiej przestać. Być może ta cisza skłoni go do przemyślenia i odezwania się. Jeśli natomiast kobieta będzie nalegać, to nawet zainteresowany nią początkowo mężczyzna raczej zacznie jej unikać w przekonaniu, że jest zdesperowana...
Zresztą to działa także w drugą stronę. Jeśli mężczyzna za bardzo narzuca się kobiecie, wydzwania, nagabuje – to jego wartość spada w jej oczach.
Kobiece gierki są jednak nadal skuteczne?
Nie chodzi o żadne gierki, tylko o to, żeby zainteresować mężczyznę, wysyłając mu zaproszenie do relacji, która będzie czymś ciekawym, emocjonującym i pokazującym mu coś nowego! Kobieta ma być autentycznie zajęta własnym życiem. Powinna mieć swój świat i czuć się w nim szczęśliwa, niezależnie od obecności tego mężczyzny. Może to być nurkowanie w Egipcie, malowanie, odnawianie starych mebli czy podróże...
Czyli mężczyzna powinien być towarzyszem naszego życia, a nie jego kwintesencją.
Dokładnie tak. Na przykład jedna z moich klientek zapytała, czy może iść na spacer z kolegą poznanym na Facebooku, kiedy zaczyna związek z innym. A czemu nie, jeśli to tylko spacer? Przynajmniej miło spędzi popołudnie. Jeśli odwoła spacer w oczekiwaniu na telefon od tamtego, a on się nie odezwie, to będzie podwójnie sfrustrowana...
Zatem, wracając do tego, jak zrobić ten pierwszy krok – radzisz, by zamiast proponować wprost randkę, wysłać na przykład zaproszenie na piknik czy do klubu komediowego?
Wtedy działanie kobiety jest dla mężczyzny niejednoznaczne i nieoczywiste, a jeśli ona chce zaprosić go do związku, a nie tylko do seksu, to najlepiej, żeby tak właśnie było. Wtedy mężczyzna nie jest pewien, o co chodzi, i się zastanawia, czy to jest randka, czy nie... Ma pole do działania, a tego potrzebuje, więc potem może sam zaprosić ją na spotkanie, bo go zaintryguje. A to właśnie najbardziej pociąga mężczyzn – zagadka, tajemnica, niewiadoma.
Ale raczej taka tajemnica radosna, nie mroczna?
Mężczyzn pociąga uśmiech, otwartość, ciekawość świata, ale też zadowolenie z siebie. Świadomość, że mężczyzna mnie nie uzupełnia, tylko mi towarzyszy. A więc to też nierzucanie się na mężczyznę, bo po co? Od facetów, którzy mają coś dobrego do zaoferowania kobietom, często słyszę, że one na nich polują. A oni tego nie chcą, wolą móc kobietę poobserwować z daleka. Zastanowić się, dlaczego ona nie jest nim zainteresowana. Przecież dłużej na niego patrzyła, dłużej się do niego uśmiechała, poprawiła włosy… Mężczyzna jest więc zdezorientowany, widzi, że ona nie jest nim zainteresowana, a jedynie wysłała światu sygnały swojej kobiecości.
Mam cały czas wrażenie, że to jakieś przebrzmiałe schematy, utrwalające kobiecą bierność, podległość...
Wcale nie! To jest kobiece zaproszenie do zareagowania. Jeśli mężczyzna się wtedy kobietą zaciekawi, to wykona jakiś ruch. W ten sposób pokazuje swoją męskość. Inaczej nie czuje się męski i to go dystansuje. Pamiętam, jak na początku naszej znajomości mój partner zabrał mnie na Zegrze, gdzie jego znajomi mieli dużą łódź. Wcześniej nie wiedziałam, dokąd jedziemy. Wypłynęliśmy łodzią, a potem miałam tylko siedzieć na tej łodzi i obserwować, jak on jeździ na skuterze wodnym dokoła. Byłam uśmiechnięta, ale też lekko zawstydzona, bo nie miałam takich doświadczeń. Ale widziałam, że on zerka, czy ja patrzę, bo właśnie w działaniu udowadniał, że jest mężczyzną. No więc byłam zaaferowana, a potem chciałam się przejechać na takim skuterze… To jest ten pierwiastek, który pociąga mężczyznę, który uaktywnia go, także do tego, by chronił kobietę. Dla niego to jest silny wabik.
A jeśli umiesz jeździć na skuterze to nici z miłości?
Nie ma znaczenia, czy umiem jeździć, czy nie! Mam na myśli to, że kobiety, które pracują w trybie zadaniowym, często chcą tak samo postępować w relacji. A to tak nie działa! Kiedy kobieta jest skoncentrowana na celu, oczekuje szybkiego rezultatu, określonych zachowań mężczyzny, więc wymaga, ocenia, kieruje, kontroluje... Kobieta może mężczyźnie powiedzieć, czego oczekuje, ale przecież nie zmusi go, by jej to dał. Dla zbudowania dobrej relacji potrzeba jej uważności na samą siebie. Dbania o to, jak się czuje. Doświadczania sytuacji, które dają jej radość. Zdolności do wytwarzania w sobie serotoniny i dopaminy, czyli robienia rzeczy, które ją nakręcają, sprawiają przyjemność. Wtedy emanuje tym, czego pragnie mężczyzna. Nic więcej nie musi robić…
Tajemnicza kobiecość go zwabi?
Właśnie, dlatego pierwszy krok w stronę miłości to spojrzenie w lustro i refleksja: jakiego rodzaju kobietą chcę być? Kogo chcę, by we mnie zobaczył? Jaka rzecz mnie samej w sobie najbardziej się podoba? Co powinnam podkreślić, by zwrócić jego uwagę? Chodzi o to, aby wejść w związek uczciwie, być autentyczną wersją siebie, czyli taką kobietą, jaką jesteś.
Mam wybrać sobie kobiecość jak buty czy sukienkę na randkę?
Masz zbudować swoją kobiecość od nowa, bo jak się okazuje, bardzo wiele z nas nie miało ku temu okazji. Kiedy pracuję z uczestniczkami warsztatów „Women Power” nad ich kobiecością, to widzę, że często czują się zagubione, pytają: „Czym jest kobiecość? Jaka jest ta moja kobiecość?”. Nie wiedzą tego, bo są patchworkiem kobiecości swojej babci i matki, a nawet koleżanki, którą podziwiają i stawiają sobie za wzór, choć mają zupełnie inną osobowość niż ona.
Czyli odkrycie swojej kobiecości jest najważniejsze?
Tak, właśnie kiedy odkryjesz swoją prawdziwą kobiecość, zaczniesz przyciągać innych niż do tej pory mężczyzn, takich, z którymi będziesz miała większe szanse stworzyć dobry związek. Musisz także zamknąć przeszłość. Kobiety często mówią: „Zawsze trafiam na takich samych facetów”. No bo kiedy pracują i żyją w określony sposób, wytwarzają energię, która przyciąga podobnych mężczyzn.
Kiedy żyje się szybko, korporacyjnie, często na krawędzi pracoholizmu, to też szybko wchodzi się w relacje. Mężczyzna wysyła sygnał, kobieta od razu reaguje… Coś szybko się zaczyna i szybko kończy. Tymczasem trzeba wiedzieć, jakiego partnera chcę. Jeśli kobieta świadomie buduje swoje życie w pracy, przyjaźni – to warto też, by się zastanowiła, jaka chce być w miłosnej relacji. Jeśli zawodowo nosi garnitury, to czy te garnitury ma przenosić do relacji z mężczyzną? A może przeciwnie, mogłaby przebrać się wtedy za kogoś innego, może za siebie?
Wczoraj miałam sesję z kobietą, która się rozstała z partnerem. Kiedy spotykałyśmy się wcześniej, przychodziła jak na spotkanie biznesowe: włosy wyprostowane, koszula zapięta pod szyję. Jej relacja się nie kleiła, więc wyprowadziła się do swojego mieszkania, teraz rozmawiałyśmy przez Skype'a i ujrzałam zupełnie inną kobietę. Kolorowo ubrana, w biżuterii z koralików, z włosami w nieładzie. Wreszcie zobaczyłam, jaka jest naprawdę. No i jak się okazuje, jej były partner zaczął się nagle bardzo interesować tą prawdziwą wersją, której wcześniej nie znał.
A więc zapytaj siebie: jaka jesteś, co ci daje szczęście, i idź za tym, a partner się sam znajdzie?
Jeśli za tym pójdziesz, to będziesz odczuwać wszystkimi zmysłami, zaczniesz budować sama siebie, przywoływać intuicję, a intuicja to kobiecość…. Nieagresywna, nieoceniająca, niekrytyczna wobe siebie. Ale też nieudająca aprobaty. Po prostu fajny człowiek!
Iwona Firmanty, coach certyfikowany przez International Community Coaching, psycholog, socjolog i trener biznesu. Od kilkunastu lat zarządza firmą szkoleniową Human Skills oraz projektem rozwojowym Sukces Kobiety Biznesu, iwonafirmanty.pl.
- Z badania zrealizowanego w 2017 roku przez francuski ośrodek badawczy IFOP na grupie ponad 1500 osób w wieku 18+ wynika, że za tym, iż to mężczyzna powinien wykonać pierwszy krok, opowiada się: 29% respondentów i 42% respondentek. Statystyki wskazują, że w społeczeństwach zachodnich mężczyźni mniej przychylni kobiecej inicjatywie uzasadniają swoje stanowisko przede wszystkim rozczarowaniem (szkoda im, że stracili okazję do sprawdzenia się) lub zaskoczeniem (proporcjonalnie nadal niewiele kobiet decyduje się wykonać ruch jako pierwsze). Argumentacja, że „kobiecie to nie wypada”, należy do zdecydowanej rzadkości, a z perspektywy nieśmiałych mężczyzn aktywność drugiej strony jest wręcz pożądana.
- Z kolei wyniki ankiety „Czy umiesz podrywać?” przeprowadzonej w podobnym okresie przez portal randkowy MyDwoje wskazują, że ok. 1/3 kobiet zawsze czeka na pierwszy krok mężczyzny, a ponad 45% „raczej nie odważy się na pierwszy krok”. Tylko 6% „potrafi nawet podejść i porozmawiać, flirtując”. Po stronie mężczyzn wygląda to następująco: aż 19% mężczyzn z lęku przed odrzuceniem rezygnuje z podrywu wprost, a prawie 24% uczestników ankiety do nieznanej kobiety „raczej nie podejdzie”. Jak się okazuje – z lęku czy nieśmiałości niezależnie od płci nieraz tracimy okazję, żeby poznać kogoś interesującego.