1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Krzywdzące słowa z ust bliskich – jak poradzić sobie z ich ciężarem?

Nawet niewinne zdania, jak „Bądź grzeczna”, „To tylko żarty” albo „Postaraj się bardziej”, wypowiedziane do nas w dzieciństwie przez bliskich – mogą być przyczyną problemów w dorosłym życiu. (Fot. iStock)
Nawet niewinne zdania, jak „Bądź grzeczna”, „To tylko żarty” albo „Postaraj się bardziej”, wypowiedziane do nas w dzieciństwie przez bliskich – mogą być przyczyną problemów w dorosłym życiu. (Fot. iStock)
W bajkowej wersji krzywdzące zaklęcia rzucają na dzieci tylko złe czarownice. Ale w prawdziwym życiu często wypowiadają je najbliżsi. Potrafią zamrozić emocje, bo chłopaki nie płaczą, dziewczynkom nie wypada się złościć. Zasłaniają potrzeby: nie rób kłopotu. Odbierają odwagę wyrażania siebie: nie wydziwiaj. Jak odczarować rodzinne klątwy? Pytamy psychoterapeutkę Agnieszkę Kozak i językoznawcę Jacka Wasilewskiego, autorów książki „Uwięzieni w słowach rodziców”.

Czy Państwo przypadkiem nie demonizują słów? Trudno uwierzyć, że niewinne zdania, jak „Bądź grzeczna”, „To tylko żarty” albo „Postaraj się bardziej”, mogą być przyczyną problemów w dorosłym życiu.
Agnieszka Kozak:
Ale często nią są, bo znajduje się w nich niezwykle silny, choć ukryty przekaz, który potrafi zdeterminować całe życie: dostosuj się, nie możesz się bronić, spełniaj oczekiwania. To, co mówimy do dzieci, jest szalenie ważne, bo słowa nadają nam tożsamość, ubieramy nimi człowieka w siłę i poczucie własnej wartości albo w oczekiwania społeczne i lęki. Kiedy zaczęliśmy z Jackiem analizować te „magiczne formuły” z różnych perspektyw, czyli psychoterapeuty i językoznawcy, okazało się, że zaklęcia rodzinne to realny problem, z którym boryka się większość dorosłych. Dostajemy dziesiątki maili od czytelników, którzy w naszej książce odnaleźli siebie.
Jacek Wasilewski: Agnieszka w swojej pracy terapeutycznej spotyka bardzo dużo takich historii. Z kolei z analiz językowych wynika, że jeżeli jakieś słowa czy przekonania bardzo często się powtarza lub słyszy, to rzeczywiście stają się one częścią naszego świata. Dopiero kiedy mamy tego świadomość, możemy stworzyć barierę przeciwko słownemu szlamowi, który szczególnie mocno zalewał dzieciaki w końcu XX wieku. Ta książka nie demonizuje słów, a pomaga odczarować pewną rzeczywistość, w którą nas, mówiąc wprost, wepchnięto.

Zaklęcia, o których piszecie, były bardzo popularne w pokoleniu naszych rodziców, ale oni też gdzieś je usłyszeli. Tradycja tych przekazów jest długa. Wiadomo, jak to się zaczęło?
Agnieszka: Nie mówiłabym o tych zaklęciach w czasie przeszłym. One nadal są powszechnie stosowane. Przedwczoraj usłyszałam na przykład „dzieci i ryby głosu nie mają”, a także groźbę „bo pan cię zabierze”. Skąd biorą się takie zdania? Z tego, że dorośli chcą mieć władzę nad dziećmi. Aby ją uzyskać, mieć wpływ, być skutecznym, w chwilach bezsilności i bezradności sięgają po takie właśnie chwyty, które działają od pokoleń. Na przykład „bądź dzielna” to chyba klątwa większości kobiet w tym kraju. Ma ona długą historię, bo przecież mężczyźni szli na wojnę i ginęli, a kobiety same musiały sobie jakoś radzić, czyli być dzielne.
Jacek: Mężczyźni częściej chodzili na wódkę niż na wojnę. I to raczej taka historia kryje się za tą klątwą kobiet. Przekazujemy ją z pokolenia na pokolenie, bo często język mówi nami, to znaczy wypowiadamy frazy, nad których sensem kompletnie się nie zastanawiamy, wydają się przezroczyste. A to one właśnie kształtują naszą rzeczywistość. Mit matki Polki, która musi sobie ze wszystkim dać radę i cierpieć ma w milczeniu, to żywe upostaciowanie klątwy „bądź dzielna”. Stąd mamy dziewczynki, które noszą klucz na szyi, opiekują się młodszym rodzeństwem i prowadzą dom, ponieważ rodzice pracują na dwa etaty. I matki, które zaciskają zęby, prasują mężowi koszule i nie mają pragnień, bo nie wolno ich mieć. To bycie dzielną jest w dużej mierze elementem, który w fałszywy sposób gratyfikuje niezwracanie się o pomoc i niezauważanie swoich realnych potrzeb. Bo co kobiety mają z tej dzielności? Nic. Wbrew temu, co im wmówiono, wcale nie są dzielne, tylko przepracowane.
Agnieszka: W efekcie są samotne i nadużyte. Pod tą dzielnością kryje się też często wyniesiony z dzieciństwa przekaz: nie rób kłopotu, zajmij się sobą. Na moich szkoleniach kobiety pytają na przykład, czy mogą wyjść do toalety. Uważają, że wyjście bez pytania byłoby niegrzeczne, że wypada wytrzymać. Więc wytrzymujemy, porzucamy same siebie, ale później przekazujemy tę falę przemocy swoim córkom. Skoro same jesteśmy przezroczyste, rzucamy zaklęcia, by one także zniknęły, żeby nie robiły sobą kłopotu.

Ale powielanie tych zaklęć jest też chyba kwestią nawyków językowych, jak mówienie „swetr” czy „wziąść”.
Jacek: Podobnie jak błędy językowe mogą być trochę obciachowe, kiedy z podwórka trafiamy na studia, tak samo pewne wzorce językowe, o których piszemy z Agnieszką, mogą być żenujące dla naszego nowego ja. Aby je wyeliminować, najpierw musimy jednak zobaczyć alternatywę. Dopóki to, co mówimy, jest przezroczyste, nie ma żadnej refleksji. Wielokrotnie przyłapywałem się na tym, że kiedy dzieci powtarzały moje słowa, byłem trochę zawstydzony tym, co mówię. Jeżeli chcemy dla swoich dzieci jak najlepiej, wozimy je na zajęcia dodatkowe, to może warto znaleźć chwilę i zastanowić się, co do nich mówimy.
Agnieszka: Wiele osób pisze mi, że kupi naszą książkę, żeby nie robić swoim dzieciom tego, co sami doświadczyli od rodziców. A ja bym chciała, żeby najpierw przestali to robić sobie. Nie możemy dać komuś czegoś, czego nie mamy w sobie.

Które z tych zaklęć jest najgorsze? Oczywiście jeśli można je w ogóle jakoś wartościować.
Agnieszka: Myślę, że nie ma nic gorszego niż przemoc psychiczna połączona z przemocą fizyczną, więc dla mnie „nie mów nikomu, co dzieje się w domu” jest tym najmocniejszym zaklęciem. Pozostawia ono gigantyczny zapis w ciele. Poza tym często łączy się na przykład z: musisz być dzielna, nie rób kłopotu, nie złość się, bo wtedy agresor zdenerwuje się jeszcze bardziej. Jedno zaklęcie może mieć bardzo dużo powiązań.
Jacek: Siłę każdego z nich można jednak jakoś stopniować. Czym innym jest poczucie, że coś nam chyba jednak w życiu przeszkadza, a czym innym konsekwentne zabijanie siebie, by sprostać wdrukowanym w dzieciństwie sloganom.
Agnieszka: Dobrze to ująłeś. Kiedy pracuję z perfekcjonistami, którzy mają wręcz wyryte w głowie hasło „postaraj się bardziej”, to mam wrażenie, jakby oni naprawdę dążyli do samozagłady. Zresztą przekaz: nie czuj, nie miej potrzeb – też prowadzi do obumarcia jakiejś części człowieka.
Jacek: W tych wszystkich zaklęciach ukryty jest tryb działania zombie, czyli niby się ruszamy, działamy, zakładamy rodzinę, ale ciągle nie żyjemy tak, jak chcielibyśmy. Pozostajemy więc w śmierci, choć w sercu tęsknimy za życiem.

Skoro te zaklęcia się ze sobą łączą i często są rzucane krzyżowo, które z nich najmocniej determinuje życie dziecka?
Agnieszka: Dużo zależy od wzmocnień, jakie dziecko dostaje, i od tego, jak ważna jest więź z osobą, która wypowiada zaklęcie. Jeśli warunkiem, żeby tata mnie kochał, jest to, że muszę się postarać bardziej, a mama mówi tylko „bądź dzielna”, ale nie warunkuje to naszej relacji, to na pewno pójdę za przekazem ojca, by nie stracić z nim więzi. Dziecko jest w stanie zrobić wszystko, by tylko utrzymać najcieńszą choćby nić relacji z rodzicem, mieć poczucie bycia kochanym i ważnym.

A co jeśli mama wypowiada zaklęcie wprost, a tata przekazuje swoje oczekiwania niewerbalnie?
Jacek: To, czy zaklęcie jest wyrażone werbalnie, czy nie, nie ma tak dużego znaczenia, liczy się przekaz, który jest podkreślany w tej komunikacji. Czasami spojrzenie może być tylko kropką nad „i”. Bo jeżeli rodzic powie „bądź grzeczny”, a później tylko patrzy karcącym wzrokiem albo wyjmuje pasek ze spodni, to wszystko krąży wokół tego samego znaczenia, czyli groźby i przemocy. Gesty i słowa przywołują dziecko do tej samej klatki, w której kryje się strach.

Nie zawsze jednak to, co rodzice mówią, idzie w parze z tym, co robią. Czasem dziecko słyszy od matki, że ojciec zaraz pójdzie po pasek, ale dobrze wie, że tata tego nie zrobi. Czy to dla dziecka mniej obciążająca sytuacja?
Jacek:
Słowa są czynem. Jeżeli kogoś zniesławiam, obniżam poczucie wartości, to wykonuję na nim jakieś działanie. Przemoc słowna potrafi doprowadzić do ostateczności i nieraz była już wśród młodzieży przyczyną prób samobójczych. Warto więc mieć świadomość, że słowa nie są jakąś abstrakcją, one realnie działają, potrafią spowodować tyle bólu co ostre narzędzie. To wyraźnie widać w metaforyce, którą się powszechnie posługujemy. Nie bez kozery mówimy, że słowa mogą zranić czy dotknąć do żywego.

Czy jeśli zaklęcia wypowiadają dziadkowie albo pani w przedszkolu to wpływają one na dziecko równie silnie jak słowa rodziców?
Agnieszka: Nie, ale też oddziałują, bo jest to straszenie i podporządkowywanie. Oczywiście, jeżeli dziecko ma w domu dobre zaplecze i wie, że żaden obcy pan go nie zabierze, jeśli nie zje zupy, to słowa pani w przedszkolu nie spowodują, że przez resztę życia będzie uległy. Ale jeżeli te relacje w domu nie są najlepsze, z pewnością będzie to dodatkowym obciążeniem i potwierdzeniem wpajanych dziecku lęków.
Jacek: Moim zdaniem to może działać silnie tam, gdzie rodzic nie ma obszaru kompetencji, a osoba wypowiadająca zaklęcie jest powszechnie uznanym autorytetem. Słyszałem wiele historii o dzieciach, które wracały z lekcji religii i płakały, że ich ukochany zwierzak nie pójdzie do nieba. Tłumaczenia rodziców nie były ich w stanie uspokoić, bo przecież ksiądz wie lepiej.

Interweniować w takiej sytuacji czy nie?
Agnieszka: Jeżeli rodzic nie reaguje, to znaczy, że zgadza się z osobą wypowiadającą zaklęcie, jest współwinny.
Jacek: Wszyscy kreujemy jakąś rzeczywistość społeczną, ale jeżeli ktoś nagle narzuca naszemu dziecku wizję świata, który jest nieprzyjazny i wywołuje lęk w malcu, to zadaniem rodzica jest podać mu rękę i wyciągnąć go z tego mroku. Jeśli tego nie robi, można powiedzieć, że współpracuje z potworami.

Jak zatem dyplomatycznie zwrócić uwagę nauczycielowi, dziadkowi lub cioci?
Agnieszka: Ale po co tu dyplomacja? To właśnie rzucone na nas w dzieciństwie zaklęcia podpowiadają takie rozwiązania. Nie bądź zbyt emocjonalna, bądź grzeczna – w konsekwencji, nie stawaj po stronie swojej i swojego dziecka! Jeżeli ktoś krzywdzi moje dziecko, mam prawo zareagować tak, jak czuję, i guzik mnie obchodzi to, co inni o tym pomyślą.
Jacek: Jeżeli dziadek wziąłby kabel od żelazka i uderzył nim dziecko, to na pewno większość rodziców wiedziałaby, jak zareagować. Słowa pozostaną w dziecku na zawsze. Przemoc psychiczna jest niezwykle niebezpieczna, bo sprawia, że nasz świat staje się coraz bardziej kruchy.

Większość opisanych w książce historii dotyczy ludzi w wieku 35+. Czy to jakiś szczególny czas na refleksję, w którym uświadamiamy sobie, że wisi nad nami jakaś rodzinna klątwa?
Agnieszka: Do mojego gabinetu głównie przychodzą ludzie w średnim wieku, ale nie dlatego, że mają jakąś refleksję. Mówiąc wprost, znajdują się w strasznej dupie. Około czterdziestki mają już odchowane dzieci i więcej czasu dla siebie, ale zamiast czerpać z życia garściami, borykają się z kryzysami w związkach, bo nagle orientują się, że łączyły ich tylko obowiązki związane z rodzicielstwem, ich relacja nie istnieje. Jest dużo pretensji, żalu, beznadziei, zniechęcenia. A przecież to dopiero połowa życiowej drogi.

Kiedy zaczynamy pracę terapeutyczną, nagle wychodzą na jaw ciążące nad ludźmi zaklęcia, które doprowadziły ich do tego kryzysu. Naszym marzeniem jest więc to, by ta książka zadziałała profilaktycznie, by ludzie wcześniej zauważyli pewne obciążające wydarzenia i postanowili się z nimi uporać, zanim nastąpi krach, który jest nieunikniony, bo w pewnym momencie ciało po prostu wystawia rachunek. Kobiety po czterdziestu pięciu latach dzielności mają gigantyczne problemy z kręgosłupem, choroby onkologiczne albo tak niską efektywność, że nie są w stanie normalnie funkcjonować. Ich organizm jest tak nadużyty, że już nie współpracuje. Chodzi o to, żeby się zatrzymać wcześniej.

W bajkach wystarczy pocałunek księcia, by zły czar prysł. W prawdziwym życiu to jednak bardziej skomplikowana sprawa. Potrzebna terapia czy można samemu przepracować obciążające zaklęcia?
Agnieszka: Nie można samemu, bo wdrukowany wzorzec jest dla nas przezroczysty, jesteśmy na niego ślepi, dlatego ciągle wraca. Ludzie potrzebują mądrych towarzyszy, osób, które ich zapytają: dlaczego tak mówisz? Czy to ci służy? Dlaczego to robisz?

Co jest czynnikiem leczącym w psychoterapii? Więź. Nie musi to być od razu więź z psychoterapeutą, można skorzystać na przykład z grupy rozwojowej, ale potrzebujemy towarzysza, który jest wsparciem i oparciem. Nie chodzi o to, by czekać na pojawienie się księcia-wybawiciela. Sami możemy szukać pomocy i w ten sposób dać sobie pocałunek czułości i miłości.

Wyrwanie się z czegoś, w czym się tkwiło i co się powielało przez 40 lat, wydaje się niemal niemożliwe. Czy w tym wieku można zbudować swoją tożsamość od nowa?
Jacek: Nasze życie to nieustanna zmiana. Uczymy się nowych języków, zmieniamy miejsca zamieszkania, tyjemy, chudniemy, odkrywamy nowe hobby. Chodzi o to, żeby nie dryfować, tylko przyjąć jakiś konkretny kurs. Wiedzieć, gdzie jest ścieżka, którą chcemy podążać.
Agnieszka: Ważniejsze niż pytanie, czy można się zmienić, jest to, czy jesteś dla siebie wystarczająco ważna. Kobiety zrobią bardzo dużo dla dzieci i męża. Ale dla siebie? Od razu w ich głowach pojawia się pytanie: czy to ma sens? Zawsze ma.

Co się dzieje, kiedy zaklęcie przestaje działać?
Agnieszka: Pojawia się coś, co otoczenie bardzo trudno znosi – autentyczność. Człowiek bez zaklęć eksperymentuje, komunikuje oczekiwania, mówi o potrzebach, ma łatwość wyrażania emocji. Nie zastanawia się, czy zareaguje zbyt ekspresyjnie, po prostu reaguje. Ta wolność dla wielu osób jest dziwna, ale kiedy wychodzimy od siebie, a nie od jakiegoś wzorca, łatwo to niezadowolenie innych wytrzymać.
Jacek: Gdy zaklęcie przestaje działać, zaczynamy słyszeć swój własny głos. Kiedy mówię, że muszę być dzielny, to zawsze jestem dzielny tylko na zewnątrz. W momencie, w którym uświadamiam sobie moc tego zaklęcia, ściągam zbroję i daję z siebie tylko tyle, na ile mnie aktualnie stać. To jest wolność działania bez napięcia.

Czy zdjęte zaklęcie może wrócić po latach, kiedy w naszym życiu na przykład zacznie dziać się gorzej?
Agnieszka: Czasami wszystko układa się dobrze, a mimo to klątwa pewnego dnia wraca. Każde zaklęcie zawsze już będzie towarzyszyć człowiekowi jak cień. Chodzi więc o to, żeby jak najdłużej stać w słońcu. Jeżeli wiem, że mam cień, to warto o tym pamiętać i ćwiczyć swój system nerwowy wtedy, kiedy jest dobrze. W ten sposób można ten wzorzec nadpisać i doprowadzić do tego, że cień stanie się maleńki. Trzeba dużej uważności na siebie i stałego wzmacniania pozytywnych wzorców.

Znam wagę słów, ale z drugiej strony mam świadomość, że jako matka nie zawsze tryskam energią i entuzjazmem. Są lepsze i gorsze dni, obowiązki, terminy, życie… Skąd mam wiedzieć, że to, co czasami mówię, nie krzywdzi mojego dziecka? Nawet jeśli nie powtarzam zaklęcia, którym mnie obciążono, może mam jakieś własne, tylko nie zdaję sobie z tego sprawy?
Agnieszka: Najpierw w natłoku tych obowiązków potrzebujesz zaopiekować się swoim wewnętrznym dzieckiem. Jeśli ono jest głodne i je krzywdzisz, to bez wątpienia krzywdzisz także swoje zewnętrzne dziecko.
Jacek: Pamiętajmy, że myślenie bardzo często jest dialogiczne. To znaczy, że ludzie, kiedy chcą coś powiedzieć, najpierw toczą wewnętrzny dialog. Czasami jednak potrzebujemy rozmów z kimś innym, żeby coś zobaczyć i przemyśleć. Nasza książka jest trochę taką rozmową. Chodzi o to, żeby nie traktować się jako monady turkucia podjadka, który jest samotny i samowystarczalny. Sytuacja, w której teraz funkcjonujemy, nie jest normalna. Ludzie zawsze żyli w społecznościach, obserwowali się nawzajem, byli dla siebie lustrem i tak ewoluowali. Jesteśmy przystosowani do życia w grupie. Zamknięcie się w czterech ścianach daje nam poczucie statusu, ale także sprawia, że rzadziej rozmawiamy o niektórych rzeczach, które te ściany ukrywają. Kluczowe jest więc to, by dzielić się z innymi swoimi lękami, niepokojami i obawami. Bo dopóki nie zaczniemy o czymś rozmawiać, często nawet nie wiemy, co o tym myślimy.

Agnieszka Kozak, dr psychologii, psychoterapeutka, trenerka, wykładowczyni akademicka. Tworzy programy rozwojowe oparte na idei porozumienia bez przemocy.

Jacek Wasilewski, doktor habilitowany nauk społecznych, dziennikarz, pisarz, scenarzysta. Zajmuje się upowszechnianiem metod storytellingowych w Polsce oraz badaniem narracji na polu komunikacji społecznej.

Polecamy książkę: „Uwięzieni w słowach rodziców. Jak uwolnić się od zaklęć, które rzucono na nas w dzieciństwie”, Agnieszka Kozak i Jacek Wasilewski, wyd. Sensus. Polecamy książkę: „Uwięzieni w słowach rodziców. Jak uwolnić się od zaklęć, które rzucono na nas w dzieciństwie”, Agnieszka Kozak i Jacek Wasilewski, wyd. Sensus.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze