1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Wkraczając w dorosłość. Młodzi czują się bezsilni

(Ilustracja: Joanna Grochocka)
(Ilustracja: Joanna Grochocka)
Jako rodzice i społeczeństwo lubimy się czepiać młodych – że niesamodzielni, roszczeniowi, nieodpowiedzialni, że im się nie chce. No to spróbujmy popatrzeć na świat ich oczami.

Socjolożka Dorota Peretiatkowicz, współzałożycielka portalu socjolozki.pl, współautorka badania „Młodzi dorośli” dla IRCenter, mówi prosto z mostu: – Z młodymi jest gorzej, niż było, pandemia minęła, ale jej skutki zostały.

Uściślijmy, o kim mowa. Młodzi dorośli to osoby między 16. a 35. rokiem życia. Tak, szesnastolatki uznane są w tym badaniu za dorosłych. Bo – jak wyjaśnia socjolożka – muszą bardzo wcześnie podejmować dorosłe decyzje związane ze swoją edukacją, co postrzegają jako rozwiązanie ostateczne. My, rodzice i nauczyciele, też ugruntowujemy ich w tym przekonaniu, powtarzając, że bardzo ważny jest wybór przedmiotów, egzaminów rozszerzonych. A jednocześnie młody człowiek długo, bo do 35. roku życia, jest w procesie stawania się dorosłym. Czyli wychodzi z domu rodzinnego i wraca, korzysta z pomocy rodziców i stara się być samodzielny.
– To nie zmienia faktu, że młodzi wchodzą w dorosłość zdecydowanie za szybko – uważa Dorota Peretiatkowicz. – Do niektórych decyzji są zmuszani, kiedy nie są na to jeszcze gotowi. Mimo że są chronieni przez dorosłych (a może właśnie dlatego), konieczność dokonania trudnych wyborów spada na nich jak grom z jasnego nieba. Pamiętajmy, że mówimy o osobach, które są zupełnie niedojrzałe do tego, żeby ponosić konsekwencje swoich błędów, choćby wyboru profilu klasy. Kiedyś ludzie szli do pracy w wieku 20 lat, teraz, kiedy wiek wkraczania do zawodu został przesunięty, wydawałoby się, że i decyzje na ten temat też powinny być opóźnione. Ale tak nie jest.

Pozbawieni sprawczości

W powszechnym mniemaniu młodzi są mało dojrzali, nieodpowiedzialni, zbyt późno dorastają społecznie i emocjonalnie. Ile w tym prawdy? Magdalena Sękowska, psycholożka i psychoterapeutka z Kliniki Rodzina – Para – Jednostka Uniwersytetu SWPS w Poznaniu: – To dość zróżnicowana grupa. Jedni są mocno nastawieni na cel, bardziej identyfikują się ze swoimi pragnieniami niż z firmą, do której aplikują. Dlatego nie mają problemu ze zmianą pracy, ich priorytetem jest szybkie osiągnięcie sukcesu. Domagają się podwyżki, uczą się, nie czekają, aż przyjdzie lepszy czas. Ale duża część tego pokolenia nie przeszła okresu dorastania. Na przykład nadal mieszka z rodzicami. Polska przoduje pod tym względem w Europie. Konsekwencją takich decyzji jest mniejsza identyfikacja z grupami rówieśniczymi, więc także mniejsze możliwości uczenia się relacji.

Dorota Peretiatkowicz zauważa, że to pokolenie bardzo mocno dyskutuje z rodzicami, dużo mniej krępuje się otwarcie wyznawać swoje poglądy, niż bywało to kiedyś. – Młodość zawsze jest radykalna, tylko ten radykalizm przejawiał się kiedyś głównie poza rodziną, a teraz trafił również do domów.

Badanie „Młodzi dorośli” zakładało, że młodzi z jednej strony są poddawani toksynom otaczającego świata, a z drugiej – że odpowiedzią na te toksyny są endorfiny. Kiedy zbadano jedne i drugie czynniki, to okazało się, że w życiu młodych jest zdecydowanie więcej toksyn niż endorfin. Według socjolożki toksyny są wszechogarniające – atakują z zewnętrz i od wewnątrz, są osobiste i zbiorowe.
– Na przykład widma katastrof, wrogości i podziałów międzyludzkich, ale też fałszu i dezinformacji w mediach – to naprawdę silne toksyny, w dodatku dopadające nieukształtowanego człowieka. Oni rosną w zalewie złych informacji. Muszą wziąć na klatę strasznie dużo rzeczy. Myśmy robili to badanie jeszcze przed wojną w Ukrainie i już wtedy młodzi dorośli mieli poczucie, że przestali decydować o tym, co się z nimi dzieje, że świat idzie w złym kierunku, że bardzo boją się tego, co może nastąpić na najróżniejszych poziomach, od ekologii, przez podziały polityczne, zagrożenie wyjściem z UE, hegemonię Ameryki i Chin, po koncerny, które zagarniają coraz większą przestrzeń.

To wszystko sprawia, że młodzi czują się bezsilni. Antek, lat 17, mówi w badaniu: „Jestem jedną z siedmiu miliardów osób na świecie. Nawet, gdybym chciał coś zmienić, to niczego to nie da”. – Oni mają poczucie, że są małymi mróweczkami w mrowisku, że ich działania jednostkowe nie przekładają się na ważne sprawy tego świata – mówi scojolożka. – Mam wrażenie, że to pokolenie zostało pozbawione sprawczości. Poprzednie w dłuższej perspektywie miało jednak poczucie wpływu na otoczenie. Tymczasem współcześni młodzi uważają, że efekty ich działań są niewidoczne albo szybko marnowane. Tak oceniają przełomowe doświadczenie, jakim były strajki kobiet. Mówią: „Mimo że ruszyliśmy do działania, że pokazaliśmy swoje zdanie, nikt nie wziął go pod uwagę. Zawsze słyszeliśmy, że nam się nie chce. No a jak nam się zachciało, to też niczego to nie dało”.
Ponadto uważają, że kult ciężkiej pracy nie popłaca. Bo wchodzi państwo z podatkami i nagle okazuje się, że pracowici zarabiają tyle samo, co leniwi, którzy w dodatku dostają różnego rodzaju wsparcie pieniężne. Ich zdaniem to duża niesprawiedliwość. Oburzają się: „Co z tego, że będę aktywny, pracowity, gdy ZUS wzrośnie i wszystko, co wypracowałem, zniknie”.

(Ilustracja: Joanna Grochocka) (Ilustracja: Joanna Grochocka)

Paradoks wyboru

Osiemnastoletnia Kinga pisze w ankiecie: „Ostatnio moi rodzice powiedzieli mi, że w sumie cieszą się, że urodzili się w swoich czasach, ponieważ dla nich te obecne byłyby zbyt skomplikowane. Kiedyś świat był prostszy”.

Magdalena Sękowska: – Charakterystyczne dla tej grupy jest to, że przeżywają lęki związane z myśleniem o przyszłości, że nie potrafią regulować emocji. I właśnie ten lęk zatrzymuje ich w działaniu, powoduje, że zatapiają się w swoich pasjach, specjalizacjach, w niewychodzeniu ze swojego komfortowego obszaru. Internet niby daje im duże możliwości. Problem polega jednak na tym, że nie dzieje się to w świecie rzeczywistym, co stępia kompetencje społeczne, pozbawia treningu w relacjach z innymi, z trudnymi sytuacjami. Mam silne poczucie, że ci młodzi ludzie gorzej sobie radzą z sytuacjami kryzysu, konfliktu, frustracji, bo nie mieli okazji trenować tych umiejętności.

Dorota Peretiatkowicz: – Oni czują się zagubieni w niepewnym świecie. Z tego powodu część z nich przyjmuje filozofię życia chwilą. Na zasadzie: „Jeżeli nie wiem, co będzie za dziesięć lat, za rok, bo planeta umrze, wojna ogarnie cały świat, rozwali się Unia Europejska, to korzystam z życia na całego”. Stąd potrzeba przekraczania granic, narkotyki, ostra jazda autem. Jak umrzeć, to teraz, na swoich warunkach, co słychać na nagraniu przed tragicznym wypadkiem nastolatków w Lublinie.

Młodzi mają dziś duże możliwości wyboru, ale 61 proc. badanych mówi, że to ich przeraża, 81 proc. ogarnia lęk przed złym wyborem. – Kiedyś, jak wchodziło się do pokoju, gdzie było troje drzwi, to człowiek wybierał i wchodził do kolejnego pokoju – mówi socjolożka. – A dzisiaj młody człowiek zastanawia się, czy na pewno dobrze zrobił, że tam wszedł, czy można wyjść i sprawdzić, co jest w innym pokoju. W badaniu nazwaliśmy to „paradoksem wyboru”, bo coś, co z definicji jest korzystne, oni postrzegają jako przytłaczające.

Czują także brak perspektyw – w pandemii przekonali się, że są pierwsi do zwolnień: 86 proc. młodych boi się utraty pracy. W związku z tym stresują się, czy wystarczy im pieniędzy na życie i pasje. Mają świadomość, że dopóki mieszkają z rodzicami, mogą liczyć na ich pomoc, ale ona się skończy wraz wyprowadzką na swoje (choć 30 proc. z nich potem nadal dostaje pieniądze od rodziców). Zdają sobie też sprawę z tego, że ich sytuację mocno determinuje to, z jakiej klasy społecznej się wywodzą. I że na rynku pracy zachodzą szybkie zmiany. Cały czas muszą więc uczyć się elastyczności, co jest bardzo trudne, bo uczono ich konsekwencji. – Edukacja w Polsce kompletnie nie przystaje do wyzwań współczesnego świata – mówi socjolożka. – Młodzi poświęcają najlepsze lata swojego rozwoju na uczenie się bzdur, pamięciowe odtwarzania, zamiast na przykład trenować bezwzrokowe pisanie na klawiaturze. Oni czują się w kompletnym dołku, zarówno tym ekonomicznym, jak i emocjonalno-psychicznym, czyli jeśli chodzi o radzenie sobie w życiu. Chłopak, który dotąd leżał w swoim pokoju i oglądał filmy na Netfliksie, nagle ma utrzymać rodzinę.

Pod presją

To pokolenie żyje pod ogromną presją, w tym presją sukcesu. Tymczasem 80 proc. nie ma na siebie pomysłu, a 86 – pewności, czy ten, który ma, jest warty realizacji.
– Skarżą się w badaniu, że rodzice zachowują się tak, jakby cały czas odbudowywano Warszawę. Nie pozwalają sobie i im spokojnie czerpać z tego, co osiągnęły poprzednie pokolenia. A oni uważają, że nie trzeba dzisiaj tak harować jak kiedyś, żeby normalnie żyć – relacjonuje Dorota Peretiatkowicz. – Młodzi chcą zachować równowagę między prywatnością a pracą, i tego akurat możemy się od nich uczyć – dodaje.

Presja oczekiwań spływa na nich zresztą nie tylko ze strony rodziców (przyznaje się do niej 75 proc. badanych), ale też pracodawców (81 proc.) i nauczycieli (65 proc.). W wypadku starszych badanych – także partnera lub partnerki (do presji odczuwanej z ich strony przyznaje się aż 80 proc. badanych). Presję czują także w mediach społecznościowych, gdzie czytają, że ktoś zarabia więcej, wyjechał dalej, ma okazalszy dom i auto. A ja? Zarabiam mało i w dodatku mieszkam z mamą.
– Teoretycznie to pokolenie, które ma wszystko, ale któremu potrzeba podstawowych rzeczy: miłości, przytulenia, tolerancji, akceptacji – mówi socjolożka.

Magdalena Sękowska ma podobne obserwacje. Z jej praktyki wyłania się obraz bardzo samotnego młodego człowieka. Słyszy w gabinecie: „Nie chcę mieć dzieci, nie chcę z nikim się wiązać, to nie jest świat, który zaprasza do myślenia o założeniu rodziny”. Badania Konrada Piotrowskiego z Uniwersytetu SWPS pokazują, że 13 proc. młodych rodziców przeżywa wypalenie rodzicielskie i żałuje, że zdecydowało się na dziecko.
– Dla części młodych rodzina to nie jest ich droga – mówi psycholożka. – A z kolei ci, którzy chcą się z kimś związać, narzekają, że niełatwo dziś spotkać kogoś, kto wzbudza zaufanie. Tkwią więc w niemożności, niespełnieniu i samotności. Przychodzą do mojego gabinetu pary po roku bycia ze sobą i skarżą się na pustkę w związku. Nie radzą sobie przy pierwszym kryzysie. Kiedyś przychodziły pary z większym stażem.

Dorota Peretiatkowicz podkreśla, że absolutnym novum pokoleniowym jest bunt przeciwko patriarchatowi i płci. – Młodzi mówią: „Nie zgadzam się na to, żeby definiowała mnie płeć określona przy porodzie. Mam prawo wybierać, kim jestem. Ale nie każcie mi być konsekwentnym – jeżeli chcę dzisiaj być X, to nie mówcie mi, że nie mogę być potem Y”. Tak reagują na naszą sztywność. I ta forma buntu wydaje się rodzicom szokująca. Ale to jest coś, do czego musimy się przyzwyczajać. Bo dopóki będziemy definiować sztywno płcie, dopóty oni będą na to reagować buntem. Młodzi nie rozumieją, komu przeszkadza, że chłopak czuje się dziewczyną lub odwrotnie. Tylko 57 proc. młodych w wieku 16–20 lat deklaruje heteroseksualność, reszta jest poszukująca. Musimy to uszanować, bo jeżeli nie damy im wyboru chociaż w tej sferze, to uciekną w choroby psychiczne. Niech próbują, niczym to nie grozi, uznajmy, że to jeden z elementów rozwoju osobowości i wspierajmy ich w tym.

Toksyny i endorfiny

Badanie sprawdzało też odtrutki na toksyny, nazwano je „endorfinami”.
Dorota Peretiatkowicz: – Endorfiny to dla młodych na przykład pasje. Ale oni zaznaczają: „To, że dzisiaj skaczę ze spadochronem, nie znaczy, że za rok też będę skakał, za rok mogę sadzić roślinki. Robię coś, dopóki mnie to kręci, a jak przestaje kręcić – robię coś innego”. Jednocześnie uważają, że liczy się gromadzenie doświadczeń i kapitału, którego nie da im szkoła. Stąd samokształcenie, słuchanie podcastów, zapisywanie się na różne kursy. Bardzo cenią endorfinę zdrowia ciała i ducha. To coś nowego w porównaniu z poprzednimi pokoleniami młodych. Oni lepiej niż my wiedzą dzisiaj, że muszą zadbać o siebie, o swoje zdrowie, pilnować swojego czasu, spokoju ducha, dbać o przyjemności. Mój syn w piątek wieczorem trzaska drzwiami swojego pokoju. Ma po dziurki w nosie bodźców, szuka przestrzeni dla siebie. Uczę się tego od niego, bo to naprawdę ważne, żeby nasz mózg odpoczywał.

Z toksyn leczą młodych też relacje. Przyjacielskie, miłosne, z rodzicami. To w nich szukają oparcia. Przy czym zdecydowanie wzrasta rola rodziców. Dla 51 proc. badanych rodzice są autorytetami. Bo mimo wszystko sobie poradzili, do czegoś doszli, bo są ostoją bezpieczeństwa, wzorem do naśladowania.

– Dzisiejsze endorfiny, poza endorfiną zdrowia ciała i ducha, to nic nowego. Są w zasadzie takie same, jak kiedyś – zauważa socjolożka. – A toksyny ciągle dochodzą nowe. I tu należy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego część młodych psychicznie nie wyrabia, ucieka w narkotyki, używki, gry, destrukcyjne zachowania. Ale kto im dokłada tych toksyn? To my wywieramy na nich presję, nie wspieramy w działaniach społecznych, które zmieniłyby świat. Konflikt między nami jest zupełnie niepotrzebny, bo oni nie chcą z nami walczyć, tylko bardzo nas potrzebują. Dlatego apeluję do rodziców: spuśćmy z siebie powietrze. I uczmy się od młodych. Muszę przyznać, że moje dziecko zmieniło mój sposób myślenia przez to, że bardzo radykalnie postawiło mnie przed swoimi problemami. Pomogło mi również to badanie, które wymagało ode mnie wniknięcia w świat młodych, porzucenia skostniałego myślenia. Mam nadzieję, że uzmysłowi ono rodzicom, że niesłusznie krytykujemy młodych. A dlaczego oni są, jacy są? Mamy w tym swój udział.

Magdalena Sękowska też podkreśla rolę rodziców. – Nie powinniśmy chronić dzieci przed trudnościami, tylko stwarzać warunki do rozwoju, do realnego kontaktu z tym, że czasami jest dobrze, a czasami trzeba poradzić sobie z frustracją. Oczywiście należy je wspomagać w kryzysach. Ale w taki sposób, aby budować poczucie wpływu. Ważne, żeby dzieci widziały naszą sprawczość, bo uczą się przez modelowanie. Zadaniem dorosłych jest zatem pokazywać nie zagrożenia same w sobie, ale to, że one nie rujnują życia, że możemy sobie z nimi poradzić. Najważniejsze jest jednak uczenie bliskości, czyli budowanie umiejętności bycia obok drugiego człowieka, wyrażania emocji. Bliskość to partnerstwo, intymność, ręka przy drugiej ręce. Szczególnie ważna dzisiaj, w naszym zatomizowanym, spolaryzowanym społeczeństwie. Trzeba zatem zadbać o to, co pomiędzy ludźmi, o komunikację, współpracę, która robi miejsce na różnorodność, a nie wzmacnia dominacji jednego człowieka nad drugim.

Magdalena Sękowska przyjęła ostatnio w gabinecie rodziców nastolatki ze stanami lękowymi. Opowiadali jej, że powtarzają córce: „Jesteś piękna, mądra”. Że robią wszystko, żeby była zadowolona, a ona się nie uśmiecha.
Odpowiedziałam im, że córka potrzebuje najpierw uznania tego, co czuje, nawet jeśli to jest kompletnie inne od tego, co oni czują. Ważne, żeby powiedzieli: „Masz prawo do tego, co czujesz, rozumiemy cię. I pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie”.

O tym, jak młodzi odzyskują sprawczość i jak wyobrażają sobie świat, w którym chcą żyć i wychowywać swoje dzieci – opowiadamy w nowej rubryce „Świat młodych”, która wystartowła w czerwcowym numerze „Zwierciadła”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze