1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Rozpal pochodnię uważności” zachęcał Thich Nhat Hanh, wietnamski mnich buddyjski. Warto go posłuchać

„Rozpal pochodnię uważności” zachęcał Thich Nhat Hanh, wietnamski mnich buddyjski. Warto go posłuchać

(Fot. Getty Images)
(Fot. Getty Images)
Żyjąc wspomnieniami albo planami na przyszłość, odbieramy sobie szansę zauważenia, że w naszym życiu właśnie wydarza się coś wspaniałego. Jak się świadomie zatrzymać?

Najgłębsza, uzdrawiająca praktyka polega na spotkaniu z tym, co naprawdę leczy i uzdrawia. Aby to rozpoznać, trzeba rozpocząć już teraz, właśnie w tym momencie, i przez chwilę nie robić nic. No dobrze, tak naprawdę to nic jest pozorne, bo coś jednak się wydarza: twój oddech. I na samym początku to cała twoja praca: wdech – wydech. Dołącz umysł, by uznał, że dzięki temu nieustannemu ruchowi możesz naprawdę żyć. Każdy wdech zasila płuca, żyły, serce. Każdy wydech uwalnia to, co zbędne, i tworzy miejsce dla nowego.

Spróbuj już teraz

Znajdź relaks i radość w rozpoznaniu, że to, co istotne, wydarza się teraz. Jeśli to, co teraz – zapchane jest planami, wizjami przyszłości albo snuciem wspomnień, żalów i odtwarzaniem zranień – poszukaj rozluźnienia w oddechu, który może zaprowadzić cię do zrozumienia i rozpoznania najgłębszej i najbardziej uzdrawiającej praktyki duchowej. Czas dołożyć do niej niezbędny element: ciebie. Żadna praktyka nie może wydarzyć się poza twoim ciałem, poza twoją świadomością – poczuj to w sercu.

Jeśli poszukujesz tego, co uzdrawia wyłącznie na zewnątrz, jeśli zerkasz na mówców motywacyjnych, lekarzy i guru jak na ekspertów od twego życia, upewnij się, że nie przeoczasz siebie. Twój podziw czy uznanie wobec innych wydarza się w tobie, istocie zdolnej do odczuwania podziwu i uznania. A co gdyby tak obdarzyć podziwem i uznaniem to, kim jesteś?

Thich Nhat Hanh, wietnamski mnich buddyjski i pokojowy aktywista, w książce „Jesteś tutaj” podpowiada: „Kiedy więc robisz wdech, szanuj go. Rozpal pochodnię uważności, aby oświetliła twój wdech. Robiąc wdech wiem, że robię wdech. To proste. Kiedy wdech jest krótki, zauważ, że jest krótki. To wszystko. Nie musisz osądzać. Najzwyczajniej zauważ: mój wdech jest krótki i wiem, że jest krótki. Nie próbuj go wydłużać. Niech będzie krótki. A kiedy twój wdech jest długi, po prostu powiedz sobie: mój wdech jest długi. Szanujesz swój wdech, wydech, ciało i formacje mentalne. Wdech porusza się do wewnątrz, wydech wychodzi na zewnątrz. Do wewnątrz i na zewnątrz. To dziecinnie proste, a jednak daje dużo szczęścia”.

Spróbuj już teraz, podczas czytania tych słów. Być może zaczniesz czytać odrobinę wolniej, by obserwować każdy wdech i każdy wydech. Zobacz, że każdy wdech ma w sobie coś lekkiego, leczącego, a nawet odrobinę radosnego. Zobacz, że każdy wydech niesie w sobie wolność, przygodę, odpoczynek. Co najważniejsze – nie musisz w to wierzyć. A jeśli to za mało albo właśnie teraz cierpisz, możesz wesprzeć oddech czterema mantrami miłości podarowanymi przez Thich Nhat Hanha.

Mantry miłości

Pierwsza mantra jest przy okazji prawdziwą deklaracją miłości i brzmi: „kochanie, jestem tu dla ciebie”. Tak jak wiosną kwitną tysiące różnych kwiatów, tak samo rozkwitnąć może serce. Co najbardziej istotne: miłość jest możliwa i nie musisz się jej bać. Zresztą to nie miłości się obawiasz, a raczej przywiązania lub straty tego, co w imię miłości robili ci inni lub ty sam. Jednak miłość nie rani, po prostu nie ma w sobie tej funkcji, podobnie jak kwiat.

Pierwszą mantrę praktykuj kilka minut dziennie, siedząc, stojąc lub chodząc po pokoju, powtarzaj „kochanie, jestem tu dla ciebie”. Zobacz, że skoro jesteś tu żywy i dostrzegasz drugą osobę lub kwiat, kamień, wiatr – to znaczy, że i to, co cię otacza, jest żywe. A jeśli stanie przed tobą osoba, którą kochasz, powiedz w duchu, sercu lub na głos: „kochanie, jestem tu dla ciebie”. I zobacz, jak po tym wyznaniu zmienia się twój świat.

Druga mantra jest uznaniem istnienia drugiej osoby, i pozwala mocniej doświadczać cudzej obecności jako czegoś cennego. To mantra wdzięczności i brzmi tak: „kochanie, wiem, że jesteś tutaj, żywy, i to mnie bardzo uszczęśliwia”. Wypowiadanie tej mantry jest jak słońce i nawóz dla kwiatów, jak woda i żyzna ziemia do wzrostu. Stanąć przed drugą osobą i złożyć jej wyznanie miłości wyłącznie dlatego, że istnieje, to znaczy dokarmić drugą osobę i pozwolić jej rozkwitać.

„Aby kochać, musimy tu być, a wtedy swoją obecnością obejmujemy obecność tej drugiej osoby. Tylko wtedy będzie miała poczucie, że jest kochana. Musisz więc przy pomocy energii uważności rozpoznać obecność drugiego człowieka, być autentycznie obecny ciałem i umysłem, które są jednym” – wyjaśnia autor książki.

Trzecia mantra przeznaczona jest dla osób, które cierpią i brzmi tak: „kochanie – wiem, że cierpisz. Dlatego jestem tu dla ciebie”. Moc tej mantry opiera się na dwóch fundamentach. Pierwszy jest uznaniem tego, że jesteś. To ważne. Drugi jest rozpoznaniem, że osoba, którą kochasz, cierpi. Tym samym nie robisz z tego wielkiej sprawy, jesteś w obliczu cierpienia. Nie ukrywasz się, nie panikujesz; może nawet czujesz bezradność, ale znajdujesz oparcie w oddechu i istnieniu, a dodatkowo nazywasz rzeczywistość po imieniu.

Z doświadczenia osób cierpiących wynika, że właśnie taka uważna obecność jest najbardziej wspierająca. Oto ktoś staje obok, po prostu jest. Wiele cierpiących osób doświadcza też izolacji i samotności, a ta mantra pozwala im dostrzec miłość. „To wszechświat podtrzymuje nasze ciała i umysły. Chmury na niebie nas odżywiają; karmi nas światło słońca. Kosmos w każdej chwili oferuj nam witalność i miłość”– komentuje Thich Nhat Hanh.

Czwarta mantra być może jest najtrudniejsza, ale dobrze ją zapamiętać, bo kiedyś ci się przyda. Brzmi tak: „Kochanie, cierpię. Potrzebuję twojej pomocy”. Praktykowanie tej mantry może utrudnić niepotrzebny nawyk dumy, honoru. Zwłaszcza jeśli cierpienie zadała ci osoba najbliższa, najbardziej ukochana, wiele głosów w głowie będzie podpowiadało ucieczkę i cierpienie w samotności. To co uzdrawia, to mantra – „Kochanie, cierpię. Potrzebuję twojej pomocy”.

W prawdziwej relacji fałszywa duma niczemu nie służy, wręcz przeciwnie, oddala od miłości. Przyznać się do cierpienia i prosić o pomoc to zarazem akt wielkiej odwagi. Jeśli zrobisz to wprost, własnymi słowami, ponownie masz szansę poczuć, jak dzięki tobie zmienia się świat.

Zacznij naprawdę żyć

„Czy najwspanialszy moment swojego życia masz już za sobą?”. Na to przytoczone w książce pytanie większość ludzi wybiera odpowiedź, że jeszcze nie. Lubimy czekać na to, co dobre, bez względu na to, ile mamy lat. Ciągłe życie w roztargnieniu może doprowadzić do sytuacji, w której najwspanialszy moment twojego życia po prostu się nie wydarzy. Albo wydarzy się – a ty tego nie rozpoznasz. Co możesz zrobić? Zacznij od praktyki oddechu. Towarzyszy ci on cały czas, zmienia się wraz z nastrojem. Gdy czujesz napięcie, niepokój, brak komfortu – staje się płytszy albo szybszy. W rozluźnieniu i relaksie pogłębia się i uspokaja. A zatem oddech nie tylko utrzymuje cię przy życiu, ale również przynosi konkretne informacje o tym, jak ci jest w tym miejscu, w tym czasie, w tym pomieszczeniu, w tej relacji, przy tym człowieku.

Szczęście opiera się o wolność. To znaczy, że bycie niewolnikiem utrudnia doświadczanie szczęścia. To może być niewola u konkretnej osoby, to może być niewola w systemie, niewola poglądów, przekonań, powinności i wierzeń.

Szczęście i spokój są możliwe. Ale domagają się swobody doświadczania. Możesz tę swobodną przestrzeń zacząć stwarzać już teraz.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze