1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

O granicach przyjaźni i wspólnych sprawach z byłymi partnerami. Rozmowa z psychoterapeutką Katarzyną Miller

Kluczem do relacji między obecną a byłą partnerką jest dobre wychowanie. Szanowanie zasad, według jakich żyje nowa para. (Fot. Getty Images)
Kluczem do relacji między obecną a byłą partnerką jest dobre wychowanie. Szanowanie zasad, według jakich żyje nowa para. (Fot. Getty Images)
Nie zawsze po rozstaniu udaje się zachować dobre relacje. A jeśli nawet, to jak je utrzymać? Odpowiada psychoterapeutka Katarzyna Miller.

Rozwiedli się i nie spotykali przez kilka lat, stworzyli nowe związki. A potem przez przypadek jedno spotkanie i kolejne – już we czworo. Nieoczekiwanie razem zaczęli spędzać wakacje i niektóre święta. Polubili się też ich nowi małżonkowie. Czy to ma sens?
Znałam taką sytuację. Zakończyła się tym, że dawni małżonkowie wrócili do siebie. Czas pokazał, że to, co przeszkadzało im być razem, okazało się mniej ważne niż to, czego im brakowało, kiedy razem nie byli. To, co znaleźli w nowych związkach, nie było wystarczająco atrakcyjne.

Czyli taka intuicja, że przyjaźń z eks może być sygnałem, że jednak coś tam jeszcze się między nami tli – nie jest bezpodstawna?
Może tak być, ale nie musi. Mogę sobie wyobrazić, że zawarta od nowa po jakimś czasie przyjaźń pozostanie tylko przyjaźnią, bo już się wszystko właśnie wypaliło. Myślę, że jak najbardziej możemy się przyjaźnić z byłym czy z byłą, tak samo jak z każdym innym. Ale też ta przyjaźń, tak jak każda inna, może mieć swój kres…

Nie ma żadnych różnic między przyjaźnią z byłym i z kumplem z podwórka?
Bez przesady! Ktoś, kto jest teraz naszym eks, kiedyś był piekielnie ważny. A to znaczy, że nas rozczarował, zawiódł, że coś bardzo ważnego nam nie wyszło. Jeśli więc nawet rozstaliśmy się w zgodzie, to dopiero po jakimś czasie, nie od razu, możemy się zacząć kolegować, a nawet przyjaźnić. Ten czas jest potrzebny na przeżycie straty. Trzeba przejść cały proces żałoby w sposób uczciwy – nawet jeśli rozstaliśmy się bez burz. Nie można się spieszyć, udawać, że to po mnie spłynęło. Nie zmniejszy poczucia straty to, że mam już kogoś nowego czy że sama chciałam rozwodu. Żałobę trzeba przeżyć. Pozłościć się, popłakać. A potem wytrzeć nos, przebaczyć i iść dalej.

Zawsze musi być kwarantanna dla serca, zanim pójdziemy na kawę z byłym?
Nie musi tylko wtedy, kiedy zaprzyjaźniliśmy się już przed rozstaniem. A więc kiedy już w trakcie związku nasza miłość zamieniła się w przyjaźń. Rozwód to wtedy tylko formalność, która potwierdza stan faktyczny.

Nawet gdy były zdrada, finansowe oszustwa i tym podobne – można kolegować się z eks?
Wtedy to trudniejsze. Zależy od tego, jak głęboko chowamy urazy i jak sobie z nimi radzimy. Czy ważna jest dla nas wygrana, czy wolimy żyć dalej w spokoju ducha. Wielu ludzi po rozstaniu pozostaje w urazie. Ale to znak, że zapewne już w dzieciństwie doświadczyli odrzucenia. Rodzi się w nich wściekłość i mówią, że ten, kto odszedł, zabrał im wszystko: wiarę w miłość, nadzieję, radość życia. W takiej sytuacji warto zwrócić się po pomoc, by nie marnować życia na walkę, zemstę czy rozpacz.

Rozwód najbardziej boli, kiedy przypomina emocjonalnie to, czego doświadczyliśmy jako dzieci w relacji z rodzicami?
Jeśli mam poczucie, że z tego bólu i rozpaczy umrę albo że nie zaznam spokoju, dopóki się nie zemszczę – to znak, że to nie to rozstanie jest źródłem mojego cierpienia. Dawno temu już ktoś bardzo dla mnie ważny zawiódł mnie w podobny sposób. I to, co teraz tak strasznie boli, to zawiedzione dziecięce serce.

Chęć zemsty może być ukryta. Znam kobietę, która nasłuchała się od byłej partnerki swojego faceta, udającej przyjaźń, że ten pod pretekstem spotkań z dzieckiem szuka z nią kontaktu.
Tak postępującą kobietą może kierować zawiść: „Ja go nie mam, to i ty też go nie będziesz miała”. Może opowiadać nowej partnerce swojego byłego męża, jak ją krępuje to, że kiedy on odwiedza dziecko w domu, widzi jej bieliznę, bo ona czasem zapomni ją pochować. Albo że on – pod pretekstem zabawy z dzieckiem – kładzie się na łóżku, gdzie kiedyś razem robili to i owo! Takie zastrzyki jadu można wstrzykiwać nowej partnerce, uśmiechając się przy kawie, póki ona nie połapie się w tej wyrafinowanej grze i nie przestanie się z byłą męża spotykać. Warto też, by powiedziała partnerowi: „Wiem już, że twoja była żona jest sprytna. Ja ciebie nie będę sprawdzać. Chcę ci wierzyć, ale lepiej by było, żebyś dziecko widywał poza jej domem”. Kiedy jesteśmy z kimś, kto ma dzieci z inną kobietą, to albo mu dajesz wiarę i pomagasz, albo trzeba się pożegnać.

Zawsze trzeba uważać na byłą?
A gdzie tam! Jeśli widać, że akceptuje sytuację i zachowuje się jak człowiek, to czemu? Wtedy można sobie nawet z nią czasem pogadać, co tam on kiedyś lubił, a czego nie. Można się dowiedzieć, że przedtem też się spóźniał. Takie pogaduchy nikomu nie szkodzą, jeśli nie dotyczą spraw intymnych. Myślę, że kluczem do relacji między obecną a byłą partnerką jest po prostu dobre wychowanie. Szanowanie granic, czyli zasad, według jakich żyje nowa para.

Kiedy tworzymy nowy związek, chcemy zacząć od początku: zmienić mieszkanie, kupić nowe łóżko, mieć swoje małe rytuały. No i jak to pogodzić ze spotkaniami z byłą, nawet gdy jest z nowym partnerem?
A co tamta kobieta ma do naszego nowego związku? Miejmy swoje rytuały! Na przykład razem witajmy gości, razem żegnajmy – choć tak u żadnego z nas nie było w poprzednich małżeństwach. Niech on podaje do stołu, choć tego nie robił, kiedy był z Zosią. Nowe mieszkanie czy łóżko? Zaufajmy sobie. Ważne, żeby nic nie odbywało się kosztem drugiego. Równamy w związku zawsze do osoby, której bardziej zależy. Ona nie może patrzeć na tę szafkę czy fotel, bo to tamta kupiła? To on te meble wynosi z domu. Nic nie może być robione kosztem jednego z nas. To niszczy miłość.

A jak być nowoczesną byłą żoną w kontaktach z nową partnerką ojca naszych dzieci?
Trzeba wejść w tę relację uważnie i ostrożnie. Patrząc i szanując właśnie te rytuały nowej pary. Nic do nich nie mieć, czyli nie pouczać i nie dziwić się. Bo jak mi się wyrwie: „Och, jak ty się zmieniłeś, kiedyś byś szafek nie naprawiał!”, to mogę usłyszeć: „Dla mojej Karoli wszystko zrobię”. No, a wtedy możemy tylko jedno: odpuścić sobie i się nie dąsać. Co było, minęło!

Znam rozwiedzione małżeństwo, które mieszka dalej razem ze względu na dzieci, choć oboje mają nowe związki i o tym wiedzą, wiedzą też o tym ich dzieci.
Jeśli się w tej sprawie dogadują, nie widzę problemu. Rozumiem, że to wspólne mieszkanie ma taki sens, że mogą dzielić się opieką nad dziećmi. Na przykład ona w ciągu dnia bardziej zajmuje się nimi, a mężczyzna staje się rodzicem na pełny etat, kiedy ona jedzie do nowego partnera.

Ważne jest, aby wszystko było jawne. Aby dzieci i dorośli wiedzieli, jak się rzeczy mają. No i żeby dzieci mogły powiedzieć, co o takim układzie dorosłych myślą. Rodzice nie muszą dzieciom ulegać, to oni decydują, ale powinni wysłuchać, co dzieci mają na ten temat do powiedzenia. No i nie wkurzać się na nie, jeśli usłyszą, że dzieciom się to nie podoba.

Ale czy to zdrowe? Czy nie ma jakichś ukrytych kosztów takich układów, które będą dramatyczne?
We Francji taki układ niewielu by zdziwił. Tam nowoczesne rodziny to byli i obecni razem z dziećmi i nawet teściami. My mamy nadal kłopot, żeby zaakceptować rzeczywistość: świat się zmienił i jest już coraz mniej tradycyjnych rodzin. Pytanie: jak żyć w tych nowoczesnych? Dziś stawiamy na indywidualność, na odnalezienie siebie, i dobrze! To niezbędne. Ale skupienie na samorozwoju może sprawiać, że nie zajmujemy się innymi, często nawet bliskimi. Z drugiej strony uwalniamy kobiety, by przestały być służebnymi w rodzinie. I też dobrze! Stwórzmy wspólnie świat, w którym kobieta będzie mogła mieć rodzinę i dzieci i nie poświęcać się dla nich.

A jak poradzić sobie z ukłuciem zazdrości, gdy widzimy naszego partnera w serdecznej relacji z jego byłą?
A dlaczego miałoby to wywoływać zazdrość u nowej partnerki? Przecież tamta to przeszłość. Co on musiałby jeszcze zrobić, żeby ta nowa poczuła się pewnie? On ją wybrał, z nią planuje przyszłość i z nią je kolacje. Najważniejsze jest to, co łączy obecną parę. Ale jeśli między nimi są zgrzyty, to zaryzykuję twierdzenie, że powodem nie jest była, ale są nim dziury w ich relacji.

Ale skoro tak dobrze się dogadują, to jemu się przypomina przeszłość i może znów mu się spodoba…
Mądry człowiek wie, że na tym świecie nie ma nic na zawsze. Może się mojemu obecnemu spodobać była żona, a może nowa sąsiadka. Warto dbać o relacje z nim i z samą sobą. Inwestować w miłość, życzliwość, a nie w kontrolę nad zagrożeniami – czy to z przeszłości, czy z przyszłości.

Oczywiście jeśli widzimy, że nasz mężczyzna jest skupiony na potrzebach i emocjach tamtej kobiety, jeśli jest nielojalny, zdradza intymne sprawy, mówi o problemach obecnej partnerki, to coś jest nie tak, więzi głębokiej brak. Ale odgonienie byłej może nic nie dać. Lepiej zastanowić się, czy ten związek daje mi to, czego potrzebuję. Jeśli nie, powiedzieć jasno, jakie są moje potrzeby. I jeśli on tego nie przyjmie, to się pożegnać.

Wtedy przegrywamy z byłą!
Jeśli już z kimś w ogóle „przegrywamy”, to z tym, co on dostał, a raczej czego nie dostał od matki. Może ten mężczyzna jest po rozwodzie czy kilku rozstaniach, bo nie potrafi budować głębokich relacji? Może to, co łączyło go z matką, zaszczepiło w nim lęk przed bliskością? No i teraz, kiedy jest dorosły, boi się być blisko, ucieka więc w związki z wieloma kobietami naraz?

A może to nowa partnerka ma problem z bliskością? To, co ich łączy, nie jest silne, bo ona ucieka w pracę? Albo w opiekę nad dziećmi? Nie wiemy tego, dopóki nie poświęcimy tej parze czasu i uwagi.

Czyli zamiast złości na byłą – terapia dla pary?
Ważne, aby szukać tego, co nam jest potrzebne, i jeśli drugi człowiek nie chce czy nie może nam tego dać, nie fiksować się na nim. Drogą do zmarnowanego życia jest chcieć od kogoś tego, czego on nie chce dać. W głowie mamy wtedy nieprawdziwą myśl, że gdyby była naszego męża wyleciała w kosmos, to byłoby nam super. Skupiamy się wtedy na sposobach wsadzenia jej do rakiety zamiast na budowaniu prawdziwej i szczerej relacji ze swoim mężczyzną. Zresztą, przecież każdy związek, nawet udany, nie dostarcza wszystkiego, czyż nie?

To może niekoniecznie trzeba się kolegować? Może po rozstaniu po prostu pożegnać się i więcej nie widywać?
Oczywiście, że można, wielu ludzi tak robi. To rozwiązanie jest dobre, kiedy nie ma wspólnych dzieci. Powiedziałabym, że jeśli dwoje ludzi łączyła duża namiętność, ale nie było między nimi głębokiego porozumienia, to gdy namiętność wygaśnie, nic ich nie łączy. Można wtedy się rozstać na dobre bez żalu i chęci, by wypić czasem kawę.

Bywa jednak, że dopiero kiedy namiętność przygaśnie, ludzie zaczynają widzieć siebie nawzajem i wtedy może między nimi powstać więź emocjonalna. A to znaczy, że mogą się przyjaźnić, choć kiedyś się kochali.

Kiedy odradziłabyś zdecydowanie kontakty z eks?
Kiedy widzimy u niego zachowania psychopatyczne, czyli niszczące nas w sposób świadomy. A więc kiedy obraża, zdradza tajemnice, oczernia. No i oczywiście kiedy jest agresywny: wyzywa czy nawet chce bić! Także wtedy, kiedy manipuluje dziećmi: „Twoja matka jest złym człowiekiem” – to zachowania, których nie możemy zaakceptować.

A jak rozeznać, czy rzeczywiście mamy poprawne, grzeczne relacje, czy może tylko uśmiechamy się do złej gry?
Przede wszystkim nie wierzmy, że jakikolwiek układ między dorosłymi czy między dorosłymi a dziećmi będzie działał bez trzasków. Najważniejsze, aby liczbę tych trzasków zminimalizować, a sposobem jest otwartość, tolerancja i radzenie sobie ze swoimi urazami.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze