1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Ty, choroba i ja

Mężczyźni często nie potrafią rozmawiać z żoną o swoich lękach. Nie mówią: „Boję się tego wszystkiego”, „Trudno mi to udźwignąć”. Zamknięci w sobie nie rozwiązują problemów, tłumią i wypierają to, co wiąże się z przeżywaniem choroby partnerki. (Ilustracja: Adriana Dziewulska)
Mężczyźni często nie potrafią rozmawiać z żoną o swoich lękach. Nie mówią: „Boję się tego wszystkiego”, „Trudno mi to udźwignąć”. Zamknięci w sobie nie rozwiązują problemów, tłumią i wypierają to, co wiąże się z przeżywaniem choroby partnerki. (Ilustracja: Adriana Dziewulska)
Mężczyźni na ogół nie potrafią rozmawiać z chorą żoną o swoich lękach. Nie przyznają: „Trudno mi to udźwignąć”. Zamknięci w sobie nie rozwiązują problemów, tylko je tłumią i wypierają poprzez przygodne związki, pracoholizm czy alkohol – mówi seksuolog Andrzej Gryżewski.

Zakochując się, nie dopuszczamy do siebie myśli o możliwej chorobie partnera. A już na pewno nie o raku. Co dzieje się z mężczyzną, gdy musi się zmierzyć z chorobą żony?
Przechodzi przez różne fazy; pierwsza to zaprzeczenie. Myśli: „To nie dzieje się naprawdę, to zła diagnoza”. Konsultuje wyniki z lekarzami, bada problem, próbując go minimalizować. Powtarza: „Będzie w porządku”, by uspokoić głównie siebie. Gdy okazuje się, że choroba jest faktem, czuje złość. Na los i siebie, że nie zainteresował się wcześniej zdrowiem żony. Gdy choroba się rozwija i nie można jej zatrzymać, zdarza się, że przerzuca złość na kobietę. Może to przybierać różne formy. Mówi na przykład: „To przez twoje wadliwe geny” albo „Mogłaś lepiej się odżywiać”.

To podświadome obwinianie kobiety – próba wzbudzenia w niej poczucia winy?
To próba ochronienia swojego delikatnego ego poprzez przerzucenie odpowiedzialności na partnerkę. Zdarza się tak, że w związkach naznaczonych chorobą onkologiczną mężczyzna wchodzi w bierną agresję. W sferze seksualności objawia się ona tym, że przestaje z partnerką współżyć, opuszcza ją emocjonalnie i rani. Nie wyraża swojej złości na chorobę wprost, tylko mówi: „Znowu nie posprzątałaś po obiedzie”. Następnym etapem jest seksualne odrzucenie partnerki.

Kobiety, które wyzdrowiały, przyznają, że mąż nie podołał.
W takiej sytuacji wielu mężczyzn ucieka w pracę. Tłumaczą to kredytami czy chęcią utrzymania odpowiedniego poziomu materialnego rodziny. W rzeczywistości chodzi o to, by nie patrzeć na spustoszenia, jakie choroba czyni w kobiecie. Mężczyzna czuje, że musi fizycznie odgrodzić się od leczenia żony, uwolnić się od wysłuchiwania kolejnych diagnoz. Skupia się na tym, nad czym ma kontrolę.

Wielu partnerów trudną drogę przechodzi razem z kobietą, są współczujący, pomagają mierzyć się z lękiem i depresją. Jednak w niektórych związkach relacja zanika, choroba oddala partnerów od intymności czy erotyzmu. Dlaczego?
Jeśli ktoś bardzo potrzebuje, by się nim opiekować, to wyłącza w nas pożądanie. To taki mechanizm antykazirodczy. Wówczas relacja staje się siostrzano-braterska albo matczyno-synowska czy też funkcjonuje jak więź ojca z córką. Jeśli mężczyzna zalicza kolejne szpitalne wizyty, dla niego partnerka staje się osobą do opieki. Takie sytuacje nie podsycają pożądania, a raczej wyzwalają odpowiedzialność, troskę czy litość, a to wyłącza seksualność, którą realizuje gdzieś indziej. Najczęściej w pornografii, fantazjach erotycznych lub seksie „na boku”. Życie seksualne pary zanika. Taki mężczyzna nie łączy bliskości emocjonalnej i seksualnej w jedno.

Innym czynnikiem wpływającym na trudną relację partnerów jest nie tak rzadko występująca wśród mężczyzn osobowość narcystyczna; obejmuje ona 1 proc. społeczeństwa, z czego 80 proc. to mężczyźni. A dla narcystycznej osobowości proporcje i piękno kobiety są decydujące.

A przecież choroba onkologiczna często wiąże się z dużymi zmianami w ciele, to może być mastektomia, ale też histerektomia czy stomia. Operacje zmieniają ciało kobiety, pozbawiają je – zdaniem pewnej grupy mężczyzn, ale też kobiet – atrybutów kobiecości.
Wielu mężczyzn nie uważa, że piersi są istotą seksualności. Dla większości liczy się „seks”, który kobieta ma w sobie, w postaci seksapilu, otwartości na doświadczenia seksualne, kokieterii i uwodzenia, bez względu na to, w jaki sposób wraz z wiekiem zmieniają się piersi czy pośladki. Mężczyźni również chorują i nie młodnieją, z biegiem czasu ich ciała też ulegają zmianie. Starzenie się i choroby to naturalny proces, który trzeba nauczyć się akceptować.

Co dzieje się z potrzebami seksualnymi pary w chorobie? Dla kobiety poczucie bliskości i towarzyszenie w chorobie jest czasami ważniejsze niż wcześniej.
Kobieta po zabiegach czy w trakcie leczenia może mieć obawy, czy będzie tak samo odczuwać przyjemność z intymnego kontaktu. W niektórych chorobach onkologicznych spada libido. Jednak u kobiet przechodzących terapię nowotworową częściej włącza się wysokie libido. Chora przeżywa syndrom „zamykających się drzwi”. To mechanizm odcinania się popędem seksualnym od trudności, od bólu i cierpienia, które występują w chorobie. W trakcie leczenia libido wzrasta i powody tego mogą być różne, na przykład odczuwanie wielkiej miłości do partnera czy wdzięczność za jego pomoc w czasie choroby. Czasami idzie za tym potrzeba udowodnienia, że kobieta wciąż czuje się atrakcyjna dla mężczyzny, i nie tylko dla męża.

Dla mężczyzny presja psychiczna udźwignięcia bagażu choroby żony wydaje się wielkim wyzwaniem. Jak często dopuszczają się wtedy zdrady?
Trzeba podkreślić, że mężczyźni, ale kobiety również, dopuszczają się zdrady nie tylko wtedy, gdy są w relacji z osobą dotkniętą chorobą onkologiczną. Ludzie tłumaczą sobie to w ten sposób, że stres przeżywany podczas choroby partnera jest tak bardzo dokuczliwy, że chcą odreagować go seksem bez zobowiązań. Szybkie numerki odcinają mężczyznę od przeżywania traum związanych z chorobą partnerki. Wyjaśniam to w mojej książce „Niekochalni. Lęk przed bliskością”, w której opisuję trudne związki. Osoba „kochalna” to taka, która w relacji czuje się bezpiecznie i ma w sobie wystarczające pokłady miłości, tak zwane zasoby, by inną osobę obdarzać uczuciem. Nie boi się bliskości. To przeciwieństwo „niekochalnej”. Często też mężczyźni nie są w stanie udźwignąć trudu choroby, zamykają taki związek i opuszczają partnerkę. Brak wsparcia ze strony partnera i samotność czasami prowadzą do załamania i reemisji choroby.

Jednak są mężczyźni, którzy wspierają partnerki w chorobie. Jak to robią?
Mają w sobie zasoby, które im to ułatwiają. Na co dzień towarzyszą żonom w zdrowieniu na tyle, na ile mogą, i ich lęki dotyczące utraty atrakcyjności, przemijania czy potencjalnej śmierci starają się przeżywać razem z nimi. John Bowlby, ceniony badacz relacji, powiedziałby, że ci mężczyźni mają bezpieczny styl przywiązania. Rozmawiając o tym, tworzą w bliskości wspólny fundament. Nie mają problemu, by wspólnie celebrować seksualność na tyle, na ile pozwala stan zdrowia partnerki. Ci z pozabezpiecznymi stylami przywiązania nie potrafią uczestniczyć w cierpieniu żony, nie chcą widzieć, jak umiera, czują wtedy strach. Dlatego odreagowują w ramionach innych kobiet.

Ale przecież podświadomie muszą wiedzieć, że jeśli mentalnie i fizycznie przestają towarzyszyć żonie w jej smutku i lęku, to w jakiś sposób ją opuszczają.
Kluczowy moment w każdej relacji, która przeżywa trudności, to podjęcie wspólnej psychoterapii. Mężczyźni często nie potrafią rozmawiać z żoną o swoich lękach. Nie mówią: „Boję się tego wszystkiego”, „Trudno mi to udźwignąć”. Zamknięci w sobie nie rozwiązują problemów, tłumią i wypierają to, co wiąże się z przeżywaniem choroby partnerki. Często do wypierania emocji służą im właśnie przygodne związki, ale też pracoholizm czy alkohol. Gdy partnerzy podczas terapii szczerze przegadają ważne dla nich tematy, ruszą z miejsca.

Seks z chorą partnerką nie musi być trudny, wiele zależy od otwartości pary. Mogą porozmawiać, jaka pozycja podczas stosunku będzie najprzyjemniejsza i nie obciąży obolałych części ciała. W bliskości ważny jest dotyk, który również może być seksualny. Skupienie się na tym, by odczuwać przyjemność i podniecenie, odsuwa ból na dalszy plan. Polecam czytelniczkom nagradzany film „Sesje” w reżyserii Bena Lewina, w którym bardzo obrazowo pokazano, jak się buduje seksualność po trudnościach zdrowotnych.

Wielu kobietom podczas choroby onkologicznej towarzyszy depresja. Czasami swoją bezradność zamieniają w agresję w stosunku do bliskich.
Tak, to nie tylko agresja słowna, lecz także seksualna: „Daj mi to, czego oczekuję”. Czasami kryje się za tym potrzeba bliskości i budowania na nowo relacji z odtrącającym mężem. Często u chorych pojawia się coś, co w psychologii nazywamy narcyzmem męczenniczym, który jest związany z poczuciem, że wszystko im się należy, bo „cierpią za miliony”. Tymczasem oni cierpią tylko za siebie, jednak mają oczekiwania, że świat musi im tę chorobę wynagrodzić. Często partnerzy niewiele wspólnie przegadują, nie towarzyszą sobie, nawzajem ranią się i obwiniają. Raz ona, kobieta po mastektomii, cierpi, by po chwili w złości obwinić partnera. To błędne koło toksycznej zależności, które tłumaczy psychiatra Stephen Karpman w schemacie trójkąta dramatycznego. Role zmieniają się jak w kalejdoskopie: ofiara staje się katem, by ponownie wejść w rolę ofiary. Jeśli w małżeństwie są dzieci, też są wciągane w relacje zmieniających się ról – ofiary czy wybawiciela.

Dlaczego w parach z chorobą onkologiczną małżonkowie nie potrafią wyrwać się z toksycznej relacji?
Powodem jest często litość wobec chorego partnera; trudno opuścić kobietę, gdy jest matką czy nie ma wsparcia ze strony rodziny. Jednak zdarza się, że to kobieta po mastektomii opuszcza męża, bo nie jest w stanie znieść jego zachowania – właśnie litości czy użalania się, ale też biernej agresji. Są też inne, prozaiczne powody. Nie mają dokąd się przeprowadzić – do rodziców nie wrócą, nie chcą obniżać standardu życia czy ograniczać swobody. Inny powód to przekaz transgeneracyjny, że jest się ze sobą na dobre i złe. Nie bez znaczenia są też religia i przekonanie, że rodziny się nie rozbija. Niekiedy dla dorosłego syna wystarczy, że ojciec opuścił matkę, więc on już będzie wolał pozostawać w toksycznym związku, czekając, aż to kobieta go porzuci. Sam tego nie zrobi, bo nie chce być w tym podobny do ojca. Jeśli mężczyzna był świadkiem emocjonalnego porzucenia matki przez ojca i wiedział o jego zdradach, to wystarczy, że zidentyfikuje się z cierpiącą matką, a w swoim dorosłym życiu nie opuści kobiety, z którą jest. Chociaż będzie ją zdradzał. Bo takie modelowanie otrzymał w rodzinie. Jeśli dziecko widziało zdrady ojca czy matki, to w dorosłości zdrada może mu przyjść naturalnie, chociaż przez pewien czas będzie z tym walczył.

David Schnarch, amerykański terapeuta i seksuolog, w książce „Namiętne małżeństwo” twierdzi, że intymność nie daje schronienia, jeśli para jest wyczerpana emocjonalnie. Może ten strach przed bliskością z kimś, kto cierpi, jest tak duży, że człowiek nie jest w stanie przekroczyć siebie i odbudować relacji?
Wrogiem wielu mężczyzn mierzących się z nowym obrazem kobiety po mastektomii jest wyidealizowany obraz jej pięknego ciała. Ale też same kobiety często nie akceptują zmian, boją się ich, czują się mniej kobiece, modelując w ten sposób zachowanie swoich partnerów. Jedna z moich pacjentek kilkadziesiąt razy mówiła swojemu partnerowi, że wygląda jak „stara żółwica”, aż mu się to zakodowało i też ją tak zaczął postrzegać.

Inny przykład. Na terapię przychodzi do mnie pacjentka po podwójnej mastektomii, ale czuje się bardzo kobieco. I słyszy to też od mężczyzn. Wiedzą, że nie ma piersi, jednak w ich oczach nie straciła kobiecości i jest bardzo seksualna. Flirtuje, uwodzi – i to ich pociąga. Dla niej samej mastektomia nie ma znaczenia. Oczywiście teraz są dostępne operacje odtwarzające piersi – to również pomaga w wyjściu z depresji.

Andrzej Gryżewski: seksuolog, psychoterapeuta, założyciel Instytutu Psychoterapii „Arte Vita”, współautor książki „Niekochalni. Lęk przed bliskością”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze