1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Stawanie się sobą to proces, który nigdy się nie kończy

Niezależnie od momentu życia wydaje nam się, że właśnie teraz jesteśmy sobą, a wcześniej to było tylko „bycie na brudno”. To zjawisko zwane jest iluzją końca historii. (Ilustracja: Magdalena Pankiewicz)
Niezależnie od momentu życia wydaje nam się, że właśnie teraz jesteśmy sobą, a wcześniej to było tylko „bycie na brudno”. To zjawisko zwane jest iluzją końca historii. (Ilustracja: Magdalena Pankiewicz)
Otwartość na to, że się zmieniamy, że zmieniamy swoje opinie, jest rozwijająca. Rozmowa z psycholożką Ewą Jarczewską-Gerc.

„Bądź sobą” w latach 90. znaczyło: zawalcz o siebie, żyj po swojemu. A co znaczy dzisiaj?
30 lat temu taki apel, kierowany głównie do kobiet – bo to one były wychowywane tak, żeby spełniać oczekiwania innych – płynął z różnych kierunków: od pism kobiecych po marki kosmetyków. Krył się pod nim ważny przekaz: masz prawo mieć swoje marzenia i za nimi podążać. To było coś. Chodziłam wtedy do liceum i pamiętam, jakie to było dla nas odkrywcze – że możemy się zbuntować, być inne, chodzić w glanach, nosić bluzy z kapturami. Dzisiaj „bądź sobą” to takie nawoływanie: możesz robić cokolwiek, co ci się chce, możesz karmić każde swoje pożądanie, każdy impuls przyjemnościowy.

„Bądź sobą” zakłada, że najpierw trzeba to coś, co jest mną, odnaleźć.
Powiedziałabym, że trzeba tego szukać, ale odnaleźć będzie trudno. Jeżeli bowiem w którymś momencie życia uważam, że jestem taka czy inna, to wcale nie znaczy, że za pięć dni będę dokładnie taka sama. A to dlatego, że osobowość jest dynamiczna. Zmieniają się nasze marzenia, preferencje, oczekiwania, zmieniają nas nasze doświadczenia, te łatwe i trudne.

Wierzymy, że my to my, tacy sami.
Nic bardziej błędnego. Wiara w to, że jesteśmy przez całe życie tacy sami, jest – po pierwsze – nieprawdziwa, obalają ją badania. A po drugie – może prowadzić do różnych szkód indywidualnych i społecznych. Psychologowie badają zjawisko – zwane iluzją końca historii – polegające na tym, że niezależnie od momentu życia wydaje nam się, że właśnie teraz jesteśmy sobą, a wcześniej to było tylko dążenie czy też „bycie na brudno”.

Gdyby jutra nie było, byłaby to prawda.

Dokładnie tak. Bo to, że dziesięć lat temu mieliśmy inne preferencje, na przykład robiliśmy sobie tatuaże, a dzisiaj je odbarwiamy, nie znaczy, że wtedy nie byliśmy prawdziwi, a dzisiaj jesteśmy, lub odwrotnie. Badania nad byciem sobą koncentrują się wokół tego, jak człowiek się zmienia w ciągu życia. Tych zmian na co dzień nie zauważamy, to trudny do uchwycenia proces. Mam propozycję: przeczytajmy swoje wypracowanie albo maila sprzed pięciu lat. Będziemy mieć poczucie, że pisała go trochę inna osoba.

Moja przyjaciółka mówi, że jak patrzy na siebie sprzed 30 lat, to widzi zupełnie obcą sobie kobietę.
Czy to znaczy, że ona nie była wtedy sobą? Nie, ona wtedy była sobą i teraz jest sobą, tylko inną sobą. Psychologowie zajmujący się tym zjawiskiem podkreślają, że bycie sobą nie istnieje, jest tylko stawanie się sobą każdego dnia. Otwartość na to, że się zmieniamy, że zmieniamy swoje opinie, jest bardzo rozwijająca. Zauważono, że jedną z kompetencji psychologicznych, które pomogły ludziom zaadaptować się w pandemii, jest elastyczność emocjonalno-poznawcza, która polega na tym, że nie stosuję rutynowych, sztywnych zasad postępowania, tylko je na bieżąco szyję. Oczywiście warto mieć przekonania, ale też być otwartym, ciekawym innych przekonań. Bo wszystko jest płynne.

Ale jest w nas przecież jakieś niezmienialne jądro. Może w tym szukaniu siebie chodzi o to, żeby do niego dotrzeć?
Tak, jest takie jądro, to nasz układ nerwowy, temperament, na bazie którego rozwija się nasza osobowość. Ale temperament też się zmienia, powoli, jednak na przykład pod wpływem traum może zmienić się trwale. Różnice temperamentalne między ludźmi dotyczą pobudliwości, obserwujemy je już u noworodków, one są mocno zdeterminowane biologicznie, w tym genetycznie. Jednak to, w jaki sposób nasze geny będą się przejawiać w zachowaniach, podlega silnym wpływom środowiskowym, i to także od wczesnych etapów rozwoju, już w łonie matki. I jedni przychodzą na świat z bardziej pobudliwym temperamentem, a inni z mniej.

Co to znaczy?
Są ludzie, których układ nerwowy pobudza się nawet przy niewielkiej stymulacji; to osoby wysoko reaktywne, bardzo wrażliwe na bodźce stresowe. Są też osoby nisko reaktywne, które żeby się pobudziły, muszą dostać więcej bodźców. Oczywiście zgodnie z krzywą Gaussa najwięcej osób jest gdzieś pośrodku. Warto poznać swój układ nerwowy, ponieważ poziom reaktywności wpływa na wiele różnych obszarów naszego życia. Wiedza jest ważna, bo – po pierwsze – uspokaja, że z nami wszystko jest okej. A po drugie – pozwala pracować nad swoją pobudliwością, bo to nie jest tak, że do końca życia jesteśmy na nią skazani. Stąd treningi radzenia sobie ze stresem, które obniżają spoczynkowe pobudzenie układu nerwowego, zatrzymują fałszywe sygnały o ciągłym zagrożeniu.

Choćbym jednak nie wiem, co robiła, w pewnych obszarach i tak się nie zmienię, na przykład nie zostanę śpiewaczką. Talenty się ma albo ich się nie ma.
Z jednej strony tak, a z drugiej – takie podejście może być szufladkujące i zamykające. Bo skąd czerpiemy wiedzę na własny temat? Oczywiście z introspekcji, poprzez dokonywanie wglądu w siebie, myślenie o swoich uczuciach, emocjach. U osób medytujących ten proces może być łatwiejszy, ponieważ mają one lepszy aparat poznawania siebie, potrafią kontaktować się ze swoim ciałem, co jest bardzo ważne. Ale człowiek ma ograniczone możliwości poznawania siebie.

Bo sam jest podmiotem i przedmiotem „studiów”?
Tak, jest sędzią we własnej sprawie. Nasze ego działa jak totalitarny władca i dopuszcza tylko te wiadomości, które są dla nas z jakichś powodów istotne i wygodne. A poza tym percepcja jest procesem konstruktywnym, to znaczy konstruujemy to, co widzimy. Dwóch świadków tego samego zdarzenia zapamięta je zupełnie inaczej. Badania pokazują, że ludzie mylą się nawet co do bardzo wyrazistych faktów. Na temat siebie mylimy się jeszcze bardziej. Niestety, autopercepcja ma swoje duże ograniczenia, nakładamy filtry i pewnych rzeczy nie chcemy widzieć. Tak funkcjonują mechanizmy obronne, które w krótkoterminowej perspektywie mają nas chronić, ale jeżeli ich nadużywamy, to mogą bardzo zaciemnić nam obraz siebie.

To jak mamy sobie dojrzale radzić w procesie samopoznania?
Przede wszystkim, wiedząc o ograniczeniach samopoznania, możemy się zastanawiać, czy przypadkiem nie stosujemy nadmiaru mechanizmów obronnych. To oczywiście wymaga dojrzałości naszego „narzędzia poznawania”, czyli mózgu, a dokładniej kory przedczołowej, która dojrzewa w okolicy 25. roku życia. Dojrzałe korzystanie z mechanizmów obronnych polega na tym, że mamy nad nimi pewne panowanie, możemy elastycznie przełączać się między „byciem w danej sytuacji”, kiedy trzeba, a „odłączeniem od niej”, kiedy za bardzo nas to wypala. To jest bardzo trudne, nikt nas tego nie uczy, a umiejętność ta wpływa na nasz dobrostan. A wracając do talentów: cudownie, jeśli talent sam się narzuca, czyli – jak to się określa w psychologii – jest wystający poznawczo, na przykład mamy piękny głos. Ale są talenty trudne do odkrycia. Jeśli chcemy szybko znaleźć swój talent, możemy się zaszufladkować. Moim zdaniem fajne jest też samo szukanie. Często na zajęciach ze studentami mówię: „Nie rób tego, na co masz ochotę, tylko coś, na co nie masz ochoty, co wręcz sprawia ci trudność”. To jest totalnie kontrintuicyjne, ale dla naszego systemu poznawczego to jak ćwiczenie na siłowni.

A nie jak gwałt na sobie?
Amerykański neuropsychiatra John Arden zaproponował genialny model zdrowia SEEDS. Ten akronim pochodzi od pięciu „ziaren”, czyli superczynników mających istotne znaczenie z punktu widzenia naszego zdrowia. Jednym z „ziaren” jest edukacja trwająca całe życie. Niekoniecznie taka, że zapisujemy się na kolejne studia, choć to też świetnie, ale oznaczająca uczenie się nowych umiejętności. To ćwiczenie może być nieprzyjemne, bo nasz mózg jest przyzwyczajony do innych aktywności, ale może nas zainspirować do zmiany w życiu.

Innym źródłem wiedzy o sobie jest otaczający nas świat?
Tak, to rodzice, rodzeństwo, nauczyciele, rówieśnicy, którzy swoimi złośliwymi czy bezrefleksyjnymi uwagami mogą podcinać nam skrzydła. Ale mogą też otworzyć nam oczy, pomóc zobaczyć nieco „prawdziwszego” siebie.

Jak to rozpoznać?
Mówił o tym Kurt Lewin, jeden z ojców psychologii motywacji: informację zwrotną dobrze jest przyjąć, bo zastosowanie mechanizmu obronnego, jakim jest odcięcie się od niej, sprawia, że nie mamy szansy się zmienić, a przecież możemy być w błędzie. Od dziecka uczy się nas, że musimy wiedzieć, co lubimy, że musimy być określeni, i to najlepiej jak najszybciej. A przecież czasem coś lubimy, a czasem czegoś nie lubimy, i nie ma w tym nic złego. Chodzi o to, żeby informacja zwrotna skłoniła nas do dokonania pewnej refleksji nad sobą, być może zmiany. Ale oczywiście w ciągu życia dostajemy także feedbacki, które nie mają nic wspólnego z nami, tylko dotyczą emocji nadawcy. Nie będziemy umieli jednak tego rozróżnić, jeśli z definicji zamykamy się na informacje od innych.

Jednym z warunków, kiedy informacja zwrotna może nas rozwijać, jest tolerancja dysonansu poznawczego, czyli takiego doświadczenia, kiedy zauważamy, że zrobiliśmy coś inaczej, niż deklarowaliśmy. Na przykład zawsze dajemy datki na ubogich, a zdarzyło się tak, że tego nie zrobiliśmy. No trudno! Niemożliwe jest bycie zawsze spójnym. Dojrzałe radzenie sobie z dysonansem polega na tym, że skrytykuję swoje zachowanie, ale to nie zagrozi mojemu istnieniu. Powiem: „Kurde, sama nie wiem, dlaczego nie dałam na te dzieci. Ale to nie znaczy, że jestem do niczego”. Dla jasności – uważam, że warto mieć azymuty. I według mnie taką wartością nie do zmiany, nadającą zawsze kierunek, jest życie i szacunek wobec niego.

Wiedza o tym, że proces poznania samego siebie nigdy się nie kończy, może być demotywująca. Bo skoro tego nigdy nie odkryję, to po co się trudzić?
Ależ odkrywam, każdego dnia, bo tak naprawdę zawsze jestem sobą, mimo że bardzo zmieniam się w czasie. Tylko to „bycie sobą” jest zupełnie czymś innym niż to, co powszechnie rozumiemy pod tym pojęciem.

Ewa Jarczewska-Gerc, psycholożka społeczna, trenerka biznesu, pracuje w Katedrze Psychologii Różnic Indywidualnych, Diagnozy i Psychometrii Uniwersytetu SWPS.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze