1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Marzenia przynoszą psychiczne korzyści. Nie odbierajmy ich dzieciom

Marzenia rozwijają nasze moce twórcze. Co więcej, odgrywają bardzo istotną rolę w radzeniu sobie z frustracją i stresem. (Fot. iStock)
Marzenia rozwijają nasze moce twórcze. Co więcej, odgrywają bardzo istotną rolę w radzeniu sobie z frustracją i stresem. (Fot. iStock)
Marzenia warto mieć w każdym wieku. I to niekoniecznie tylko realistyczne. Jak mówi psycholożka, dr Aleksandra Piotrowska, nie dość, że pomagają nam radzić sobie z frustracją i stresem, to mogą również modyfikować procesy motywacyjne, które leżą u podłoża wszystkich bardziej złożonych działań człowieka.

Dzieci są mistrzami w marzeniu. Bycie niewidzialnymi, przechodzenie przez ścianę... Wszystko jest u nich możliwe!
Ten rodzaj marzeń jest pochodną ich wiedzy o świecie. Czasami myślę sobie, że szkoda, iż rozwój związany jest z poszerzaniem zakresu tej wiedzy. No bo te piękne marzenia właśnie przestają być formułowane. Doświadczenie i wiedza są zasadniczymi wyznacznikami naszych marzeń. Choć z drugiej strony, im bardziej nasze marzenia są nietypowe, tym mniejsze są możliwości, by w dotychczasowej wiedzy gromadzonej przez innych ludzi znaleźć potwierdzenie, że dane marzenie nie ma żadnych szans na realizację. Kiedyś, dawno temu, ludzie marzyli, że polecą w kosmos i traktowani byli przez ogół jak idioci. A jednak…

Rzeczywiście, dziś nic nie wskazuje na to, by komuś udało się stać niewidzialnym, ale czy to znaczy, że kiedy dziecko formułuje takie marzenie, powinno spotkać się z podcięciem skrzydeł? Nie. Bo sprowadzanie marzeń do kwestii tego, co jest stuprocentowo pewne, byłoby bardzo mocnym zubożeniem jego życia. Powiedzmy sobie jasno – za 5, 10 lat one już nie będą potrzebowały naszych podcinających im skrzydła wyjaśnień – same zrozumieją, jak się sprawy mają… Choć nadal uważam, że nawet wiedza nie powinna zamykać nam wszystkich drzwi. Nie powinnyśmy jej na to pozwolić.

Rozumiem, że mówi pani teraz o nas, dorosłych?
Tak. Bo o czym tu tak naprawdę mówimy? O przekładaniu na język marzeń wizji ciekawszego, lepszego – także pod względem etycznym – świata, prawda? Czy na pewno chcemy z tego wyrosnąć? Coś sobie zostawmy. Jakiś skrawek siebie, który ma nadzieję na lepsze jutro.

Z drugiej strony żadnemu rodzicowi nie poradziłabym, żeby wszystkie dziecięce marzenia podtrzymywał i dodawał synowi czy córce wiary w to, że jeśli tylko się będzie bardzo mocno starał czy starała, to te marzenia zdoła zrealizować.

To w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem o marzeniach?
Po pierwsze, warto przyjrzeć się, czy w jego marzeniach nie ma czegoś, co nas martwi. Jeśli o byciu niewidzialnym marzy kilkulatek, to nie ma w tym nic budzącego niepokój, ale jeśli to marzenie nastolatka, to uważam, że powinna zapalić nam się czerwona lampka. Przyjrzałabym się, czy coś złego się tam nie kryje. Natomiast po usłyszeniu tego typu marzenia od malucha możemy zaraz przejść do rozmowy. „OK, to wyobraź sobie, że masz tę moc. Do czego byś jej użył czy użyła?”, czyli jakie byłyby konsekwencje spełnienia się tego marzenia. Tak poza tym to świetny sposób na rozwijanie wyobraźni i możliwości twórczych.

I chyba też bardzo dobra okazja do tego, by swoje dziecko poznawać.
Właśnie. Dlatego warto rozmawiać także o takich rzeczach, które nigdy nie mogą się spełnić. Bez stopowania, bez mówienia: „Daj spokój, nie wygłupiaj się, pomyśl o czymś, co ma ręce i nogi”. Marzenia to kopalnia wiedzy o dziecku. Nie marzy się o tym, co się ma. I to jest aktualne przez całe nasze życie! W marzeniach ujmujemy wszystkie swoje niedostatki, to, co wiąże się z naszymi niezaspokojonymi potrzebami, ale wystarczająco silnymi i ważnymi, żeby wpłynęły na to, jak funkcjonuje umysł i co zamierza.

W którym momencie dziecko powinno usłyszeć od rodzica: „Słuchaj, nie wszystko jest możliwe”?
Niemal od samego początku dziecko powinno stykać się z rozmaitymi ograniczeniami. Wychodzenie z założenia, że przez pierwsze kilka lat powinno mieć wizję życia, którego nie dotyczą żadne limity, to duży błąd. Upatrywanie wizji szczęśliwości w braku ograniczeń może skończyć się dramatycznie: zdeptaniem ciężko i mozolnie wypracowywanej przez dziecko, powstałej w jego umyśle reprezentacji rzeczywistości.

Opowiedzenie o tym, że nie wszystko jest możliwe, nie powinno jednak nastąpić podczas jednej decydującej rozmowy. To musi dziać się stopniowo, na bieżąco i niemal od początku. Można do tego wykorzystać zwyczajne rytuały, jak na przykład wizytę w sklepie, gdzie nie będziemy ulegać prośbom dziecka. Nie ma co czekać z informacją, że świat nie pozwoli nam na wszystko.

A czy w rozmowie o marzeniach też powinien pojawić się wątek ograniczeń?
Myślę, że nie każde marzenie powinno być oceniane z punktu widzenia możliwe-niemożliwe. Częste informowanie dziecka o nierealności marzeń może doprowadzić do tego, że przestanie ono formułować te śmiałe i odważne. A czy przypadkiem sens życia nie polega na tym, że próbujemy urzeczywistniać marzenia? Bardzo nie chciałabym, żeby dzieci zostały tego pozbawione.

Jest takie powiedzenie, że marzenia się nie spełniają, tylko marzenia się spełnia...
Fajne powiedzenie, ale obie wiemy, że nie odpowiada prawdzie w 100 procentach… Co oczywiście nie oznacza, że nie należy uczyć dziecka, że determinacja, motywacja i odwaga mają w życiu znaczenie. I znowu – nie ma odpowiedniego momentu na taki przekaz. Hasło „próbuj” powinno przewijać się od samego początku. Ale istotne jest dopowiedzenie: „Próbuj, może się uda”, nigdy: „Próbuj, na pewno się uda”. Podkreślajmy, że jeśli próbować nie będziemy, wtedy nie uda się na pewno.

Czyli obszar marzeń jest także dobrym poligonem do ćwiczenia cierpliwości?
Szalenie cenne jest ukształtowanie w dziecku – bo to nie jest wrodzone – umiejętności czekania i odraczania nagrody. Dobrze by było, gdyby w dzieciach, na które mamy przyjemność i zaszczyt oddziaływać, udało się tę mądrość zaszczepić. Są badania, które jednoznacznie wskazują, że dzieci, które na wczesnym etapie rozwoju, w wieku 5–6 lat, różniły się w zakresie umiejętności czekania na coś, na czym im zależy – jako dojrzali ludzie różnili się też pozycją społeczną czy osiągnięciami zawodowymi. Kierunek był taki, jak zapewne się pani domyśla – że jeśli maluch potrafił poczekać, to znacznie częściej w dorosłości osiągał to, co społecznie postrzegane jest jako sukces.

Bez wątpienia warto dzieci uczyć, że czasami trzeba zdobywać coś „na raty”. Na wczesnym etapie na przykład poprzez bardziej skomplikowane kolorowanki. Chodzi o to, by rysunek był na tyle złożony, żeby nie dało się go porządnie pokolorować w czasie jednego posiedzenia; tylko by trzeba było wracać do niego nawet kilka razy.

I dopiero wtedy następuje „wow”.
Chodzi o przyzwyczajenie dziecka do tego, że do osiągnięcia czegoś super trzeba przyjąć dłuższą perspektywę czasową. Właśnie po to, żeby pokazać, że pewne marzenia wymagają długotrwałych wyrzeczeń. Weźmy choćby oszczędzanie pieniędzy. Z mojego doświadczenia wynika, że świetnie sprawdza się do tego przezroczysta skarbonka, by dziecko widziało, jak pieniędzy przybywa. Możemy dodatkowo zaznaczyć kreseczką miejsce i powiedzieć, że jeśli dziecko do tego poziomu samo uzbiera pieniądze, to wtedy coś mu dołożymy.

Do marzeń zawsze należy podchodzić z szacunkiem?
Tak! I nie wolno ich krytykować. A już absolutnie nie wolno ich wyśmiewać, wykpiwać czy wykazywać w nich nielogiczności. To jest podcinanie skrzydeł, a u dzieci wrażliwszych na opinię innych może spowodować zaprzestanie snucia marzeń, a już z pewnością dzielenia się nimi. A przecież chcemy kształtować dzieciaki przekonane, że wiele w życiu mogą. Naszym zadaniem jest więc przekazać im, że wiele zależy od ich starań, ale jednocześnie, że jest sto innych, zewnętrznych elementów, które nasze wysiłki mogą zniweczyć.

Życie nie jest do końca przewidywalną i sprawiedliwą grą, i dziecko, nawet już to kilkuletnie, powinno to od nas usłyszeć. Ten przekaz nie jest podcinaniem skrzydeł. Bardziej szkodliwe będzie kształtowanie hurraoptymisty, czyli powtarzanie: „Nie ma rzeczy niemożliwych” czy „Świat należy do ciebie”. No nie! Są rzeczy niemożliwe i świat nie zawsze będzie należał do naszego dziecka. Taka jest prawda. Ale jego marzenia o lepszym świecie to jego broń, jego siła i jego napęd, tego odbierać nie wolno.

Marzyć należy i polecam to nie tylko dzieciom. Marzenia rozwijają nasze moce twórcze. Co więcej, odgrywają bardzo istotną rolę w radzeniu sobie z frustracją i stresem. Mogą modyfikować procesy motywacyjne, a to przecież one leżą u podłoża naszych wszystkich bardziej złożonych działań.

Aleksandra Piotrowska: doktor psychologii. Pracownik naukowy Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka licznych publikacji naukowych i popularyzujących wiedzę psychologiczną.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze