1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Zaczynamy rozumieć, że osoby neuroatypowe są inne, a nie gorsze” – mówi Kasia Modlińska, prezeska Fundacji „a/typowi”

„Zaczynamy rozumieć, że osoby neuroatypowe są inne, a nie gorsze” – mówi Kasia Modlińska, prezeska Fundacji „a/typowi”

Kasia Modlińska, założycielka i prezeska Fundacji „a/typowi” (Fot. Arkadiusz Zbiżek)
Kasia Modlińska, założycielka i prezeska Fundacji „a/typowi” (Fot. Arkadiusz Zbiżek)
Czy jest możliwy świat, w którym będziemy bardziej wrażliwi na nasze i cudze potrzeby, bardziej otwarci na akceptację różnic? Tak! W dodatku to już się dzieje.

Artykuł archiwalny

Założona przez Ciebie Fundacja „a/typowi” działa niewiele ponad dwa lata. Czy masz poczucie, że przez ten czas wiedza na temat neuroróżnorodności się zwiększyła?
Neuroróżnorodność stała się modna. Jednak najważniejsze, że coraz więcej osób dostrzega, jak bardzo ta wiedza jest potrzebna. Publikowane są kolejne książki, neuroróżnorodności poświęca się całe wydania czasopism, jest szeroko dyskutowana w mediach społecznościowych. Jako fundacja wprowadziliśmy autorskie studia podyplomowe we współpracy z Uniwersytetem SWPS „Neuroróżnorodność w miejscu pracy – inkluzywna rekrutacja i zarządzanie”. W kolejnym roku akademickim kierunek zostanie otwarty w oddziale SWPS w Krakowie.

To pierwszy, dodajmy, taki kierunek na świecie!
Dokładnie tak! Trudno było mi w to uwierzyć, gdy szukałam, gdzie są takie studia, i nic się nie pojawiało w wyszukiwarce. Wygląda na to, że Polska jest pionierką w dziedzinie włączającego miejsca pracy – przynajmniej na poziomie akademickim.

Czego można się nauczyć na takich studiach?
Studia poświęcone są kulturze włączania osób neuroatypowych, czyli takich, które wcześniej z różnych względów albo nie przeszłyby procesu rekrutacyjnego, albo nie były w stanie dłużej utrzymać się w pracy. Nie chodzi tu tylko o lepszą politykę społeczną, taka inkluzywność zwyczajnie opłaca się biznesowi. Coraz więcej badań wykazuje, że osoby z diagnozą ADHD, w spektrum autyzmu czy z dysleksją – bo to o nich głównie mowa – są niesamowicie kreatywne i generują nowe rozwiązania, które pchają organizacje naprzód.
I to jest ten największy hit – okazuje się, że zatrudnianie tych, których uznawaliśmy za dziwaków, nieudaczników, chorych psychicznie, przynosi wymierne korzyści finansowe największym światowym organizacjom. A jak wiadomo, w naszej kulturze, która przelicza wszystko na pieniądze, jest to mocny argument. Dlatego dość świadomie zaczęliśmy nasze działania od koncentracji na wymiernych efektach doceniania neuroróżnorodności w miejscu pracy. Ale pieniądze i praca to tylko część ludzkiego życia, wkrótce chcemy się też zająć innymi obszarami.

Czemu do tej pory tego nie widziano? Czemu osoby neuroatypowe były wykluczane?
Widzę to na różnych poziomach. W skrócie ujęłabym to tak: nasze widzenie rzeczywistości jest często błędne, ale z czasem jako ludzkość uczymy się albo i nie. W tym akurat przypadku zaczynamy rozumieć, że osoby neuroatypowe są inne, a nie gorsze.

Sądzisz, że zainteresowanie tym, jak funkcjonuje nasz układ nerwowy, będzie się zwiększać, pogłębiać?
Zamiast „układu nerwowego” użyłabym pojęcia „psychika” – bo jest szersze. I tak, myślę, że zainteresowanie tą sferą życia będzie coraz większe, po części z konieczności.
Przykładowo obecnie mamy do czynienia z jednym z największych kryzysów na rynku pracy. Zjawisko nazwane wielką rezygnacją po raz pierwszy zostało opisane w maju 2021 roku. Polega ono na masowej rezygnacji – zwłaszcza młodych ludzi – z dotychczasowej pracy czy formy zatrudnienia. Odchodzą, bo czują, że nie wykorzystują swojego potencjału albo że wartości, jakimi kierują się ich pracodawcy, nie są zgodne z ich wartościami. Dobra materialne nie są dla nich już tak istotne, by się dla nich zaharowywać czy też wykonywać monotonne, mało angażujące, a często też bezsensowne, a wręcz szkodliwe zajęcia.
Rekruterzy więc się głowią, by znaleźć osoby, które byłyby w stanie wnosić do organizacji nową wartość i które chciałaby się z nią związać. Odpowiedzią na to zapotrzebowanie okazuje się właśnie neuroróżnorodność.
Swoją drogą efekt COVID-19 zaskoczył mnie – myślałam, że będziemy mieli do czynienia głównie z pogłębianiem się niepokojów, podziałów społecznych czy kryzysem finansowym. A okazało się, że nie tylko – czas, którego mieliśmy więcej, skłonił nas również do refleksji. Może lepiej skupić się na zrozumieniu siebie i innych niż zarabianiu na nowe auto?

Czy to znaczy, że wreszcie praca będzie się dostosowywać do pracownika, a nie pracownik do pracy?
Ten proces już zachodzi – zaczynamy rozumieć, jak istotne jest indywidualne podejście do pracownika, zapewnienie mu psychicznego bezpieczeństwa i godne go traktowanie. Widzimy, że niczego nam to nie odbiera, przeciwnie, może się nam pracować łatwiej i przyjemniej, a jednocześnie generuje to większe zyski.

Czy można powiedzieć, że neuroróżnorodność dotyczy nas wszystkich? Każdy z nas w końcu myśli i odczuwa na swój sposób…
Tak. Wszyscy jesteśmy nieskończenie zróżnicowani pod względem cech psychicznych. Neuroróżnorodność znosi kryterium jednej obowiązującej normalności. Zamiast „normy” wprowadza pojęcie „typowości”, czyli częstszego występowania, większej powszechności.

Dorosłe autystki, których książki ostatnio czytałam, często przyznają, że do diagnozy myślały, że to z nimi jest coś nie tak, skoro boją się wejść do zatłoczonego centrum handlowego czy rozświetlonego i głośnego supermarketu. Po diagnozie zaczęły myśleć, że to raczej z tymi miejscami jest coś nie tak, a nie z nimi.
Neuroróżnorodność zdejmuje z nas poczucie winy wynikające z tego, że jesteśmy inne. Samo pojęcie wymyśliła socjolożka Judy Singer i z początku odnosiło się do społeczności autystycznej. Kiedy zastanawiałam się, dlaczego akurat teraz autyzm nabrał takiego znaczenia, dotarło do mnie, że właśnie z powodu wyobcowania psychicznego, świadomości tego wyobcowania i dania sobie prawa do tego, żeby stwierdzić, że to z tym światem jest coś nie tak, a nie z nami. Słowo „autyzm” pochodzi od łacińskiego autos, czyli „sam”, i dla mnie pod tym znaczeniem leży też inne: obcy, ktoś poza. Ale to oczywiście tylko jeden wymiar tego zagadnienia.

Osoby w spektrum, z ADHD czy choćby wysokowrażliwe, same dystansują się do świata, ale też dzisiejszy świat dystansuje się do nich. Nie stwarza im warunków do tego, by mogły w nim dobrze funkcjonować. Nazywa odmieńcami.
Michaela Coel, reżyserka i scenarzystka serialu „Mogę cię zniszczyć”, którą bardzo cenię, w autobiograficznym manifeście „Misfits” wyjaśnia, jak definiuje to pojęcie. Pisze, że jest ono dwuznaczne: „Z jednej strony odmieniec to ten, kto patrzy na życie inaczej. Z drugiej strony wielu zostaje odmieńcami, bo życie patrzy na nich inaczej”.

Myślę, że świat dostosowujący się do potrzeb takich odmieńców jest bardziej przyjazny dla każdego. Też wolałabym robić zakupy w bardziej cichych i spokojnych warunkach. Ostatnio coraz trudniej znoszę nadmiar bodźców w otoczeniu. I widzę, że spotyka się ze zrozumieniem, kiedy na przykład chcę zmienić stolik w restauracji, bo goście obok za głośno rozmawiają.
Coraz więcej miejsc takich jak muzea czy sklepy wprowadza ciche godziny. W pociągach są strefy czy wagony ciszy. Oprócz dźwięków drugim bodźcem, który nas nadmiernie dotyka, jest światło. I też coraz więcej miejsc jest projektowanych w taki sposób, by były tam strefy zaciemnione. To służy nam wszystkim.

Neuroróżnorodność, neuroatypowość, spektrum – mnożą się nowe terminy na nowe pojęcia, opisujące dość stare, ale do tej pory marginalizowane zjawiska. Myślisz, że to dobry znak? Że świat staje się bardziej inkluzywny, włączający?
Tak, zdecydowanie. Poszerzają nam się słownictwo i kategorie, którymi się posługujemy, żeby rozumieć życie psychiczne. I mówię o potocznym języku. Ruch na rzecz neuroróżnorodności jest właśnie przejawem tego procesu. Jako fundacja będziemy chcieli poświęcić językowi znacznie więcej czasu w kolejnych latach, w tym – tworzeniu nowych pojęć.

W ogóle jestem pod wrażeniem, jak to szybko ewoluuje. Na Zachodzie pojawiają się coraz to nowe pojęcia, niektóre niemające jeszcze polskiego odpowiednika, jak „neurodistinct”, „neuroqueer”, coraz większy nacisk zaczyna się kłaść na „neuroinclusion” jako na kolejnym etapie w ramach ruchu na rzecz neuroróżnorodności. Świadomość zjawisk, zdolność ich nazywania jest ważną częścią na drodze postępu. W końcu granice naszego języka są granicami naszego świata.

Kasia Modlińska, założycielka i prezeska Fundacji „a/typowi”. Filozofka, psycholożka, kierowniczka merytoryczna studiów „Neuroróżnorodność w miejscu pracy – inkluzywna rekrutacja i zarządzanie”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze