1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

„Żałuję” – jak umiejętnie wykorzystać życiowe lekcje?

Aby spotkanie z żalem miało sens, musi on zostać w pełni przeżyty. (Fot. iStock)
Aby spotkanie z żalem miało sens, musi on zostać w pełni przeżyty. (Fot. iStock)
Często słyszymy, żeby odwrócić się od przeszłości, niczego nie żałować i budować przyszłość. Tymczasem żal wywołany tym, że nasz wybór okazał się niedobry albo podjęliśmy go wbrew sobie, nie jest powodem do wstydu. I może przynieść pożytek. Jak go umiejętnie wykorzystać?

Nie żałuję – to niezwykle popularne wyznanie. Tysiące ludzi nosi na sobie wytatuowane słowa: bez żalu. Piosenka Edith Piaf, w której śpiewa „Nie, absolutnie niczego. Nie, nie żałuję niczego” stała się swoistym hymnem współczesnego świata. Celebryci, mówcy motywacyjni, a nawet ludzie nauki i psychologii często podkreślają, jak istotne jest odwrócić się od przeszłości, niczego nie żałować i trzeźwo budować przyszłość. Tak jakby żal był powodem do wstydu lub opowieścią o braku umiejętności życia pełną piersią. A przecież może on być mądrym doradcą, który skłania do zmiany życia na lepsze.

Istota żalu

Żal jest nie tyle emocją, co procesem, który rozpoczyna się od dwóch umiejętności. Daniel Pink w książce „Żałować czy nie żałować” nazywa je wyjątkowymi zdolnościami naszych umysłów. „Potrafimy w myślach odwiedzać przeszłość i przyszłość. Możemy również opowiedzieć historię czegoś, co się nigdy nie wydarzyło. Ludzie są zarówno doświadczonymi podróżnikami w czasie, jak i umiejętnymi bajarzami” – pisze. I mimo że wszyscy dysponujemy owymi umiejętnościami, wielu z nas zdecydowało się wypierać żal lub nie dopuszczać do jego przeżywania. Owszem, poszukiwanie żalu, zatracanie się w żalu czy pielęgnowanie żalu stoi po destruktywnej stronie radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, myślami lub wyborami, których dokonaliśmy, jednak żal można także wykorzystać w konstruktywny sposób. Pomoże w znalezieniu drogi postawy pomiędzy „przynajmniej” i „gdyby tylko”.

Kiedy dokonaliśmy wyboru, który nie okazał się dla nas dobry, albo nie podjęliśmy decyzji zgodnej z naszym sercem, może pojawić się uczucie żalu: mieszanka nostalgii, smutku, poczucia straty. Po takim wydarzeniu lub straconej szansie, niektórzy osiadają w przekonaniu „przynajmniej”. Ono sprawia, że czujemy się lepiej. Nie poszedłem na randkę, ale przynajmniej nie zostałem odrzucony. Nie dostałam awansu, ale przynajmniej mam stałą pracę.

Przekonanie „gdyby tylko” powoduje z kolei, że czujemy się gorzej. Gdybym tylko bardziej się postarała... Gdybym nie uniósł się dumą... Gdybym powiedziała, co naprawdę czuję...

I chociaż większość z nas deklaruje postawę „nie żałuję”, i choć nasza psychiczna konstrukcja zachęca do poszukiwania przyjemności, a zatem ciepła „przynajmniej”, a nie chłodu „gdybym tylko” – rzeczywistość temu przeczy. Wewnętrzny monolog przekonań „gdyby tylko” przeważa w życiu większości ludzi nad „przynajmniej” i to dość znacząco. Daniel H. Pink podaje, że „gdyby tylko” wygrywa stosunkiem 80 proc. do 20 proc.

Chodzi nie o to, by trzymać się wyłącznie jednej narracji, ale aby używać obu. Postawa „przynajmniej” pozwala odpocząć i znaleźć radość z samego aktu bycia istotą żywą. Postawa „gdyby tylko” ma negatywny wpływ na teraźniejsze uczucia, ale zdaniem autora może pozytywnie wpłynąć na nasze późniejsze życie.

Żal pojawia się pomiędzy obiema postawami, zakłóca porządek tworzony przez ból i przyjemność. „Jego celem jest sprawić, byśmy poczuli się gorzej – jednakże, pogarszając nasz nastrój dzisiaj, żal pomaga nam lepiej poradzić sobie jutro” – puentuje autor.

Przygotuj strategię

Aby żal polepszył nasze życie, musi być uczciwie doświadczony i przeżyty. Nie można go chować głęboko w sercu niczym urazę. Nie można do niego wracać i otwierać zabliźnionych ran. Uzdrawiająca moc żalu polega na spowolnieniu procesu podejmowania decyzji. Emocje nazywane „negatywnymi ” powodują, że zwalniamy z gotowością do kolejnych działań. To sygnał z naszego wnętrza, który zachęca do zatrzymania się, przemyślenia. Gdy poruszamy się ostrożniej, zmniejszamy ryzyko zrobienia krzywdy sobie lub komuś innemu. W ten sposób żal tworzy swoistą higienę decyzyjną. Zarazem gdy odczuwamy żal, podobnie jak w przypadku innych nieprzyjemnych stanów, chcemy się go jak najszybciej pozbyć.

Jak poradzić sobie z emocjami, by zarazem odebrać cenne lekcje? Najpierw napraw szkody. Oczywiście, o ile to możliwe. To najkrótsza i najprostsza droga do pozbycia się żalu. Podejmij konkretne działania i rozmowy będące formą zadośćuczynienia. Niekiedy jednak, jak w przypadku zdrady partnera, kłamstwa czy dokonania przed laty złego wyboru dotyczącego ścieżki zawodowej – nie jest to możliwe. W takiej sytuacji pozostają ci trzy uzdrawiające ścieżki.

Samoujawnienie

Bez względu na to, czy żal wynika z podjętych działań, czy też ich braku, istotnym krokiem jest samoujawnienie. „Zaprzeczanie naszym żalom obciąża nasze umysły i ciała. Kontrolowanie ich za wszelką cenę może nas popchnąć w obsesyjne rozważania” – czytamy w książce „Żałować czy nie żałować”. Podzielenie się myślami, uczuciami i działaniami przynosi korzyści psychiczne, umysłowe i zawodowe. W tym sensie żal może nas uczynić lepszymi, o ile emocje staną się sygnałem dla myśli. Ujawniony, zrozumiany, przeżyty żal poprawia przyszłe decyzje i pogłębia ich znaczenie. Zwłaszcza gdy odzyskujemy wolność i nie musimy przed sobą oraz światem udawać, że nie popełniamy błędów, że nie żałujemy. Trzymanie żalu w ukryciu może prowadzić do zgorzknienia, kumulacji tzw. negatywnych emocji. Tymczasem korzyści z samoujawnienia jest wiele. Daniel Pink wymienia choćby rzadsze wizyty u lekarzy, długotrwałą poprawę nastroju czy szybsze znalezienie pracy przez osoby bezrobotne.

Samowspółczucie

To narzędzie radzenia sobie z żalem zaproponowała dwie dekady temu psycholożka Kristin Neff. Prawie zawsze można ze skruchą powiedzieć „przepraszam”. Ma to uzdrawiającą moc zarówno gdy przepraszamy drugą osobą, jak i siebie. Tymczasem gdy popełniamy błąd, upadamy, zazwyczaj traktujemy siebie surowiej niż przyjaciół czy ukochane osoby. Pełni zrozumienia, współczucia i dystansu potrafimy pocieszyć czy radzić przyjaciołom, by nie przejmowali się błędem. Przez nas popełniony błąd bywa za to wielokrotnie trawiony, analizowany. W chwilach porażki, frustracji niech żal podpowiada ci samowspółczucie. Można się tego nauczyć.

Samowspółczucie koi, leczy, tworzy przestrzeń, niesie podobne korzyści jak wysoka ocena, ale bez wad wynikających z wysokiej samooceny. Z czym jeszcze kojarzy się samowspółczucie? „Ze zwiększonym optymizmem, szczęściem, ciekawością i mądrością; lepszą inicjatywą osobistą i inteligencją emocjonalną; większą wytrzymałością umysłową; głębszymi więziami społecznymi” – podpowiada autor poradnika.

Samodystansowanie

Mówienie o sobie w trzeciej osobie, które niektórych irytuje, a innych bawi, jest nazywane illeizmem. (Nazwa pochodzi z początku XIX wieku, ale sama metoda wywodzi się z retoryki starożytnej). Gdy zdarza ci się żałować – spróbuj opowiedzieć sobie o żalu w trzeciej osobie. O ile samoujawnianie pozwala pozbyć się brzmienia żalu, a samowspółczucie pozwala sobie wybaczyć – to samodystansowanie przynosi konkretne narzędzia wyciągania lekcji, jakimi jest analizowanie i strategizowanie. Gdy patrzymy na siebie jako trzecią osobę, niejako zmieniamy się w tego, któremu łatwiej jest rozwiązywać cudze problemy ze względu na brak zbytniej zażyłości emocjonalnej.

Gdy zawaliłem relację, a potem nie zrobiłem nic, by ją naprawić – pozostaje pytanie, co mogę zrobić teraz. Czy poprzestanę na samowspółczuciu? Czy mimo wszystko spróbuję odbudować tę relację, a jeśli po latach nie jest to możliwe – przynajmniej przeproszę? A tym samym zmierzę się z reakcją drugiej strony? Albo uczynię wszystkie kolejne relacje bogatszymi i uchronię je przed dawnymi błędami?

Daniel Pink nazywa samodystansowanie zmianą z nurka w oceanografa, czyli zamiast pływać w mętnych głębinach żalu żeglujesz po powierzchni wody i możesz przyjrzeć się kształtowi i brzegom akwenu.

Żal nie jest pożądanym doświadczeniem. Przypomina ból. A jednak oba, poza nieprzyjemnymi doznaniami, prawie zawsze przynoszą cenne lekcje dotyczące naszego traktowania siebie i tworzonych relacji. Żal to historia o mocy umysłu, który potrafi ożywić każdą opowieść. Jednak aby spotkanie z żalem miało sens, ta opowieść musi zostać w pełni przeżyta i definitywnie odłożona. Ujawnienie opowieści przynosi ulgę. Współczucie pozwala poczuć się częścią wspólnoty istot popełniających błędy i dążących do poprawy. Dystans uczy wyciągać wnioski, by unikać sytuacji prowadzących do żalu.

A jeśli ten wciąż zalega – zwolnij, zabierz głos, obejmij się z czułością, a później wyciągnij kartkę, zapisz przynajmniej jedną konstruktywną lekcję, którą dla ciebie zostawił, i pożegnaj żal.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze