1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Miłość toksyczna – agresja przebrana za miłość i troskę. Rozmowa Katarzyny Miller i Wojciecha Eichelbergera

(Ilustracja: Andrzej Pągowski)
(Ilustracja: Andrzej Pągowski)
Ma różne oblicza. Wszystkie jej odmiany pod płaszczykiem troski i uczucia trują i niweczą szanse kochanej osoby na autonomię, wolność oraz dobrą relację. O toksycznej miłości rozmawiają psychoterapeuci Katarzyna Miller i Wojciech Eichelberger.

Artykuł archiwalny

Wojciech Eichelberger: Miłość toksyczna to ciężki temat.
Katarzyna Miller: Oj, nie będzie łatwo. Toksyczna, czyli trująca.

WE: Dla obu stron.
KM: W sposób toksyczny kocha osoba zatruta, która sama jest niekochana i sama sobie nie radzi. Toksyczna może być i miłość partnerska, i miłość rodzicielska.

WE: I niestety często taka jest. Nadawca miłości toksycznej jest przekonany, że kocha najlepiej, jak potrafi, ponieważ innej miłości nigdy nie doświadczył. Podobnie adresat – z braku innych doświadczeń – choć karmiony toksyną, uznaje ją za miłość.
KM: Jest bardzo dużo związków, w których obydwie osoby są toksyczne i zatruwają się wzajemnie. Na początku relacji mają poczucie, że znaleźli kogoś bliskiego, ale tak naprawdę okazuje się, że po prostu znaleźli osobę podobną do siebie, równie toksyczną.

WE: Odnajdują się bratnie dusze, które przywykły do toksyny.
KM: Ja taki związek nazywam „Jaś i Małgosia w ciemnym lesie”. Oboje wyrzuceni z domu, bo zabrakło jedzenia, skazani na poniewierkę i głód.

WE: A najbardziej głodni są miłości.
KM: Toksyczna może być również miłość nadopiekuńcza. Taka, która wielu ludziom wydaje się niesłychanie szlachetna i troskliwa. Z podziwem mówią: O, jak ona/on dba o córkę/syna/męża/żonę. Zawsze wszystko zrobi, pamięta, przejmuje się cały czas. Niektórzy chcieliby być tak kochani. Ale tak naprawdę to nie jest zdrowa miłość, to zawłaszczanie, zagłaskiwanie kotka na śmierć.

WE: W istocie jest to agresja, a nie miłość. Agresja przebrana za miłość i troskę, która niweczy szanse tak kochanej osoby na autonomię, na wolność. Toksyna zabójcza dla dojrzewania, rozwoju, a nawet zdrowia tak kochanego człowieka. Toksyna nadopiekuńczości często fundowana jest dzieciom przez ich rodziców, ale występuje także w związkach dorosłych partnerów. Pozornie może to wyglądać jak udany, mocny związek. Jedno z partnerów chce się opiekować, a drugie chce być zaopiekowane. Efekt jest taki, że obydwoje w ogóle się nie rozwijają, nie dojrzewają. Tkwią w tych rolach do końca swoich dni i nawet nie wiedzą, ile tracą.
KM: Wiele kobiet ma potrzebę „mateczkowania”, gdyż wyniosły taki wzorzec z domu, gdzie matka zajmowała się gotowaniem, karmieniem, praniem, prasowaniem i pilnowaniem, żeby wszyscy mieli wszystko to, czego potrzebują, a pomiędzy rodzicami nie było partnerstwa i erotyzmu. Tatuś dostawał wikt i opierunek, ale nie odpowiadał żonie jako mężczyzna. Zazwyczaj takie pary pobrały się z tak zawanego rozsądku albo w związku zabrakło dojrzałej miłości i płaszczyzny erotycznej. I córka takiej matki nabiera przekonania, że też musi tak „mateczkować” swojemu partnerowi. Jest troskliwa, nadopiekuńcza, dbająca, nieustannie dopytuje: Co byś zjadł? Jak się czujesz? Na co masz ochotę? Jak było w pracy? A zmęczony ciągłymi pytaniami facet mówi: Daj mi spokój, odczep się ode mnie, nie jestem dzieckiem. Z jej strony to rozpaczliwa próba bycia potrzebną.

WE: Tego typu toksyczna miłość opiera się na przeświadczeniu: „ponieważ ja się nie nadaję do pokochania, to żeby ktoś chciał być ze mną, muszę być mu bardzo potrzebna”. To fundament współuzależnienia w związkach, w których jedna z osób jest od czegoś uzależniona, a ta druga widzi sens bycia w związku, bo jest potrzebna, żeby zwalczać uzależnienie drugiej osoby. Przekonanie o tym, że nie zasługujemy na miłość, prowadzi do tego, że współuzależnienie staje się sensem i paliwem takiego toksycznego związku.
KM: Najczęściej to kobieta czuje się wręcz niezbędna, żeby nie tylko zwalczać alkoholizm partnera, ale żeby on w ogóle żył: muszę go nieustannie ratować. Takiej kobiecie jest niezbędne poczucie, że on jest zagrożony, a ona musi spieszyć z odsieczą. Dopóki on jest zagrożony, ona jest potrzebna. A dopóki jej się chce nim opiekować i dbać o niego, on nie musi dbać o siebie. To swoisty rodzaj tańca, którego kroki obie strony świetnie znają i mogą tańczyć tak długo, aż się wykończą.

WE: I często, niestety, tak się dzieje.
KM: Toksyczna jest też miłość, w której ludzie przyciągają się i odpychają na przemian. Jak długo jesteś blisko i zajmujesz się mną – mam cię dosyć, ale jak zaczynasz się ode mnie odwracać, to zaczyna mi być żal. Tak jak w wierszu Jana Brzechwy o czapli i żurawiu, które chodziły do siebie i jak jedno chciało drugie – to drugie było obrażone. Tacy ludzie nigdy nie będą zadowoleni z bycia razem, ale nie będą też zadowoleni, będąc osobno. To typ ludzi, o których Woody Allen powiedział: „Nie chcę być członkiem klubu, który mnie przyjmie na członka. Bo to zapewne kiepski klub, a ja chcę należeć do takiego, który przyjmuje lepszych ode mnie”.

WE: I tak doszliśmy do kolejnej formy toksycznej miłości, czyli pogoni za nieosiągalnym obiektem.
KM: Wiele dziewczyn chce facetów, którzy są nie do zdobycia. A nie chce tych, którzy chcą je – bo ci to są na pewno kiepscy.

WE: Jedna z moich pacjentek bardzo dosadnie powiedziała: Gardzę tymi, którzy się we mnie zakochują.
KM: To bardzo smutna, rozpaczliwa wręcz sytuacja w perspektywie szans na dobry i trwały związek. Przez wiele ostatnich lat pracuję głównie z kobietami i one niczym mantrę powtarzają: nie sposób mnie kochać. Przecież ja nie zasługuję na miłość, a więc jeśli ktoś mnie kocha, to sam jest fatalny. I oczywiście, nie tak mnie kocha, jak ja bym chciała, to jest jasne. Model takiej miłości wynosi się z dzieciństwa. Człowiek ma wdrukowaną miłość do oprawcy. Najczęściej jedno z rodziców, albo nawet oboje, nauczyli dziecko, że jest „kochane” w sposób nadużywający. I to dziecko jako dorosły właściwie nie umie być w innej relacji. Myśli, że jeśli ktoś go poniża, maltretuje, nadużywa, ale jednak nie zostawia, to znaczy, że kocha.

WE: Inaczej: Skoro nie zostawia, to jestem mu/jej widocznie potrzebna/–y, niezbędna/–y. Ci ludzie nie czują się ani kochani, ani ważni – i nawet nie liczą na to, że tak się stanie.
KM: Muszą się godzić na to, co z nimi robią, bo na nic innego nie zasługują.

WE: Bo jawna lub ukryta agresja była jedynym sposobem, w jaki rodzice poświęcali tym dzieciom uwagę. To była jedyna okazja, w której czuły się w końcu dostrzeżone. Więc uznały, że tylko dzięki prowokowaniu agresywnych uczuć w innych ludziach mogą zostać dostrzeżone.
KM: I żeby tę obarczoną agresją uwagę dostać, takie dziecko jest w stanie decydować się na różne niebezpieczne i autoagresywne akcje. Potwornie to smutne.

WE: Na zasadzie: Skoro nie mam szans na bycie kochanym/kochaną, to będę prowokował/–a agresję, niepokój, martwienie się o mnie – i jakoś na tym erzacu przeżyję.
KM: Albo lęk.

WE: Tak. Albo będą się o mnie bać.
KM: Bać o mnie albo nawet bać mnie. Wtedy poczuję się ważny, zauważony. A mój podobny do mnie przyszły partner doceni to, że z nikim nie będzie mu tak źle jak ze mną.

W: Jeszcze inna toksyczna miłość, to miłość typu: Nie mogę bez ciebie żyć. Całkowite uzależnienie i oddanie, a w istocie szantaż emocjonalny.
KM: Bez ciebie umrę.

WE: I jeśli to nie jest licentia poetica, to mamy do czynienia z potężną, agresywną groźbą i szantażem emocjonalnym. Jeśli druga strona się na to załapie i pomyśli: Boże, jaka ja jestem ważna dla niego, albo jaki ja jestem ważny dla niej, skoro jej życie zależy ode mnie, tworzy się potwornie toksyczny związek, który prędzej czy później eksploduje, niczym bomba z opóźnionym zapłonem.
KM: I jeszcze istnieje inny typ toksycznej miłości, który uprzedmiotawia drugą stronę. Władza totalna. Wręcz niewolnictwo. Używanie kogoś. Z jednej strony traktowanie go jak bardzo ważnej osoby, a z drugiej całkowite pozbawienie tej osoby jej wartości i autonomii. Ona jest ważna jako przedmiot posiadania. Tak jak w filmie Buñuela „Mroczny przedmiot pożądania”.

WE: Ta druga osoba staje się przedmiotem, wyznacznikiem statusu na zasadzie: Zobaczcie, jaką mam piękną niewolnicę.
KM: Albo jakiego mam fantastycznego faceta. Zdobyłam prezydenta, księcia, słynnego sportowca. To dodawanie sobie wartości przez udowadnianie sobie i światu, że stać mnie na partnera, który olśni wszystkich. I zakryje to, że ja nie wierzę w swoją wartość. Bo przecież mam kogoś takiego wspaniałego, słynną aktorkę albo znaną modelkę. Wielu facetów dlatego tak lata za modelkami, bo to modny typ kobiety, którą można się pochwalić.

WE: A co z miłością edypalną? Czy miłość Edypa do jego matki była miłością toksyczną?
KM: W niektórych rodzinach ojciec rywalizuje z synem, a syn chce odebrać matkę ojcu. Jest to jednak według psychoanalizy etap rozwojowy, u jednych bardziej wyraźny, u innych mniej. Najważniejsze, żeby dziecko wkroczyło w kolejne etapy rozwojowe. Tak samo z Elektrą, w drugą stronę.

WE: Trudno zresztą byłoby nazwać miłość Edypa do matki miłością toksyczną. On wszak nie wiedział, że to jego matka.
KM: Podobny motyw można spotkać w innych dziełach, miłość dziecka i rodzica – którzy nie wiedzą o łączącym ich pokrewieństwie, chociażby w filmie z Kirkiem Douglasem „Pojedynek w słońcu”. Zdarza się, że matki w swoisty sposób uwodzą synów. Oczywiście robią to niedojrzałe kobiety, i to jest wobec tych dzieci niezwykle nielojalne.

WE: A uwodzeni synowie doświadczają dwóch uczuć związanych z naruszaniem tabu kazirodztwa: fascynacji połączonej z lękiem i autoagresją.
KM: A także z poczuciem winy.

WE: Częściej takie nadużycia zdarzają się w relacjach ojciec-córka.
KM: Niestety, to bardzo bolesne i straszliwe. To chora wersja miłości.

W: Chorą, toksyczną, formą pseudomiłości jest również agresywna, prześladowcza obsesja na punkcie niedostępnego, wymarzonego obiektu (z angielskiego: stalking).
K: Uff! To chyba z grubsza wyczerpaliśmy ten trudny temat.

W: Uff!

Fragment książki „Z miłości do…”, która powstała z okazji 10. edycji kalendarza artystycznego Gedeon Richter. Książka jest zapisem rozmów wybitnych polskich psychologów Katarzyny Miller i Wojciecha Eichelbergera. Tematem ich 12 konwersacji były różne oblicza miłości z punktu widzenia kobiety i mężczyzny.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze