1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Polubmy bakterie! Namawia Wojciech Eichelberger w cyklu „Odporność psychoimmunologiczna”

(Ilustracja: Paweł Jońca)
(Ilustracja: Paweł Jońca)
Jeśli chcemy wzmocnić odporność, odrzućmy nadmiarowe rygory higieniczne – namawia psychoterapeuta Wojciech Eichelberger, twórca Instytutu Psychoimmunologii.

W tym cyklu rozmawiamy o tym, jak wzmocnić naszą odporność metodami psychoimmunologicznymi. Co powiesz na taki temat drugiego odcinka: higiena?
Przeczytałem niedawno cenną książkę „A niech się brudzą!”, napisaną przez pediatrów z Kanady, doktora R. Bretta Finlaya i doktor Marie-Claire Arrietę. To opowieść pełna historii ich pacjentów i badań, które podpowiadają, jak budować odporność już od dzieciństwa. Jednak metoda, jaką ci niezwykli lekarze proponują, jest zdecydowanie kontrkulturowa, antymainstreamowa. Wynika z niej, co potwierdzają także inne źródła, że powszechnie lansowane dziś sposoby dbania o odporność wiodą nas na manowce. Dlatego chciałbym, wraz z tymi niezwykłymi lekarzami, zachęcić czytelniczki do zweryfikowania swoich przekonań i zwyczajów higienicznych, gdyż te mogą prowadzić do zanikania wrodzonej, naturalnej odporności. Są tacy, którzy popularyzowane dziś zasady dbania o higienę, wraz z przepisami i sankcjami dotyczącymi ich przestrzegania, nazywają faszyzmem higienicznym. Uważam, że to przesada. Doceniam dobre intencje, które za tym stoją, ale pamiętam, jak wiele razy w historii dobre intencje obracały się w swoje przeciwieństwo, nasilając negatywne zjawiska, które zamierzały ograniczać czy też zwalczać.

Dbając o higienę, osłabiamy odporność?
Stosując przesadną higienę, niszczymy naturalne mechanizmy regulacji, które nasze organizmy wypracowały przez setki tysięcy lat trwania życia naszego gatunku na tej planecie i które decydowały o naszym przetrwaniu. Zapominamy, że zanim wymyślono mydło, a wiele lat potem chemiczne środki czystości, ludzkość żyła i wciąż się rozwijała. Dlaczego więc teraz myślimy, że bez mycia się dwa razy dziennie środkami chemicznymi nie będziemy zdrowi? Dlaczego uznajemy, że dziecko bawiące się na podwórku nie może się pobrudzić? Przecież wiemy ze szkoły, że aby zbudować odporność, musimy ją ćwiczyć, narażając się na kontakt z florą bakteryjną i innymi patogenami, które istnieją w naszym otoczeniu. Zwłaszcza dotyczy to dzieci, których mechanizmy naturalnej regulacji i odporności stopniowo się kształtują i nabierają mocy. Od zawsze przygotowywaliśmy się do życia w otoczeniu, w którym się rodziliśmy, zmuszając układ odpornościowy do uczenia się odpowiednich reakcji na patogeny i toksyny, aby skutecznie chronił nasz organizm.

Czyli pozwólmy dzieciom i sobie brudzić się, jeść z ziemi owoce i nie myć co chwila rąk po zabawie z psem?
Tak, ale zachowajmy przy tym elementarny rozsądek. Jeśli dziecko urodzi się na coś uczulone albo z genetycznie niesprawnym układem odpornościowym, to oczywiście trzeba ograniczać jego kontakty z patogenami, alergenami czy toksynami. Ale przeciętne dziecko musi mieć kontakt z bakteriami i wirusami z otoczenia, jeśli jego system odpornościowy ma być sprawny. Teraz jednak taką rodzicielską wiedzę i postawę spotkać jest bardzo trudno. A jeszcze trudniej przekonać rodziców mainstreamowych, że nadmierna higiena szkodzi dzieciom.

Sarny czy ptaki jedzą niemyte owoce i liście z krzaków i drzew…
A nawet odchody, bo tam są między innymi bakterie mikrobiomu niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania ich przewodu pokarmowego. Przez analogię w świecie ludzkim od niedawna dostępne stały się przeszczepy mikrobiomu, czyli bakterii pobranych z przewodu pokarmowego ludzi, którzy mają ten mikrobiom zrównoważony. W ten sposób powstał najlepszy z prebiotyków. Pomysł narodził się z potrzeby poradzenia sobie z, jak się zdaje, drugim po raku największym problemem zdrowotnym naszych czasów. Chodzi o choroby układu pokarmowego, a zwłaszcza jelita grubego. Na skutek wadliwego odżywiania i nadmiaru przetworzonych pokarmów tworzą się w nim stany zapalne, które coraz częściej przekształcają się w zmiany nowotworowe.

A czy są psychologiczne powody złego stanu naszych jelit?
Psychicznym tłem chorób jelita grubego, jak wskazują na to obserwacje psychoterapeutów, jest nadmierne i przedwczesne obciążenie dzieci odpowiedzialnością i samokontrolą. A tak dzieje się w rodzinach alkoholików lub niewydolnych wychowawczo z innych powodów, na przykład zaburzeń psychicznych, chronicznej somatycznej choroby rodziców czy też przemocy w rodzinie. Dlatego dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych często mają kłopoty jelitowe, bo przez wiele lat musiały nieść na sobie odpowiedzialność za nieodpowiedzialnych, nieprzewidywalnych rodziców.

Tak więc przyczyn tego, że mamy nieprawidłowy mikrobiom i źle funkcjonujące jelita, jest wiele?
Najczęstszym jest nadmierna sterylność pożywienia i otoczenia. W naszym przewodzie pokarmowym koegzystują setki szczepów bakterii, dzięki którym możemy prawidłowo trawić, a także zachowywać zdrowie jelit. A to ma kluczowe znaczenie, bo jak mówią badania – to, co się dzieje w jelitach, ma decydujący wpływ na odporność. Częstym powodem jej spadku są więc pojawiające się na skutek przewlekłych stanów zapalnych nieszczelności jelit. Przez dziurawe ścianki przedostają się do jamy brzusznej pochodzące z pokarmu cząsteczki białek, które układ odpornościowy uznaje za obce i stara się zniszczyć. Traci przez to znaczną część swoich obronnych możliwości. Na domiar złego, w imię likwidowania stanów zapalnych w organizmie, a nawet zapobiegania im, nadużywamy antybiotyków. To rozleniwia nasz układ odpornościowy i niszczy pożyteczne bakterie mikrobiomu. Nadużywanie antybiotyków jest wyrazem powszechnego braku zaufania do biologicznej siły naszych organizmów i działa jak samopotwierdzające się przekonanie. Osłabia pierwotnie sprawny i wydolny odpornościowo organizm, czyniąc go z czasem bezbronnym i uzależnionym od leku.

Medycyna zintegrowana twierdzi, że jeśli wzmocnimy odporność organizmu, on sam zwalczy chorobę.
W istocie tak jest. Ale większość z nas uległa – wieloletniej, popartej naukowymi dowodami na niezbędność antybiotyków – perswazji lekarzy. I teraz mamy coraz bardziej powszechną niezdolność ludzkich organizmów do adekwatnej immunologicznej odpowiedzi na niegdyś niegroźne infekcje, a także wiele patogenów, które pod presją bez opamiętania aplikowanych antybiotyków stały się całkowicie na nie odporne. W rezultacie możemy mówić o epidemii sepsy, która jeszcze 20 lat temu zdarzała się bardzo rzadko.

A więc mamy dwie przyczyny: nadmierny reżim higieniczny i antybiotyki – tego powinniśmy unikać?
Tak, ale to trudne, bo marketing wielu koncernów usilnie pracuje nad tym, byśmy kupowali coraz więcej coraz skuteczniejszych chemicznych środków higieny osobistej, by doprowadzić nasze domy do standardów higienicznych sali operacyjnej. Już dzieci są bezlitośnie straszone bakteriami. Pamiętam reklamy, po których obejrzeniu dzieciaki chorowały na fobię toaletową, czyli paniczny lęk przed korzystaniem z sedesu. Bakterie sedesowe były w tych reklamach animowane w postaci strasznych małych potworów. W rezultacie dzieci bały się usiąść na toalecie, zanim mama nie wlała tam co najmniej butelki bakteriobójczego środka. Pamiętam też reklamę mydła, które miało zabić wszystkie bakterie, jakie żyją na skórze. Dlaczego nikt nie mówi o tym, że bakterie na ludzkiej skórze są pożyteczne, że bronią ją na przykład przed grzybicą i innymi inwazyjnymi czynnikami? W rezultacie zwłaszcza kobiety dbają o skórę w sposób absurdalny, niszcząc jej naturalną odporność i zdolności adaptacyjne. Najpierw zmywają substancjami chemicznymi całą jej warstwę ochronną, która sprawia, że jest ona odżywiona i chroniona przed wysychaniem, wiotczeniem, podrażnieniami i patogenami. A potem smarują różnymi odżywkami i kremami, aby w sposób odbiegający od naturalnej ochrony odtworzyć to, co przed chwilą skutecznie usunęły.

Zalecasz, aby się nie myć?
Myć się, ale rzadziej. Ze względu na skórę i jej długotrwałą jakość. Mydło powinno być naturalne, ale nawet ono nie zawsze i nie wszędzie jest konieczne do utrzymania higieny. A jeżeli bardzo zależy nam na wzmocnieniu zarówno naturalnej odporności, jak i żywotności naszej skóry, to zachęcam do brania rano zimnego prysznica. Bez mydła. To aktywizuje mitochondria – generatory energii znajdujące się w każdej komórce ciała. Aktywizuje cały system stabilizowania temperatury organizmu. Dlatego tak ważne jest, aby się nie przegrzewać, bo jeśli jest nam zawsze ciepło lub bardzo ciepło, to ten system nastawia się na chłodzenie. A w sytuacji naturalnych spadków temperatury otoczenia, następujących zgodnie z porami roku, grozi nam zaziębienie.

Teraz będzie łatwiej zmarznąć, bo mamy kryzys energetyczny.
Nie chodzi o to, żeby marznąć, lecz o to, by się nie przegrzewać. Nie przegrzewać mieszkań, a najbardziej dzieci, które ze względu na małą powierzchnię skóry, czyli niewielkie straty ciepła, dobrze znoszą zarówno upały, jak i mrozy. Podejmowanie wszelkich treningowych wyzwań adresowanych do naszych ciał i umysłów przynosi najlepsze skutki, gdy jednak jest wyborem. Myślę, że wielu może się przekonać, że nadmiar różnorodnego jedzenia i stale otaczające nas ciepło w istocie nie sprzyjają zdrowiu i samopoczuciu. Nasza dorosłość, dojrzałość i autonomia realizują się w dużej mierze poprzez umiejętność samodzielnego sprostania wyzwaniom, niedogodnościom i ograniczeniom. Także takim, jak duże wahania temperatury, intensywny wysiłek fizyczny, niedostatek jedzenia. Wychowani pod obezwładniającą presją marketingu żyjemy w złudzeniu, że troszczymy się o nasze ciało, pochłaniając tony chemicznych środków czystości, kosmetyków, leków i suplementów. I nie przyjdzie nam do głowy, że marnujemy nie tylko energię, czas i pieniądze, lecz przede wszystkim wspaniały, niezrównany potencjał ludzkiego ciała.

Marnujemy to, do czego jest zdolny nasz organizm, jeśli chodzi o odporność i zdrowie?
Wewnętrzną potrzebą każdego człowieka jest stawać się istotą autonomiczną, wykorzystującą maksymalnie wszystkie możliwości, które tworzą nasz fizyczny, mentalny i duchowy potencjał. Chodzi przede wszystkim o potencjał naszych organizmów, których ukryte możliwości zapewniają doskonałą samoregulację i obronę. A nawet niesłychaną zdolność przeżycia w ekstremalnych warunkach. Dzisiaj w to przestajemy wierzyć, choć jednocześnie fascynują nas ludzie testujący te możliwości – na przykład na jednym wdechu potrafią zanurkować na głębokość stu kilku metrów albo potrafią głodować przez sześć tygodni czy przeżyć bez żadnych konsekwencji kilkugodzinną kąpiel w wannie pełnej lodu.

Jak oni to robią?
Dzięki wieloletniemu treningowi na wszystkich poziomach – od hartu ducha i samodyscypliny, poprzez kontrolę umysłu, po trening mięśni i wydolności wszystkich organów i układów organizmu. Ćwiczenia czynią mistrza! Takie wyczyny nie służą tylko budowaniu odporności. Pozwalają odkrywać niewyobrażalne obszary wydolności i odporności, a tym samym skalę przyrodzonej człowiekowi autonomii.

Od jakiego momentu w życiu dobrze jest zacząć taki trening?
Na pewno od urodzenia. Świetnie to ilustruje dokumentalny film pt. „Bobasy” (dostępny w sieci). Kamera obserwuje życie czworga małych dzieci od urodzenia do końca pierwszego roku. Każde z nich wychowuje się w innym kraju, w innej kulturze i w innym rygorze sanitarnym. Podglądamy pierwszy okres życia dziewczynek z Tokio i Nowego Jorku oraz dwóch chłopców: jednego z Mongolii, a drugiego z Afryki. Nie chcę spojlerować świetnie pokazanego i arcyważnego przekazu tego dokumentu, nietrudno jednak się domyślić, które dzieci szybciej rozwijały podstawowe kompetencje składające się na autonomię i pozbawione lęku istnienie na tej pięknej planecie. No i oczywiście rozwinęły odporność i energię życiową. To możliwe, gdy mamy od urodzenia kontakt z dziką przyrodą wraz z jej bakteriami, wirusami i wszelkimi innymi patogenami.

Ale chcesz powiedzieć, że nasza odporność wzrasta, kiedy o siebie nie dbamy?
Dbanie o siebie nie może polegać na wycofywaniu się z kontaktu z przyrodą i z żywiołami ani na życiu w komforcie cywilizacyjnego inkubatora, który zamraża nasz psychofizyczny i duchowy rozwój na etapie przerażonego trzylatka. Autonomia uwalnia nas od dziecięcego lęku przed życiem i światem, w którym mieliśmy szczęście się urodzić. Szczęście, jakże niedoceniane! Prawdziwe dbanie o siebie wyraża się więc w budowaniu osobistej, cielesnej, emocjonalnej, intelektualnej i duchowej autonomii, niezależności. I tego się trzymajmy szczególnie w trudnym czasie kryzysu naszej cywilizacji.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze