1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Trauma transgeneracyjna – dziedziczone cierpienie

Trauma rodowa jest jak korzeń, który mocno się trzyma i powoduje tendencje do odtwarzania wciąż tych samych zachowań. (Fot. iStock)
Trauma rodowa jest jak korzeń, który mocno się trzyma i powoduje tendencje do odtwarzania wciąż tych samych zachowań. (Fot. iStock)
Zaburzenia lękowe, chroniczny ból i różnego rodzaju obsesje nie zawsze są skutkiem wydarzeń, których doświadczyliśmy osobiście. Ich korzenie czasem sięgają czasu naszych przodków. Psychoterapautka Ewa Klepacka-Gryz rozmawia z Jakubem Stępnikiem, osteopatą, fizjoterapeutą i założycielem SomaticMed, o tym, jak dziedziczymy traumy naszych przodków i czy jesteśmy wobec tego generacyjnego bagażu bezradni.  

Zacznijmy od badań, które dowodzą, że dziedziczenie traum, lęków, obaw to nie jedynie przypuszczenia, ale że to się dzieje naprawdę.
Badania epigenetyczne [zajmujące się zmianami ekspresji genów bez związku ze zmianami w sekwencji DNA – przyp. red.] prowadzone są od lat. Na początku lat dwutysięcznych przeprowadzono przełomowe badania na myszach agouti, w których pokazano, jak środowisko wpływa na zablokowanie choroby genetycznej.
Choroba polegała na tym, że myszy z upośledzonym genem rodziły się nienaturalnie grube, były żółte, miały skłonności do chorób serca, nowotworów, miażdżycy. W badaniu rozmnażano myszy przez klonowanie i części z nich zapewniano spokojne warunki do życia oraz podawano odpowiednią żywność i suplementy bogate m.in. w kwas foliowy, witaminę B12, cholinę itp.
Pozostałe były karmione według starego schematu. Okazało się, że sprzyjające warunki (wartościowe jedzenie, spokój) sprawiały, że ów „wadliwy” gen został biologicznie zablokowany. Kolejne pokolenia rodziły się małe, brązowe, bez skłonności do chorób. Zaś myszy w pokoleniach karmionych po staremu nadal rodziły się grube, żółte itp.
Przeprowadzono również szereg badań polegających na traumatyzowaniu myszy w obecności różnych zapachów i okazywało się, że kolejne pokolenia na sam zapach reagowały lękowo (mimo że nie doświadczały traumy). Zmieniała się również neurofizjologia ich mózgu, szlaków neuronalnych; okazało się, że znacznie więcej receptorów na ten „zagrażający” zapach było wbudowanych w nerw węchowy w nabłonku węchowym, ale też w nerw zero, czyli dodatkowy nerw czaszkowy odpowiadający za sytuacje intuicyjne, zachowania stadne.

90 proc. badań przeprowadzono na trzech pokoleniach, niektóre na pięciu, a najdłuższe badanie, które przeprowadzono, dotyczyło trzynastu pokoleń. Oczywiście im dalsze pokolenie, tym częściej wybrane zachowania (traum transgeneracyjnych) wygaszały się.

Co to oznacza dla nas, ludzi?
Choćby to, że skrajne traumy, jakich doświadczyli nasi przodkowie podczas pierwszej i drugiej wojny światowej, również mają wpływ na nas. Oczywiście nie na każdą osobę w rodzie trudne doświadczenia przodków działa tak samo. Te sprzężenia są jeszcze badane, m.in. zauważono pewną zależność od kolejności narodzin, np. pierwsze dziecko w rodzinie jest epigenetycznie sprzężone z pierwszym, czwartym i siódmym dzieckiem w kolejnych pokoleniach. Drugie – z drugim, piątym i ósmym, a trzecie – z trzecim, szóstym i dziewiątym. Ważne jest również, czy jest to przekaz transgeneracyjny – czyli taki, kiedy nie poznaliśmy tych członków rodu – czy intergeneracyjny, czyli odziedziczony po członkach rodziny, których poznaliśmy. Z osobami z rodziny, które poznaliśmy, możemy mieć więzy emocjonalne, co może nasilać przekaz traumy. Okazało się też, że niektóre osoby mają z pradziadkami silniejsze więzy epigenetyczne niż z rodzicami i od nich przejmują tendencje do różnych emocji, stanów.

Co konkretnie dziedziczymy?
Dziedziczymy tendencje do reagowania na sytuacje zewnętrzne danymi szlakami neuronalnymi, np. osoba, która nie miała złych doświadczeń z zamkniętymi pomieszczeniami, a mimo to zamknięta np. w toalecie w centrum handlowym reaguje stanami lękowymi czy reakcją ucieczki albo bezruchu. Czasem zdarzają się również inne silne reakcje fizyczne, np. omdlenie, których nie da się wytłumaczyć realną sytuacją.

Możesz podać jakiś konkretny przykład?
Zgłosiła się do mnie pacjentka z bólem szyi. W trakcie badania zaobserwowałem u niej po prawej stronie pewien tkankowy wzorzec: silne pociąganie do płuca ze zmianą faktury tkanki. Od razu było widać, że to nie jest problem z odcinka szyjnego, tylko z płuca, i to sprawiało, że prawa strona ciała była napięta i pojawiły się problemy bólowe.

Bo każdy rodzaj tkanki ma swoje rytmy. W zależności od tego, na której częstotliwości coś „szwankuje”, można prognozować, czy objaw jest bardziej związany z życiem danej osoby, czy z życiem któregoś z jej przodków. Generalna zasada jest taka: im na wolniejszym rytmie coś nie gra albo pojawia się nagłe zatrzymanie ­– tym większe prawdopodobieństwo, że jest to jakiś wzorzec przodków.

Brzmi to bardzo skomplikowanie. Rozumiem, że Ty, jako specjalista, wyczuwasz te rytmy, dotykając ciała pacjenta, pracując manualnie?
Tak, ale muszę być przy tym bardzo skupiony, bo to jest bardzo subtelne, wymaga pracy w stanie niemal transowym, dlatego pracuję z zamkniętymi oczyma. Tu chodzi o zawężanie możliwości oraz odtwarzanie szlaków przyczynowo-skutkowych, szukanie zależności między życiem pacjenta a jego przodkami. Najczęściej w życiu tej osoby również będą jakieś historie, które są manifestacjami tej nieodreagowanej historii jej przodków, ale ze względu na inne czasy – inaczej się manifestują.
Czasami pracuję też metodą polegającą na „wzięciu na siebie” dolegliwości pacjenta po to, żeby spróbować doświadczyć tego, czego on w tym momencie.
W przypadku tej pacjentki od bólu szyi poczułem, jakbym był czymś przywalony, nie mogłem oddychać.

To musiało być mocne doświadczenie. Rozumiem, że po takiej sesji jesteś w stanie zresetować w sobie te nie swoje doznania.
Tak, to konieczne.

Dlaczego tak duże znaczenie ma odkrycie, czy trauma jest z obecnego życia pacjenta, czy odziedziczona po przodkach?
Chodzi o domknięcie tematu. Trauma rodowa jest jak taki korzeń, który mocno się trzyma i powoduje tendencje do odtwarzania wciąż tych samych zachowań. Dlatego celem terapii jest rozpracowanie tego wzorca i wyrwanie go z korzeniami.

Czy po terapii przestajemy przekazywać ten wzorzec dalej?
Właśnie tak. To nie jest tylko praca z tym konkretnym pacjentem, ale też z pokoleniami. Dlatego kiedy np. ktoś planuje ciążę, to lepiej popracować z wzorcami rodowymi dwa lata przed zajściem.

Jak zakończyła się terapia pacjentki z bólem szyi?
Opowiedziałem jej o swoim doznaniu. Ona zaczęła rozmawiać z członkami swojej rodziny i dowiedziała się, że podczas wojny jej dziadek uciekł do lasu i zakopał się w ziemi tak, że tylko głowa mu wystawała. Wytrzymał tak przez całą noc, było mu zimno, trudno mu się oddychało. Pacjentka była kontynuatorką tego wzorca. W różnych stresowych sytuacjach, kiedy czuła, że musi się schować, ukryć – natychmiast uruchamiał się w jej ciele wzorzec ścisku w klatce piersiowej, pojawiały się problemy z oddychaniem, szczególnie po prawej stronie, i to wszystko powodowało pociąganie za odcinek szyjny.

W czym pomogła jej świadomość, że dziedziczy wzorzec dziadka?
To był pierwszy etap. Kontynuowaliśmy pracę w taki sposób, że pacjentka wcieliła się w rolę dziadka, weszła w jego emocje, żeby wzmocnić, poczuć wyraźniej ten wzorzec w ciele. W tym czasie pracowałem na tkankach, żeby zacząć uwalniać ten wzorzec z jej ciała. Pacjentka przez cały czas mówiła, co czuje: ból, pustkę, napięcie, lęk… Oceniała te odczucia na skali od 0 do 10.

Trochę tak, jakbyś pracował z ciałem dziadka?
To prawda. Chodzi o to, by ciało pacjenta wróciło do równowagi, żeby zniwelować doznania bólowe. Oczywiście potrzeba czasu, by ten proces się zakończył.

Czy każdy z nas sam może coś zrobić, żeby wyrzucić, wykasować z ciała traumatyczne wzorce przodków?
Przy słabszych wzorcach można próbować, np. medytując, pracując z oddechem.

Załóżmy, że Twoja pacjentka trafia z bólem szyi i odczuciem ciężaru w klatce piersiowej do jakiegokolwiek terapeuty i dowiaduje się, że z szyją nie dzieje się nic złego. Przypadkiem poznaje historię dziadka, rozpoznaje, że jej odczucia są podobne do tego, co on mógł czuć, próbuje oddechem uwolnić się od tego ciężaru itp. Czy jest w stanie sama sobie pomóc?
Tak, to jest możliwe. Zaczynamy od spokojnego oddychania, uspokojenia głowy i ciała, następnie wcielamy się w postać naszego przodka (na tyle, na ile potrafimy). Potem próbujemy przechytrzyć nasz mózg, ominąć jego systemy bezpieczeństwa. Pamiętajmy, że mózg nie chce odpuszczać starego wzorca, bo dla niego to jest gwarancja przeżycia, przetrwania; informacja z traum przodków jest sygnałem, że w konkretnych sytuacjach trzeba być ostrożnym, wzmóc czujność itp. Dlatego, żeby wykasować obraz niebezpieczeństwa, musimy postarać się „wyjść z głowy” i poczuć to w ciele (to wszystko, co mógł czuć nasz przodek w sytuacji realnej traumy).

Wtedy możemy zacząć puszczać obraz tej traumy i zostawić samą reakcję w ciele. Uwolnienie tych odczuć z ciała jest łatwiejsze niż odkodowanie wzorca (który dziś jest już nieaktualny) w mózgu. Można też w miejscu najsilniejszego doznania delikatnie położyć dłoń (np. na klatce piersiowej, w której czujemy ucisk) i poczuć, jak się delikatnie zapada; można do tego dodać wizualizację, że energia dłoni ma jakiś kolor itp. Chodzi o to, żeby zaangażować korę przedczołową, korę wyspy i brzuszny nerw błędny, czyli te obszary w mózgu, które są związane z dobrym samopoczuciem, poczuciem bezpieczeństwa. Samo położenie dłoni zmniejsza reakcję ucieczki, jest komunikatem: „Jest OK, nic się nie dzieje”. Mózg dostaje informację, że jest bezpiecznie. Autonomiczny układ nerwowy może się przełączyć na regenerację, bo nie ma zagrożenia.

Czy można zrobić to ćwiczenie, nie znając przyczyny swojego „dziwnego” zachowania? Np. wchodzę do zamkniętego pomieszczenia i zaczynam odczuwać lęk, kompletnie nie rozumiem dlaczego. Albo w ogóle jedynie wyobrażam sobie sytuację, która zwykle generuje lęk, i chcę coś z tym zrobić.
Oczywiście, że można wywołać bodziec, czyli w wyobraźni wejść do zamkniętego pomieszczenia i wykonać to ćwiczenie desensytyzacji, czyli odwrażliwiania. Jest duża szansa, że się uda, że będziemy w stanie pomóc sobie sami.
Są oczywiście osoby, które są wyjątkowo silnie połączone z przodkami, mocno trzymają historie rodowe. W takim przypadkach trzeba popracować z tym na głębszym poziomie.

Łatwiej jest pracować z lękiem w ciele niż z lękiem w głowie. ­Bo kiedy postaramy się sprowadzić lęk do doznań w ciele, poczujemy go i zaczniemy z nim pracować, zamiast jedynie analizować.
Tak, praca z ciałem jest ważna. Żeby przełamać stare wzorce w głowie, musimy przełamać bardzo silne kody przetrwaniowe. A to może być trudne i nie do zrobienia samodzielnie.
Pracowałem z dziewczynką, którą pogryzł pies. Była już po psychoterapii i była w stanie spokojnie opowiadać o tym wydarzeniu. Ale kiedy zobaczyła albo usłyszała psa, wtedy jej ciało sztywniało, miała łzy w oczach, zaczynała drżeć. W trakcie pracy z nią, z jej ciałem, wykorzystałem nagrane szczekanie, warczenie psa. Na początku terapii włączałem jej to na chwilę, żeby tylko wydobyć tę reakcję z ciała, a jednocześnie jej nie zretraumatyzować, i powoli uwalniałem napięcie. Pokazałem jej też ćwiczenie z kładzeniem dłoni w miejscu, gdzie najsilniej odczuwała lęk przed psami; przywoływaliśmy z pamięci sytuacje, kiedy czuła się szczęśliwa; prosiłem, żeby pokazała, gdzie w ciele czuje to szczęście, i prosiłem, żeby tam położyła drugą dłoń, wyobrażała sobie, jaki to miejsce ma kolor. Powiedziała, że różowy, więc poprosiłem, żeby ten różowy kolor przelała w miejsce, gdzie odczuwała najsilniej lęk przed psem. Zrobiliśmy trzy takie tury ćwiczenia. Po całej serii reakcja lękowa w jej ocenie zmniejszyła się z 10 punktów do 2.

Ludzie często czują się bezradni w obliczu lęku, a informacja, że część lęków dziedziczymy, dostajemy w spadku, i nie mamy na to żadnego wpływu – może dodatkowo nasilić bezradność. Dlatego warto podkreślić, że w terapii łatwiej jest pracować z lękiem w ciele niż z lękiem w głowie.

Ewa Klepacka-Gryz, psycholożka, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trenerka warsztatów rozwojowych dla kobiet

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze