1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Na równi z terapeutą. Na czym polega terapia Gestalt i komu pomoże?

Gestalt traktuje klienta na równi z terapeutą – mają wspólnie sprawdzać, co się między nimi dzieje. (Fot. iStock)
Gestalt traktuje klienta na równi z terapeutą – mają wspólnie sprawdzać, co się między nimi dzieje. (Fot. iStock)
W terapii Gestalt liczy się przede wszystkim budowanie autentycznych relacji, co w dzisiejszym narcystycznym świecie jest nam bardzo potrzebne. Na czym polega ta metoda i jakie osoby najlepiej się w niej odnajdą – pytamy psychoterapeutów Ludmiłę Kosińską i Michała Kostrzewskiego.

Frederick Perls, twórca Gestalt, zaczynał jako psychoanalityk. Jak to wpłynęło na rozwój metody?
Michał Kostrzewski:
Z powodu pojawienia się hitleryzmu Perls w latach 30. wyjechał z Niemiec do Afryki Południowej, gdzie wraz z żoną Laurą prowadzili instytut psychoanalityczny. Na konferencji w 1936 roku w Pradze miał wykład, na którym zgłosił tezy dyskutujące z freudyzmem. Nie spotkało się to z przychylnością środowiska, co utwierdziło Perlsa w przekonaniu o konieczności szukania nowego spojrzenia na człowieka. Na początku psychoterapia Gestalt niemal programowo była kontestacyjna wobec psychoanalizy.

Jakie są główne założenia Gestaltu?
M.K.:
Trzy filary tej psychoterapeutycznej metody sformułował amerykański psycholog kliniczny Gary Yontef. Pierwszy z nich to fenomenologia. Oznacza uważną obserwację, w jaki sposób człowiek buduje relacje z innymi, a także z samym sobą. Takie przesunięcie uwagi z opisu objawów pacjenta i jego choroby na zaciekawienie sposobem wchodzenia w kontakt ze światem zewnętrznym (w tym z psychoterapeutą) pozwala na rozpoznanie, co przeszkadza w spełnianiu ważnych potrzeb. Perls na swojej drodze spotkał filozofa Martina Bubera, który w swoich pracach opisał dwa wzory budowania relacji: Ja-Ty oraz Ja-To. Ta pierwsza traktuje pacjenta podmiotowo (jako partnera interakcji, znającego siebie), druga – instrumentalnie. Podejście Ja-Ty stało się drugim filarem psychoterapii Gestalt.

Ludmiła Kosińska: Tradycyjnie psychoanalityk miał rolę profesjonalisty, która była nadrzędna wobec pacjenta. Trzeba było pacjenta uprzedmiotowić, żeby móc go zdiagnozować i leczyć. Gestalt, zgodnie ze swoim drugim filarem, potraktował relację psychoterapeuta – pacjent jako relację dwóch równych sobie istot, które się spotykają, żeby badać na bieżąco, co się między nimi dzieje. To, czego doświadcza diagnosta, stało się istotną informacją o wzorcach relacyjnych pacjenta. Wtedy też psychoanalityczny pacjent został określony jako klient. Dziś tych określeń używamy zamiennie. Gestalt pod tym względem jest bliski psychologii pozytywnej, przekierowującej uwagę na zasoby człowieka. Zaburzenie nie jest postrzegane jako choroba, jakiś deficyt, tylko jako mechanizm przystosowawczy do warunków, w jakich człowiek musiał dać sobie radę w trakcie dorastania.

M.K.: Zaczynamy teraz mówić o trzecim filarze Gestaltu, czyli teorii pola. Uwzględnia ona fakt, że na to, co się z nami dzieje, ma wpływ kontekst, w jakim się znajdujemy. Ulubiony przykład Perlsa to pole kukurydzy, które czymś innym będzie dla pilota, czymś innym dla rolnika, a jeszcze czymś innym dla pary kochanków. Ze względu na kontekst niektóre nasze zachowania czy sposoby przeżywania danej sytuacji będą przystosowawcze, czyli chroniące, mimo że da się je opisać w kategoriach zaburzenia.

L.K.: Jeżeli ktoś na przykład wychowuje się w zaniedbującym go otoczeniu, uczy się, że nikt się nim nie zaopiekuje, jego wzorzec to „muszę radzić sobie sam”. I to przekłada się na późniejszy sposób budowania relacji rodzinnych czy kształtowania kariery zawodowej. Ten mechanizm przystosowawczy pozwolił mu przetrwać w dzieciństwie, ale w dorosłym życiu powoduje, że ma trudności z zaufaniem czy poszukiwaniem wsparcia. Nazywamy go utrwalonym wzorcem relacyjnym. Wyobraźmy sobie kobietę na stanowisku kierowniczym z utrwalonym wzorcem „muszę radzić sobie sama”. Często służy to jej karierze, lecz w sytuacji przewlekłego stresu (na przykład mobbingu) brak umiejętności proszenia o pomoc i przyjmowania wsparcia może prowadzić do depresji czy zaburzeń lękowych.

Na ile Gestalt zajmuje się przeszłością, historiami rodzinnymi, a na ile stanem „tu i teraz”?
L.K.: Obecnie we wszystkich podejściach psychoterapeutycznych zakładamy, że nie da się ominąć przeszłości. Różnice polegają na sposobie pracy – my w gabinecie psychoterapeutycznym aktualizujemy przeszłość. Kiedy Gestalt powstawał, istniała silna potrzeba indywiduacji i kontestacji systemów, w których człowiek wtedy egzystował. Obecnie żyjemy w tak narcystycznym społeczeństwie, że Gestalt siłą rzeczy znacznie mocniejszy akcent kładzie na pracę relacyjną, bo pojawiła potrzeba nauczenia się na nowo życia razem. Jestem „Ja i Ty”. Z metody bardzo ekspresyjnej, gdzie miało być dużo spektakularnego katharsis i odreagowania, przeszliśmy do spokojnej długodystansowej pracy nad relacją.

Gestalt to metoda terapeutyczna, która pracuje z ciałem i emocjami. Na sesjach krzyczymy, płaczemy, przeklinamy?
M.K.: Zdarzają się takie sesje, ale też takie ze śmiechem i skakaniem. Nie forma ekspresji jest jednak najważniejsza, tylko to że mamy dużo sposobów, które pomagają dotrzeć do przeżycia. Zanim jednak zaczniemy uderzać w materac, najpierw długo rozmawiamy, szukając tych usztywnionych wzorców postępowania. Potem dopiero przechodzimy do doświadczania, które w konsekwencji zmienia też sferę poznawczą, czyli sposób myślenia.

L.K.: To dynamiczne doświadczanie podczas sesji wynikało z tego, że Perls doszedł do wniosku, że psychoanaliza jest za długa, i postawił na intensywną, grupową psychoterapię krótkoterminową. Dla pewnych osób ta metoda jest wystarczająca, ale dla wielu innych nie. Na budowanie relacji potrzebny jest czas. Pewnych reakcji i przeżyć klient nie pokaże w gabinecie w krótkim czasie.

M.K.: Fundamentalne dla Gestalt jest budowanie autentycznych relacji i to, w jaki sposób realizujemy swoje potrzeby z innymi osobami. Dzisiaj trudniejsze niż na przykład wyrażanie złości może być poczucie przynależności, bo żyjemy w społeczeństwie bardzo samodzielnym. Wiele kobiet i mężczyzn ma w sobie presję samodzielnego radzenia sobie. Perls mawiał: „Ja to ja, ty to ty, jeśli się spotkamy, to dobrze, a jeśli nie, to trudno”. Dzisiaj mówimy: „Ja to ja, ty to ty, jeśli się spotkamy to dobrze, a jeśli nie, to spróbujmy jeszcze raz”.

Co dzisiaj wyróżnia Gestalt spośród innych terapii?
L.K.: Różnica w stosunku do innych terapii jest taka, że nieco mniejszy nacisk kładziemy na poznawczą część, czyli rozumienie i omawianie trudności. Nie odżegnujemy się od niej, bo istotne jest, żeby klient jakoś to wszystko sobie ułożył, natomiast kluczowy jest kawałek, w którym ma poczuć i zintegrować nowy sposób funkcjonowania. Kiedy podczas psychodramy stanie naprzeciw krzesła, które symbolizuje jego matkę, i powie jakieś zdanie do niej, to jest zupełnie co innego, niż gdy będzie swoje uczucia opisywać. My zapraszamy klienta do bezpośredniego przeżywania.

Jakie przynosi to efekty?
L.K.: Część doświadczeniowa pomaga nauczyć się elastyczności w reagowaniu. W założeniu chodzi o procesy wynikające z neuroplastyczności mózgu. Najprościej można powiedzieć, że psychoterapia sprawia, że zaczynają w nim funkcjonować nowe połączenia. Takie zjawisko potwierdzono w badaniach naukowych. Kiedy używamy jedynie tych szlaków, które zostały „wydeptane” w procesie wychowania, jesteśmy uwięzieni w usztywnionych mechanizmach reagowania. W psychoterapii chodzi o to, żebyśmy doświadczyli czegoś, czy to w relacji z psychoterapeutą, czy to w doświadczeniu na sesji, w czym przyjmujemy nową postawę i potem przenosimy ją z gabinetu do życia.

Terapia Gestalt zajmuje się niezaspokojonymi potrzebami z dzieciństwa: miłości, szacunku, bezpieczeństwa, akceptacji.
M.K.: Bardzo ważną sprawą są te niezaspokojone potrzeby, bo ciągle szukamy ich zaspokojenia. I nawet kiedy w dorosłości znajdujemy na przykład miłość czy szacunek, uciekamy w mechanizm unikania kontaktu, bo nie możemy go uznać i przyjąć.

L.K.: Bo mózg w pewnym sensie nie jest w stanie ich zarejestrować, powiedzmy nie „czyta” tego. Dzięki psychoterapii można go „nauczyć nowego programu”.

Ma to coś wspólnego z dojrzałością, o której też mówicie w Gestalt?
M.K.: Dojrzała osoba zauważa, jakie ma potrzeby. Potrafi dążyć do ich realizacji, ale też uznać, że zaspokojenie ich w danych warunkach nie jest możliwe. Dojrzałość wiąże się ze świadomością tego, co jest dla nas ważne. Jesteśmy w stanie usłyszeć, że ktoś nam to proponuje. Potrafimy zaakceptować też odmowę.

Pewnie chodzi też o uelastycznienie. Kiedy funkcjonujemy w usztywnionych wzorcach, wobec różnych osób zachowujemy się podobnie. Dojrzała osoba wchodzi w różne role: matki, przyjaciółki. Może wybrać zachowania i ma dostęp do całej gamy uczuć.

L.K.: Użyła Pani kluczowych słów: „uelastycznienie” i „wybrać”. W psychoterapii nie zabieramy mechanizmu obronnego, ale dodajemy świadomości i możliwości dokonania wyboru – czy skorzystam z tego wzorca czy z innego. Wybiorę to, co jest dla mnie czy dla moich bliskich w tym momencie bardziej konstruktywne.

Jak długo trwa terapia?
M.K.:
Gestalt ma sporo narzędzi, które pomagają szybko dotrzeć do źródła problemu i szybko go rozwiązać. Można wtedy psychoterapię zamknąć w kilku spotkaniach. Trochę inaczej jest, kiedy mamy powtarzający się wzorzec, wtedy potrzeba nam więcej czasu, żeby go namierzyć i zmienić.

L.K.: Koniec psychoterapii rozpoznajemy po tym, że klient ma już uświadomiony ten wzorzec, potrafi go rozpoznać, kiedy się aktywuje w różnych sytuacjach. Dzieje się to na tyle wcześnie, żeby mógł dokonać świadomego wyboru, co zrobi. Dość szybko, po kilkunastu sesjach, mogą ustąpić same objawy, z którymi osoba się zgłasza, na przykład objawy reakcji depresyjnej czy lęku. I można byłoby powiedzieć, że psychoterapia się skończyła. To nie zawsze prawda, bo przyczyna nie została odkryta i „przepracowana”. Zwykle dużo dłużej zajmuje, żeby klient zbudował nowe wzorce. Inaczej ten wzorzec może się ujawnić w innej formie, na przykład zamiast objawów lękowych wystąpią trudności relacyjne. Wtedy nagle może się okazać, że pojawiają się kłopoty dotyczące dzieci, partnera. Sukces poznamy po tym, że poprawia się jakość życia klienta.

U kogo terapia Gestalt może się nie sprawdzić?
L.K.: Trudniej może być osobom, które potrzebują bardzo wyraźnej struktury. Ale kluczowa jest osoba psychoterapeuty. Dzisiaj wiemy, że efektywność psychoterapii w dużej mierze wiąże się z dopasowaniem psychoterapeuty i klienta. W podejściu Gestalt mniej koncentrujemy się na schematycznych protokołach leczenia, a podstawą jest relacja terapeutyczna. Dostosowujemy elastycznie interwencje do osoby i zaburzenia, z którymi się zgłasza. Dwóch pacjentów z taką samą diagnozą może potrzebować innego sposobu oddziaływania. Jednocześnie niektóre techniki są uniwersalne niezależnie od podejścia psychoterapeutycznego.

Michał Kostrzewski, psychoterapeuta, superwizor i trener Gestalt; od wielu lat w Zarządzie Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Gestalt – członka Polskiej Rady Psychoterapii, prowadzi praktykę w Warszawie.

Ludmiła Kosińska, psycholożka, certyfikowana psychoterapeutka Gestalt, autorka licznych publikacji naukowych i wykładowczyni. Prezes Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Gestalt

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze