1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Stop zawstydzaniu – przestańmy kulić się w sobie

Wstyd zaszczepiony w dzieciństwie czy w okresie dojrzewania, w dodatku przez bliskich albo ważnych dorosłych, zbiera wielkie żniwo. (Ilustracja: Beata Śliwińska „Barrakuz”)
Wstyd zaszczepiony w dzieciństwie czy w okresie dojrzewania, w dodatku przez bliskich albo ważnych dorosłych, zbiera wielkie żniwo. (Ilustracja: Beata Śliwińska „Barrakuz”)
Wymachuje się nim kobietom przed nosem jak maczugą: zrobiłaś coś, co nam nie pasuje, więc masz pąsowieć, kulić się w sobie, zapadać pod ziemię. Rzuca się w twarz niczym przekleństwem: „Wstydu nie masz!”. Cóż, najwyższa pora, żeby nie mieć.

Ewa wpada na spotkanie zdyszana. Śmieje się, że od kiedy zachciało jej się śpiewać i tańczyć, nigdzie nie może zdążyć. Ze szpitala (jest anestezjolożką) pędzi na próby chóru albo na tango. Znam Ewę od dawna. Kiedyś zamknięta, skryta, zgaszona, teraz – wulkan energii. Ta zmiana to jednak nie efekt czarodziejskiej różdżki, tylko kilku lat psychoterapii. Miała nad czym pracować: ojciec alkoholik, toksyczna matka, zero czułości, pochwał, tylko wymagania i krytyka. I bieda. Wstydziła się domu, ojca, matki, ciuchów noszonych po kuzynkach. Wstyd to był jej towarzysz od dziecka – taka skóra, w której żyła. Starała się być niewidoczna, uciekała w naukę, książki. Nawet jak się zakochała, jeden jedyny raz w życiu, platonicznie, uznała, że nie ma szans. Potem to już była równia pochyła – coraz bardziej się zamykała, odizolowywała od rodziny, znajomych. Nikogo to nie niepokoiło, uchodziła za niegroźną dziwaczkę. Przytyła, podupadła na zdrowiu. Patrzyła na siebie z coraz większym obrzydzeniem. Depresję zdiagnozowała u niej najpierw szefowa, potem psychiatra.

Dzisiaj to już inna kobieta. Wyprostowana, pogodna, pewna siebie. – Och – wzdycha – ciężko o tym mówić. Zabijało mnie myślenie, że do niczego się nie nadaję, że jestem brzydka, głupia. Paraliżował wstyd. Siedział w głowie, filtrował świat na czarno. Ale najgorszy był ten obezwładniający brak nadziei, że cokolwiek mogę zmienić. Byłam o krok od samobójstwa. Pomoc przyszła w ostatniej chwili. Wstydem szafuje się na lewo i prawo. Powtarza jak mantrę, na ogół nie zdając sobie sprawy z tego, że w ten sposób sieje się w adresacie tych słów ziarno przyszłych problemów. Bo wstyd może zniszczyć nam życie.

Psycholożka Anna Nowakowska: – Wstyd, w sensie psychologicznym, to emocja skierowana przeciwko nam. Człowiek ogarnięty wstydem nie może znieść siebie, patrzeć na siebie, być ze sobą, chce zapaść się pod ziemię, nie istnieć. Psycholożka podkreśla, że wstyd jest toksyczny z kilku powodów. Po pierwsze, wpływa na naszą samoocenę i poczucie własnej wartości, a także na zdrowie psychiczne, fizyczne i nasz ogólny dobrostan. Po drugie, zmusza do ukrywania się przed światem, udawania kogoś innego, niż jesteśmy. Boimy się, że jak ktoś odkryje naszą prawdę, to nas wyśmieje i zawstydzi. Po trzecie, rodzi stany lękowe, depresję i wiele innych zaburzeń, jak: chorobliwy perfekcjonizm, nerwice natręctw, agresja. A także lęk przed wykpieniem i odrzuceniem, które można ukrywać za arogancją, krytykanctwem, kontrolą, moralizowaniem, a nawet pogardą wobec innych.

Psychoterapeutka Katarzyna Miller dzieli wstyd na toksyczny i naturalny: – Toksyczny informuje nas, że cali jesteśmy do poprawki. Naturalny jest związany z naszą suwerennością, z naszą przestrzenią: wpuszczę w nią kogoś, dopiero gdy sprawdzę, że jestem z nim bezpieczna. A więc też wtedy, kiedy będę pewna, że mnie nie zawstydzi. Naturalny wstyd wyznacza nasze granice.

Przestaję w to grać

Mira to znana w P. biznesmenka, matka trojga nastolatków. W mieście huczy od plotek, że mąż porzucił ją dla „normalnej kobiety”, która i ugotuje, i upierze, i zatroszczy się o dom. Bo co to za żona wiecznie w rozjazdach, co to za matka na telefon? Rozmawiamy kilka dni po rozwodzie. Opowiada o początkach małżeństwa, o tym, jak ciężko było jej łączyć studia, rozkręcanie biznesu, zajmowanie się domem i dziećmi. Mąż nigdy specjalnie jej nie pomagał. Pracował w urzędzie, działał w lokalnym klubie sportowym. Zresztą tak została wychowana, że dom jest sprawą kobiety. Mimo to, gdy musiała zdecydować: firma czy dom, wybrała firmę. W praktyce oznaczało to, że oddała dwójkę młodszych dzieci na wychowanie swojej mamie, a sama zakasała rękawy i od rana do nocy harowała. Oczywiście dzięki temu osiągnęła finansowy sukces, może teraz zapewnić dzieciom odpowiedni standard życia, studia za granicą, wakacje. – I co z tego? – pyta. – Nigdy nie pozbędę się poczucia, że się nie sprawdziłam jako matka i żona, że nie potrafiłam obronić rodziny. Mąż ciągle mi wypominał: „Jak ci było nie wstyd oddać dzieci?!”. Ten wstyd potwornie mnie dołuje, chyba nigdy nie zniknie.

Psychologowie zauważają, że wstyd zostaje w nas zaszczepiony najczęściej przez bliskich. Zawstydzaniem chcą nas zdominować albo leczyć w ten sposób własne kompleksy. Jeśli brak nam poczucia wartości, zaczynamy myśleć: „Może on ma rację, może jestem okropna, nic niewarta”. I cierpimy.

Katarzyna Miller: – Toksyczny partner sam się nie zatrzyma, nawet gdy widzi, że cierpimy. On nas używa. Dlaczego to robi? Być może w dzieciństwie sam został zakażony toksycznym wstydem i teraz tak sobie z nim radzi, że umniejsza innych. Mógł się nauczyć zawstydzać, a nawet drwić z bliskich w rodzinnym domu, jeśli tam drwiono z niego. Miał więc do wyboru – być nadal ofiarą kpin albo stać się katem. To mechanizm obronny: stać się tym, kto mi zadawał ból, aby tego bólu już nigdy nikt mi nie zadał.

Psychoterapeutka radzi, żeby powiedzieć wtedy: „Nie gram w to!”. Ale jeśli sama mam w sobie toksyczny wstyd, to zamiast postawić jasno granicę, zaczynam partnerowi dogadzać, staram się spełniać jego oczekiwania, zasłużyć na jego uznanie, a więc robić wszystko, aby przestał mnie zawstydzać. Kieruje mną wtedy taki sam cel jak nim: chcę uniknąć zawstydzenia. Tylko że ukrywam się za maską kogoś, kto może wszystkich zadowolić, wszystkim pomóc. – No, ale to niemożliwe – mówi psychoterapeutka. – Oboje jesteśmy oderwani od rzeczywistości, bo każda ludzka istota ma granice swoich możliwości. Nikt nie jest doskonały i nikt nie ma takiej mocy, aby drugiego człowieka uszczęśliwić. Zdrowy wstyd jest nam wtedy bardzo potrzebny jako lekcja pokory.

Anna Nowakowska zauważa: – Wstydem karmione jesteśmy przede wszystkim my, kobiety, i to od dziecka. Mamy się wstydzić: ciała, nagości, miesiączki, fantazji erotycznych, orgazmów lub ich braku. Nic dziwnego, że przykleja się on do nas jak ciasny gorset, który trudno potem zdjąć. Dlatego powtarzam kobietom w gabinecie: wstyd nie jest wasz, on pochodzi z zewnątrz, został wam narzucony. Bo co innego potrzeba prywatności, intymności, a co innego bycie pomniejszanym, upokarzanym.

(Nie) jestem winna

Jola, nauczycielka matematyki, tuż po trzydziestce, usłyszała ostatnio od swojego ginekologa: „Na co pani czeka?!”. W ten sposób wyraził swoje zdziwienie, że jest dziewicą. Dał do zrozumienia, że jest nienormalna. No bo kto to widział, żeby nie współżyć przed trzydziestką?! – Pewnie nie chodziło mu o to, żeby mnie wpędzić w poczucie wstydu, ale dokładnie to zrobił. Nie musiał zresztą, bo sama okropnie się tego wstydziłam. Z tego powodu unikałam wizyt u ginekologa. No, ale w końcu pójść musiałam.

Jola aktywnie działa na forach skupiających ofiary molestowania seksualnego. Mówi mi, że to jej misja, żeby uchronić dziewczyny przed seksualnymi agresorami. Jej oprawcą był polonista w szkole podstawowej. Dopadł ją w szkolnej bibliotece, gdzie dyżurował. Jola do tej pory słyszy zgrzyt przekręcanego klucza, dyszenie, widzi jego spocone łapy i błędny wzrok. Przycisnął ją do regału, próbował całować, wkładać ręce w majtki. Uratowały ją książki, które spadły im na głowę z rozchybotanego regału. Uciekła. Nigdy o tym nikomu nie mówiła, odważyła się dopiero po akcji #MeToo, anonimowo. Wstyd nadal jej nie odpuszcza. Obezwładnia na samą myśl o zbliżeniu. Dlatego znajomości z mężczyznami kończy, zanim tak naprawdę się zaczną. Powoli dojrzewa do pójścia na terapię.

Michael Lewis i Jeannette M. Haviland-Jones w książce „Psychologia emocji” piszą, że wstyd jako konsekwencja molestowania seksualnego jest największym źródłem późniejszych problemów behawioralnych (zachowania) molestowanego. Podczas jednego z badań porównano obecne funkcjonowanie molestowanych w dzieciństwie kobiet z tymi niedoświadczającymi nadużyć. Okazało się, że molestowane mają niskie poczucie własnej wartości i przypisują sobie winę za to, co się stało. Inne badania molestowanych nastolatków potwierdziły, że samoobwinianie łączy się z większym wstydem, a zatem z niechęcią do ujawniania zdarzenia. Pokazały także, że zarówno drastyczność molestowania, jak i wstyd silnie korelują z depresją.

Przeprowadzono też badania nad związkiem przemocy domowej z doświadczaniem przez dzieci wstydu i – na drugim biegunie – dumy. I co się okazało? Że maltretowane dzieci są – w przeciwieństwie do niemaltretowanych – mniej dumne nawet z niekwestionowanych sukcesów i bardziej zawstydzone nawet drobnymi niepowodzeniami. Ujawniły się też różnice między płciami. Otóż u maltretowanych dziewczynek zaobserwowano wzrost wstydu i spadek poczucia dumy, a u chłopców – stłumienie zarówno wstydu, jak i dumy. Te różnice pokazały ponadto, że u dziewczynek z takimi doświadczeniami (niewiele dumy i dużo wstydu) trauma może częściej prowadzić do depresji, a u chłopców – do ogólnego stłumienia emocji, a w wyniku tego stłumienia do większego prawdopodobieństwa wybuchu agresji. To tłumaczy, dlaczego w następstwie tej samej traumy u kobiet występuje duże prawdopodobieństwo depresji, a u mężczyzn – zachowań agresywnych.

Seks, dojrzewanie i zawstydzanie

Jest taki film „Wstyd” Steve’a McQueena z Michaelem Fassbenderem, który wciela się w rolę 30-letniego seksoholika. Kompulsywny seks nie jest tu jednak w centrum uwagi. W centrum jest wstyd, jego niszcząca siła, która każe bohaterowi żyć podwójnym życiem i gardzić samym sobą. To znamienne, że w programie tegorocznej edycji Nowych Horyzontów znalazło się wiele filmów poruszających ten temat. Na przykład „Oczy precz” czy „Fucking with Nobody” opowiadają o bodaj najgorszym rodzaju wstydu – człowieka samego przed sobą. Z kolei filmy „Planeta” i „Krwiopijcy” poruszają problem wstydu z powodów społecznych.

Najwyższa pora skończyć z zawstydzaniem, w szczególności dzieci. Pora położyć tamę wątpliwym żartom na temat wyglądu dziewczynek, ich ciała, oznak dojrzewania. Zarówno kpieniu z ich kobiecości, jak i uwodzicielskiemu zachwytowi. Ofiarami zawstydzania są też chłopcy, których wyśmiewa się z powodu inności, nieśmiałości, wrażliwości czy niewystarczająco wyraźnie manifestowanego zainteresowania sportem. Wstyd zaszczepiony w dzieciństwie, w czasie dojrzewania, w dodatku przez bliskich albo ważnych dla młodego człowieka dorosłych, zbiera wielkie żniwo.

Dlatego trzeba promować wszelkie inicjatywy wzmacniające poczucie własnej wartości, pewności siebie, skierowane do nastolatków, a szczególnie do dziewczynek. I właśnie dziewczynkom i ich rodzicom polecam książkę wydaną przez Moonkę „Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” (moonka.pl). Jak czytamy na stronie organizacji, to więcej niż książka – to pierwszy polski ciałopozytywny przewodnik po dojrzewaniu dla dziewczynek. Napisany przez Barbarę Pietruszczak, współautorkę fanpage’a „Pani Miesiączka” oraz twórczynię wielu tekstów o miesiączce, seksualności i tabu. Od 23 czerwca do każdej zakupionej w moonkowym sklepie książki dołączony jest w prezencie ekozestaw z próbkami siedmiu produktów do higieny intymnej, w tym podpasek. Dziewczyny będą mogły z nimi poeksperymentować. „To jeden z elementów moonkowego oswajania dojrzewania” – piszą działaczki organizacji. A ja dodam – to świetny przykład profilaktyki antywstydowej.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze