1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jak za pomocą nowych technologii pokonać jesienny spleen?

Aplikacja do monitorowania nastroju jest jak odpowiednik dziennika prowadzonego przez pacjenta podczas klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej. (Fot. iStock)
Aplikacja do monitorowania nastroju jest jak odpowiednik dziennika prowadzonego przez pacjenta podczas klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej. (Fot. iStock)
Kiedy na zewnątrz robi się zimniej i ciemniej, łatwiej popaść w apatię. I jedyną aktywnością, na którą mamy ochotę, jest skrollowanie stron internetowych. Czy rzeczywistość wirtualna może nam pomóc w przełamaniu marazmu – pytamy dr Monikę Kornacką z Uniwersytetu SWPS.

Kiedyś, gdy byliśmy w złej formie psychicznej, szukaliśmy wsparcia u innych, teraz w pierwszej kolejności sięgamy po smartfon. Tylko czy naprawdę można w nim znaleźć pocieszenie?
Nowe technologie i media społecznościowe stały się nieodłączną częścią naszego życia i wydaje się, że będą odgrywać w nim coraz większą rolę. Jeszcze dziesięć lat temu większość z nas miała tylko telefon komórkowy i komputer, teraz na porządku dziennym są smartfony, a na nadgarstkach smartwatche, które monitorują nasz stan zdrowia przez całą dobę.

W psychiatrii nowe technologie już od kilkudziesięciu lat wykorzystuje się do badań, czyli sprawdzenia tego, jak przebiegają różne procesy psychologiczne. Na przykład wiemy, że rzeczywistość wirtualna i rozszerzona pozwala zmodyfikować utrwalone, szkodliwe schematy myślenia. Korzystamy również z okulografii, czyli urządzeń, które mierzą ruch ludzkiego oka i pozwalają określić, w które miejsce dokładnie patrzy badana osoba. Dzięki temu można sprawdzić tendencyjność uwagi czy koncentrację, która na przykład w zaburzeniach nastroju jest mocno obniżona. Do niedawna to wszystko działo się jednak głównie w laboratoriach, ale kilka lat temu aplikacje, programy, gry oraz różnego typu urządzenia ułatwiające samoobserwację objawów i wspierające terapię stały się ogólnodostępne.

Mamy coraz więcej dowodów na to, że wiele takich rozwiązań daje wymierne efekty. Zwiększają samoświadomość pacjentów, działają psychoedukacyjnie, poprawiają nastrój, wspierają leczenie depresji, motywując do zmiany zachowań i korygując schematy myślowe.

Mówi Pani dość ogólnie, a ja jestem ciekawa, co dokładnie i w jaki sposób może mi pomóc przetrwać jesienny marazm.
Nowych rozwiązań wspierających terapię jest mnóstwo, wystarczy zajrzeć do pierwszego lepszego sklepu z aplikacjami. Ich podstawową funkcją jest monitorowanie nastroju i objawów. Jest to poniekąd przeniesienie do świata wirtualnego dziennika prowadzonego przez pacjenta podczas klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej. Do tej pory każdy sam monitorował swój nastrój oraz myśli i opisywał je w zeszycie, by łatwiej dostrzec pewne schematy i tendencje do zniekształceń poznawczych. Teraz ułatwiają to aplikacje, które same przygotowują wizualizacje danych. To sprawia, że pacjentowi łatwiej zorientować się w zależnościach pomiędzy konkretnymi zachowaniami czy sytuacjami a emocjami, jakie odczuwa. Dzięki aplikacjom można zauważyć ponadto pewne schematy myślowe czy zniekształcenia poznawcze, które zdarzają się każdemu z nas, ale w zaburzeniach nastroju są mocno nasilone. Wiele z nich daje możliwość przeprowadzenia eksperymentów behawioralnych, podczas których można skonfrontować się ze swoimi przekonaniami.

Czy możemy podać jakiś przykład?
Jeśli nie chcesz się publicznie wypowiadać z obawy, że zostaniesz wyśmiany, przy pomocy aplikacji możesz krok po kroku zaprojektować symulację takiej sytuacji, a później ją przetestować, co może pozwolić ci zweryfikować swoje przekonanie. Po eksperymencie aplikacja do monitorowania nastroju pomoże ci zrobić podsumowanie jego przebiegu, przeanalizować, co z niego wyniosłaś, sprawdzić, czy oczekiwania, które opisałaś, planując swój eksperyment, się sprawdziły, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Oczywiście to mocno uproszczony przykład, ale chodzi tylko o pokazanie mechanizmu działania.

Niektóre aplikacje można łączyć także z sensorami monitorującymi pobudzenie emocjonalne czy jakość snu. Większość takich wirtualnych narzędzi ma moduły dotyczące relaksacji czy mindfulness. W dobre aplikacje wbudowana jest także psychoedukacja, z której w przystępny sposób można się dowiedzieć, jakie są typowe objawy depresji, skąd się biorą, jakie są mechanizmy, które je podtrzymują, i jak sobie z tym wszystkim radzić.

Problem polega na tym, że zrobiliśmy ogromny postęp technologiczny, ale relatywnie mały w uwrażliwianiu terapeutów oraz pacjentów, jak wybierać odpowiednie narzędzia. Brakuje nam kompetencji, które pozwoliłyby ocenić, jaką aplikację czy narzędzie można uznać za godne zaufania i sprawdzone. Tymczasem technologie, jak leki, muszą być odpowiednio dobrane, by zadziałać, a ich efektywność powinna być pokazana w rzetelnych badaniach naukowych.

Może zatem powinny być przepisywane na receptę? Bo przecież ludziom pogrążonym w depresji trudno podjąć nawet najprostsze decyzje.
Takie rozwiązanie wprowadzono już jakiś czas temu w krajach anglojęzycznych. Tam aplikacje terapeutyczne mogą być traktowane jako urządzenia medyczne. Zanim trafią na rynek, powinny być więc przebadane według złotych standardów, czyli ich skuteczność musi być porównana z grupą kontrolną, a samo badanie przeprowadzone pod odpowiednim nadzorem i według ustalonych norm. Oczywiście, taki proces jest bardzo kosztowny i długotrwały, więc nie wszyscy twórcy aplikacji się na niego decydują. Musimy zatem pamiętać, że nie każda anglojęzyczna aplikacja do monitorowania nastroju dostępna w sklepie jest urządzeniem medycznym, a wręcz tych, które przeszły rzetelną ocenę, jest niestety niewiele.

Mam nadzieję, że niebawem aplikacje wspomagające leczenie depresji będą u nas rekomendowane przez NFZ lub towarzystwa psychologiczne, bo to ułatwiłoby wybór, dawało pacjentom poczucie bezpieczeństwa i pewność, że narzędzia, z których korzystają, mają podstawy teoretyczne i zostały oparte na rzetelnych badaniach. Oczywiście, wiąże się to zarówno z dużym nakładem pracy, jak i kosztami, ale jesteśmy chyba na dobrej drodze, bo jedna z aplikacji dla pacjentów z uzależnieniami była już u nas powszechnie testowana.

Czym się jednak kierować, kiedy takich wytycznych wciąż brak?
Przede wszystkim warto sprawdzić, jakie są podstawy teoretyczne aplikacji, czy opiera się ona na założeniach na przykład terapii poznawczo-behawioralnej. A jeśli tak, to na jakich? Większość narzędzi, które są oparte na rzetelnych teoriach, powinno mieć w opisie odniesienia do artykułów naukowych. Niestety niełatwo je znaleźć, sama mam z tym problem, chociaż zajmuję się tym zawodowo. Ważne jest też, kto stworzył tę aplikację, czy jest to jakieś towarzystwo psychologiczne, uniwersytet, a może stowarzyszenie naukowe? W Polsce tego typu rozwiązania wprowadziły już m.in. Uniwersytet SWPS i Polska Akademia Nauk. Jeśli twórcy podpisują się pod swoim dziełem, to na pewno dobry sygnał.

Ostatnim elementem, ale chyba najważniejszym, jest sprawdzenie, czy działanie aplikacji terapeutycznej zostało potwierdzone w badaniach naukowych. Jak już wspomniałam, takich sprawdzonych rozwiązań wciąż jest stosunkowo niewiele. Często brak badań nie wynika jednak ze złej woli autorów. To po prostu nowe metody terapeutyczne, które zazwyczaj są badane w trakcie użytkowania. Oczywiście informacja o tym, że dana aplikacja do monitorowania nastroju jest w fazie badań, powinna być bardzo klarownie podana. Obiektywne wyniki efektywności wielu aplikacji poznamy więc dopiero za kilka lat. Jestem jednak dobrej myśli, bo większość z nich opiera się na rzetelnych protokołach terapeutycznych stworzonych do użytku przez Internet już kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat temu. Doczekaliśmy się nawet kilku metaanaliz, czyli artykułów podsumowujących dotychczasowe badania w danym temacie, które wskazują, że terapie internetowe, szczególnie dla pacjentów z niższym nasileniem objawów, mogą być równie efektywne, co terapia twarzą w twarz w gabinecie. Oczywiście mowa o tych terapiach, które zostały odpowiednio przygotowane i sprawdzone.

Czyli mogą pomóc na przykład teraz, w czasie jesiennego spadku nastroju?
Myślę, że jak najbardziej, ale pewnie nie wszystkim. Wiele zależy od tego, z czym konkretnie dana osoba się boryka. Duże znaczenie ma także dopasowanie aplikacji do indywidualnych potrzeb pacjenta. Jeśli na przykład ktoś ma schematy myślowe, które prowadzą do zniekształceń poznawczych i dużej generalizacji, ale zacznie używać aplikacji, która będzie oparta na aktywacji behawioralnej, czyli zwiększeniu tych aktywności, które są przyjemne i gratyfikujące, to taka niedopasowana terapia z pewnością nie zakończy się sukcesem. W tym przypadku potrzebna jest aplikacja do monitorowania nastroju, która będzie się skupiała na modyfikacji schematów myślowych.

Ale skąd pacjent ma wiedzieć, czego mu potrzeba, skoro często nawet nie jest w stanie określić, co się z nim dzieje?
Idealnie byłoby oczywiście wybrać taką aplikację ze swoim terapeutą czy psychologiem, ale na wizytę u specjalisty zazwyczaj trzeba trochę poczekać. Myślę zatem, że w tym czasie warto nawet metodą prób i błędów szukać w wirtualnym świecie odpowiednich dla siebie rozwiązań. Podstawowe monitorowanie swojego nastroju i poznanie zależności między tym, co robimy, a tym, jak się czujemy, może dać już jakieś cenne wskazówki. Warto więc przetestować tego typu aplikacje dla lepszej samoświadomości.

Kilka lat temu w Wielkiej Brytanii wprowadzono system stopniowania pomocy psychologicznej. Pierwszym krokiem jest właśnie self-help, czyli aplikacja samopomocowa do monitorowania nastroju połączona z internetową terapią poznawczo-behawioralną, ale bez udziału terapeuty. Wszystko opiera się na specjalnym protokole, który został stworzony do użytku online. Pacjent prowadzi obserwację swoich objawów, a na każdy dzień ma rozpisane odpowiednie ćwiczenia. W niektórych wersjach w razie potrzeby można omawiać ćwiczenia, postępy i ewentualne trudności z terapeutą. Jeśli mimo to nie ma poprawy, drugim krokiem są regularne spotkania online lub offline ze specjalistą. Dopiero kiedy i to nie zadziała, pacjent trafia do gabinetu na tradycyjną terapię połączoną często z farmakoterapią.

Ogromną zaletą tego systemu jest dostępność. Ludzie w potrzebie nie muszą czekać miesiącami na pomoc, natychmiast dostają narzędzia samopomocowe i konkretne rekomendacje. Minusem jest natomiast to, że część pacjentów, którzy od razu powinni uzyskać pomoc w gabinecie, musi przejść najpierw całą drogę i często gubią się już na pierwszym kroku, bo dostają pomoc, która nie jest adekwatna do ich potrzeb. Obniżony nastrój sprawia, że mamy trudności z szukaniem wsparcia, a kiedy jeszcze ktoś wkłada swój wysiłek w coś, co nie przynosi efektów, może zupełnie się poddać.

Czyli nie jest to rozwiązanie pozbawione wad.
To prawda, wydaje się jednak, że nowe technologie możemy wykorzystać na naszą korzyść, szczególnie że w świecie offline liczba psychologów i psychiatrów jest nadal mocno ograniczona, system niedofinansowany, a na pomoc trzeba czekać coraz dłużej, szczególnie jeśli nie możemy finansować jej z własnej kieszeni. Tymczasem nowe technologie rozwijają się błyskawicznie. Staram się być na bieżąco, ale ich możliwości i tak często mnie zaskakują. Ostatnio dowiedziałam się, że jedna z brytyjskich badaczek pracuje nad prostym urządzeniem typu wearable, czyli noszonym na ciele, które będzie podpowiadać pacjentom, jakie w danej chwili odczuwają emocje. Większość z nas robi to w sposób niemal automatyczny, ale niektóre zaburzenia charakteryzują się aleksytymią, czyli trudnościami w określeniu tego, co właściwie czujemy, a więc taki sprzęt może być bardzo pomocny. Dzięki uzyskanym wynikom we współpracy z terapeutą będzie można na przykład szybciej wypracować odpowiednią strategię regulacji emocji.

Nie chodzi oczywiście o to, żeby urządzenie towarzyszyło nam już na zawsze, ale aby wspomogło nas w procesie nauki nowych kompetencji. Trzeba pamiętać o tym, że nowe technologie nie są magicznym rozwiązaniem na wszystko. Mogą pokazać obszar, który sprawia nam trudności, i pozwolić je lepiej zrozumieć, ale nie zastąpią nas w pracy nad sobą ani pomocy terapeuty wtedy, gdy jest to potrzebne.

Monika Kornacka, dr psychologii, wykładowczyni psychologii klinicznej, terapii poznawczo-behawioralnej i metodologii. Kieruje Emotion Cognition Lab na Uniwersytecie SWPS, gdzie wykorzystuje najnowsze metody i rozwiązania techniczne do pomiarów procesów psychologicznych, a także testuje różne sposoby stosowania nowych technologii w interwencjach psychologicznych.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze