1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Kiedy cierpi dusza. Rozmowa z psycholożką Anną Rogowską

„Ciało daje nam sygnały, ile potrzebujemy ciszy, a ile działania. Trzeba go tylko uważnie wysłuchać” – mówi psycholożka Anna Rogowska. (Ilustracja: iStock)
„Ciało daje nam sygnały, ile potrzebujemy ciszy, a ile działania. Trzeba go tylko uważnie wysłuchać” – mówi psycholożka Anna Rogowska. (Ilustracja: iStock)
„Po pandemii psychoterapia przeszła transformację. Coraz więcej osób przychodzi do gabinetu terapeuty nie z konkretnym problemem, ale… z cierpiącą duszą. A to wymaga od terapeuty, żeby najpierw dotknął swojej” – mówi psycholożka Anna Rogowska.

Wciąż panuje przekonanie, że do terapeuty przychodzi się wyłącznie z problemem. Często pierwsze pytanie na sesji brzmi: „Z jakim problemem pan/pani przychodzi?”. Tymczasem dusza każdego z nas ma czasami ochotę przyjść do drugiego człowieka, drugiej duszy i po prostu pobyć razem.
Żyjemy w świecie, w którym dominuje rozdzielanie tego, co jest ściśle połączone, i niestety już do tego przywykliśmy. Mamy podział na głowę i serce. Jest też ciało, którym zajmuje się medycyna. Emocje to domena psychologii. A element duchowości jest totalnie zagubiony, zanika w naszej kulturze.

Monopol na duchowość mają wielkie systemy religijne, w których jest ona ujęta w konkretny wzór; konkretne praktyki i miejsca. Na drugim biegunie jest cały wachlarz praktyk z pogranicza ezoteryki. Brakuje takiego obszaru, gdzie duchowość może być codzienna, cielesna, zwyczajna. To jest chyba największa tęsknota naszych czasów.

Duchowość trudno nawet zdefiniować. Zwykle utożsamiamy ją z religijnością. Kiedy pytam pacjenta o jego duchowość, dostaję odpowiedź: „Jestem wierząca, ale niepraktykująca”. Albo: „Wierzę w jakąś siłę wyższą, ale nie chodzę do kościoła”. I to tyle w temacie. Tymczasem coraz częściej przychodzą do mojego gabinetu osoby, które nie chcą niczego ,,przepracowywać”. Mówią: „Właściwie to nie mam żadnego poważnego problemu” albo „Nie wiem, czy to jest temat do terapii...”, „Mam dobre życie, ale… za czymś tęsknię”.
Mam poczucie, że pandemia uwrażliwiła nas na to, co naprawdę ważne w życiu. Rzeczywiście, zwykle kiedy ktoś przychodzi do terapeuty, to doświadcza braku, coś go boli. Ale to doświadczenie pustki lub bólu wcale nie musi mieć odzwierciedlenia w codziennym życiu.

Czasami pacjentka mówi: „Powinnam być szczęśliwa. W oczach świata odniosłam sukces. A czuję, że czegoś mi brakuje. Ta pustka staje się nie do zniesienia. Nie da się jej niczym zapełnić. Wstyd nie pozwala mi się do tego przyznać, bo przecież mam wszystko to, o czym inni tylko marzą”. W takiej osobie rodzi się poczucie samotności i niezrozumienia. To dobry moment, by się zatrzymać. Może popchnąć nas do poszukiwań.

A czym dla Ciebie jest duchowość?
To wolność w głowie, spokój w sercu i bezpieczeństwo w biodrach. To też tęsknota za jakąś sobą: za sobą, którą kiedyś byłam, lub za osobą, którą nigdy nie mogłam być. I tu dochodzimy do najbardziej subtelnej warstwy, trudnej do nazwania słowami. Ale wystarczy powędrować pomiędzy nimi. W pracy z duchowością chodzi o znalezienie mapy, drogi do tego miejsca w nas samych, w którym można dostać to, czego nam brakuje, uzdrowić każdą ranę. W mojej pracy taką mapą są baśnie. Baśnie, sny i ciało mówią tym samym językiem. Językiem, który zrozumie każdy. Dlatego właśnie pomagają odnaleźć ścieżkę do duchowości.

Czy terapeuta, który nie pracuje z baśniami, nie może pracować z duchowością?
Nie, to nie jest jedyna droga. Mówię o baśniach, bo to jest moja działka, dla mnie to drzwi, przez które prowadzę do doświadczania własnej duchowości. Mam po prostu poczucie, że w czasie pracy z baśniami ta mapa sama zaczyna się rysować.

Baśnie są stare, starsze niż psychologia, filozofia, religia. Ludzie od zawsze siadali przy ogniu, patrzyli w rozgwieżdżone niebo i opowiadali historie po to, by zrozumieć siebie, świat. Od tysięcy lat zadajemy sobie to samo pytanie: „Kim jestem?”.

Baśnie dają wskazówkę, tłumaczą, że duchowość nie jest czymś odległym, nieosiągalnym, ale jest ,,tu i teraz’’, w naszym ciele, w naszej codzienności. Jednak nie od razu odkryłam ich moc. Najpierw studiowałam psychologię – to był mój wymarzony kierunek, ale mnie rozczarował. Potem trafiłam na ścieżkę pracy z ciałem. Wreszcie chciałam spróbować znaleźć metodę, która połączy te dwa światy. I tak poznałam nurt terapeutyczny psychologii zorientowanej na proces. Ale to jeszcze wciąż nie było dokładnie to, czego szukałam. Aż w końcu trafiłam do pewnego masażysty, który na małej karteczce, jak na recepcie, napisał mi tytuł książki: „Biegnąca z wilkami”. I to było to! Tam znalazłam odpowiedzi na moje pytania. Dopiero praca z baśniami dała mi szansę na połączenie wszystkiego, czego się wcześniej nauczyłam.

Dlaczego dotknięcie duchowości jest w terapii takie ważne?
W warstwie duchowej jest coś niezniszczalnego, pewien rodzaj esencji, która wciąż może się odradzać. W warstwie duchowej zawiera się cykl życia i śmierci. Jest tam zawarty także pewien specyficzny wzór, kod, który można nazwać szeroko rozumianym zdrowiem. Mam poczucie, że każda nasza rana „wie”, jakiego uzdrowienia potrzebuje.

Takie podejście sprawia, że pacjent nie czuje się zupełnie bezradny, bo: „terapeuta wie wszystko, a ja nic”. Dzięki temu otwiera się możliwość wspólnej wędrówki. Uczymy się od siebie wzajemnie. Bo przecież, jeżeli sesja jest spotkaniem dwojga ludzi, to obie strony powinny być otwarte na siebie.
Moja praca to zdecydowanie spotkanie dwóch światów. Zależy mi na tym, by jak najlepiej poznać świat drugiego człowieka. Coś jest w nim możliwe, coś jest niemożliwe, są tam jakieś zasady wynikające z jego historii, z kultury, z religii, z tego wszystkiego, w czym dotąd był. Przyglądam się temu:„Aha, tak wygląda twój świat” i pytam: „A dokąd chcesz dojść?”. Wspólnie sprawdzamy, co jest w danym momencie możliwe.

Mikrodecyzje podejmuje klient. Decyduje, czy chce zmieniać przekonania, zaglądać tam, gdzie boli. Ja mogę być tylko jego przewodnikiem, pomóc mu popatrzeć na jego świat z metapoziomu. Bo z takiej perspektywy widać zdecydowanie więcej, a dzięki temu łatwiej podjąć decyzje, znaleźć wyjście.

Widzę taki obraz: małe dziecko przychodzi do mamy i żali się, że coś mu się popsuło. I teraz terapeuta – matka mówi: „Zrób tak i tak’’, a terapeuta pracujący z duszą bierze malca za rękę i mówi: „Chodź, razem sprawdzimy, co tam się stało”.
Dotykamy teraz mitu dotyczącego terapeutów, że oni powinni wszystko wiedzieć, być kryształowi. Kiedy terapeuta sam ulegnie wspomnianemu mitowi, zablokuje się przed tym, by zaglądać we własne zakamarki – miejsce niedoskonałe, bolące, trudne, ale prawdziwe. Tymczasem, żeby odkryć swoje metaumiejętności, terapeuta potrzebuje spotkać się ze swoją największą raną, bo tam kryje się jego największa moc.

Jak znaleźć najlepszego terapeutę dla siebie?
Idź za tym, co czujesz. Sprawdź, co cię przyciąga do tego konkretnego terapeuty i czy faktycznie znajdziesz w nim to, czego szukasz.

To się zwykle daje rozpoznać na pierwszym spotkaniu, podczas pierwszej rozmowy. Czasami mówię pacjentom, że jestem przez nich wynajmowana, jestem narzędziem, dzięki któremu mogą sięgnąć w miejsca, które są dla nich ważne czy niedostępne. Pacjent i ja stajemy się tandemem, który ma sprawdzać, badać, zmieniać. Wierzę, że z jakiegoś powodu ten człowiek przychodzi właśnie do mnie, wybrał właśnie mnie, ufam, że dokładnie wie, czego potrzebuje.

W swojej pracy świadomie korzystasz także z ciszy. Nazwałabyś ją językiem duszy?
Tak, pracuję z ciszą. Na sesji to są momenty pauzy, zatrzymania się, które prowadzą nas gdzieś głębiej. Magiczne chwile, konieczne, by nie „zagadać” tego, co się czuje, nie ubierać na siłę w słowa czegoś, co jest i powinno pozostać jedynie w doświadczeniu. Łatwo je przegapić, gdy świat „krzyczy” i podaje gotowe rozwiązania.

Cisza może być drzwiami do spotkania z duszą. Żyjemy w świecie, w którym hasła przewodnie to: więcej, mocniej, szybciej. Oczekuje się od nas, że będziemy w ciągłym ruchu, będziemy działać non stop i intensywnie. Kompletnie zapominamy o zatrzymaniu, ciszy, ciemności – a to są stany, przestrzenie, które też istnieją i są potrzebne, są uzupełnieniem tego „bycia w działaniu”.

W jaki sposób osiągnąć równowagę pomiędzy byciem aktywnym a zatrzymaniem i taką ciszą? Jak sprawdzić, ile tego potrzebujemy?
Trzeba poszukać własnego rytmu. Ciało daje nam sygnały, ile potrzebujemy ciszy, a ile działania. Trzeba go tylko uważnie wysłuchać. Przy czym dobra wiadomość jest taka, że aby znaleźć wspomniany rytm, nie musimy wcale dokonywać w życiu rewolucji, nie musimy się przeorganizować. To są naprawdę drobne zmiany. Na przykład wprowadzenie stałej pory posiłków i snu – najlepiej kłaść się spać przed 22. To mogą być również małe rytuały wplecione w codzienność, typu: uważna kąpiel czy świadomy prysznic.

Uwielbiam brać kąpiel w ciemności. Ciemność pomaga mi zresetować bodźce, które przez cały dzień do mnie docierały.

Niektórym z nas bycie w ciszy wcale nie kojarzy się dobrze. Kiedy zatrzymujemy się, przestajemy wykonywać te wszystkie czynności, do których jesteśmy przyzwyczajeni, w których czujemy się kompetentni i dzięki którym czujemy się potrzebni – zaczynamy słyszeć siebie. W wielu ludziach to budzi lęk.
Rozumiem. Dlatego nie chodzi o to, żeby od jutra przeprowadzić się do jaskini i zacząć prowadzić ascetyczny tryb życia. Wystarczy skupiać się tylko na jednej aktywności, na przykład kiedy czytam książkę, nie zajmuję się równocześnie śledzeniem mediów społecznościowych.

Czyli stopniowo wprowadzam ciszę w swoje życie.
I sprawdzam na bieżąco, jak mi z tym jest. Kiedy idę na spacer, to jestem obecna na spacerze: czuję swoje stopy, patrzę na niebo, na drzewa i sprawdzam, co to we mnie zmienia, gdy faktycznie jestem obecna w tym, co „tu i teraz”. Bo zwykle próbujemy zoptymalizować czas, czyli jeśli spacer, to połączony z zakupami. Zapominamy o tym, że potrzebujemy również czasu na zintegrowanie i przetworzenie tego wszystkiego, co chłoniemy, co do nas dociera.

Popularnym zjawiskiem jest dziś przymus nieustannego rozwijania się. Tymczasem bez możliwości i przestrzeni na zintegrowanie tego wszystkiego takie działania nie mają żadnego sensu, niczego nie wnoszą do naszego życia. Stają się tylko kolekcjonowaniem doświadczeń i pogłębianiem poczucia braku.

Zatem cisza to jest właśnie czas na integrowanie wszystkiego, czego doświadczyliśmy?
Najważniejsza jest sama świadomość, że pauzy w naszej codzienności, w naszym życiu są niezbędne. Kiedy mówimy, również są te mikroułamki ciszy na zaczerpnięcie oddechu; kiedy piszemy, między słowami są puste miejsca. W cyklu oddechu także są przerwy: wdech – zatrzymanie – wydech – zatrzymanie. To odwieczny rytm natury.

Mam wrażenie, że terapeuci boją się ciszy. Czują się w obowiązku, by wciąż reagować, interpretować, zadawać kolejne pytania.
To jest syndrom „muszę wiedzieć”, a to właśnie słowa są wyznacznikiem wiedzy, profesjonalizmu, kompetencji. W dzisiejszym świecie nie ma miejsca na zwrot „nie wiem”. A owe ,,nie wiem” daje przestrzeń, możliwości. Kiedy nie wiesz, wszystko jest możliwe. Z tego ,,nie wiem” może się urodzić coś bardzo głębokiego, nieprzewidywalnego dla umysłu.

Jak wyczuwasz w trakcie sesji te momenty, kiedy potrzeba ciszy?
Czasami potrzebuję ciszy dla siebie, żeby poczuć, co powiedzieć albo czy w ogóle coś mówić. To są dla mnie bardzo ważne momenty, faktycznie z tej ciszy czerpię. Gdy słucham pacjenta, czuję też, kiedy jemu cisza jest potrzebna, kiedy jest ten moment, gdy słowa nic nie wniosą. Cisza daje przestrzeń na to, by człowiek mógł jeszcze w czymś „pobyć”, oswoić się z tym, co się przed chwilą wydarzyło.

Coraz częściej obserwuję, że sesja jest dla pacjenta momentem zatrzymania się w biegu, pobycia z samym sobą w obecności drugiego człowieka, który to przyjmie. Bywa, że pacjent wychodzi z gabinetu i nawet nie potrafi nazwać słowami tego, co się wydarzyło, ale czuje, że było to ważne.
Taka sesja to wspólna podróż, odkrywanie jakiejś tajemnicy. Dzięki temu można powędrować do takich warstw, do których tylko „wiedząc” nigdy by się nie trafiło. Bo jak już coś wiesz, to nic do odkrycia nie pozostaje.

Anna Rogowska, psycholożka, terapeutka ciała specjalizująca się w pracy poprzez baśnie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze