1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Masturbacja dziecięca – poznawanie własnego ciała, sposób na stres i nudę. Co rodzice powinni wiedzieć?

Małe dzieci i przedszkolaki nie mają popędu seksualnego. Pojawia się on dopiero w momencie dojrzewania, kiedy hormony zaczynają dochodzić do głosu. (Fot. iStock)
Małe dzieci i przedszkolaki nie mają popędu seksualnego. Pojawia się on dopiero w momencie dojrzewania, kiedy hormony zaczynają dochodzić do głosu. (Fot. iStock)
Masturbacja u dzieci jest zjawiskiem rozwojowym. Może jednak stać się problemem, gdy dziecko jej nadużywa. Jak powinien zareagować dorosły na widok masturbującego się dziecka? – Najgorsze, co dorosły może wtedy zrobić, to powiedzieć: „to było wstrętne, to był grzech!”. (…) Wprowadzając oceny moralne, zakłócamy naturalny rozwój psychoseksualny dziecka. Wypaczamy, być może na zawsze, stosunek naszego dziecka do jego ciała i sygnałów z niego płynących. Zakłócamy także jego stosunek do przyszłej seksualności, jak również, co najważniejsze w przyszłości, do zdrowia – podkreśla Bianca-Beata Kotoro, psychoseksuolog.

Nie umiemy mówić o seksualności, bo wielu rzeczy po prostu nie wiemy! Dowiedzmy się więc czegoś więcej, abyśmy mogli z dziećmi rozmawiać, ale też wiedzieć, jak się zachować, kiedy dziecko zrobi coś, co nas bulwersuje. Zacznijmy może od tego, co najtrudniejsze – masturbacji dzieci. Naprawdę jest coś takiego?
Masturbacja jest zjawiskiem rozwojowym u dzieci. Dziecko przy okazji poznawania swojego ciała, a jak mówimy – jego eksploracji – odkrywa, że stymulacja narządów płciowych sprawia mu przyjemność. W związku z tym powtarza tę czynność. Nie ma w tym żadnej perwersji. To w umysłach dorosłych ta czynność może nabrać takiego znaczenia i wzbudzać różne emocje. A to dlatego, że już samo słowo „masturbacja” kojarzy nam się z ludźmi dorosłymi i ich seksualnością albo z wybuchem erotyzmu w okresie dojrzewania. Dajemy jakieś przyzwolenie na masturbację właściwie tylko wtedy, kiedy dotyczy ludzi młodych albo samotnych. Choć dla wielu nawet wtedy jest to synonim grzechu, coś brudnego i złego.

A więc, kiedy mówimy o masturbacji dzieci, te wszystkie opinie i oceny budzą w nas różne emocje. Jednak to, o czym my myślimy, nie ma nic wspólnego z tym, czego doświadczają dzieci.

Można powiedzieć, że dzieci są niewinne, dla nich to tylko przyjemność?
Właśnie, czujemy się zagubieni, kiedy o tym myślimy, bo przecież w naszym doświadczeniu masturbacja łączy się z pożądaniem, z popędem seksualnym, a więc z tym, co jest związane z hormonami, które pojawiają się w organizmie człowieka dopiero w okresie dojrzewania.

O co więc chodzi, kiedy robią to dzieci?
Małe dzieci i przedszkolaki nie mają popędu seksualnego. Pojawia się on dopiero w momencie dojrzewania, kiedy hormony zaczynają dochodzić do głosu. Małe dzieci i przedszkolaki odczuwają jednak przyjemność cielesną, a nawet orgazmiczną, tzn. mogą przeżywać pewien odpowiednik orgazmu: czerwienieją, pocą się, mają przyspieszony oddech, „odpływają”, a kiedy to minie, widać na ich buziach uczucie błogości, ulgi. Pamiętajmy, że dzieci odczuwają przyjemność cielesną również, kiedy mama je całuje, tata głaszcze, dziadek łaskocze – ale nie ma to nic wspólnego z seksem.

Czy to, że dziecko odczuwa przyjemność płynącą z dotyku, wystarczy, by mogło także doświadczać orgazmu?
Okazuje się, że tak, bo pamiętajmy – mówimy tu o masturbacji przedszkolnej, która jest dla dziecka po prostu kwestią przyjemności. Nie ma żadnego innego wymiaru seksualnego w takim sensie, w jakim rozumieją to dorośli. Jeśli więc masturbacja dziecięca nie staje się nagminna i nie jest zastępstwem za m.in. inne formy aktywności poznawczej czy ruchowej, czyli kiedy dziecko nie jest tylko na niej skoncentrowane, to w tym okresie życia jest normą rozwojową. W jaki sposób dzieci odkrywają tę zdolność do przeżywania przyjemności? Dzieci eksplorują, poznają swoje ciało – tak jak my świat wokół. Oglądają sobie rączki, nóżki, paluszki. Potem sprawdzają wszystkie otwory, wkładają paluszki do gardła, do nosa, do uszu. Ale też eksperymentują z wkładaniem różnych rzeczy do odbytu czy cewki moczowej. Nas to bulwersuje! Ale dla dzieci – dziurka to dziurka, trzeba ją sprawdzić. Oczywiście czym innym jest pewne eksperymentowanie, odkrywanie i poznawanie, a czym innym uszkadzanie siebie. To my, dorośli, musimy umieć to rozróżnić i odpowiednio zareagować.

A więc to naturalne, że kiedy dzieci poznają siebie i odkrywają, że jakiś dotyk sprawia przyjemność, to się dotykają. Chłopcy doświadczają tego, że jak dotykają siusiaka albo ocierają go o pieluszkę, to jest im przyjemnie. Dziewczynki mogą się dotykać, ale też samym napięciem mięśni taką przyjemność potrafią sobie sprawić. Przedszkolaki umieją to robić.

To możliwe?! Kiedy jesteśmy dorosłe, musimy ćwiczyć mięśnie Kegla, żeby to się nam udawało!
Gdyby nie „wdruki”, czyli zapamiętane na zawsze uwagi słowne, gesty oraz mimika dorosłych, np. to brzydko, źle, to wstyd, to grzech, nie rób tak, nie dotykaj się – nie miałybyśmy problemu z tą sferą. Kobiety z punktu widzenia biologii mogą wywołać orgazm odpowiednim napinaniem mięśni, o ile ich mózg nie będzie zblokowany właśnie tymi potępiającymi „wdrukami”.

Jeśli więc masturbacja jest zachowaniem dodatkowym, a w innych obszarach rozwoju aktywność poznawcza czy ruchowa dziecka jest bez zarzutu, mówimy wtedy o normie rozwojowej. Dziecko przy okazji eksploracji swojego ciała odkrywa, że stymulacja narządów płciowych jest przyjemna – w związku z tym powtarza ową czynność. Problem pojawia się, kiedy ta przyjemność zaczyna „przysłaniać” napięcie, zdenerwowanie, lęki…

Rodzice przychodzą do Pani z tym problemem, że dzieci się masturbują?
Tak, kiedy albo przedszkole, albo oni sami stwierdzą, że masturbacja jest nasilona. Pierwsze, co trzeba wtedy zrobić, to iść do pediatry. Nasilenie może wynikać z przyczyn zdrowotnych. Jeśli rozwinęła się jakaś infekcja lub pojawiły się pasożyty, to dziecko się drapie i dotyka. A drapiąc się, odkrywa, że w określonym miejscu odczuwa dużą przyjemność. Ważne, aby pediatra zobaczył, czy wszystko jest w porządku z cewką moczową, odbytem, sromem, penisem (u chłopców często przyczyną bywa stulejka, czyli zwężenie napletka). Przyda się pogłębione badanie moczu i kału, a czasem nawet USG podbrzusza.

Jeśli dziecko masturbuje się w sposób przekraczający normę, to jaki rodzaj terapii może mu pomóc? Przecież mówimy o kilkulatku. Na kozetce go nie posadzimy i nie będziemy rozmawiać o jego relacji z rodzicami, rodziną, nianią...
Ma pani dobrą intuicję sugerując, że przyczyna może tkwić w relacji z najbliższymi. W wypadku dzieci naprawić relacje, czyli zaspokoić potrzebę bliskości, mogą tylko rodzice. Zanim jednak do tego przejdę, powtórzę, że czynniki, które wzmagają masturbację mogą wynikać z problemów zdrowotnych. Przyczyną bywają różne stany zapalne narządów płciowych, pasożyty, jak również niedostateczna higiena czy nawet noszenie przez dziecko nieodpowiedniej bielizny.

Druga grupa przyczyn dotyczy psychiki dziecka, a więc braków doświadczanych w relacji z najbliższymi. Mogą one dotyczyć dwóch sfer: poznawczej i emocjonalnej, które są ze sobą połączone. Może z dzieckiem nikt się nie bawi? Nikt nie robi do niego min, nie pokazuje zabawek? Kiedy rodzice nie zajmują się dzieckiem dostatecznie dużo, malec nudzi się i dlatego zaczyna zajmować się sobą. Nazywamy ten stan „deprywacją sensoryczną” i zalecamy rodzicom, aby aktywizowali uwagę dziecka zabawami, rozmowami, grami, ćwiczeniami itd.

Czyli mało zabawy i aktywnego kontaktu z rodzicami szkodzi dziecku?
Dziecku szkodzi brak zabawy, interakcji z rodzicami, zainteresowania nim – a więc szkodzi mu brak miłości. Ten stan, kiedy dziecko dostaje od rodziców za mało troski, czułości, przytulania i uwagi nazywamy „deprywacją emocjonalną”. Kiedy te deficyty w życiu dziecka trwają długi czas, masturbacja staje się nagminna. Z tego powodu jest tak częstym zjawiskiem w domach małego dziecka. Trzecia z przyczyn wzmożonej masturbacji to napięcie, które dziecko odczuwa z powodu konfliktów między rodzicami, wyjazdu jednego z nich za granicę, rozwodu czy pojawienia się kolejnego dziecka, które przyciąga uwagę rodziców. (…)

Więcej na temat w książce „Cyfrowe dzieci”.

Bianca-Beata Kotoro: psychoseksuolog, psychoonkolog, terapeuta, psycholog społeczny. Wykładowca, dyrektor Instytutu Psychologiczno-Psychoseksuologicznego Terapii i Szkoleń „Beata Vita” w Warszawie, gdzie prowadzi terapię oraz warsztaty.

Fragment wywiadu pochodzi z książki „Cyfrowe dzieci” Beaty Pawłowicz i Tomasza Srebnickiego.

To zbiór rozmów z ekspertami o tym, w jaki sposób… rozmawiać. Przytaczamy wiele przykładów, jak mówić i słuchać dzieci, jak reagować na różne zachowania, co warto wiedzieć o ich rozwoju.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Cyfrowe dzieci
Autopromocja
Cyfrowe dzieci Beata Pawłowicz, Tomasz Srebnicki Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze