1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Idealna miłość – na ile daliśmy się uwieść pop-kulturze?

Miłość obejmuje szerokie spektrum relacji, które ewoluują i zmieniają się w zależności od etapu życia, na jakim jesteśmy. (Fot. iStock)
Miłość obejmuje szerokie spektrum relacji, które ewoluują i zmieniają się w zależności od etapu życia, na jakim jesteśmy. (Fot. iStock)
Pop-kultura, a przed nią romantyzm, usiłuje nam wmówić ideał miłości aż po grób. Nie bez powodu wszelkie komedie romantyczne kończą się „happy endem”, pozostawiając niedomówienie w kwestii dalszej prozy życia… O tym, jak z psychologicznego punktu widzenia wygląda najbardziej idealizowane i upragnione przez nas uczucie, jakim jest miłość, opowiada dr Beata Rajba z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

Tylko chemia?

Kreowany od wieków ideał miłości romantycznej w zderzeniu z dorobkiem współczesnej nauki zdaje się być bliższy mitologii niż prawdziwemu życiu. Tymczasem codzienność, związana z przyziemnymi obowiązkami, nie wygląda przecież cukierkowo. Sprzątanie, gotowanie, zmywanie, a przy tym nadmiar pracy zawodowej i ciągłe zmęczenie – to testy, które związek przechodzi każdego dnia. Do tego dochodzi realizowanie własnych celów i marzeń, często sprzecznych z pragnieniami partnera. Mimo tej „prozy życia” wciąż szukamy romantyzmu i gonimy za „motylami w brzuchu”. Komedie romantyczne czy seriale cieszą się przecież niesłabnącym powodzeniem. Podobnie jest z aktywnością na profilach randkowych. Niestety, związki w realnym świecie kończą się coraz częściej po kilku, kilkunastu latach. Skoro tak to wygląda, czym w takim razie jest miłość według psychologów czy naukowców? Tylko chemią?

– Nie ma jednej definicji miłości, ani w literaturze, ani w nauce. Pod pewnymi względami miłość przypomina obsesję i dlatego musi się prędzej czy później skończyć, bo organizm nie wytrzymałby takiej burzy hormonów i neuroprzekaźników. Pod innymi jest przywiązaniem i ono już może trwać na zawsze. Niektóre pary starzeją się nie obok siebie, a razem – i właściwie razem umierają, jedno niedługo po drugim. Partner staje się w takich związkach prawdziwą drugą połową, stałym elementem życia, najbliższym przyjacielem. Nie bez powodu w – mającej solidne odzwierciedlenie w badaniach – typologii najbardziej stresujących wydarzeń Holmesa i Rahe’a najwyższe miejsce zajmuje śmierć partnera – podkreśla psycholożka Beata Rajba.

Może nie ma jednej definicji miłości, ale każdy przecież rozumie ją na swój sposób. Mamy zwykle jakiś obraz przed zawarciem związku, bardziej lub mniej świadomy, jak ta miłość powinna wyglądać. A może jesteśmy już tak „zaimplementowani” obrazami serwowanymi przez literaturę czy popkulturę, że sami nie wiemy, na czym to uczucie miałoby polegać?
– Popkultura niestety nie przygotowuje nas w żaden sposób na wyzwanie, jakim jest trwały związek. Nie bez powodu wszystkie bajki o książętach czy komedie romantyczne kończą się ślubem. Tymczasem po „i żyli długo i szczęśliwie” następuje proza życia, w optymistycznym scenariuszu konieczność akceptowania wad drugiej strony, nauka sztuki negocjacji i szanowania granic swoich oraz partnera, dopasowywanie się do siebie, spędzanie ze sobą dni, tygodni, miesięcy, lat… To już nie jest obrazek tak atrakcyjny jak ślub następujący pomimo perypetii, i rzadko bywa portretowany w kinematografii czy literaturze – komentuje psycholożka. – O ile przywiązanie czy zakochanie istniało zawsze, o tyle scenariusze miłości, jakie realizujemy, łącząc się w pary, zostały w całości stworzone przez kulturę. W te walentynki większość z nas kupi lub dostanie bukiet czarownych róż, zje kolację przy świecach i pójdzie na spacer w świetle księżyca lub potańczyć. Taki scenariusz pojawił się po II wojnie światowej, a reklamy, filmy, literatura sprawiły, że stajemy się aktorami na prywatnej scenie, gdzie odgrywamy scenariusz wymyślony przez specjalistów z Hollywood, nie zastanawiając się nawet, czy właśnie tego chcemy my i partner. Całe szczęście, że mimo to wciąż łączymy się w pary, zakochujemy i przywiązujemy do siebie.

Monogamia?

Pomijając liczne trudności, nadal wierzymy, że można znaleźć miłość na całe życie i wiele osób poszukuje tej jedynej drugiej „połówki”… Dr Rajba zaznacza jednak, że niekoniecznie jest to zgodne z naszą biologią: – Niektóre zwierzęta, jak łabędzie, gęsi, lisy czy bobry, łączą się w pary na całe życie. Człowiek jako gatunek do nich nie należy. Można powiedzieć, że jest seryjnym monogamistą – z punktu widzenia natury miłość pojawia się po to, żeby dziecko przez pierwsze lata, gdy najbardziej potrzebuje opieki, otrzymywało ją od obojga rodziców. W ten sposób zwiększają się jego szanse przeżycia, bo w tradycyjnych kulturach ojciec dba o wyżywienie zarówno dziecka, jak i obarczonej nim matki.

Wspólne wychowywanie dzieci jest tak naprawdę największym wyzwaniem dla większości związków. Ten życiowy egzamin okazuje się dla wielu par nie do przeskoczenia. Nadmiar obowiązków, przemęczenie i poirytowanie, a także różnice w podejściu do wychowania dzieci, burzą wiele małżeństw. Oczekujemy partnerstwa, równego podziału prac domowych, a także wolności, żeby każdy z partnerów mógł realizować swój potencjał. Co ciekawe, tutaj z pomocą przychodzi nam właśnie kultura, nakładając na nas różne powinności: wywiązywanie się z podjętych zobowiązań względem rodziny, troska o dobro dzieci, wyznawane wartości, nawet kredyt – jakby na to nie patrzeć, co czwarty Polak uważa, że to właśnie on spaja związek lepiej niż sakrament.

Bywa też, że niektórzy partnerzy po prostu umieją docenić dalsze fazy związku i stają się swoimi najbliższymi przyjaciółmi, dbają o intymność i namiętność.

Na zawsze razem? Od zakochania do…

– Wielu moich pacjentów przychodzi do psychologa, bo uważa, ze ich związek się „zepsuł”, nie jest już taki, jak był na początku, a to sprawia, ze czują się odrzuceni, zawiedzeni i nieważni. Zapewne ich partnerzy również. Tymczasem problem leży głównie w nierealistycznych oczekiwaniach, nie uwzględniających faktu, że związek ewoluuje, zmienia się w czasie – wyjaśnia dr Beata Rajba. – Dynamika tych zmian opracowana przez prof. Bogdana Wojciszkego zakłada najpierw intensywną, przypominającą obsesję, fazę zakochania, która w razie odwzajemnienia uczucia przez drugą stronę przechodzi w pełen namiętności i intymnej bliskości związek romantyczny. Ten wraz ze wzrostem zaangażowania przeradza się w związek kompletny, w którym namiętność, intymność i zaangażowanie pozostają na wysokim poziomie. Do czasu… Namiętność zanika, intymność spada, związek przeradza się w najlepszym przypadku w relację przyjacielską, a w gorszym scenariuszu, gdy braknie też zaangażowania, w związek pusty, w którym partnerzy żyją obok siebie. Stąd już tylko krok do rozstania.

Rodzi się więc pytanie, jak wiele zależy od nas. Koniec pewnego (namiętnego) etapu jest wpisany w naturę związku. Jeśli szukamy tylko intensywnych doznań, trudno mówić o otwartości na to, żeby zbudować bliską relację. Zdaniem dr Rajby nie do końca jest tak, że to miłość, jako uczucie, zmienia swoją naturę: – Bardziej to my zmieniamy oczekiwania i źle wróży związkowi, jeśli ten proces nie zachodzi. Zdarzają się w gabinecie psychologa pacjenci, którzy skarżą się nie tyle na to, że w ich związku wieje nudą, ile na to, że nie ma już „motylków w brzuchu” – oczekują, że serce zawsze będzie waliło w piersi na widok ukochanego, że coś im w duszy będzie śpiewać ze szczęścia, i obwiniają partnera o to, że ta cudowna faza się skończyła. Tymczasem to naturalne w związku – z czasem trzeba włożyć wysiłek w pielęgnowanie relacji i na co dzień dbać o to, co na początku przychodzi łatwo: o intymność, emocje, zaskoczenie, emocjonalne rezonowanie. Trzeba się też pogodzić z naturalnymi zmianami, etapami, które nasza relacja przechodzi. Nawet w najlepszym związku uczucia przychodzą i odpływają, mamy momenty zwątpienia, złości, ale też czułości i bliskości. Jeśli doczekamy się dzieci, związek przeżywa wiele napięć, wynikających z tego, że partnerzy mają inne spojrzenie na wychowanie, mniej czasu i energii, dziecko staje się najważniejsze w ich związku, brakuje pieniędzy, seksu, czasu, snu… – wymienia psycholożka. – Jednak o ile związek nie wiąże się z rezygnacją z siebie, z przekraczaniem naszych granic, np. poprzez przemoc, to warto włożyć wysiłek w pracę nad nim. Trwające od II wojny Światowej badania na Harwardzie pokazały, że bliskie relacje, możliwość codziennej rozmowy z kimś są ważniejsze dla naszej jakości życia, a nawet jego długości, niż poziom cholesterolu czy zasobność portfela.

O czym w takim razie warto pamiętać, żeby budować w związku przysłowiowe mosty zamiast murów? Jak radzi psycholożka: – Przede wszystkim warto się zastanowić, jakim językiem komunikujemy miłość my, a jakim partner. Te języki to kolejno: słowa, czyli prawienie komplementów i zapewnianie o miłości, przysługi i opiekowanie się, wspólnie spędzony czas, ale razem, a nie obok siebie, prezenty i bliskość fizyczna. Bardzo często rozmijamy się w tym zakresie. Jesteśmy tak wychowywani, że kobiety wyrażają miłość, karmiąc swoich wybranków albo mówiąc o swojej miłości, snując plany wspólnej przyszłości, oni zaś mówią „kocham Cię” poprzez seks. Na tym polu łatwo o nieporozumienia. Na przykład ona czuje się niedoceniana i wykorzystana, bo partner przełknął szybko obiad, w który włożyła całe serce, pochwalił go zdawkowo i chce seksu, on zaś jej naburmuszenie traktuje jak odrzucenie. Bywa, że bez pomocy tłumacza, na przykład psychologa, partnerzy nie są w stanie usłyszeć, jak bardzo się kochają. Warto więc obserwować, jak partner okazuje miłość, i założyć, że sam oczekuje tego samego.

Kilka słów o zdradzie

Badania pokazują, że tak jak okazja czyni złodzieja, podobnie przekłada się to na zdradę w związku. Niewiernego partnera pcha do zdrady potrzeba potwierdzenia swojej wartości, zaznania namiętności, która zawsze jest większa w nowym związku, wreszcie odmiany, a czasem nawet złości na drugą osobę w związku, która już nas nie zauważa.

W Polsce do zdrady przyznaje się 12 proc. partnerów, przy czym dwa razy częściej zdradzają mężczyźni. Może to być jednak wierzchołek góry lodowej i wiele osób po prostu do zdrady się nie przyznaje. W krajach takich jak Wielka Brytania zdradza 1 na 4 badanych, bez względu na płeć.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze