Wielu filozofów i badaczy poszukiwało i poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak stworzyć dobry związek. Wielkie umysły tego świata zastanawiają się nad przepisem na szczęście w relacji. Prawdopodobnie nigdy nie otrzymamy oczywistej odpowiedzi ani jednej recepty dla wszystkich, gdyż jesteśmy od siebie różni, mamy różne doświadczenia, pochodzimy z różnych kręgów kulturowych.
Fragment pochodzi z książki „Odbuduj bliskość w związku”, Sylwia Sitkowska, wydawnictwo Rebis.
Mimo to coraz lepiej rozumiemy złożoność i dynamikę związków międzyludzkich i coraz więcej o nich wiemy. Okazuje się też, że pewne etapy czy konkretne zachowania są wspólne dla większości ludzi. Tak więc dzięki profesorowi Wojciszke wiesz już, jakie fazy przechodzi relacja, a dzięki Gottmanowi, jakie zachowania związkom całkowicie nie sprzyjają. Badania, w tym obserwacje, pozwoliły jednak Gottmanowi na wyodrębnienie także tych zachowań, które scalają związek i pozwalają na budowanie go w sposób trwały i satysfakcjonujący.
Po paru miesiącach czy latach w związku wielu z nas uznaje, że tak dobrze zna swoją drugą połówkę, że wie, co on/ona w danym momencie myśli, co powie oraz jak się zachowa. To nastawienie często zwiastuje kłopoty. W zależności od tego, co myślimy, takie podejmujemy działania. Jeśli zakładasz, że twój partner „znowu wróci z pracy naburmuszony, rzuci teczkę na fotel i usiądzie w złym humorze na swoim ulubionym fotelu”, to najprawdopodobniej przyjmiesz postawę obronną bądź otoczysz się murem obojętności, jeszcze zanim on wejdzie do domu. Nasze nastawienie i zachowanie wpływa także na zachowanie partnera/partnerki i w ten sposób tworzy się błędne koło. Znika przestrzeń na ciekawość, porozumienie, rozmowę, na dowiedzenie się, co tak naprawdę się stało. Może mąż dostał reprymendę od szefa? A może boli go kark i cierpi? W życiu zdarzają się różne sytuacje i nie wszystkie dotyczą nas bezpośrednio.
A może gdy wraca do domu, chciałby, abyś zapytała, jak mu minął dzień, okazała zainteresowanie? On jednak również przyjął postawę obronną, bo „wie”, że tego nie zrobisz – może właśnie dlatego pokazuje zły humor? Dopóki się nie zainteresujemy, nie zapytamy, dopóty nie będziemy wiedzieć, co tak naprawdę siedzi w głowie drugiej osoby. Nawet jeśli jesteśmy z nią w związku od dwudziestu lat.
Wyjściem z tej sytuacji może być rozbudzenie w sobie na nowo ciekawości partnera lub partnerki. Jak ją pielęgnować, kiedy jesteśmy w wieloletnim związku? Przede wszystkim warto zmodyfikować założenie, że „ja wiem”. Nawet jeśli dużo wiemy o partnerze/partnerce, każdy z nas zmienia się pod wpływem życiowych doświadczeń, a nasze myśli wraz z nawykami ewoluują. Może twoja żona kiedyś uważała, że „najlepszą obroną jest atak”, i w taki sposób rozpoczynała każdą rozmowę, jednak pod wpływem doświadczeń zmieniła to przekonanie i stara się na spokojnie rozwiązywać problemy, ale ty po wspólnie przeżytych latach masz już wyrobioną opinię na jej temat i nie dostrzegasz tej zmiany? Może twój mąż zaczął się starać lepiej dogadywać z dziećmi, ale ty pamiętając, że stosuje „zimny chów”, pomijasz jego zachowania nakierowane na budowanie relacji? Warto rozmawiać, pytać, po prostu być ciekawym partnera, jeśli bowiem przyczepimy drugiej osobie na stałe jedną określoną łatkę, to nieuchronnie będziemy postrzegać ją ciągle tak samo i nie zauważać, że się zmienia.
Przypomnij sobie początek waszego związku – jak wiele czasu spędzaliście razem i jak bardzo zakochanie popychało was ku sobie nawzajem. Oczywiście wiemy, że w pierwszej fazie związku kierują nami hormony, które później nie działają już na nas z taką intensywnością. Na pewno jednak warto zachować w pamięci to, jak ten początkowy etap relacji, złożony z rozmów, pytań, wspólnego czasu, zbliżył nas do siebie.
Badacze z jednej z amerykańskich uczelni zaobserwowali, że uczniowie o nazwiskach zaczynających się na tę samą literę częściej przyjaźnią się ze sobą niż z innymi uczniami. Dogłębniejsze zbadanie tego fenomenu ujawniło, że uczniowie siedzieli w ławkach według kolejności alfabetycznej – Archer z Atwoodem, Bishop z Brownem itd. – i dzięki częstym kontaktom powstawała między nimi sympatia. Tak więc przypadkowo przydzielony kolega z ławki, z którym siłą rzeczy uczniowie rozmawiali najwięcej i spędzali z nim dużo czasu, stawał się często przyjacielem na długie lata.
Z tego badania płynie wniosek, że warto pamiętać o wygospodarowaniu czasu dla siebie nawzajem. Nie muszą to być całe dnie czy godziny tylko we dwoje – w codziennym wirze obowiązków niewiele par może sobie na to pozwolić. Wystarczy codzienna serdeczna 10-minutowa rozmowa przed snem lub wyjście razem na spacer. Zwyczajne pytanie: „Jak ci minął dzień?” i aktywne słuchanie – bez przerywania – potrafi czynić cuda w związku.
Ważne jest, żeby zapytać po to, aby wysłuchać, i rzeczywiście zainteresować się odpowiedzią partnera lub partnerki.
By na nowo poznać siebie nawzajem, można także skorzystać z wielu dostępnych na rynku gier do wspólnej zabawy. „Pytaki”, „Gierki małżeńskie” czy „Znamy się” nie tylko pogłębiają wiedzę o sobie nawzajem, ale dostarczają również wiele frajdy i przyjemności ze wspólnie spędzonego czasu. Grając w planszówki, można skutecznie wzmacniać więzi. Dobrym sposobem okazywania ciekawości jest także rozmowa o sprawach innych niż bieżące. Warto czasami wyjść poza to, co aktualne, i porozmawiać o dzieciństwie albo relacjach z rodzicami bądź o tym, jak układało się między rodzicami. Co z dziadkami i pradziadkami? Jakie wiedli życie i jak wyglądała ich codzienność? Są to w gruncie rzeczy bardzo proste pytania, lecz mają dla nas istotne znaczenie. Rodzinna przeszłość mówi o tym, dlaczego jesteśmy dzisiaj tacy, jacy jesteśmy.
Podziw? Jak mam podziwiać osobę, który mnie tak strasznie denerwuje? Sympatia i podziw nie powstają raz na zawsze – są to uczucia, które trzeba i warto w sobie pielęgnować, bo dzięki temu trwają. Jeśli skupimy się na pozytywnych aspektach związku, to one będą dominowały w naszym jego obrazie. Natomiast kiedy będziemy się koncentrować na negatywnych aspektach związku – a niestety tak jesteśmy skonstruowani, że w pierwszej kolejności szukamy zagrożeń – to one będą się wybijały na pierwszy plan. Warto zatem kapitalizować pozytywne emocje i uczyć się wyolbrzymiania zalet oraz zwracania uwagi na dobre strony związku. Nie da się uniknąć tego, że druga osoba będzie nas czasami denerwować, czasem będziemy ze sobą walczyć, kłócić się – to norma w każdej relacji. Najważniejsze to nie pozwolić, by drobne nieporozumienia zdominowały nasz związek.
Jeśli uważasz, że ten obszar twojej relacji szwankuje i chciałbyś/chciałabyś popracować nad uczuciem sympatii i podziwu dla partnera/partnerki – są na to sposoby. Najprostszy to zastanowienie się, za co lubię partnera/partnerkę, i zapisanie tego. Jestem zwolenniczką notowania przemyśleń, gdyż słowa zapisane mają inną moc – dzięki temu wizualizujesz sobie dobre cechy drugiej osoby, a przez to lepiej zapadną ci w pamięć. Jeśli masz kłopot, aby znaleźć pozytywne cechy drugiej osoby, to jednak z jakiegoś powodu nadal z nią jesteś – nawet jeśli w tym akurat momencie jest ci trudno w relacji. Przypomnij sobie, za co polubiłeś/polubiłaś, pokochałeś/pokochałaś partnera/partnerkę, i to zapisz.
Jeśli chcesz szukać w pamięci dobrych momentów, podpowiem ci, że często są one związane z uroczystościami, wyjazdami lub spontanicznymi doświadczeniami. Pomocne może być też przemyślenie odpowiedzi na pytanie, dlaczego partner lub partnerka jest dla ciebie atrakcyjny/atrakcyjna – o ile jest! W przeciwnym wypadku kasujemy to pytanie i zastanawiamy się, co zrobić, żeby ta atrakcyjność powróciła. Może jesteś dumny/dumna z działań partnera/partnerki w jakimś obszarze? Może twój partner/twoja partnerka robi coś, co bardzo ci się podoba, i mimo wielu wad doceniasz ten aspekt jego/jej zachowania? A może macie wspólne poglądy? Jeśli tak, zapisz to wszystko i pamiętaj o tym, że pewne sprawy nadal was łączą. Przypomnij też sobie wasze pierwsze spotkanie. U wielu par, nawet w kryzysie, temat pierwszej randki bądź spotkania wywołuje uśmiech.
Takich pytań, na które odpowiedzi warto rozważyć, zapisać sobie i zapamiętać, jest całe mnóstwo. Zachęcam cię do regularnego myślenia o dobrych cechach partnera/partnerki, gdyż tak możesz zmienić swoje nastawienie względem niego/niej, a dzięki temu… jego/jej względem ciebie. A gdybyś jeszcze mówił/mówiła o tych zaletach swojej drugiej połówce, byłoby naprawdę świetnie. Warto bowiem raz na jakiś czas zakomunikować partnerowi czy partnerce, za co ich lubimy i podziwiamy. W związku jesteśmy jak mechanizmy zegarka – ruch jednego koła zębatego pociąga za sobą ruchy kolejnych. Jesteśmy systemem, który dopasowuje się do siebie.
W moim związku i życiu świetnie sprawdza się pielęgnowanie wdzięczności. Co wieczór, kładąc się do łóżka, staram się myśleć, co dobrego się wydarzyło w danym dniu w moim związku, za co mogę być wdzięczna, że jestem w związku właśnie z tym, a nie innym człowiekiem. Te myśli pomagają mi szczególnie wtedy, gdy mamy gorszy dzień. Z perspektywy miesiąca, roku czy całego życia i wielu wspaniałych przeżyć, za które jestem mu wdzięczna, to, że dzisiaj zostawił rozrzucone skarpetki, traci na znaczeniu. Zachęcam więc do zastanawiania się nad tym, jakie są dobre aspekty waszego związku i jakie masz powody, by lubić partnera czy partnerkę. Warto raz dziennie, najlepiej wieczorem, przypomnieć sobie o tym, aby nie kierować myśli jedynie na negatywy.
Ćwiczenie
Za to lubię, cenię, szanuję swojego partnera/swoją partnerkę…
W związku warto być dla siebie nawzajem – jest to kolejna cecha dobrych relacji. Właściwie z taką nadzieją i oczekiwaniem większość z nas wiąże się z drugą osobą. Chcemy nie być sami, chcemy wsparcia, chcemy mieć kogoś „po swojej stronie”. Przywołaj w myślach relację z najlepszym przyjacielem lub najlepszą przyjaciółką. Jak się ta relacja układa? Na jakich założeniach się opiera? Jakie emocje w tobie budzi? Jak to jest, że gdy przyjaciel przychodzi do ciebie i opowiada o trudnej dla niego sprawie, to nie zbywasz jego problemu, przewracając oczami, prychając lub po prostu odchodząc, tylko starasz się go wspierać i pocieszyć? Dlaczego więc w związku bywa tak, że tej przyjacielskiej empatii brakuje? Składa się na to wiele spraw, w tym miejscu jednak chcę zwrócić uwagę na komunikację pozawerbalną, czyli zwracanie się ku sobie.
Bywa, że forma przykrywa treść
Niekiedy nie zwracamy uwagi na formę wypowiedzi, która potrafi kompletnie przykryć treść tego, co chcieliśmy powiedzieć. Badania dość jasno sygnalizują, że to właśnie niewerbalne aspekty naszego przekazu stanowią większość (nawet 70–90 procent) komunikatu.
Nie to, co mówimy, lecz to, jak mówimy, jest najważniejszą częścią wypowiedzi i na to najsilniej reaguje druga osoba.
To, w jaki sposób zwracasz się do partnera lub partnerki, pokazuje jemu lub jej znacznie więcej niż to, co próbujesz zawrzeć w słowach. Zwracając się do siebie, starajmy się bardziej wspierać, a mniej krytykować. Jeśli partner lub partnerka przyjdzie do nas z jakimś problemem i pomyślimy: „O nie, znowu coś zawalił/zawaliła”, nie mówmy tego na głos. Wypowiedzenie takiego bądź podobnego zdania nie wpłynie w żaden pozytywny sposób ani na twojego partnera/ twoją partnerkę, ani na wasz związek. Oczywiście warto rozmawiać i przedstawiać swój punkt widzenia, ale nie róbmy tego w sposób nadmiernie krytyczny lub agresywny. Kiedyś ktoś powiedział zdanie, które pozostało w mojej głowie: „Jeśli chcesz mieć dobrą relację, jak najrzadziej używaj słowa NIE”. Rozumiem to nie w sposób bezpośredni, bo słowo NIE jest samo w sobie piękne i bardzo potrzebne. Dla mnie to zdanie jest motywacją do poszukiwania takich form rozmowy i komunikowania się, które chronią moje granice, jednocześnie nie naruszając granic moich bliskich ani nie raniąc ich. Przykładowo, gdy mój mąż, wychylając się sprzed komputera, pyta: „Zrobisz kawę?”, a ja właśnie wstawiam pranie i nie mam zamiaru się od tego odrywać, aby pobiec do kuchni i przygotować mu kawę, mogę odpowiedzieć: „NIE, właśnie wstawiam pranie” bądź „Jasne. Za dziesięć minut napijemy się razem”. Widzisz różnicę? Szukaj swoich sposobów, aby zwracać się w stronę partnera/partnerki.
W zwracaniu się ku sobie chodzi o to, aby widzieć i słyszeć potrzeby drugiej połówki – nawet jeśli nie jesteś w stanie lub nie chcesz w danym momencie ich zaspokoić, daj znać: „widzę cię”, „słyszę cię”, „jesteś dla mnie ważny/ważna”.
Jeżeli twoja żona lubi, kiedy robicie wspólnie zakupy, pojedź z nią czasami, nawet jeśli to nie jest twój ulubiony sport. Powiem więcej – sam zaproponuj: „Może dzisiaj pojedziemy na zakupy?”. Gdy partner lub partnerka zwraca się do ciebie z pytaniem, odłóż telefon, podtrzymaj kontakt wzrokowy, żeby okazać szacunek. Aby relacja była dobra, nie trzeba nad nią pracować cały czas, nie jest to ciągła orka w pocie czoła. To są te drobne momenty, w których okazujesz zainteresowanie, szacunek i wsparcie drugiej osobie. Takie symboliczne gesty świadczą o tym, że myślisz o partnerze lub partnerce i masz do niego/niej pozytywny stosunek, a to jest najważniejsze.
Przyszła mi do głowy pewna anegdota na temat zwracania się ku sobie. Małżeństwo z długim stażem uwielbiało świeżutki chleb i podtrzymywało związany z tym rytuał. Ona odkrajała chrupiącą piętkę, smarowała ją masłem i przekazywała mężowi, a sobie przygotowywała w ten sposób kromkę. Kiedyś po latach zapytała go:
– Słuchaj, mogę dzisiaj ja zjeść piętkę?
– No coś ty! Ty ją lubisz?!
– Tak, i to bardzo, ale zawsze ci ją oddawałam, bo wiem, że ty też ją lubisz.
– Nie, ja za nią nie przepadam, wolę kromki, ale jadłem ją dlatego, że nie chciałem, aby się marnowała, bo myślałem, że ty jej nie lubisz.
Pomijając błąd komunikacyjny (para mogła to sobie wyjaśnić dużo wcześniej), sytuacja ta świetnie obrazuje zwracanie się ku sobie. Ja ci coś daję, bo wiem, że to lubisz, i robię to dla ciebie, bo chcę ci sprawić przyjemność.
Jeśli chcesz wprowadzić zwracanie się ku sobie w swojej relacji, w której być może macie już utarte sposoby myślenia jedno o drugim, mów, co robisz dla partnera/partnerki, na przykład: „Zaparzyłem ci herbatę w dużym kubku, tak jak lubisz”, „Jeśli chcesz iść pobiegać, to mogę dzisiaj sama położyć dzieci”, „Kupiłem bilety na Vivaldiego, bo wiem, że go uwielbiasz”, po to, by druga osoba mogła dostrzec twój gest. Ważne jest, by wzajemnie dawać sobie to, co jest nam potrzebne, a nie to, co sami chcielibyśmy otrzymać. Jeśli królikowi damy nawet najsmaczniejszy stek, z pewnością go nie doceni. Za to marchewkę schrupie z dużą przyjemnością. Zwracajmy uwagę na partnera lub partnerkę w różnych drobnych sytuacjach, wykorzystujmy je do przytakiwania sobie nawzajem (poszukiwania TAK) i wyrażania poprzez gesty zrozumienia dla drugiej osoby – może to być skinienie głową, patrzenie sobie w oczy, szukanie wzrokiem spojrzenia, gdy jesteście wśród znajomych. Szukajmy wspólnych, małych aktywności, bo to jest to, co łączy i sprawia, że bycie razem staje się po prostu przyjemniejsze.
Warto czasami zrezygnować z uporu na rzecz kompromisu. Chodzi o to, by dopasowywać się do siebie, niekiedy ulegając wpływom partnera czy partnerki. I choć kompromis ma wśród wielu ludzi złą opinię, bo jawi się jako coś gorszego niż osławiony konsensus, to jednak właśnie kompromis jest niezwykle ważny w związku. Czasami w relacjach partnerzy trzymają się swoich racji bez względu na koszty. Trochę jak dzieci w przedszkolu, które na pytanie: „Dlaczego?” odpowiadają: „Bo tak!”; nieco starsi mogliby powiedzieć: „W imię zasad…”, cytując klasyczny film. Ale co nam po zasadach, jeśli mamy z nimi albo z ich powodu zostać sami? Nie od dziś wiadomo, że kluczowe dla poziomu odczuwanego szczęścia są bliskie relacje – i to o nie warto dbać najbardziej. Kompromis zamiast uporu to jedna z postaw zasadniczych dla harmonii w każdym związku, czy to romantycznym, rodzicielskim, czy przyjacielskim.
Wyniki badań są nieubłagane i jasno wykazują, że więcej na uleganiu wpływowi drugiej strony zyskują mężczyźni. Mimo to właśnie kobieta częściej ulega wpływowi mężczyzny w związku. Mężczyznom jest trudniej odstąpić od swojej racji. Gottman twierdzi, że tylko 35 procent mężczyzn w sposób partnerski ulega wpływom swoich partnerek. Po przebadaniu 130 mężczyzn doszedł do wniosku, że ci, którzy ulegali wpływowi partnerek, określali swoje związki jako szczęśliwsze niż ci, którzy byli bardziej uparci i nie ustępowali partnerkom. Relacje z „upartymi” mężczyznami częściej też kończyły się rozwodami. Pisząc o uleganiu wpływom, nie myślę o podporządkowaniu się i całkowitym poddaniu drugiej stronie, lecz o zwykłym partnerskim podejściu, w którym każda ze stron ustępuje równie często.
Jeden z moich znajomych powiedział kiedyś coś cudownego – pewnie nie przytoczę jego słów dokładnie, ale zapamiętałam je mniej więcej tak: „Chłopaki śmieją się ze mnie, że słucham żony [i nie chodzę z nimi na imprezy – przyp. autorki]. A ja mam to gdzieś. Mam fajne małżeństwo, kocham swoją żonę, więc jeśli na czymś jej zależy i ma uczynić ją szczęśliwszą, chcę, aby to miała”. Jakie to mądre i dojrzałe! Mam swój ogród i będę go pielęgnował, bo w nim spędzam najwięcej czasu i chcę, aby był zadbany, dzięki temu będzie mi w nim jeszcze lepiej.
Upieranie się dla samego upierania nie służy żadnej relacji. Warto pamiętać, o co toczy się gra i czy rzeczywiście jest warta świeczki. W walczącym związku nie ma bowiem wygranych – obie strony są przegrane. Walka o rację staje się niszcząca, niepotrzebna i czcza. „Albo racja, albo relacja”, jak mówi mądry aforyzm.
Dla lepszego ustalenia bardziej elastycznych granic w związku warto się zastanowić, jakie obszary mogę oddać drugiej osobie; co nie jest dla mnie aż tak istotne, by walczyć o to do upadłego. Jeśli czujesz, że masz silnego wewnętrznego uparciucha, usiądź na chwilę i zrób listę rzeczy, które jesteś w stanie odpuścić, bo nie są dla ciebie szczególnie ważne. Może odpuścisz wpływ na wystrój wnętrz waszego domu albo plany na najbliższe wakacje lub wybór modelu telewizora? A może oddasz w całości w ręce męża zagospodarowanie garażu? Czy zostawisz jej decyzję o tym, jakie kwiaty zasadzić na balkonie? Może niech to on zdecyduje, co będziecie robić w sobotę? Wypisz wszystkie te obszary, w których jesteś skłonny/skłonna odpuścić swoją kontrolę. Zobaczysz, że to daje ulgę. Atmosfera staje się swobodniejsza, a nowa postawa staje się wygraną samą w sobie.
Wspólnota w związku oznacza nie budowanie czegoś razem, bycie razem i czucie się wyjątkowym dla drugiej osoby. To wspólne planowanie przyszłości i wspólne przeżywanie. Znam pary, które są ze sobą od lat, nawet mają dzieci, ale nie tworzą wspólnych planów, przez co w ich związku panuje wrażenie tymczasowości, a co za tym idzie – brak poczucia bezpieczeństwa. Są razem, związek trwa od dawna, więc wydaje się trwały, a jednak czują się tak, jakby wisiał na włosku. Zazwyczaj jedno z partnerów silniej przeżywa ów brak wspólnoty. Brak wspólnoty wynikający z małego zaangażowania czy lęku związanego ze wspólnym planowaniem pojawia się niekiedy nawet u par, które mieszkają razem i mają dzieci.
Wspólne plany można budować na różnych obszarach – może chodzić o ślub, dom, dzieci, opiekę nad zwierzakiem domowym czy o podróż. Wiele zmienia słowo „my”. Przypomnij sobie trójczynnikową teorię miłości, o której pisałam na samym początku książki. Wspólnota to etap zaangażowania/ zobowiązania. Bez niego związkowi trudno przejść do etapu miłości kompletnej, a partnerom czerpać pełną satysfakcję z bycia w relacji. Czasami trudność w budowaniu wspólnoty jest związana z lękiem przed bliskością bądź/i odrzuceniem. Pisaliśmy o tym z Andrzejem Gryżewskim w książce „Niekochalni. Lęk przed bliskością” (Dom Wydawniczy Rebis, 2020). Zawarliśmy w niej wiele przykładów na to, jak lęk potrafi krzyżować plany na dobry związek i wspólne życie.
Zastanów się przez moment, co jest dla was ważne w związku. Co możecie robić/planować razem, a co już robicie? Jeśli nie znajdujesz takich obszarów, zastanów się, dlaczego tak jest. Czy masz w tym swój udział?
Napisz również, co chciałbyś/chciałabyś uwspólnić w związku. Co jest dla ciebie ważne i sprawiłoby, że poczułbyś/poczułabyś się w nim bezpieczniej, stabilniej?
Jeśli będziesz miał/miała taką potrzebę, porozmawiaj o tym później z partnerem lub partnerką i spytaj o jego/jej punkt widzenia.
Polecamy: „Odbuduj bliskość w związku”, Sylwia Sitkowska, wydawnictwo Rebis. (Fot. materiały prasowe)