1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

TRE – na czym polega ta metoda usuwania z ciała napięć?

Sesje TRE mogą być grupowe lub indywidualne. (Fot. iStock)
Sesje TRE mogą być grupowe lub indywidualne. (Fot. iStock)
Na pewno przydarzyło się to większości z nas choć raz w życiu. W dużym stresie albo tuż po. Pamiętacie trzęsące się po egzaminie ręce? Albo drżące nogi po wielkiej kłótni? Mimowolne drżenie mięśni to „wentyl bezpieczeństwa”, który dała nam natura. Szkoda, że tak rzadko świadomie z niego korzystamy.

Trzęsiemy się nie tylko z zimna czy ze strachu. Trząść można się również z nadmiaru silnych emocji. Ta fizjologiczna reakcja naszego ciała jest odpowiedzią na wyrzut dużej dawki adrenaliny, która mobilizuje nas do działania w sytuacji zagrożenia lub stresu. Z jej nadmiarem, który pozostaje w organizmie, trzeba coś zrobić. Poruszanie mięśniami, czyli trzęsienie się lub drżenie, to idealny sposób na zużycie nadmiaru adrenaliny. To właśnie ten mechanizm fizjologiczny stoi u podstaw metody TRE (z ang. trauma releasing exercises), opracowanej przez ponad dwudziestoma laty przez dr Davida Berceliego, psychoterapeutę bioenergetycznego w metodzie Lowena, eksperta w dziedzinie pracy z traumą.

Metoda TRE na własnej skórze

Dr Berceli twierdzi, że ciało jest naszym największym sprzymierzeńcem w leczeniu traumy, a kluczem w tym procesie jest uaktywnienie w ciele naturalnych mechanizmów, które informują je, że zagrożenie minęło i że może powrócić do stanu spokoju i odprężenia. Wieloletnie doświadczenie w pracy z pacjentami w różnych zakątkach świata (dr Berceli pracował między innymi z młodzieżą postrzeloną w masakrze na wyspie Utoya w Norwegii, z ofiarami tsunami w Japonii, trzęsienia ziemi w Chinach, żołnierzami wracającymi z misji z Afganistanu, Iraku, z ofiarami PTSD w Sudanie, Etiopii, Kenii) umożliwiło mu opracowanie zestawu ćwiczeń TRE, które uwalniają traumę, stres i emocje.

Dr David Berceli, twórca metody TRE, w czasie warsztatów z żołnierzami amerykańskimi (Fot. materiały prasowe) Dr David Berceli, twórca metody TRE, w czasie warsztatów z żołnierzami amerykańskimi (Fot. materiały prasowe)

Metoda TRE jest znana niemal na całym świecie. Podobno jedyną białą plamą na mapie TRE jest Antarktyda. Wszędzie indziej, dzięki wyszkolonym nauczycielom i providerom tej metody, można z niej skorzystać. Aby dowiedzieć się więcej i doświadczyć TRE na własnej skórze, spotykam się z licencjonowaną nauczycielką TRE Elżbietą Pakocą.

Na początku sesji wykonuję kilka prostych ćwiczeń, które mają uaktywnić mięśnie nóg i bioder. Skłony w przód, skłony w tył, wznosy na palcach stóp, „krzesełko” przy ścianie… Potem kładę się na plecach na macie. Ela siedzi obok, prowadzi mnie głosem. Łączę stopy podeszwami, a kolana rozkładam na boki. Stopniowo, bardzo wolno unoszę uda, zbliżając je do siebie. Włączam do pracy przywodziciele, wewnętrzne mięśnie ud. Tuż-tuż przed połączeniem ud czuję delikatne drgania. „Oho – myślę – zaczyna się”. I rzeczywiście – to, co dzieje się później przez kolejne pół godziny zaskakuje mnie i jednocześnie zachwyca. Moje nogi drżą, mięśnie wibrują, wpadają w dygot. Ruchy są zupełnie mimowolne, choć mogę nimi sterować – gdy prostuję nogi, przestają się trząść. Chcę jednak ich doświadczać, więc ponownie uginam i po chwili znów czuję wibracje. Najpierw są powierzchowne, potem wnikają w głąb ciała, choć nadal obejmują tylko nogi. Wraz z drżeniem staram się świadomie upuszczać z ciała napięcie, które – jak wszystkim – daje mi się ostatnio bardzo we znaki. Nie boję się tej dziwnej reakcji ciała pewnie dlatego, że wiem, czemu służy. Ciekawe, co by było, gdybym tego nie wiedziała. Czy próbowałabym za wszelką cenę powstrzymać drżenie, opanować je, ukryć, zakręcając „zaworek bezpieczeństwa”?

Metoda TRE, czyli dialog z własnym ciałem

Jak się czujesz? – pyta po sesji Ela.

Jestem spokojna i bardzo zrelaksowana. Cieszę się, że doświadczyłam trzęsienia, bo bałam się, że mi się nie uda. Nie przeżywam aktualnie poważnej traumy.
No właśnie – może właśnie dlatego odchodzimy stopniowo od używania słowa trauma. To pojęcie jest obecnie bardzo nadużywane: wszystko, co jest trudne i niewygodne, mianuje się traumą. Tymczasem trauma sensu stricto wymaga leczenia, a TRE nie jest metodą leczniczą. Owszem, przynosi często spektakularne efekty, ludzie praktykujący TRE często mówią o uzdrowieniu z różnych dolegliwości, ale to wciąż nie jest terapia lecznicza, tylko praca z ciałem.

Na czym ta praca polega?
Metoda TRE ma w zasadzie bardzo małe ambicje – chodzi o uzmysłowienie każdemu człowiekowi, że ma na „wyposażeniu fabrycznym” cudowny mechanizm fizjologiczny, który pozwala otrząsnąć się, nomen omen, z nadmiaru emocji, z ciężkich doświadczeń i trudnych sytuacji życiowych.

Czy każdy potrafi z tej naturalnej zdolności drżenia skorzystać?
Drżenie jest w każdym z nas. Pulsujemy na wszystkich poziomych, i tych widocznych i tych ukrytych – komórkowych, tkankowych. To drżenie, które fachowo nazywamy wibracjami neurogenicznymi, można wydobyć na powierzchnię. Lubię używać tu porównania do butelki z wodą gazowaną. Jak jest zakręcona i nią potrząśniemy, ciśnienie gwałtownie wzrośnie. Wystarczy lekko odkręcić, aby spokojnie, acz z lekkim sykiem, uszło.

Bardzo przekonujące porównanie.
Prawda?! Zresztą osoby doświadczające podczas sesji trzęsienia porównują je często do uchodzących z ciała bąbelków szampana. Ale też do dreszczyku, prądów, fali ciepła. Każdy czuje to trochę inaczej

Ja czułam drżenie w nogach i biodrach. Gdzie jeszcze można je poczuć?
W różnych miejscach w ciele. Pracując z tą metodą już wiele lat, widziałam naprawdę przebogatą choreografię ludzkich drgań. To zależy od tego, jak długo praktykujemy TRE i z czym się wewnątrz ciała mierzymy. Drgania mogą obejmować nogi, ręce, palce, szczękę. Mogą też przybierać formę naprawdę silnych wstrząsów ciała.

Wtedy jest chyba mniej przyjemnie…
Tak silna reakcja może wywołać lęk, poczucie utraty kontroli nad ciałem. I jeśli dana osoba nie ma na to wewnętrznej zgody, chce za wszelką cenę te drgania opanować, spina się i uruchamia mechanizm obronny, w którym de facto tkwi od lat.

Rozumiem, że są osoby oporne na TRE?
Są – to osoby o nadmiernym poczuciu kontroli, które boją się nie tylko reakcji innych, ale również swoich własnych. Warunkiem pracy z taką osobą jest wzbudzenie w niej ciekawości: co tam wewnątrz się kryje i jaki mechanizm obronny nie pozwala temu wyjść na powierzchnię.

W TRE nie chodzi tylko o wibracje. To nawiązanie realnego dialogu ze sobą; próba ustalenia, gdzie tkwi napięcie i znalezienie sposobu, aby je wypuścić.

Ból, napięcie to blokady, które nie pozwalają na przepływ tego, co chciałoby w ciele płynąć. Dlatego czasem, gdy opowiadam, czym się zajmuję, nazywam się z przymrużeniem oka ludzkim hydraulikiem. Czyszczę przepływy.

Kolejne ciekawe porównanie. A tak bez przymrużenia oka, jaką rolę w procesie pełni osoba towarzysząca, czyli, zgodnie z nomenklaturą TRE, provider?
Provider, czyli z angielskiego dostawca, pomaga zapoznać się z fizjologicznym mechanizmem wibracji neurogenicznych. Nie ma być ani nauczycielem, ani trenerem, dlatego tych sformułowań nie używamy (nauczycielem TRE jest osoba szkoląca providerów).

Można byłoby zapytać, po co ludziom provider. Bo większości z nas brakuje wewnętrznego providera, czyli tego wewnętrznego głosu, który odważy się zapytać: Jak ja się mam? Co czuję i jak mi z tym jest? Provider pomaga nawiązać zerwany kontakt z ciałem.

Większość z nas ma z tym problem.
Tak, ludzie odcinają się od ciała. Mówią „coś mnie boli”, „coś mi strzyka”. Coś. A ciało to ja! Dlatego sesję TRE zaczynamy od kilku prostych ćwiczeń, które nakierowują uwagę na ciało, mają je trochę rozruszać, ponapinać, porozciągać. A potem rozluźnić. To bardzo ważny element TRE – ten moment rozluźnienia i wewnętrznej zgody na to, co za tym idzie. Posłużę się jeszcze jednym porównaniem. Kiedy mamy pełny pęcherz i czujemy parcie, musimy rozluźnić zwieracz, aby zrobić siku. Podobnie jest z nami w TRE – kiedy jest zgoda na rozluźnienie, wtedy odczuwa się prawdziwą ulgę.

Jak długo trwa praca metodą TRE, aby zaobserwować rezultaty?
Aby poznać metodę, wystarczy kilka godzinnych sesji. Od trzech do sześciu, w zależności od problemu, z jakim przychodzi dana osoba. Potem można praktykować samemu w domu.

Komu można tę metodę polecić?
Na sesje przychodzą ludzie cierpiący zarówno fizycznie, jak i psychicznie. TRE polecają zarówno fizjoterapeuci, jak i psychologowie oraz psychiatrzy. Mnie osobiście TRE wyleczyło z przewlekłego bólu pleców. Bardzo dobre efekty daje TRE w pracy z nastolatkami i młodymi ludźmi. Moim marzeniem jest, aby na wszystkich uczelniach odbywały się sesje TRE. Wówczas młodzi ludzie mogliby zawczasu poznać możliwość pracy z ciałem, która pozwoli im na bieżąco uwalniać napięcia. Stresu w naszej rzeczywistości nie da się uniknąć. Można jednak skutecznie radzić sobie z jego skutkami. Na przykład dzięki TRE.

Elżbieta Pakoca, licencjonowana nauczycielka i providerka metody TRE w Polsce, z dr Davidem Bercelim, twórcą metody (Fot. archiwum prywatne) Elżbieta Pakoca, licencjonowana nauczycielka i providerka metody TRE w Polsce, z dr Davidem Bercelim, twórcą metody (Fot. archiwum prywatne)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze