1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Magia pierwszych miłości – za czym naprawdę tęsknimy?

Co oznacza, gdy wracamy myślami do swojej pierwszej miłości? Jaka tęsknota pcha nas w stronę dawnych uczuć? (Fot. iStock)
Co oznacza, gdy wracamy myślami do swojej pierwszej miłości? Jaka tęsknota pcha nas w stronę dawnych uczuć? (Fot. iStock)
Niezapomniana, najczystsza i zwykle wyidealizowana, ale też często najbardziej bolesna. O czym świadczy fakt, że mężczyźni zaczynają fantazjować o swojej pierwszej miłości? Pytamy terapeutę Jacka Masłowskiego.

Czy mężczyźni często wracają myślami do pierwszych miłości?
Nie wiem, czy to faktycznie były pierwsze miłości, ale mężczyźni, z którymi pracuję, często zwracali się ostatnio w stronę byłych relacji. Z perspektywy czasu jawią się im jako bezpieczniejsze, przyjemniejsze czy bardziej satysfakcjonujące niż związki, w których aktualnie są. Tylko tu nawet nie chodzi o kryzys w relacji, a o czas – lepszy lub gorszy.

Co potwierdzają najnowsze badania Biostatu – według nich aż 60 proc. nie widzi żadnych wad partnera, jeśli chodzi o pierwszą miłość.
To działa trochę tak jakby kontakt z dawną miłością był potrzebny do tego, żeby zaktualizować samego siebie. Dzięki tobie czuję się fajnie, bo piszesz do mnie, wysyłasz mi zdjęcia, pytasz, co u mnie słychać. Zaczynam aktualizować swoje zasoby, przez co czuję się lepszy, mądrzejszy i bardziej seksowny.

To jedna z definicji miłości: czuć się najlepszą wersją siebie przy partnerce lub partnerze...
Tylko cała zabawa polega na tym, że tu nie ma tej osoby. Nie ma żadnego „przy” jest tylko „poprzez”. W normalnym świecie mężczyzna spotyka kobietę, idzie z nią na kawę, do kina czy łóżka i faktycznie mamy „przy”. A tutaj nie ma na to szansy. Z różnych powodów, a pandemia jeszcze to wzmocniła. Zresztą tak samo w głowie niejednej kobiety – w trudnym momencie życia albo gdy była wkurzona na swojego faceta – zaświtała myśl: „napiszę do Adama, on mnie doceniał!”.

Mężczyźni również tworzą takie alternatywne wersje scenariusza: „Co by było, gdym był teraz z Anką?”. Pewnie bawilibyśmy się świetnie, a nie siedzieli z dziećmi i kredytami w domu...
Dlatego właśnie nazywamy to idealizacją. Bo to wszystko się tak naprawdę nie dzieje i nie zdarzy, mówiąc wprost. Choćby z tego względu, że wracasz do rzeczywistości, która nie istnieje. Kiedy nie miałeś dzieci albo kredytu i mogłeś sobie pozwolić na przeżywanie idylli. Poza tym nie znasz dzisiejszego kontekstu swojej dawnej ukochanej, dawno się nie widzieliście, nie wiesz, czym ona jest obarczona, jakie przeszła doświadczenia. Na Messengerze nie napisze: „Nie było mi łatwo, straciłam dwie ciąże”, bo do tego typu kontaktu wystawiamy fasadową część, nie tę prawdziwą.

Spróbujmy to jednak obronić, każdy z nas chciałby się poczuć czasem trochę lepiej.
To nie tak, że tego typu fantazje czy powroty są zakazane i że ta rzeczywistość w żadnym aspekcie nie może się zrealizować. Jednak może się zadziać zaledwie jakaś mała jej część. Dlatego wiele osób właśnie na tym etapie się zatrzyma – po to, żeby sobie jednak coś zostawić…

Podejrzewam, że wiele osób trzyma te pierwsze miłości na zasadzie „kół ratunkowych”, czyli kontaktów, do których można wrócić w jakimś momencie naszego życia i zostać ciepło przyjętym.
Wielu mężczyzn nawet jeżeli sięga po taki kontakt, nie robi tego po nic innego jak po dopaminowy kop: nowe doświadczenie, doznanie, odczucie. „Dawno cię nie widziałem, co tam u ciebie?” i w mózgu wybucha koktajl Mołotowa. Jest fajnie, ale wolę tego nie psuć, więc w tym miejscu się zatrzymuję. To najczęściej tego typu historie, niekoniecznie rodzą się z tego poważniejsze sprawy. Poza tym mężczyźni 30+ często żyją z jakimś rodzajem frustracji seksualnej.

Dlaczego? Skąd ta frustracja?
Bo na przykład mają dzieci i partnerki, które są zmęczone, a do tego średnio im się układa.

Teraz jest raczej na odwrót, to mężczyźni są zmęczeni, a partnerki mają ochotę na więcej...
Dzisiaj jesteśmy zmęczeni wszyscy. Kobiety i mężczyźni, pandemia nas w tym wyrównała.

Poziom zmęczenia u ludzi jest gigantyczny, bardzo wiele osób zamkniętych w domu pracowało zdalnie, co oznacza wysoką efektywność. Nie masz przerw, możliwości zwentylowania się na zewnątrz, twój poziom skupienia i zaangażowania jest maksymalny, co jest bardzo energochłonne. Do tego dochodzi obsługa szkoły zdalnej i relacji z partnerem 24/7. Summa summarum poziom zmęczenia osiąga ekstremum.

W takiej sytuacji chyba brakuje siły na to, żeby szukać pierwszej miłości.
Nie musisz jej szukać, ty ją masz.

Jaki mężczyzna najczęściej wspomina pierwszą miłość? Sfrustrowany seksualnie, w kryzysie i z kredytami?
Mężczyzna robi to najczęściej z nudy i frustracji. A powodów do frustracji ma dziś wiele. Szuka więc dopaminy. To neuroprzekaźnik, który się pojawia w chwili, kiedy doświadczamy czegoś nowego. Bo jeżeli jestem sfrustrowany, na przykład lockdownem, to znaczy że cała masa moich potrzeb jest niezaspokojona albo niewystarczająco zaspokojona. Mam ochotę wyjść z domu, zmienić coś, doświadczyć czegoś nowego.

A można sobie poradzić z frustracją bardziej konstruktywnie?
Ciężko jest przestać zajmować się swoimi dziećmi, kiedy są z tobą cały dzień i jeszcze mają lekcje do odrobienia – to trudne warunki do radzenia sobie z frustracją. Dlatego idziemy w ćwiczenia fizyczne, nordic walking, rowery, chudniemy lub tyjemy, łapiemy za Tindera – to wszystko antidotum na narastającą frustrację. Zawsze będziemy dbać o to, żeby było nam lepiej niż gorzej.

Pandemia uwydatniła też jeszcze jedną rzecz – otóż wiele osób żyje romantyczną wizją, że druga osoba ma być dla nich całym światem. Mówię teraz o żonie, partnerce, mężu, osobie, z którą dzielą życie. Mężczyźni na przykład pragną partnerek inspirujących, zadbanych, a jednocześnie takich, które prowadzą dom. I teraz w pandemii wszyscy przekonaliśmy się, że jedna osoba nie wystarczy – żeby nie wiem jak się starała – do tego, żeby zaspokoić różne nasze potrzeby. I bardzo dobrze, bo gdy pojawi się myśl: „to sobie popiszę z Hanką, ona też jest po filozofii, tak fajnie się nam rozmawia”, to przynajmniej odczepię się od swojej żony, która naprawdę nie musi znać wszystkich książek i teorii. Trochę się zaspokoję wymianą intelektualną. Przy czym to nie znaczy, że to właśnie z Hanką powinienem mieć piątkę dzieci.

Ale ja dobrze wiem, że mój partner nie zaspokoi wszystkich moich potrzeb, co wcale mi nie pomaga w obniżeniu frustracji spowodowanej brakiem kontaktów z innymi ludźmi podczas pandemii.
Chodzi o to, że się odczepiasz od swojego męża i nie obwiniasz go o swój stan. Jasne, że nie jesteś w stanie zorganizować sobie tak świata, jakbyś chciała, bo nie otworzysz teraz nagle wszystkich knajp i siłowni czy nie polecisz, ot tak, do Izraela. Tu wchodzi aspekt dojrzałości emocjonalnej, która w dużej mierze polega na tym, że potrafię żyć ze sfrustrowanymi potrzebami.

Podam własny przykład: mam trójkę małych dzieci, żadnych dziadków czy ciotek do pomocy w ich wychowaniu, żadnej wioski wsparcia, a szkoły czy przedszkola pozamykane. I teraz wyobraź sobie, że od sześciu lat nie byliśmy z żoną sam na sam na kawie. Zresztą pewnie nie tylko my. Mogę więc usiąść i powiedzieć: „Co za syf? Co to za życie?". Jednak wtedy od razu uderzam emocjonalnie w żonę albo w dzieci, bo muszę znaleźć winnego. Tymczasem mężczyzna dojrzały emocjonalnie mówi: „Teraz jest taka rzeczywistość i ja ją przyjmuję". Czyli nie wchodzę do wegetariańskiej knajpy i nie wrzeszczę: „gdzie moje steki?!”, tylko zamawiam burgery warzywne, a potem je zjadam. Znajduję coś dla siebie w tym konkretnym obszarze rzeczywistości. Myślę, że pandemia wielu osobom pomogła zrozumieć tę zasadę. Ludzie w związkach zaczęli dostrzegać nawzajem swoje kompetencje. Są takie pary, które wyszły z tego kryzysu silniejsze i nie mówię tylko o sobie. Niektórzy dzięki temu, że był lockdown i przestali się rozjeżdżać do prac, bardzo się do siebie zbliżyli.

Ja słyszę głównie o rosnącej fali rozwodów i rozstań.
Myślę, że ci, którym się jednak udało, to ludzie mocno po czterdziestce. Nie mają tego całego bałaganu życiowego: małych dzieci, dorabiania się, załatwiania różnych rzeczy. Mieli przestrzeń na to, żeby się ponownie spotkać. Okazało się, że stworzyli nowe rytuały albo odtworzyli te stare i zaczęli robić wspólnie różne rzeczy.

Czyli istnieje grupa mężczyzn, która nie wraca do pierwszych miłości, bo jest im dobrze w aktualnej relacji albo... Dlaczego jeszcze mężczyźni nie wracają?
Bo na przykład mają obniżoną samoocenę. Patrzą na swoje zdjęcie sprzed 15 lat i widzą bujną fryzurę, a teraz spoglądają w lustro i myślą: To naprawdę ja? Nie chcą zostać odrzuceni.

A może niektórzy mężczyźni mają problem z odczuwaniem nostalgii?
Mężczyźni mają raczej kłopot z nazywaniem tego, co odczuwają, a nie z samym odczuwaniem. Jest pewne określenie, którego mężczyźni bardzo lubią dzisiaj używać: odczuwam dyskomfort.

Mężczyźni, którzy są sfrustrowani, sięgają po pierwszą miłość jak po lekarstwo?
Mężczyźni są zdecydowanie bardziej skłonni do podążania za przyjemnością niż kobiety. Kobiety mają większą umiejętność samokontroli w tym obszarze, więc jeśli nie odczuwają jakiejś przyjemności, to mimo wszystko nie biegną za nią, nie rzucają wszystkiego, żeby ją dostać.

W tej chwili najwięcej mężczyzn przychodzi do mojego gabinetu w fazie rozstania albo przedrozstaniowej. A jeśli nawet wychodzi przy okazji temat byłych narzeczonych, to ani razu nie słyszałem: „fajna dziewczyna, szkoda, że nam nie wyszło”. Wiesz, co się za to pojawia? „Ona to by nawet teraz chciała, ale nie wiem, co ja w niej widziałem lata temu. To przekwitły kwiat”. Mężczyźni są raczej zorientowani na zupełnie nowe kobiety albo na bycie singlem otoczonym kobietami.

Nie wiem, jak jest na mieście, ale w rzeczywistości gabinetowej kiedy mężczyzna, który głęboko przeżywał rozstanie, spotyka ponownie swoją pierwszą miłość, to jest fajnie do momentu, gdy ona zaczyna narzekać na swoje życie. Wchodzą problemy i on czuje, że to się robi zaproszenie do relacji. A wtedy przychodzi do mnie i mówi: „Wiesz, co? Ona tak bardzo chciała na tę kawę i się umówiliśmy raz, drugi, trzeci, a jest jedno wielkie rozczarowanie”…

Badania pokazują, że najsilniejsze wspomnienia i emocje odczuwamy w przedziale między dziesiątym a trzydziestym rokiem życia. Psycholog społeczny Frank T. McAndrew nazwał to „wstrząsem wspomnień”; bardzo trudno jest więc zapomnieć o pierwszej miłości, szczególnie gdy ktoś był porzucony.
Mężczyźni, którzy doświadczyli takiego porzucenia, często później mają podobnie wyglądające relacje. Od razu przychodzą mi do głowy przykłady pacjentów porzuconych emocjonalnie przez matki, którzy wchodzą w bardzo silne interakcje emocjonalne z kobietami. Mówią: „Kiedy się zbliżam do partnerki, to zaczyna się we mnie odpalać to, co kiedyś miałem z matką, że jeśli będę się zajmował swoimi potrzebami, to mnie porzucić, więc zaczynam wycofywać swoje potrzeby i koncentruję się tylko na niej”. A kobieta ma tego dość i dochodzi do rozstania. W wielu przypadkach to porzucenie jest tylko odtworzeniem pierwotnego porzucenia. Nawet dzisiaj miałem sesję, na której mężczyzna opowiadał mi swój sen, w którym widział matkę, poprzednią narzeczoną i żonę niczym matrioszki. Kiedy zaczęliśmy to analizować, okazało się, że najważniejsze kobiety w jego życiu mają podobną oś osobowości. To były osoby o silnych charakterach skupione na sobie, które traktowały go przedmiotowo. Jeśli taki mężczyzna wyobrazi sobie, że mógłby mieć kobietę, która o niego zadba, będzie w niego wpatrzona i będzie zaspokajać jego potrzeby – to robi mu się niedobrze.

Warto uświadamiać sobie ten schemat, żeby z niego wyjść i otworzyć się na inne kobiety?
Inaczej życie mężczyzny wygląda jak w filmie „Dzień świra” Marka Koterskiego, w którym główny bohater jest totalnie sfrustrowanym człowiekiem, wszystko w jego życiu jest nie tak. Kiedy w jednej ze scen, w akcie masturbacji, fantazjuje o swojej byłej miłości, wyobraża sobie, jak ona teraz wygląda, aż wyświetla mu się scena, gdy spotykają się razem nad morzem. Mówi: „Wiesz, ja to na przykład lubię spać na lewym boku”. Na co ona: „To ja cię będę przytulała”. „Ale ja chrapię”. „Mnie to nie przeszkadza”. „Hm, to jednak nie może się nam udać” i szach-mat, miłość wykasowana. Bo chodzi o to, że ta miłość nie może się spełnić! Dzięki temu mężczyzna może dalej bezpiecznie funkcjonować w znanym sobie schemacie emocjonalnym.

Mam wrażenie, że mężczyźni częściej cierpią przez pierwszą miłość, kobiety przywiązują do niej mniejszą wagę...
Bo my najczęściej zakochujemy się, będąc jeszcze w podstawówce, w naszych rówieśniczkach, które na ogół nie są nami zainteresowane, ponieważ wolą starszych. Prawdopodobieństwo, że zostaniesz odrzucony, jest wtedy wielkie. A to jest pierwsze prawdziwe uczucie, najczystsze jakie może być, bez podtekstu seksualnego. To, co przeżywasz teraz jako chłopiec, uda ci się zintegrować dopiero jako mężczyźnie po czterdziestce, gdy połączysz swojego penisa z sercem.

Czy można potraktować kolejną miłość jak pierwszą, gdy jest się dojrzałym facetem?
No właśnie nie należy tego robić, bo pierwsza miłość często rani mężczyznę. To wyidealizowana laska, królewna taka, że o matko! Bardzo się starałeś, ale nie dostałeś żadnego zwrotu, więc robi ci się dziura w sercu. Sam latami leczyłem się z pierwszej miłości na terapii. Dla wielu facetów to jest bardzo silna nauczka. Tylko czego możesz się nauczyć na przyszłość? Skoro zabiegam, daję ci siebie na maksa, a jednak dostaję po głowie, to znaczy że ta metoda średnio działa. Z budowaniem związku jest jak z tańcem, tyle że ci faceci nie tańczą tanga, oni przychodzą i mówią: „Jestem cały twój!”. A kobieta na to: „Yyy, jednak nie jestem zainteresowana”.

To co najlepiej zrobić z pierwszą miłością?
Zostawić ją na etapie przeżycia i wspomnienia.

Jacek Masłowski, filozof, coach, psychoterapeuta w Instytucie Psychoterapii Masculinum, współtwórca i prezes Fundacji Masculinum, współautor książek

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze