1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA
  4. >
  5. Kobiecość to wartość – jak budować w dziewczynkach poczucie solidarności?

Kobiecość to wartość – jak budować w dziewczynkach poczucie solidarności?

Fajnym sposobem budowania w dziewczynkach kobiecej solidarności jest opowiadanie o tym, jaką wartością w naszym życiu są dobre relacje z innymi kobietami. (Fot. iStock)
Fajnym sposobem budowania w dziewczynkach kobiecej solidarności jest opowiadanie o tym, jaką wartością w naszym życiu są dobre relacje z innymi kobietami. (Fot. iStock)
Naprawdę możemy wiele zrobić, by w naszych córkach budować poczucie solidarności. Obawiam się tylko, że wciąż nie jesteśmy tego świadome – mówi Magda Korczyńska, twórczyni projektu „Jak Wychowywać Dziewczynki?”.

Sądzisz, że wychowuje się nas do solidarności z innymi kobietami czy wprost przeciwnie?
Na pewno uczy się nas, że to, co kobiece, jest gorsze od tego, co męskie. Mniej poważne i mniej wartościowe. Mam poczucie, że jesteśmy programowane do tego, by odżegnywać się od kobiecości, a tym samym od innych kobiet. Rywalizujemy, żeby zdobywać męskie cechy i kompetencje, bo to nam się w dzisiejszym świecie opłaca. Dziewczynki są świetnymi obserwatorkami, przyglądają się światu i zauważają, że nie ma sensu być miłą dla innej dziewczynki, raczej należy być od niej lepszą! A potem w badaniach dorosłe Polki przyznają wprost, że kobiety z ich otoczenia czują satysfakcję, kiedy im się nie wszystko udaje… Wbrew temu, co się mówi, nie są to cechy wrodzone kobiet. Takie postawy wynikają ze sposobu wychowania.

Co masz konkretnie na myśli? Jakie komunikaty czy zachowania sprawiają, że w dorosłości nie jesteśmy dla siebie wsparciem?
Tym, co przyczynia się do takiego stanu, jest na przykład segregacja ze względu na płeć, dochodzi do niej już na etapie przedszkola. Mamy kąciki zabaw dla dziewczynek i kąciki dla chłopców, aktywności dla dziewczynek i aktywności dla chłopców, co skazuje dziewczynki na „gotowanie się we własnym sosie”, a co za tym idzie na porównywanie się wyłącznie z przedstawicielkami swojej płci. Druga dziewczynka staje się dla mnie konkurencją.

Potem zaczyna się szkoła, i tu kolejny dogmat – dziewczynki są lepsze w nauce, w każdym razie na początkowym etapie. Mówimy „pilna uczennica”. To powoduje, że nauczyciele oczekują od dziewczynek lepszego zachowania, lepszych wyników; mamy do czynienia z mechanizmem sprzężenia zwrotnego – dziewczynki słyszą, że powinny być grzeczne, ułożone, spokojne, więc spełniają te oczekiwania. Konkurencja znowu rośnie w obrębie jednej płci – która lepsza od której, chłopiec nie jest punktem odniesienia, są nim wyłącznie Zosia, Kasia czy Ania.

Wiele możemy zrobić, by dziewczynkom ułatwiać tę drogę i budować w nich poczucie solidarności. Jako matki, ciotki, babcie, siostry mamy naprawdę dużo pracy do zrobienia. Obawiam się tylko, że wciąż nie jesteśmy tego świadome.

Ale bez wątpienia marzy nam się kobieca solidarność z prawdziwego zdarzenia…
Jeśli zależy nam na prawdziwej solidarności, zacznijmy od pracy nad sobą. Przyjrzyjmy się tendencjom nabytym w procesie socjalizacji i spróbujmy odwrócić w sobie te mechanizmy, którymi, nierzadko zupełnie nieświadomie, się kierujemy.

Często powtarzamy różne powiedzonka i działamy w ich myśl, np. „Kobieta kobiecie zgotowała ten los”, „Nikt ci tak nie dołoży jak druga kobieta”, „Kobieta kobiecie wilkiem”... Zastanówmy się, każda z osobna, jak ja sama patrzę na inne kobiety. Co myślę, kiedy zobaczę na ulicy starszą panią ubraną w „młodzieżowy” lub niestandardowy sposób? Czy: „Jak ona wygląda?! Kobiecie w tym wieku nie wypada nosić takich ubrań”, czy: „Fajnie, podziwiam jej odwagę i pomysłowość”? Pewnie w głowach większości z nas pojawi się ta pierwsza, wroga, czasem wręcz wyśmiewająca czy poniżająca ocena… Nawet jeśli nie wypowiemy jej na głos, to nasze córki zobaczą ją w naszych oczach, wyrazie twarzy. Może więc zacznijmy siebie same przyłapywać na gorącym uczynku i postarajmy się przestać automatycznie negatywnie oceniać wybory innych kobiet. Bo te oceny często wcale nie są tym, co rzeczywiście czujemy, a odpowiadają raczej wdrukowanemu dawno temu schematowi.

Rzeczywiście, zwykle pierwsze, co pojawia się w myślach kobiety w odniesieniu do innej kobiety, to krytyka.
Wzajemnie podcinamy sobie skrzydła. Warto spróbować przestawić tę wajchę. W odniesieniu do obcych, ale też do bliskich nam kobiet. Nasze córki nasiąkają zwłaszcza krytykowaniem w obrębie rodziny, i to na dobre. Sprzedajemy im ten schemat od najmłodszych lat.

Jest jeszcze jeden istotny aspekt – mam wrażenie, że negatywne ocenianie drugiej kobiety bardzo często jest tak naprawdę dokładaniem samej sobie. Jeśli źle myślimy o innej kobiecie, jej zachowaniu czy jakichś jej cechach, często są to cechy, które same mamy i nie potrafimy ich w sobie zaakceptować albo zmienić. Projektujemy na nią coś, co dotyczy nas samych. Zatem zanim „dołożymy” innej kobiecie, spróbujmy zastanowić się, co tak naprawdę kryje się pod naszą niechęcią do niej.

Może jest drugie dno? Zazdrość? Lęk przed zmianą?
Właśnie. Może Anka, której nie znoszę, umie zrobić coś, o czym ja zawsze marzyłam? Może zamiast ją tępić, pomyślę, czego mogłabym się od niej nauczyć? To otwiera zupełnie nową płaszczyznę w relacji kobieta-kobieta. Rywalizację i zawiść przekształca we wzajemną wymianę, współpracę, a z czasem może w solidarność.

Często mówimy, że ze względu na różną konstrukcję psychiczną kobiety i mężczyzny to druga kobieta zna nas najlepiej, dlatego to właśnie ona potrafi dotknąć nas najboleśniej.
Według mnie to mit. Ale mit powtarzany każdego dnia urasta do rangi prawdy. W zajadłość kobiet wobec siebie wierzą wszyscy. Ostatnio usłyszałam wypowiedź pewnego mężczyzny. Opowiadał o męskiej i kobiecej rywalizacji: „Wy potraficie się wzajemnie niszczyć, my też konkurujemy, ale nam nie zależy na tym, żeby rywal był słabszy od nas, chcemy raczej, żeby był mocny. Bo jeśli go pokonamy, nasza wartość automatycznie wzrośnie”. Kiedy to usłyszałam, zrozumiałam, jak kompletnie różne są to rywalizacje i znowu – uważam, że to bierze się z naszego wychowania.

Tym, co pomaga, jest zadanie sobie pytania: czy chciałabym, by mnie inne kobiety w ten sposób oceniały, kategoryzowały? No nie, bardzo bym tego nie chciała… I dalej, czy chciałabym, żeby moja córka padła ofiarą takiego szufladkowania? Myślę, że córki są właśnie ogromną motywacją do pracy nad sobą. A efekt będzie podwójny – my zmienimy swoją postawę, a młodsze pokolenie kobiet będzie nasiąkać innym stosunkiem do swoich koleżanek, przyjaciółek i znajomych.

Bardzo fajnym sposobem budowania w dziewczynkach solidarności jest podkreślanie walorów wszystkiego, co kobiece. Opowiadanie o tym, jaką wartością są dobre relacje z innymi kobietami. Możemy posłużyć się historiami naszych przyjaźni.

Ja sama bardzo długo chłonęłam komunikaty o wrogości kobiety wobec kobiety. Od wielu lat staram się te wszystkie przekonania dekonstruować i wiem, jak wielkiej pracy to wymaga. Marzy mi się, żeby moje córki nie musiały przez to przechodzić, chciałabym im oszczędzić czasu, energii i bólu. Mądrym wychowaniem, pokazywaniem w drugiej kobiecie przyjaciela, a nie wroga, pokazywaniem zalet kobiecej solidarności – możemy naszym córkom stworzyć zupełnie inną rzeczywistość.

Magda Korczyńska, mama dwóch córek, twórczyni projektu edukacyjnego „Jak Wychowywać Dziewczynki?”, więcej na .

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze