Co powiesz na taką myśl, że wewnętrzny krytyk w gruncie rzeczy troszczy się o ciebie? Brzmi przewrotnie, ale – jak przekonuje trenerka rozwoju Ewa Foley – ten głos naprawdę chce dla nas dobrze. Zatem warto w ramach pracy z wewnętrznym krytykiem wejść z nim w dialog i zrobić z niego sprzymierzeńca, a nie wroga.
Napisałaś kiedyś, że wewnętrzny krytyk działa jak radio.
Tak napisałam, bo tak rozumiem działanie w naszej głowie podosobowości, zwanej wewnętrznym krytykiem. Pułapka polega na tym, że łatwo przyzwyczaić się do grającego w tle radia w czasie jazdy samochodem albo krzątania się po domu. Nie zauważamy go, ale ono ciągle gra…
Jakie melodie?
Krytyk ma swoje ulubione, takie jak: „Jesteś brzydka, nie zasługujesz na miłość, jesteś strasznym egoistą, starzejesz się, śmiesznie w tym wyglądasz, na niczym się nie znasz, nie powinnaś była tego mówić”.
Podam przykład z mojego życia: wiele lat temu przechodziłam trudny okres, byłam młodą mamą i żoną; nie znałam koncepcji podosobowości i nie miałam pojęcia o energiach w moim wnętrzu. Którejś nocy nie mogłam spać, poszłam do lodówki i zjadłam dwie kanapki z masłem orzechowym. I wtedy coś w mojej głowie – dzisiaj wiem, że to był „głos” mojego wewnętrznego krytyka – zaczęło powątpiewać, jak mogę być doradcą dla osób z zaburzeniami żywienia, kiedy sama ewidentnie jestem zaburzona. Poczułam się tak okropnie, że natychmiast musiałam zjeść dwie następne kanapki z nutellą i zagryźć litrem lodów. Czułam się winna i ciężka. Nie byłam w stanie zatrzymać tego głosu, który krytykował mnie tak bezwzględnie i przez całą noc wracałam do lodówki… Tak właśnie działa wewnętrzny krytyk: diagnozuje natychmiast i ocenia.
Terapeuci twierdzą, że wewnętrzny krytyk jest wszechwiedzący, i że siedzi w głowie każdego. To nas stawia w trudnej sytuacji.
Trudnej, ale nie przegranej! Początkiem do pracy z tym głosem, podobnie jak w każdym obszarze rozwoju osobistego, jest samoświadomość.
Mam za sobą wieloletnią pracę wewnętrzną z własnym krytykiem. Moim głównym nauczycielem był on sam, ale w tej ozdrowieńczej podróży miałam także innych przewodników. Myślę o amerykańskim małżeństwie psychologów – dr Hal Stone i dr Sidra Winkelman-Stone to autorzy metody terapeutycznej Voice Dialogue (Dialog z Głosem) oraz wielu książek na ten temat. Hal i Sidra uważają krytyka za podosobowość i twierdzą, że żaden z wewnętrznych głosów nie ma równie destrukcyjnego wpływu na człowieka jak właśnie ten. Może on nawet doprowadzić do całkowitego zatrzymania rozwoju. Państwo Stone'owie zdecydowanie głoszą, że gdyby ludzie w swoim procesie rozwoju osobistego tylko rozpoznali swojego wewnętrznego krytyka i przestali go słuchać – to nie musieliby robić nic więcej…
Dlaczego to tak istotne, by zrozumieć, jak działa nasz wewnętrzny krytyk? Psychologia znajduje na to wyjaśnienie?
Wewnętrzny krytyk sieje największe spustoszenie w naszej psychice. Jego głos paraliżuje najbardziej. To on sprawdza myśli, kontroluje zachowania i powstrzymuje przed twórczym działaniem.
Myśli, że chroni nas przed zranieniem, porzuceniem, odrzuceniem. Jednak jego działania sabotują intymne związki i przyczyniają się do nadużywania alkoholu i narkotyków. To on każe nam się skupiać na niedociągnięciach, wadach i porażkach. Powoduje, że wstydzimy się tego, kim jesteśmy.
Sama przez wiele lat żyłam prześladowana niewytłumaczalnym wstydem i lękiem, że „się wyda!”. Co się wyda? Jak to co? To, jaka naprawdę jestem! Że wyda się moja niepewność, niespójność, niewiarygodność... Wszystko to, co ciągle wciskał mi wewnętrzny krytyk.
I wydało się?
Owszem, wydało się, ale to, kim on naprawdę jest (śmiech). Wreszcie się ujawnił! Pierwszy raz spotkałam się wprost z tą energią w połowie lat 90. w czasie sesji terapeutycznej prowadzonej przez brytyjską psychoterapeutkę, nauczycielkę Dialogu z Głosem dr Joy Manné. Nagle przemówił we mnie zimny, bezlitosny głos oddany jednej czynności: krytykowaniu mnie. Przez lata zabierał mi nadzieję, entuzjazm, energię życiową. Podważał moją samoocenę, niszczył związki. Prowadził ze mną niekończącą się wojnę.
Podczas tamtej sesji zrozumiałam, że jedyną szansą na zwycięstwo jest nie grać w jego grę: przestać walczyć i potraktować go poważnie. To pozwoliło mi uświadomić sobie, o co tak naprawdę chodzi, i dowiedzieć się, jak z tego obezwładniającego wroga zrobić sprzymierzeńca.
Jak sobie poradziłaś w ten sposób w ramach pracy z wewnętrznym krytykiem?
Najpierw musiałam go poznać. Kiedy Joy zadała pytanie: „Jaka jest twoja rola w życiu Ewy?”, wewnętrzny głos odparł, że krytykuje ją, zanim inni ją skrytykują, ośmiesza ją i kontroluje jej zachowania, zanim inni to zrobią – a wszystko po to, by chronić małą Ewunię.
Joy zadała kolejne pytanie: „Kim jest wobec tego ta mała Ewunia?”. Głos odparł, że to wewnętrzne dziecko dorosłej Ewy, a skoro ona się nim nie opiekuje, to on musi to robić za nią... To mi naprawdę otworzyło oczy.
Czy nie jest to zbyt surowy opiekun dla dziecka?
Jest surowy, ale jest też skuteczny. Niestety, ta skuteczność bywa bardzo destrukcyjna. Pod wpływem ataku wewnętrznego krytyka tracimy samosterowność i stajemy się podatni na osądy innych. A ciągłe zastanawianie się, co ludzie powiedzą, co o nas pomyślą – nie jest dobrą receptą na godne życie. To wewnętrznie paraliżujące.
Najbardziej znaczące pozytywne zmiany w moim życiu i samopoczuciu nastąpiły po rozpracowaniu tej energii. Miałam wtedy gotową do publikacji pierwszą książkę „Zakochaj się w życiu”, jednak dopiero gdy przebiłam się w relacji z krytykiem, byłam w stanie oddać maszynopis do wydawcy. To jest przykład na to, jak krytyk może blokować nasze działania. Mój stał się surowym rodzicem dla małej dziewczynki wewnątrz mnie, którą sama nie umiałam się opiekować.
Jak się czułaś, gdy poznałaś wreszcie swojego wewnętrznego krytyka?
Do tego dnia uważałam, że nie brakuje mi pewności siebie, mam zdrowe poczucie własnej wartości; postrzegałam siebie jako kobietę, która odniosła wiele sukcesów w różnych dziedzinach życia. Byłam zaskoczona tym, co usłyszałam. Zdałam sobie sprawę, że dopadające mnie często poczucie wewnętrznego ściśnięcia i niepewności było spowodowane tym ciągłym potokiem bezwzględnego krytycyzmu.
Doktor Stone twierdzi, że większość osób, z którymi kiedykolwiek pracował jako terapeuta, również nie zdawała sobie sprawy z tego, że ma w sobie taki głos. A nieliczni którzy to sobie uświadomili – i tak nic nie mogli z nim zrobić, czuli się wobec niego bezradni i bezsilni.
Powiedziałaś, że nie pokonamy wewnętrznego krytyka, grając w jego grę. Zatem jaka strategia będzie lepsza?
Na przykład Hal i Sidra Stone'owie stawiali podczas sesji terapeutycznych puste krzesło i prosili klienta o wejście w rolę krytyka. Krytyk często nie chciał na nim siadać, tylko stał z tyłu w pozycji dominującej, przemawiając ciętym, osądzającym głosem – nie należy się tym jednak zniechęcać, bo po ujawnieniu krytyk jest szczęśliwy, że został zauważony i chętnie odpowiada na wszelkie pytania. Na początek można mu powiedzieć: „OK, już wiem, że istniejesz, słucham cię. Co mogę zrobić, żeby zwolnić cię z twoich obowiązków w moim życiu?”. Najczęściej chodzi o to, by zająć się poczuciem własnej wartości. Jednak jeśli twój wewnętrzny krytyk jest silną podosobowością, uważam, że lepiej zwrócić się o pomoc do terapeuty, bo ten głos łatwo może przejąć kontrolę.
Podczas sesji często zachęcam ludzi do wejścia w rolę krytyka i zapisania tego, co on mówi. Potem na innej kartce odpisują mu jako oni sami. Wtedy czarno na białym widzą, kim on jest i czego od nich chce. Krytyk bywa bezlitosny i często dąży do unicestwienia swojego właściciela. A doceniony – odpuszcza.
Jak tę niszczącą energię wypływającą z krytyki samego siebie zamienić w twórczą?
Przetransformować krytyka w sprzymierzeńca. Lubię słowo „transformacja”, bo zakłada nieodwracalność procesu.
Krytykowi należy dać inne zadania, np. powiedzieć: „Wiem, ile jestem warta. Z podważania tego jesteś już zwolniony, więc może zajmiesz się zapewnieniem mnie, że jestem wystarczająco odważna?”. Wtedy krytyk-sprzymierzeniec postępuje jak dobry rodzic. Pomaga bezpiecznie podejmować ryzyko oraz ułatwia bycie elastycznym i kreatywnym. Jest neutralny i na chłodno analizuje wydarzenia i uczucia, nie przypisując winy ani tobie, ani nikomu innemu. Moc krytyka dodaje autorytetu w świecie.
Mądrzy ludzie mawiają, że transformacja tej destrukcyjnej samokrytyki w twórcze wsparcie jest głównym zadaniem, które mamy do zrobienia. Jeśli we własnej głowie masz wspierający głos, to okazuje się, że jesteś otoczona pomocnymi ludźmi.
Czy wewnętrzny krytyk-sprzymierzeniec wyraża nasz zdrowy rozsądek?
Bardzo lubię to zestawienie, wiele osób nazywa mnie nawet „nauczycielką zdrowego rozsądku”. Gdy krytyk odpuści, nagle pojawia się inspiracja, odwaga do podejmowania ryzyka, doświadczenie szczęścia w relacjach. Ataki wewnętrznego krytyka osłabiają odporność, jesteśmy bardziej podatni nie tylko na ocenę innych ludzi, ale także częściej chorujemy. Kiedy mój wcześniej bezwzględny krytyk zaczął mi sprzyjać, życie nabrało innych kolorów.
Twierdzisz, że wewnętrzny krytyk atakuje zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy słabsi, zalęknieni. W czasie pandemii dużo ludzi odczuwa te stany. Krytycy wewnętrzni mają większe pole do popisu?
Rzeczywiście klienci często mówią mi teraz o kryzysach osobowości i w rodzinach. Jesteśmy wyczerpani, długo byliśmy odcięci od bliskich, od przyjaciół, od przytulania, które przecież leczy. Na szczęście są narzędzia, które mogą pomóc wyjść z tego pandemicznego osłabienia.
Od 40 lat mówię i piszę o holistycznym podejściu do życia. Szczególnie ważne jest, żebyśmy dbali nie tylko o zdrowie fizyczne, ale też psychiczne. Kiedy jesteśmy silniejsi, to nawet jeśli krytyk uzna, że znów trzeba nas chronić – możemy mu podziękować za ostrzeżenie i zapewnić, że może spać spokojnie, bo dobrze zarządzamy swoim życiem. Wtedy on ucichnie i do głosu dojdzie nasz wewnętrzny przewodnik.
Ewa Foley: trenerka rozwoju osobistego, promotorka pozytywnego życia i autorka popularnych książek poradników:„ Zakochaj się w życiu. Podręcznik małych i dużych kroków dla poszukującej duszy”, „Powiedz życiu tak. Poradnik dobrostanu” i „Bądź aniołem swojego życia. Jak oczyszczać i wzmacniać energię życiową”, www.foley.com.pl