1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jak dbać o swoje zdrowie psychiczne? Rozmowa z psychiatrą prof. Markiem Krzystankiem

Nie ma mowy o zdrowiu psychicznym bez szczęścia. (Fot. iStock)
Nie ma mowy o zdrowiu psychicznym bez szczęścia. (Fot. iStock)
„Mówimy tylko, a na pewno przede wszystkim, o leczeniu depresji, a nie o tym, jak jej zapobiegać i jak pielęgnować swoje zdrowie psychiczne” – tłumaczy psychiatra prof. Marek Krzystanek.  

Wciąż docierają do nas dramatyczne statystyki dotyczące podejmowanych prób samobójczych, także wśród młodzieży, coraz więcej osób choruje na depresję. A przecież o tej chorobie mówimy od lat, pojawiają się kolejne kampanie społeczne, a sytuacja nie tylko się nie zmienia – problem nie znika, a wręcz narasta. Jak to jest możliwe?
Ludzie nie mogą czuć się dobrze, jeśli nie mają ku temu powodu. Mają beznadziejne związki, beznadziejną sytuację w pracy, są niespełnieni, sfrustrowani, cierpią, czują lęk, brakuje im chęci, ochoty. Taki stan spełnia kryteria depresji, nie tej medycznej, ale depresji – nazywam ją – egzystencjalnej. Od niej się zaczyna. Kiedy taki stan trwa długi czas, tygodniami, miesiącami, pojawia się dystres. Człowiekowi trudno jest funkcjonować, jego mózg się męczy. Mózg, jak każdy mięsień, zbudowany jest z białka i, jak każdy narząd, męczy się, pracując. Jeśli będzie trzymać Pani w wyprostowanej dłoni kilogramowy ciężarek, wytrzyma Pani kilka minut, ale po długim czasie mięsień nie wytrzyma. I dokładnie tak samo jest z mózgiem. Jeśli musi znosić przewlekły wysiłek, w pewnym momencie dochodzi do stanu przemęczenia. A objawami przemęczenia mózgu są zaburzenia psychiczne, na które ludzie zapadają.

Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Człowiek trafia wtedy do lekarza psychiatry, a ten powinien powiedzieć jasno: „Musimy podzielić się odpowiedzialnością. Ja mogę zrobić coś dla ciebie, byś wrócił do zdrowia, ale ty również musisz zrobić coś dla siebie – zastanowić się, dlaczego doszło do tego, że masz życie, które jest dla ciebie trudne do zniesienia”.

W psychiatrii bardzo często mówimy o szczęściu. Ja wyznaję pogląd, że nie ma mowy o zdrowiu psychicznym bez szczęścia. Ale zbudowanie wspomnianego szczęścia nie jest odpowiedzialnością lekarza ani medycyny, ale pacjenta. My, lekarze, możemy pomóc – wysnuć z psychiatrii elementy zaleceń pozafarmakologicznych, które są medyczną recepturą na szczęście.

Rozumiem, że kampanie, które powstają, by nagłaśniać chorobę, jaką jest depresja, są nie najlepiej skonstruowane – one raczej nie dotyczą wspomnianej przez Pana profilaktyki…
Właśnie tak, pomagają w tym, by rozpoznać depresję, mówią o tym, że trzeba ją leczyć, mówią o tym, jak ją leczyć. One absolutnie mają sens – bo należy rozpoznawać i diagnozować depresję – ale brakuje w nich bardzo ważnego elementu: spojrzenia na depresję w szerszym aspekcie – przecież są jakieś powody tego, że człowiek zaczyna chorować. Powtórzę: lekarz może nam pomóc w odzyskaniu zdrowia, ale utrzymanie zdrowia należy już do nas. Kryzys zdrowotny ma być nauczycielem, to znaczy mamy dokonać zmian w swoim życiu. Bo jeżeli odzyskamy zdrowie i wrócimy do dokładnie tej samej sytuacji, tych samych warunków, beznadziejnych okoliczności – za jakiś czas ponownie dojdzie do wyczerpania zdolności adaptacyjnych mózgu i wylądujemy w tym samym miejscu, pojawią się zaburzenia snu, zaburzenia lękowe, depresja. Niektórzy lądują w tym miejscu wiele razy…

Aż się nie nauczymy, nie zrozumiemy, jak działa ten mechanizm. Aż nie zrozumiemy, że to my siebie zapędzamy w ten narożnik.

O depresji nie można myśleć i mówić wyłącznie w kontekście wyleczenia, ale należy także w kontekście – szalenie ważnym – prewencji. Inaczej statystyki, o których powiedziała Pani na początku, nigdy się nie zmienią.

Musimy gremialnie zrozumieć, że mózg nie jest z wolframu, nie można go bez końca i bez konsekwencji przemęczać. Bardzo życzyłbym sobie, aby rozpowszechniać informacje o instrukcji obsługi mózgu.

Jak każdy sprzęt, inaczej go zwyczajnie zepsujemy…
Jakoś ta wiedza musi przedostać się do opinii publicznej. Chciałbym, żeby lekarze pierwszego kontaktu byli „kosmetologami psychiatrycznymi”. Dlatego napisałem wraz z profesor Ireną Krupką-Matuszczyk książkę pod tytułem „Kosmetologia psychiatryczna”. To jest książka o filozofii życia, tytułowa kosmetologia oznacza umiejętność dbania o swoje zdrowie. Jest ona skierowana do lekarzy pierwszego kontaktu, ale również do wszystkich lekarzy, by ci ponieśli jej treść do pacjentów, których codziennie przyjmują. W pierwszej części książki omawiamy właśnie instrukcję obsługi mózgu.

Mówimy, co człowiek może zrobić, żeby nie zapadać na choroby psychiczne, a jeśli już to się zdarzy, to co należy zrobić po wyleczeniu, by choroba nie wróciła.

Jakie są zatem te zalecenia pozafarmakologiczne?
Całkiem proste. Pierwsze – higiena psychiczna. To znaczy: odpoczywamy tyle samo godzin, ile pracujemy, a także dajemy sobie nagrody za pracę (drobne przyjemności – szklanka ulubionego soku, przeczytanie fragmentu książki, to bardzo subiektywne). Zasadniczo chodzi o równowagę między wysilaniem mózgu i odpoczywaniem mózgu. Sen jest najważniejszym mechanizmem regeneracyjnym dla mózgu. Problemów ze snem nie wolno bagatelizować!

Drugie zalecenie pozafarmakologiczne to regulacja emocji. Powinniśmy starać się unikać skrajnych, intensywnych emocji. Zarówno te pozytywne, jak i te negatywne męczą mózg. Wytwarzanie ich jest dla niego pracą. Należy unikać tych skrajnych, a także opanowywać sztukę równoważenia ich, czyli świadomego „wychodzenia” w stronę przeciwnej emocji w stosunku do tej, której właśnie doświadczamy.

Ostatnie, trzecie, zalecenie pozafarmakologiczne to poszukiwanie szczęścia. Ono nie jest określeniem medycznym, w medycynie mówimy o dobrostanie. By uzyskać ten dobrostan, człowiek musi mieć zaspokojone potrzeby.

Ale wcześniej musi je znać…
I o tym mówi też psychiatria. Tłumaczy, że bardzo ważne są potrzeby biologiczne, to zrozumiałe, ale nie można w życiu ograniczać się wyłącznie do zaspokojenia potrzeb biologicznych. Choć to główny przekaz współczesnego świata, oparty w zasadniczej części na konsumpcjonizmie. Jednak, patrząc choćby na statystyki dotyczące depresji, jaskrawo widać, że to człowiekowi widocznie nie wystarcza…

Jest coś takiego jak potrzeby egzystencjalne. Udało mi się wyróżnić trzy obszary takich potrzeb. Pierwszy związany jest z tym, że potrzebujemy się rozwijać, zdobywać wiedzę i umiejętności; na realizacji tej potrzeby zbudowana jest nauka. Druga potrzeba związana jest z chęcią bycia w relacji, w relacjach. Bardzo różnych: bliższych, intymnych czy powierzchownych; jeden z nas potrzebuje kilku przyjaciół, inny kilkunastu. Trzecia potrzeba to potrzeba nieprzemijalności, zaczyna być ona szczególnie ważna w drugiej połowie życia. Zaspokajanie tej potrzeby polega głównie na uprawianiu jakiegoś rodzaju duchowości.

To wszystko, o czym Pan powiedział, mieści się w słowie „prewencja”. To elementy, które musimy wziąć pod uwagę, by uniknąć kryzysów psychicznych.
Tak, nazywam to kosmetologią, bo ta oznacza dla mnie pielęgnowanie zdrowia. Medycyna jutra to medycyna, w której nie chodzi o to, by chory człowiek wyzdrowiał, ale o to, by człowiek był zdrowy i stał się jeszcze zdrowszy. Mówię, że to medycyna jutra, ale tak naprawdę to właśnie o to w medycynie chodziło od samego początku. To jest jej istota.

Skończyłem trzyletnią szkołę medycyny chińskiej. W starożytnych Chinach lekarz był zwalniany z dworu w momencie, kiedy jego pan zaczynał chorować. Lekarz był opłacany tylko wtedy, kiedy człowiek nie chorował, i to było jego zadanie – prewencja. Potem to główne założenie gdzieś umknęło.

Myślę, że nasza współczesna medycyna jest właśnie znowu na etapie transformacji – z medycyny reparacyjnej w medycynę prewencyjną. To jest według mnie odpowiedź na Pani pierwsze pytanie – dlaczego, choć wciąż mówimy o depresji, ludzie masowo na nią chorują. Bo mówimy tylko, a na pewno przede wszystkim, o jej leczeniu, a nie o tym, jak jej zapobiegać i jak pielęgnować swoje zdrowie psychiczne.

Wspomniał Pan o podzieleniu się odpowiedzialnością. Rozumiem, że wciąż jest też tak, że przychodzimy do lekarza i chcemy dostać magiczną złotą pigułkę, która raz na zawsze rozprawi się z naszym bólem, problemem.
Tak. I muszę powiedzieć jasno: to jest brak dojrzałości. Bo dojrzałość polega na tym, że człowiek jest w stanie bazować na swoich zasobach wewnętrznych, by rozwiązywać swoje problemy. Kryzys psychiczny jest kolejną okazją do tego, by dojrzeć. Musimy zrozumieć, że to jest nasza odpowiedzialność, a nie odpowiedzialność lekarza, żebyśmy byli zdrowi.

Jeśli przychodzi do mnie pacjent, rozmawiamy o lekach, zawsze czekam na jego zgodę na moją propozycję leczenia. Opowiadam mu o jego plusach i minusach, ale ostatecznie pytam, jaka jest jego decyzja i jaką opcję wybiera. Daję wiedzę, rekomenduję, ale wszystko opiera się na zgodzie i współpracy pacjenta, a ta zgoda jest jednocześnie właśnie wzięciem odpowiedzialności. Wzięciem jej jest także to, że potem pacjent będzie przyjmował te leki. Niestety ludzie bardzo często, zwykle po miesiącu, dwóch, przestają brać leki, które powinni przyjmować na przykład minimum przez pół roku. Jaka to jest odpowiedzialność?! Kiedy tylko poczuję się lepiej, rezygnuję z leków, choroba wraca, a ja przychodzę do lekarza, mówiąc, że leczenie nie zadziałało. Nie zadziałało, bo leki nie działają, kiedy leżą w szufladzie!

Jak to wytłumaczyć?!
Przychodzi mi na myśl od razu spostrzeżenie Niccolò Machiavellego. Napisał on, że człowiek z reguły w życiu kieruje się niskimi instynktami, a ku dobremu kieruje się tylko wtedy, kiedy musi. Więc kiedy człowiek jest w bardzo złym stanie, ma bezpośrednią motywację do tego, żeby coś ze sobą zrobić, na przykład pacjent tuż po zawale przysięga na wszystko, że zmieni dietę, zacznie się ruszać, schudnie itd., ale już trzy tygodnie po wyjściu ze szpitala zajada kotlety schabowe. To jest niestety wyraz naszej niedojrzałości – chcemy nie widzieć problemu, bo chcemy żyć w bezproblemowym świecie. To jest chyba najczęściej występująca choroba umysłu, polegająca na samookłamywaniu się… Wydaje się, że nie ma na nią innego lekarstwa niż świadomość, ciągła czujność i patrzenie sobie samemu na ręce.

Z badań wynika, że od 30 do 60 procent wszystkich pacjentów (dotyczy to wszystkich chorób) przestaje przyjmować leki albo opuszcza i pomija ich dawki.

A jakie są statystyki w psychiatrii?
Przeprowadziłem takie badanie, dotyczyło pacjentów chorujących na schizofrenię, to było roczne badanie na 300 osobach. Poziom potwierdzeń zażycia leków wynosił 56 procent…

Przerażające…
Jak tu mówić o współpracy z pacjentem, o odpowiedzialności i jak mieć nadzieję na poprawę statystyk…? A w tym momencie dotykamy jedynie problemu niebrania leków, proszę sobie wyobrazić, co w takim razie pacjenci robią z tą całą porcją zaleceń pozafarmakologicznych, prewencyjnych, które mają ratować ich przed nawrotami kryzysów psychicznych.

Mówi Pan o szczęściu, o tym, że ludzie chorują na depresję, bo są nieszczęśliwi, bo żyją życiem, którego nie chcą. I że to trzeba zmienić. Myślę, że odezwie się teraz wielu, którzy powiedzą: „To śmieszne rady, niby jak, a co z kredytem, kryzysem na świecie, na rynku pracy, co z tym wszystkim, co muszę, żeby w ogóle jakoś przetrwać? Tu nic ode mnie nie zależy”.
Medycyna to nie jest kółko filozoficzne. Nie spotykamy się z lekarzem po to, żeby dyskutować. Miałem zawał serca, a palę papierosy, to czy będę opowiadać lekarzowi, że to bardzo lubię, że to moja rodzinna tradycja albo że nie mogę rzucić, bo próbowałem już 20 razy i mi się nie udało? Medycyna formułuje bardzo jasne zalecenie – trzeba rzucić palenie. Nie ma tu miejsca na negocjacje, medycyna jest dziedziną bezkompromisową. Jasno mówi, co trzeba zrobić, a co zrobi z tym pacjent, to już jego odpowiedzialność. Jeżeli ma Pani toksyczną pracę, która Panią wykańcza, to jeśli z niej Pani nie odejdzie, wróci Pani za jakiś czas do mojego gabinetu. Nie ma znaczenia, czy Pani może ją w swoim mniemaniu rzucić, czy nie, efekt jest pewny – spotkamy się ponownie.

Jako lekarz i jako człowiek mówię moim pacjentom z pełnym przekonaniem dwie rzeczy. Po pierwsze, nie ma rzeczy, których nie da się zmienić, a po drugie – jeżeli nie zmienisz tego, co ci szkodzi, choroba wróci.

Prof. dr hab. n. med. i n. o zdr. Marek Krzystanek (Fot. archiwum prywatne) Prof. dr hab. n. med. i n. o zdr. Marek Krzystanek (Fot. archiwum prywatne)

Prof. dr hab. n. med. i n. o zdr. Marek Krzystanek jest psychiatrą, seksuologiem i psychoterapeutą. Kieruje Kliniką Rehabilitacji Psychiatrycznej Katedry Psychiatrii i Psychoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Jest przewodniczącym Naukowej Sekcji Telepsychiatrii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i autorem ponad 300 publikacji medycznych, dwóch książek z dziedziny psychiatrii i siedmiu tomików wierszy. Jest laureatem Indywidualnej Nagrody Naukowej Ministra Zdrowia. Kieruje softwarehousem, w którym wraz z zespołem programistów realizuje swoje pomysły telemedyczne.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze