1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Kiedy rozmawiać z nastolatkiem o narkotykach i jak się do tego przygotować? Wyjaśnia terapeuta uzależnień

Dziś wiele młodych osób ma za sobą jakieś eksperymenty z substancjami psychoaktywnymi. Powodem jest przede wszystkim ciekawość, a na drugim miejscu chęć wpasowania się w grupę. (Ilustracja: iStock)
Dziś wiele młodych osób ma za sobą jakieś eksperymenty z substancjami psychoaktywnymi. Powodem jest przede wszystkim ciekawość, a na drugim miejscu chęć wpasowania się w grupę. (Ilustracja: iStock)
Niektórzy rodzice wolą unikać pewnych tematów – jak działanie środków odurzających – z obawy, że będzie to wywoływanie wilka z lasu. Zdaniem terapeuty uzależnień Adama Nyka lepiej o tym rozmawiać z dziećmi. Pytamy go, kiedy i jak zacząć.

Kiedy po raz pierwszy porozmawiać z dzieckiem o narkotykach?
Wtedy, kiedy wykaże zainteresowanie tym tematem. Jeśli spyta, czym jest „narkotyk” albo „heroina”, bo np. te słowa usłyszało od kolegi w szkole albo w telewizji, nie można odpowiedzieć: „Za mały jesteś, żeby to zrozumieć”, bo dziecko zacznie szukać odpowiedzi na własną rękę i może uzyskać informacje, przed którymi chcielibyśmy je chronić. Rozmowa o narkotykach nie jest, wbrew temu, co myślą niektórzy rodzice, wywoływaniem wilka z lasu. Absurdalne jest myślenie, że jeśli będziemy unikać tematu narkotyków, seksu czy alkoholu, to dziecko o nich nie pomyśli.

Oczywiście przekaz powinien być dostosowany do jego wrażliwości, możliwości przyswajania wiedzy i wieku. Na przykład dwunasto- czy trzynastolatkowi- nie mówiłbym o tym, że marihuana może sprawić, że poczuje się zrelaksowany, bo to rzeczywiście mogłoby rozbudzić jego ciekawość czy chęć spróbowania jej. Ale już z nastolatkiem, który chodzi do szkoły średniej, ma znajomych, którzy już palili zioło więc on zastanawia się, czy też nie spróbować, można o tym porozmawiać. Przyznać, że tak jak pewnie mówią mu koledzy, marihuana może go wyluzować, ale ma też złe strony, np. powoduje, że ciężko się zmobilizować do działania, usiąść do lekcji, iść na piłkę, realizować swoje cele i spełniać marzenia.

To tak jak z edukacją seksualną? Mówi się często, że w rozmowach o seksie trzeba być szczerym, podążać za dzieckiem, odpowiadać na jego pytania, ale ich nie wyprzedzać, nie zarzucać informacjami, o które nie prosi i które mogą być zbyt trudne do przyswojenia.
Dokładnie tak samo jest z mówieniem o narkotykach! Natomiast żeby to się udało, trzeba nie tylko mieć w sobie gotowość do rozmowy, ale też się do niej dobrze przygotować – poczytać, może nawet spotkać się z terapeutą uzależnień.

Naprawdę zdarza się, że rodzice przychodzą po to do terapeuty?
Parę razy w swojej karierze się z tym spotkałem, ale przyznaję – jest to rzadkość. Może szkoda. Można oczywiście szukać informacji na temat tego, co dziś młodzież bierze i jakie to ma działanie, w Internecie, ale trzeba się liczyć z tym, że tam te informacje nie zawsze są rzetelne, a opinie zwłaszcza w kontekście marihuany, są bardzo skrajne.

Można je zweryfikować, czytając badania naukowe.
Tak, to też dobra opcja. Oczywiście tę wiedzę trzeba co jakiś czas aktualizować. Myślę, że niektórzy rodzice mający trzydzieści kilka lat mogą uważać, że wystarczająco dużo wiedzą, bo w czasach ich młodości marihuana była już popularna, a może nawet sami palili albo mieli znajomych, którzy próbowali jakichś wesołych pigułek na imprezach, ale i tak namawiam ich do weryfikacji wiedzy. Wachlarz narkotyków i ich dostępność wciąż się zwiększają. Poza tym, co było popularne wcześniej, dziś są jeszcze narkotyki nowej generacji – tzw. dopalacze, jest amfetamina, środki halucynogenne i leki na receptę.

No właśnie, badania przeprowadzone w 2019 r. w ramach międzynarodowego projektu „European School Survey Project on Alcohol and Drugs” pokazały, że jeśli chodzi o odsetek nastolatków, którzy kiedykolwiek sięgnęli po daną substancję psychoaktywną – poza alkoholem – na drugim miejscu po marihuanie są leki uspokajające i nasenne bez przepisu lekarza. Co ciekawe, na czwartym miejscu są leki przeciwbólowe brane w dawkach prowadzących do odurzenia – one pojawiły się na liście w 2015 r. W pięciu poprzednich edycjach tego badania ich nie było.
Myślę, że przyczyniło się do tego m.in. nadużywanie leków przez dorosłych. Dzieci widzą, że rodzice wciąż z przeróżnych powodów coś łykają. Do tego media promują postawę: jeśli ci źle? Weź tabletkę – od razu będziesz szczęśliwy. Takich reklam w telewizji jest dziś wiele. Poza tym dzieciaki mogą sobie przeczytać w Internecie ulotki leków, sprawdzić, jak co działa, ile trzeba wziąć, by osiągnąć efekt, na jakim im zależy, np. zobojętnienie.

Niestety, obawiam się, że uzależnienie od leków będzie w Polsce coraz większym problemem.

No dobrze, zdobyliśmy wiedzę na temat narkotyków, mamy gotowość do rozmowy, czego powinniśmy w niej unikać?
Robienia wykładów. Im bardziej naturalnie będziemy rozmawiać, tym lepiej. Błędem jest też straszenie i wyolbrzymianie. Czasem dorośli sądzą, że jeśli przesadzą, dodadzą dramatyzmu, to osiągną lepszy skutek, a jest odwrotnie. Często stają się przez to mniej wiarygodni.

Jestem również przeciwny opowiadaniu o swoich doświadczeniach z substancjami psychoaktywnymi z młodości. Zwłaszcza ze szczegółami. O tym można porozmawiać, kiedy dziecko będzie już dorosłe. Kolejny błąd to zrównywanie marihuany z innymi narkotykami. Sądzę, że dziś każdy nastolatek chodzący do szkoły średniej zna przynajmniej jedną osobę, która czegoś próbowała, i widział albo słyszał, jak to na nią podziałało. Wie, że palenie marihuany jest czymś zupełnie innym niż branie cięższych narkotyków,

więc rodzice, wrzucając wszystkie substancje do jednego worka, wydadzą mu się niepoważni. Jest też mniejsza szansa, że znając ich poglądy, powie im, że jej spróbował.

A jeśli jednak nam się z tego zwierzy, to jak zareagować?
Porozmawiać. Nie pytać, skąd wziął, kto go poczęstował ani ile zapłacił.

Rodzice często tak robią?
Przeważnie. Nie wiem, może sądzą, że ich dziecko jest święte i jeśli zapaliło marihuanę, to ktoś musiał je do tego zmusić, albo uważają je za tak nieporadne, że nie umiałoby sobie niczego zorganizować, a dziś to naprawdę nie jest takie trudne. Narkotyki można kupić przez Internet, a wiedza o tym, w jaki sposób i za ile jest wśród młodych ludzi powszechna.

To o co pytać?
Jak się czuł? Co mu to dało? Czy uważa, że marihuana jest dla niego czymś dobrym?

Gorzej jeśli stwierdzi, że tak właśnie jest.
Wtedy trzeba opowiedzieć o wszystkich negatywnych konsekwencjach, jakie mogą się wiązać z jej paleniem. Zdrowotnych i prawnych, bo nasze prawo zabrania posiadania narkotyków. Bardzo ważne jest, by mówić o konkretach, a nie rzucać enigmatyczne hasła „będziesz nikim”. Przyłóżmy się do tej rozmowy. Nasza reakcja jest w tym przypadku bardzo istotna.

Czy dziecko powinno ponieść jakieś konsekwencje tego, że zapaliło marihuanę? Powiedzmy, że wcześniej rozmawialiśmy o tym, że nie chcemy, by brało narkotyki. Poza tym to, co zrobiło, było nielegalne, bo, paląc marihuanę, było jednocześnie w jej posiadaniu.
Jeśli dziecko przyszłoby do mnie z własnej woli powiedzieć o tym, że spróbowało marihuany, to ja bym nie wyciągał żadnych konsekwencji. Proszę sobie wyobrazić analogiczną sytuację, tyle że w miejsce marihuany wstawmy alkohol. Czy jeśli 17-latek, który przecież też nie powinien pić alkoholu, zwierzy się, że go spróbował u kolegi, ukarzemy go? Nie sądzę.

Jak rozmawiać z dzieckiem, żeby ono w ogóle nie chciało po to wszystko sięgać? Co może go przed nimi chociaż trochę ochronić?
Inne atrakcje. One na pewno zmniejszają ryzyko może nie tego, że dziecko sięgnie po narkotyk, ale tego, że zacznie to robić częściej. Dziś wiele młodych osób ma za sobą jakieś eksperymenty z substancjami psychoaktywnymi. Powodem jest przede wszystkim ciekawość, a na drugim miejscu chęć wpasowania się w grupę, dostosowania się. Jedni jednak na tym poprzestają, a innym to nie wystarcza.

Co ma Pan na myśli, mówiąc o „atrakcjach”.
Na pewno nie wyjazdy na Bora Bora czy inne przyjemności za grube tysiące ani zapełnianie dziecku dni zajęciami dodatkowymi – wożeniem go z rysunku na szermierkę, a potem na fortepian, tylko wspólną aktywność, hobby. To mogą być wycieczki na rower, mecze piłkarskie, trekking – coś, co sprawia przyjemność rodzicowi i dziecku.

A co z wpływem grupy? Jeśli mówi Pan, że grupa często bywa powodem, dla którego dziecko sięga pierwszy raz po narkotyk, to czy możemy jakoś je wzmocnić, żeby potrafiło się przeciwstawić?
Na pewno będzie mu łatwiej, jeśli czuje, że w domu jest w pełni akceptowane i ważne dla rodziców. W przeciwnym razie może szukać tej akceptacji wśród rówieśników. Czasem nastolatki robią to w sposób histeryczny; jeśli grupa robi głupoty – oni, by się wyróżnić i zyskać aprobatę – zrobią największą. Oczywiście obdarzenie dziecka miłością i akceptacją nie daje gwarancji, że nie sięgnie po narkotyki. Może jedynie trochę zmniejszyć ryzyko.

Możemy dziecko ostrzegać, mówić, że nie chcemy, by próbowało substancji psychoaktywnych, uświadamiać, że nigdy nie wiadomo, jak jego organizm na nie zareaguje, ale ostateczna decyzja będzie należeć do niego. Nie jesteśmy też w stanie zadbać o to, by nie miało kontaktu z osobami, które sięgają po różne substancje. Zresztą takich całkowicie bezpiecznych grup moim zdaniem nie ma. Oczywiście warto wiedzieć, z kim dziecko spędza czas, poznać jego znajomych, rozmawiać o nich. Jeśli będziemy to swobodnie robić i okazywać rzeczywiste zaciekawienie, to będzie nam chętniej o nich opowiadać.

Mam poczucie, że dopóki udaje nam się utrzymać taką relację, że dziecko dzieli się z nami trudnymi przeżyciami i mówi o swoich kłopotach czy błędach, mamy szansę w porę zareagować i mu pomóc.

Adam Nyk, socjolog, specjalista psychoterapii uzależnień, szef rodzinnej poradni Monar. Od 30 lat pracuje z osobami uzależnionymi.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze