1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Nagość jest najbardziej pierwotną częścią nas. Zamiast ją tłumić, odkryj ją i zaakceptuj

Pełna i bezwzględna akceptacja swojego nagiego ciała to zawsze długi proces. (Fot. iStock)
Pełna i bezwzględna akceptacja swojego nagiego ciała to zawsze długi proces. (Fot. iStock)
Nagość jest najbardziej pierwotną częścią nas, którą ciągle tłumimy. Tymczasem jej odkrycie i zaakceptowanie – wyzwala. I na zawsze zmienia nasze podejście do życia – przekonuje nauczycielka pracy z ciałem Joanna Hussakowska.

Z jednej strony wstydzimy się nagości, z drugiej ona nas jednak niesamowicie pociąga, nie potrafimy przejść obok niej obojętnie. Kobieta, która odsłania zbyt dużo, zawsze jest jakoś stygmatyzowana – obiekt seksualny albo dewiantka.
Próbujemy dopasować świat do swojej wizji i systemu wartości, trudno nam zrozumieć, że ktoś może żyć inaczej. W Czeladzi w centrum miasta znajdują się Termy Rzymskie, największa sauna na świecie, w której można przebywać wyłącznie nago. Serce rośnie, że coś takiego powstało w Polsce, ale mieszkańcy sąsiednich domów nie ustają w protestach, piszą skargi do magistratu, że to sodoma i gomora, bo nadzy ludzie tam chodzą! A to jest naprawdę piękne, pełne szacunku miejsce. Oczywiście zdarzają się też dewianci, ale takie zachowania od razu się zgłasza i taka osoba jest natychmiast wyprowadzana z sauny.

Sama również często muszę się tłumaczyć z tego, co się dzieje na organizowanych przeze mnie kobiecych spotkaniach. A one są właśnie po to, by nauczyć się patrzenia na nagość totalnie neutralnie i niewinnie, bo przecież jest ona najbardziej pierwotną częścią nas, nie rodzimy się w kapeluszu i sukience.

Lubi się Pani oglądać bez ubrania? Pytam, bo koleżanka zwierzyła mi się kiedyś, że w hotelowej łazience wyłożonej lustrami zobaczyła wreszcie odbicie swojego ciała. Odkryła, że pośladki straciły jędrność, a na udach pojawił się cellulit. Nie taką siebie pamiętała... Przykryci ubraniami, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak zmienia się nasze ciało.
Kobiet, które nie widziały się nago od lat, jest mnóstwo. Właśnie dlatego jestem po drugiej stronie lustra – oglądam się w nim często bez ubrania, ale przede wszystkim organizuję warsztaty, na których uczę kobiety akceptacji nagości i patrzenia na swoje ciało tak samo neutralnie, jak patrzą na twarz czy włosy. Oczywiście przechodziłam w życiu przez różne etapy, był czas, kiedy przeszkadzał mi zwisający brzuch czy piersi, ale nigdy nie determinowało to mojego życia. Pełna i bezwzględna akceptacja to zawsze długi proces. U mnie zakończył się on chyba dopiero cztery lata temu, kiedy postanowiłam definitywnie zrezygnować z noszenia staników. Nigdy ich nie lubiłam, ale odważyłam się je odrzucić dopiero jako dojrzała kobieta. To nie była łatwa decyzja, bo przez dziewięć lat byłam matką karmiącą, moje piersi wyglądają więc jak wyglądają. Stanik zapewne nadałby im bardziej akceptowalną społecznie formę, ale nie zakładam go już.

Pamiętam, że kiedy zdawałam do szkoły teatralnej, miałam na sobie cieniutki stanik, a koleżanki ze starszych lat podchodziły do mnie i mówiły: „słuchaj, ty musisz nosić jakiś porządniejszy biustonosz, bo piersi ci strasznie latają”. Teraz myślę sobie, że co mi tam wtedy, za przeproszeniem, mogło latać, ale wówczas miałam 19 lat i ta sytuacja mnie bardzo zszokowała, bo odkryłam, że ktoś zwraca uwagę na moje piersi, widzi, komentuje, że ich naturalny ruch może komuś przeszkadzać. Nic jednak nie zmieniłam, nosiłam miękki stanik do końca szkoły. Teraz też pozostaję niewzruszona na niesmak otoczenia.

Nie każda z nas ma taki dystans do siebie.
Ale ja też nie urodziłam się z takim podejściem do swojego ciała. To efekt mojej ciężkiej pracy nad sobą, która doprowadziła mnie do zrozumienia, że to, co czuję, jest ważniejsze od tego, jak jestem postrzegana. Nie znaczy to, że dezaprobata czy krytyka innych mnie zupełnie nie dotyka. Potrafię się już jednak z niej szybko otrząsnąć i wrócić do własnej hierarchii wartości. Nie zmienimy swojego otoczenia i ludzkich przekonań. Wszystko zależy więc od tego, co mamy w środku, jak czujemy się sami ze sobą. Wyobrażenia są ulotne, a ciało cały czas jest z nami, krew krąży, serce bije, czy to nie jest cudowne?

Ale nawet podczas porodu kobiety słyszą czasami niewybredne komentarze na temat swojego ciała.
To, o czym Pani mówi, jest dla mnie szokujące, ale jestem to sobie w stanie wyobrazić. Z mojego doświadczenia wynika, że kobietom jest trudniej patrzeć na kobiece ciało, bo następuje od razu porównywanie, a to się zawsze wiąże z oceną. W efekcie na swoich warsztatach często spotykam dziewczyny, które przyznają, że pierwszy raz rozebrały się przed kobietami i jest to dla nich na początku wstrząsającym przeżyciem. Zdjęcie ubrań przed mężczyzną wydaje im się czymś bardziej naturalnym, bo mają poczucie, że faceci ich nie ocenią. Być może wynika to z tego, że kiedy już znajdą się z mężczyzną w takich rozbieranych okolicznościach, to znaczy, że on już coś w nich zobaczył, uznał, że są seksowne.

Modelka Emily Ratajkowski napisała niedawno poruszającą książkę „Moje ciało”. Opowiada w niej o tym, jak w swojej pracy była oceniana przez mężczyzn i w jaki sposób wykorzystywali oni jej nagość. Nikt nie traktował jej poważnie, bo co może mieć w głowie dziewczyna, która na zdjęciach pokazuje piersi i pośladki… Pani zaraz po studiach tańczyła nago na scenie przed setkami widzów w spektaklu „Ferdydurke”. Nie bała się Pani ostracyzmu?
To było przede wszystkim cudowne, wyzwalające doświadczenie. Nawet sekundy się nie zastanawiałam, czy przyjąć tę rolę. Zawsze chyba miałam poczucie, że nagość nie jest niczym wstydliwym, a ciało aktora to narzędzie pracy, sposób wyrazu. Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że ktoś będzie mnie oceniał albo że mogę kogoś tą rolą zgorszyć.

Może miała Pani szczęście do sprzyjającego środowiska, nikt Pani nigdy nie oceniał, nie zawstydzał, nie wykorzystywał.
Ale przecież nasze środowisko absolutnie nie sprzyja nagości. Teatr jest bardzo obłudny i na pewno nie pomaga w akceptacji swojego ciała. Teraz, kiedy o tym rozmawiamy, myślę sobie, że ta nagość była raczej wyrazem buntu. Pierwszy raz w teatrze użyłam ciała na drugim roku studiów. Robiliśmy wtedy fragmenty „Wesela” z dziekanem Pawlickim, grałam Zosię i w scenie rozmowy z dziennikarzem, w geście protestu, spontanicznie zdjęłam koszulkę, pokazując nagie piersi. Nikt nie kazał mi tego robić, nie działałam według żadnego scenariusza, zrobiłam to zupełnie intuicyjnie. Pamiętam, że Pawlicki był zachwycony tym, jak to zadziałało. Ale ta nagość nie była na pokaz, była raczej jakąś bronią, po którą sięgnęłam instynktownie.

Naga młoda kobieta jest mile widziana, bo dostarcza wrażeń estetycznych, ale dojrzałych kobiet bez ubrania nikt już nie chce oglądać. To tabu. Ciało mojej babci zobaczyłam, dopiero kiedy odchodziła i stała się zupełnie bezradna. Było piękne, aksamitnie gładkie i jędrne. Przestałam bać się starości.
A powiedziała jej Pani o tym? To ważne, bo ciało dojrzałych kobiet staje się dla świata niewidzialne do tego stopnia, że one same nie chcą go już oglądać, stają się swoimi największymi krytykami. Moja mama nie chce nawet słyszeć o wyjściu na plażę, bo twierdzi, że już nie spełnia plażowych standardów. Sama odbiera sobie przyjemność cieszenia się słońcem, wodą, ciepłym piaskiem, bo widok jej ciała mógłby być nieprzyjemny dla innych. To paradoks! Tym bardziej że większość tych przekonań i wyobrażeń tkwi przede wszystkim w naszej głowie. Podczas warsztatów pracy z ciałem metodą 5Rytmów kąpiemy się nago w jeziorze, a ja zazwyczaj jestem jedną z najstarszych osób w grupie. Kiedy przestałam się krygować, okrywać ręcznikiem i chyłkiem wskakiwać do wody, z zaskoczeniem odkryłam, że nikt nie zemdlał z oburzenia, nikt nie zwrócił nawet na mnie uwagi. Byłam po prostu jedną z wielu nagich kobiet. To był dla mnie moment przełomowy i teraz obserwuję, jak przeżywają go kolejni uczestnicy tych spotkań. Z kolei w warsztatach „Nagość” biorą udział zarówno kobiety młode, jak i dojrzałe. Przez pięć dni jemy, tańczymy i rozmawiamy bez ubrań. Jedne widzą swoją przeszłość, drugie to, jak będą wyglądały w przyszłości, ale przede wszystkim postrzegamy się jako całość, zaczynamy rozumieć, że ciało w żaden sposób nas nie określa ani nie ogranicza. Pewnie zabrzmi to górnolotnie, ale jest to naprawdę niesamowite, mistyczne wręcz przeżycie. Takie doświadczenie zostaje w człowieku na zawsze i nie pozwala już wrócić do pruderyjnego, średniowiecznego myślenia o sobie i świecie.

Nigdy nie zapomnę służbowego wyjazdu do Japonii. W programie była wizyta w tamtejszych termach i uprzedzono nas od razu, że żadne kostiumy nie są tam akceptowane. Dotychczas widziałam swoje koleżanki z pracy wyłącznie w pełnym ubraniu i makijażu, najpierw byłam więc mocno spięta, ale na miejscu okazało się, że choć wszyscy są nadzy, nikt na siebie nie patrzy oceniająco. Całe napięcie i wstyd zniknęły błyskawicznie. Czy tak się dzieje także na Pani warsztatach?
To trochę co innego rozebrać się w saunie, a tańczyć czy jeść razem nago przez pięć dni, co robimy na naszych warsztatach. Zauważyłam, że zazwyczaj przełomowy jest dopiero drugi dzień. Wtedy pękają lody, większość uczestniczek pozbywa się całej garderoby, a z ich nagich ciał znika napięcie. Przestają pozować, zaczynają poruszać się naturalnie. Obserwuję wtedy, jak zmienia się ich postrzeganie samych siebie, nic już nie jest za duże ani za małe, widać, że dobrze czują się w swoich ciałach. Choć miałam też taką uczestniczkę, która dopiero ostatniego dnia warsztatów zdecydowała się zdjąć majtki. Dawniej każdy sam decydował, kiedy jest na ten krok gotowy. Teraz jednak umawiamy się, że od razu ściągamy wszystko. Według mnie, kiedy ktoś tylko zastanawia się nad udziałem w takim wydarzeniu, to tak naprawdę już jest nagi. Co roku mam jednak na liście ok. 40 osób, które już jadą, ale jeszcze nigdy nie dojechały. I chcą, i boją się. Największym wyzwaniem jest wyjść z tych wszystkich lęków, które powstają w naszej głowie i oddzielają ją od reszty ciała. A więc akceptacja nagości to przede wszystkim praca z umysłem.

Myśli Pani, że mężczyźni mniej się jej boją?
Trudno mi teraz odpowiedzieć na to pytanie, bo dopiero w tym roku zaprosiłam ich na warsztaty. Dopytywali o nie od lat, więc wydawało mi się, że będą gotowi. Gdy jednak powstała wreszcie grupa mieszana, zaczęli nagle mówić o swoich obawach, dopytywać, co będzie, kiedy na przykład na widok nagiej kobiety dostaną wzwodu. U nas nie widać fizycznych objawów podniecenia, a u mężczyzn trudno to ukryć. Dla mnie to także nowa sytuacja, będę musiała zadbać o to, by nie pojawiła się seksualizacja. Nagość musi pozostać zupełnie neutralna, bez żadnych podtekstów. Czy to się uda? Zobaczymy.

Istnieją dla Pani jakieś granice nagości w pracy?
Uważam, że na wszystko jest czas i miejsce. Czym innym są warsztaty nagości, a czym innym praca z ciałem metodą 5Rytmów. Gdy w tym drugim przypadku ktoś rozbiera się na sali, od razu zwracam mu uwagę. Kiedyś jedna z uczestniczek koniecznie chciała tańczyć topless, musiałam ją więc wyprosić, bo było to złamaniem wszelkich zasad. Jeśli ktoś chce nago pląsać na łące, proszę bardzo, ale na salę musi wejść ubrany, więc te przestrzenie są u mnie wyraźnie rozgraniczane. Ostatnio ustaliliśmy z nauczycielami z całego świata, że na warsztatach 5Rytmów mężczyźni także nie mogą zdejmować koszulek. Mamy więc równe prawa dla wszystkich.

Zastanawiam się, dlaczego ludzie w ogóle mają potrzebę rozbierania się w grupie. Co im to daje?
Wolność. Jeżeli mogę być naga i czuć się z tym dobrze przy innych, to znaczy, że nic mnie w życiu nie ogranicza i wszystko jest dla mnie możliwe. To jest właśnie kwintesencja wolności.

Łatwo to powiedzieć dojrzałej kobiecie, ale większość młodych dziewczyn żyje w świecie Instagrama. A tam przeglądamy się w oczach innych.
A wie Pani, że to może być nawet uzdrawiające? Choć sama zajmuję się pracą z ciałem, a nagość nigdy nie była w naszym domu tabu, nie udało mi się uchronić córki przed okresem wstydu cielesnego. Pewnego dnia koleżanka namówiła ją jednak na nagą sesję i zrobiła jej przepiękne zdjęcia. Zobaczyła na nich, jak wspaniale wygląda. Dopiero to dało jej siłę i wiarę w siebie. Musiała poniekąd wyjść ze swojego ciała i spojrzeć na siebie okiem fotografa, żeby zobaczyć w sobie coś pięknego.

Pytanie więc, jak wychowywać dzieci, żeby w dorosłym życiu nie miały problemu z akceptacją swojego nagiego ciała.
Nie ma takiej metody, bo przecież kształtuje nas nie tylko dom i rodzice, ale także środowisko i kultura, w której dorastamy. My z mężem chodziliśmy w domu nago przy dzieciach, ale w pewnym momencie, kiedy miały mniej więcej siedem lat, przyszedł taki okres, że same zaczęły się zakrywać i nagość dorosłych wyraźnie je krępowała. Na początku próbowałam im tłumaczyć, że to nie jest nic złego, to naturalne, ale widziałam ich zawstydzenie, postanowiliśmy więc je uszanować i do minimum ograniczyć sytuacje, w których dzieciaki widzą nas bez ubrania. Wprowadzaliśmy ich w ten świat z wyczuciem, empatią i wrażliwością.

Joanna Hussakowska, aktorka, absolwentka PWSFTiT w Łodzi, nauczycielka 5Rytmów. Była związana z Teatrem Jaracza w Łodzi i Słowackiego w Krakowie. Prowadzi warsztaty dla kobiet „Nagość”, w tym roku rozszerza formułę i po raz pierwszy będę mogli uczestniczyć w nich mężczyźni.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze