1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Matka, ojciec i dziecko – trzy postacie, które tworzą nasz wewnętrzny świat

Dopóki nic z tym nie zrobimy, wzorce pochodzące z relacji dziecko-matka i dziecko-ojciec będą w nieświadomy sposób wpływać na nasze życie. (Fot. iStock)
Dopóki nic z tym nie zrobimy, wzorce pochodzące z relacji dziecko-matka i dziecko-ojciec będą w nieświadomy sposób wpływać na nasze życie. (Fot. iStock)
Wewnętrzne dziecko, wewnętrzna matka, wewnętrzny ojciec… W wielu przypadkach to oni kierują – a my na to nieświadomie przyzwalamy – naszym życiem. W kolejnym odcinku cyklu „Wewnętrzne postaci” terapeuta psychologii procesu Mateusz Ostrowski podpowiada, jak wydostać się z tego trójkąta bermudzkiego w swojej głowie.

Dynamikę naszego wewnętrznego świata często determinują trzy figury: dziecko, matka, ojciec. Choć zanim zaczniemy zgłębiać zakamarki naszej psychiki, żadnej z nich nie dostrzegamy, w przekonaniu, że to my tak myślimy i tyle. Weźmy uproszczony przykład: dziecko, któremu powtarza się, żeby nie jadło lodów, bo się przeziębi, na którymś etapie samo zacznie powtarzać, że lodów się nie je, bo można się przeziębić, a potem po prostu uzna tę opinię za swoją. Dopiero przyglądając się swojej wewnętrznej rzeczywistości, np. na psychoterapii, zaczynamy dostrzegać, że nasze poglądy, przekonania, odczucia, reakcje emocjonalne można przyporządkować różnym częściom psychiki. I wtedy dokopujemy się do wewnętrznego dziecka, wewnętrznej matki i wewnętrznego ojca…

Skąd oni się wzięli?

Te figury będą głównie odwzorowaniem nas z dzieciństwa oraz naszych matek i ojców (nawet jeśli ktoś wychowywał się bez jednego czy nawet obojga rodziców, tworzy ich postaci na podstawie relacji z innymi dorosłymi). Jeśli w naszej historii obecny był na przykład przemocowy ojciec, a nas napawało to lękiem, to i w dorosłym życiu znajdziemy w sobie zarówno przemocową, jak i zlęknioną figurę. Jeśli z kolei matka w jakiś sposób odrzucała dziecko, a ono się czuło samotne, to znajdziemy w sobie figurę odrzucającej matki i odrzuconego dziecka. Dopóki nic z tym nie zrobimy, to wzorce pochodzące z relacji dziecko–matka i dziecko–ojciec będą w nieświadomy sposób mocno wpływać na nasze życie. W relacji z własnymi dziećmi możemy – czasem niechcący, czasem chcący – powtarzać zachowania własnych rodziców. Nieraz również życiowego partnera dobieramy sobie na obraz i podobieństwo rodzica. A jeśli szukamy całkowitego antywzorca, dalej jest to efekt doświadczenia z matką czy z ojcem. Podobnie, zachowania w pracy również mogą być przesączone wzorcami z dzieciństwa.

Jak rozpoznać wewnętrzną figurę?

Przede wszystkim pomaga tu analityczne przyglądanie się swoim zachowaniom i emocjom, i odnoszenie ich do przeszłości, porównywanie z tym, co robili rodzice. I to wydarza się na psychoterapii czy innych ścieżkach rozwoju osobistego. Czasami można też samodzielnie zorientować się, że w swoich wypowiedziach prawie wprost cytuje się ojca czy matkę.

Sposobem, który łatwo pozwala nam rozpoznać aktywną figurę, jest zadanie sobie pytania: „ile mam lat?” w momencie, gdy wpadniemy w jakiś emocjonalnie intensywny stan. Jest duża szansa, że przyjdzie nam do głowy jakaś liczba, zazwyczaj dużo niższa niż nasz obecny wiek. Jeśli to będzie 5, 10 czy 15, to wiemy, że mamy do czynienia z wewnętrznym dzieckiem.

Pomocna bywa ponadto praca z ciałem. Mogę uczyć się czuć, jak się ma moje ciało, kiedy przeżywam silne emocje. Jakie fizyczne doznania temu towarzyszą? Po pewnym czasie mogę zacząć widzieć wzorce – jak pewien zestaw fizycznych doznań łączy się z określonymi zachowaniami. Jeśli w ten sposób uda mi się zidentyfikować dziecko, matkę i ojca, to będzie mi łatwiej rozpoznawać, kiedy przeze mnie przemawiają.

Triada w idealnej wersji

Oczywiście im mniej zranień, przenoszonych przez pokolenia traum i nadużyć, tym łatwiej wejść w życie z zestawem startowym pełnym wsparcia i miłości. Wewnętrzne dziecko, jeśli nie będzie poranione, staje się źródłem kreatywności i radości. Daje dostęp do zabawy, ułatwia spontaniczne zachowania. Dzieci są również pełne ciekawości i tej też nie będzie nam brakować. Po tej figurze trudno jednak spodziewać się rozsądku, racjonalności, umiejętności planowania czy odraczania gratyfikacji. Od tego są wewnętrzni rodzice.

Dobra wewnętrzna matka będzie nas karmić i chronić. Da zrozumienie i poczucie bycia wysłuchanym, a przede wszystkim miłość, ciepło i bezpieczeństwo. To wewnętrzny głos, który mówi: „nieważne, co zrobisz, i tak cię kocham”. Oddać się w matczyną opiekę na poziomie wewnętrznym oznacza odpuścić, wejść w stan relaksu, umieć prosić o pomoc. To trochę tak jakbyśmy wpięli się do ładowarki i ładowali wewnętrzne baterie. Problemy i zmartwienia na chwilę znikają, rozpuszczają się, a my możemy zanurzyć się w bezpiecznym kokonie. Wystarczy zobaczyć, co robią małe dzieci, kiedy na przykład się przewrócą. Biegną z płaczem do mamy, wtulają się w nią, i jeśli tylko nie próbuje ona negować ich doświadczenia, a daje miłość i obecność, po krótkim czasie odrywają się z uśmiechem i biegną dalej. Taka może być twoja wewnętrzna matka.

Archetypowy ojciec to z kolei figura, która wprowadza w świat. Pokazuje jego różne aspekty, uczy, gdzie jest bezpiecznie, a gdzie nie. Pomaga przekraczać progi, klepiąc po ramieniu i mówiąc: „dasz radę!”. Podsuwa konstruktywne rady i wspiera, pozwala budować poczucie, że ktoś za nami stoi. Uczy mądrego używania siły, zapewnia materialne bezpieczeństwo. Na różnych etapach życia pomaga się dziecku odseparowywać od matki. To on reprezentuje zasady i dyscyplinę. Ustanawia zakazy i nakazy oraz stoi na straży ich porządku. Mocna figura wewnętrznego ojca tworzy kręgosłup moralny i system zasad na życie. W przypadku realnych rodziców we współczesnym świecie te role nie są tak podzielone, jednak mówimy tu o archetypowych reprezentacjach.

Wychowywanie wewnętrznej rodziny

Realnie ludzie nie są w stanie całkowicie wypełnić archetypu ojca czy matki. W role rodziców wchodzimy z bagażem własnych doświadczeń, z osobistymi i kulturowymi ograniczeniami, podobnie jak weszli w nie nasi rodzice. Warto pogodzić się z myślą, że niemal na 100 proc. coś nie pójdzie zgodnie z planem. Pozostaje być wyrozumiałym dla siebie, starać się, żeby wyszło jak najlepiej, i zaufać własnej intuicji. I oczywiście pracować nad sobą, bo odczarowywanie trudnych historii z rodzicami nie tylko ułatwia nam wychowywanie własnych dzieci, ale też poprawia komfort życia.

Dzięki chociażby terapii wzorce pochodzące z relacji dziecko–rodzic mogą przestać tak silnie wpływać na nasze życie. Nie znikną, ale na pewno stracą na sile rażenia. Znana jungistka Marie Louise von Franz mówiła, że problemów nie można rozwiązać, ale można je przerosnąć. W jaki sposób?

Pierwszy krok to wspomniane wcześniej rozpoznanie w sobie tych wewnętrznych figur, bo dopiero wtedy możemy je nieco edukować, stymulować ich zmianę i rozwój. Prowadzenie dialogów między tymi figurami, pozwalanie im na wypowiadanie swoich kwestii, na wyrażanie emocji z czasem doprowadza do zmiany wewnętrznej dynamiki.

Możemy też świadomie tworzyć dobrego ojca czy matkę. Jest szereg technik, które nas w tym wspierają, począwszy od szukania nowych wzorców rodziców, pisania czy wygłaszania komunikatów dobrego rodzica, poprzez wprowadzanie do wewnętrznego świata postaci, które pomagają ułożyć relacje w triadzie, po zmienianie swoich zachowań wobec siebie, czyli traktowanie się tak, jak byśmy chcieli być traktowani przez dobrą matkę i dobrego ojca.

Skuteczna bywa również praca z całym systemem rodzinnym, bo przekonania naszych rodziców nie wzięły się znikąd. Pochodzą od naszych dziadków i pradziadków; wynikają też z kultury i wydarzeń natury historycznej. Słyszałem kiedyś opinię, że te bajkowe wróżki, które przynoszą dobre i złe dary, symbolicznie reprezentują nasze drzewo genealogiczne i pozytywne oraz negatywne wzorce, które z niego płyną. Na szczęście rzucone w dzieciństwie zaklęcia można odczarowywać.

A kiedy już poznamy od podszewki wewnętrznych rodziców i ich wewnętrzną pociechę, możemy szukać w nas tego, co wykracza poza ten zestaw. Tak naprawdę nie jesteśmy bowiem ani tym dzieckiem, ani swoją mamą, ani swoim tatą...

Oto dość prosta metoda, która pozwala tego doświadczyć: jeśli poczujemy swoje wewnętrzne dziecko, wyrazimy to, co ono chce wyrazić, a potem staniemy w roli rodzica (szczególnie tego, z którym mieliśmy największą trudność w relacji) i jego też poczujemy, to możemy zrobić następny krok. Stanąć z boku, spojrzeć na nich i zapytać się siebie: „kim jestem, skoro nie jestem ani jednym, ani drugim?”. To pozwala dotrzeć do tej część siebie, która będzie bliżej najgłębszego ja. Tu możemy mieć kontakt z dorosłym, podmiotowym sobą. Kimś, kto zna swoje wewnętrzne postaci, widzi je, rozumie, wysłuchuje ich i w końcu podejmuje ostateczne decyzje o swoim życiu.

Mateusz Ostrowski, terapeuta pracy z procesem, trener biznesu. Członek Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapeutów i Trenerów Psychologii Procesu. Prowadzi terapię indywidualną i dla par oraz warsztaty rozwoju osobistego. Lubi podróże na Wschód i literaturę science fiction.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze