1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Pragniemy szczerości i jednocześnie się jej boimy

Szczerość to nie jest jednorazowy akt, za który należy nam się medal. Szczerość jest wartością, wymaga dbania o nią, zaufania, że druga osoba jest w stanie ją przyjąć. Budujemy zaufanie krok po kroku, najczęściej powoli, delikatnie. (Fot. iStock)
Szczerość to nie jest jednorazowy akt, za który należy nam się medal. Szczerość jest wartością, wymaga dbania o nią, zaufania, że druga osoba jest w stanie ją przyjąć. Budujemy zaufanie krok po kroku, najczęściej powoli, delikatnie. (Fot. iStock)
„Szczerość to nie jest jednorazowy akt, za który należy nam się medal” – mówi terapeutka doktor Bogna Szymkiewicz-Kowalska.

„Jestem szczera, więc powiem ci, co myślę!” – brzmi jak groźba.
Używamy szczerości jak tarczy, a często jak broni. A przecież szczerość wydarza się w relacji, która musi tę szczerość udźwignąć. Jeśli, oczywiście, zależy nam na relacji. W innym razie idziemy na wojnę.

I dziwimy się: „Ja tu taka szczera, a świat na to niegotowy, ludzie mnie omijają”. Na drugim krańcu jest konwencja, relacje poprawne i powierzchowne.
Są takie badania: w wigilię Bożego Narodzenia gwałtownie wzrasta liczba zawałów serca. Siedzimy przy pięknie nakrytym stole, uśmiechamy się, mimo że czujemy napięcie niewyjaśnionych spraw, niewyrażonych uczuć. Nasze serca nie są w stanie tego wytrzymać. Bywa, że napięcie eksploduje i wtedy wyciągamy jakieś informacje i „szczerze”, „bez owijania w bawełnę” wyrzucamy je z siebie, nie dbając o formę: obrażamy, osądzamy, krytykujemy, ranimy. To jest jak odpalona bomba.

Szczerość, która nie rani, ale służy wszystkim – można by przynajmniej spróbować?
Słyszę od znajomych: pojadę na święta i wreszcie powiem ojcu, co myślę na temat tego jego latania do kościoła. Szczerość polegałaby tu na wyrażeniu różnych wewnętrznych stanów, wszystkiego, co się w nas dzieje: „Tato, kocham cię, jesteś dla mnie bardzo ważny. Przeżywam teraz wewnętrzny konflikt, ponieważ chciałabym porozmawiać z tobą, co myślę o twoich politycznych poglądach, a jednocześnie jestem przerażona, jak to może się skończyć”. Możemy wyrazić lęk, niepewność, wątpliwości i miłość. Słuchamy, jak ojciec zareaguje, i odnosimy się do tego, na przykład: „Boli mnie, gdy tak do mnie mówisz”. Tymczasem nie dotykamy tych pozornie małych konfliktów. Gdybyśmy chociaż spróbowali szczerze wyrazić to, co czujemy, napięcie w całym kraju by zmalało.

Taka sytuacja: przy rodzinnym stole 80-letni ojciec dopytuje córkę, która mieszka z matką, o to, czy była żona wybaczyła mu zdrady i przemoc z przeszłości. Córka, gdyby była szczera, musiałaby powiedzieć: „Nie, tato, mama ci nie wybaczyła, w dalszym ciągu cię nienawidzi”.
Czy ten mężczyzna rzeczywiście dopytuje o prawdę? I ile tej prawdy jest w stanie udźwignąć? Córka mogłaby zapytać: „Co tak naprawdę chcesz wiedzieć, tato? Chciałbyś, abym cię uspokoiła? Żebym powiedziała, że wszystko jest w porządku? Nie powiem tego, ale chętnie z tobą porozmawiam. Może jednak ty powiesz najpierw, co cię gryzie, chętnie posłucham”. Warto się dowiedzieć, czego ten mężczyzna szuka, o co tak naprawdę chodzi. Szczerość to nie jest jednorazowy akt, za który należy nam się medal. Szczerość jest wartością, wymaga dbania o nią, zaufania, że druga osoba jest w stanie ją przyjąć. Budujemy zaufanie krok po kroku, najczęściej powoli, delikatnie.

Święta są naszym wielkim marzeniem o zgodzie i miłości, a także wielką trudnością. Pragniemy szczerości i boimy się jej.
Żebyśmy mogli zrobić miejsce na szczerość, potrzebujemy być bardziej otwarci. Otwartość to świadomość, że nie wszystko układa się tak, jak bym chciała. Nie wszystko mogę skontrolować. Ludzie nie są tacy jak ja. A mimo to mogę ich przyjąć takimi, jacy są, jacy się stają, a nawet wspierać ich w rozwoju. Jeśli każdy miałby się wpisać w moje wyobrażenie tego, jak powinny wyglądać święta i jacy wszyscy powinniśmy być, prawdziwe spotkanie nie byłoby możliwe. To byłoby spotkanie marionetek, nie żywych ludzi.

Czy możemy przyjąć siebie z różnicami?
Jeśli chcemy zastanawiać się, jak katolicy mogą się dogadywać z muzułmanami, zobaczmy najpierw, jak radzimy sobie z teściową czy z siostrą męża. Jak radzimy sobie z różnorodnością, która nas otacza. W święta ta różnorodność staje się zamrożona w rolach, które odgrywamy, w oczekiwaniach i powinnościach. Przed nami dobry czas, aby chociaż trochę rozmrozić role i wizerunki, pogłębić relacje. Zapytać siebie: „Z kim jest mi najtrudniej?” i usiąść właśnie obok tej osoby.

Bogna Szymkiewicz-Kowalska: dr psychologii. Pracuje w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Posiada licencję terapeutyczną i trenerską wydaną przez Research Society of Process Oriented Psychology w Zurychu. Psychoterapeutka i superwizorka. Prowadzi warsztaty szkoleniowe i rozwojowe w Polsce i w innych krajach. Jest autorką książek: „Dlaczego tak trudno jest odejść”, „Zranione stany świadomości”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze