Pandemia sprawiła, że planowane na lata przechodzenie z trybu analogowego do hybrydowego trwało – dwa tygodnie. To tempo doprowadziło do wyczerpania energetycznego naszego mózgu i w efekcie przyniosło dogłębne wypalenie. Jak sobie z tym poradzić? O tzw. zespół stresu postpandemicznego pytamy prof. Rafała Ohme i Jakuba B. Bączka.
Zacznijmy od wyjaśnienia, co oznacza zespół stresu postpandemicznego.
Rafał Ohme: W marcu 2020 roku zacząłem badania, które trwały dwa lata, i w tym czasie co miesiąc pytałem reprezentatywną grupę Polaków o ich nastroje. Z badań wynika, że na początku ludzie bardzo bali się o siebie, następnie bali się o starszych, a potem nagle okazało się, że COVID–19 nie jest aż tak straszny. Podczas wakacji nikt nie przestrzegał dystansu czy obowiązku noszenia maseczek. Gdy we wrześniu 2020 roku uderzyła druga fala, wszyscy byli zszokowani codzienną liczbą zachorowań.
Pytaliśmy również respondentów, kiedy spodziewają się końca pandemii. Najpierw większość osób mówiła, że za parę miesięcy, a potem nagle zaczęły pojawiać się odpowiedzi: „nie wiem”.
Kiedy pył opadł, zobaczyliśmy, że świat po COVID–19 jest kompletnie inny; zakończył się – mówiąc górnolotnie – pewien etap ludzkości i rozpoczął zupełnie nowy. Mamy czas przed pandemią i po pandemii. Po pandemii nie ma już wirusa, za to pojawił się stres. Wynika on z dramatycznej zmiany nawyków, która nastąpiła bez okresu przejściowego.
Jakub B. Bączek: Spróbuję odpowiedzieć z dwóch perspektyw. Jedna perspektywa jest fatalistyczna, czyli to postrzeganie nowej rzeczywistości w ciemnych barwach – opierając się w tym na różnych teoriach spiskowych, fake newsach, social mediach i czepiając się tego, co jest lękowe. Ale pamiętajmy, że zespół stresu postpandemicznego, PPSD, nie dotyczy wszystkich. Nasza książka mówi o pewnym wycinku rzeczywistości, zwracamy się w niej do pewnej grupy ludzi, którzy nie najlepiej sobie radzą, bo nie mają wykształconej elastyczności.
Z drugiej strony, widzę sens nazywania pewnych rzeczy, żeby skompresować różne zjawiska – o których musielibyśmy długo opowiadać – do czterech liter: PPSD. Wydaje mi się, że to pomoże uporządkować pewien sposób myślenia o osobach, które charakteryzują się mniejszą elastycznością na zmiany, czują się wypalone, są w epizodzie depresyjnym albo odczuwają reperkusje wspomnianego przez profesora chronicznego stresu po pandemii, również na poziomie fizjologicznym. Pod tym kątem nasza książka, choć jest wycinkiem rzeczywistości, wskazuje coś ważnego na mapie psychologicznych zjawisk.
Czyli nową normalność, o której piszą Panowie w książce pt.: „Zespół stresu postpandemicznego. O zdrowiu psychicznym Polaków w obliczu pandemii”. Zatem czym jest ta nowa normalność?
R.O.: Świat przed COVID–19 był analogowy, a po – jest cyfrowy. A właściwie hybrydowy: trochę tego, trochę tamtego. Na przykład pracownicy poukładali sobie już czas pracy i dziś wolą pracować zdalnie, jeśli mogą. Widać też, że problem, z jakim się borykamy, nie jest związany z lękiem przed chorobą, tylko – powtórzę – z dramatyczną zmianą nawyków bez okresu przejściowego. To oznacza, że w naszym mózgu musi powstać mnóstwo nowych połączeń, nowych nawyków, w dodatku w krótkim czasie.
W normalnych warunkach przejście ze świata analogowego do hybrydowego zajęłoby jedno pokolenie, a potrwało to dwa tygodnie. To powoduje gigantyczne wyczerpanie energetyczne naszego mózgu i w efekcie dogłębne wypalenie. Jak pokazują badania, przed pandemią 24 proc. osób zgłaszało symptomy wypalenia, teraz jest to od 40 do 60 proc., w zależności od tego, jaką grupę zawodową badamy. I dlatego mówimy o Post–Pandemic Stress Disorder, PPSD). To, co się teraz dzieje, będzie się nam odbijało czkawką przez 10 lat.
Wspomniał Pan o pracy zdalnej, która jest przykładem nowej normalności i wiemy już, że choć dla wielu była i jest wybawieniem, to okazała się też obosiecznym mieczem, bo z jednej strony nakładają się nam sfery domowa i zawodowa, z drugiej – możliwość pracy zdalnej ogranicza relacje z innymi, a z trzeciej – no właśnie – podczas pandemii ta forma działania dała nam poczucie bezpieczeństwa. Jak Panowie na to patrzycie?
J.B.B.: Zgadzam się, że praca zdalna to miecz obusieczny. Myślę, że jesteśmy lepsi jako gatunek ludzki we wprowadzaniu technologii niż w przewidywaniu ich dalekosiężnych skutków. I tak samo jak na początku wchodziły do naszego świata smartfony czy Internet, a dziś trudno sobie wyobrazić świat bez nich, może być też z pracą zdalną. Natomiast wtedy, kiedy Internet się upowszechniał, nie przewidywaliśmy fake newsów, deepfake'ów, rozwoju cyberseksualności, cyberpornografii czy tego, że hejt może doprowadzić nastolatka do próby samobójczej.
Pewnie są i plusy, i minusy pracy zdalnej. Do plusów można zaliczyć to, że spełniło się marzenie wielu milenialsów o tym, żeby pracować z domu. Ale negatywne skutki mogą być takie, że faktycznie – po prawej stronie laptopa żona coś gotuje i nam to coś pachnie, po lewej dziecko uczy się hiszpańskiego i to słyszymy, a jeszcze gdzieś z przodu mamy ławeczkę do ćwiczeń ze sztangą. Bardzo trudno oddzielić teraz życie prywatne od pracy. A to może doprowadzić do kolejnego stresu chronicznego.
R.O.: No tak, ale z pracą zdalną nie ma co walczyć, bo to jest przyszłość. Zobaczcie, ile powstało udogodnień do pracy zdalnej. Ile jest aplikacji, dzięki którym dostajemy jedzenie czy ćwiczymy w domu. Psychoterapia zdalna to jest najszybciej rozwijająca się gałąź, a za chwilę, oprócz handlu, zdalne będą usługi. I to sprawia, że nie muszę przepłacać za mieszkanie w centrum Warszawy, bo za te pieniądze mogę mieć 200-metrowy dom w jakimś innym, pięknym miejscu, i nic mnie nie będzie tam rozpraszać.
Ale zdalnie nie da się tak dobrze pracować twórczo. Dlatego potrzebne jest nam spotykanie się z innymi. Na widok drugiego człowieka nasze ciało wytwarza hormony, które zwiększają kreatywność i pomagają szybciej rozwiązywać problemy. Cyfrowe kontakty nie są w stanie nam tego dać. Podczas rozmowy widzę źrenice drugiej osoby, a to wytwarza całą plejadę wspaniałych koktajli chemicznych, czyli hormonów. Ludzie wokół sprawiają, że mój organizm wytwarza oksytocynę, a ona z kolei wzmacnia system immunologiczny.
Gdy nie pilnujemy swoich granic, praca zdalna może prowadzić do wypalenia – zawodowego, życiowego.
J.B.B.: Opowiem o współpracy z pewnym sportowcem, którego przygotowywałem do Igrzysk Olimpijskich w Tokio, a które z powodu pandemii zostały przesunięte o rok. Gdy ten młody mężczyzna zrozumiał, że będzie musiał czekać jeszcze rok na igrzyska, to podzielił się ze mną swoją refleksją, że wydawało mu się dotąd, że sport, który uprawia, jest na całe życie, a teraz widzi, że to jest rozrywka na dobre czasy, na czasy pokoju, na czasy bez COVID–19. To był moment, w którym przeżył coś na kształt wypalenia życiowego. Zaczął sobie zadawać pytania – chociaż to bardzo młody człowiek – czy w skali globalnych problemów, takich jak zmiana klimatu, dewastacja środowiska naturalnego, polaryzacja i nacjonalizowanie się polityki różnych krajów, to, co on robi, ma jakiekolwiek znaczenie? I czy ten sport będzie go utrzymywać, gdy będzie miał 35, 40, 45 lat? Temu zawodnikowi rozsypał się mentalny domek z kart, bo miał wizję, że jego dyscyplina sportowa to coś niesamowicie ważnego, on temu poświęca całe swoje życie i to sprawia tyle radości kibicom. No i pandemia mu tę wizję odebrała.
I co wtedy? Jakie było remedium na wypalenie w tym przypadku?
J.B.B.: Zarekomendowałem psychiatrę, bo brzmiało to poważnie. Uznałem, że potrzebna mu jest pomoc lekarza. Ale finalnie dotrwaliśmy do igrzysk, współpracując ze sobą, i poradził sobie dobrze podczas zawodów.
Ciekawe dla mnie było natomiast, że COVID–19 mógł pośrednio doprowadzić do zmiany myślenia na wielu poziomach, i ta zmiana mogła odebrać temu młodemu człowiekowi poczucie sensu.
Od czego by Panowie zaczęli tę próbę odzyskania sensu?
R.O.: Pytanie, czy jesteśmy wypaleni monotonnością pracy albo poczuciem, że moja praca nie ma sensu. A może z powodów osobistych?
Wybiorę najprostsze zadanie, czyli co robić, kiedy jesteśmy wypaleni monotonią pracy. Spójrzmy na sytuację tak: praca daje mi dobre wynagrodzenie, a ponieważ mogę ją sprawnie wykonać w określonych godzinach, potem mogę poświęcić czas na inne rzeczy, jak hobby, nowe wrażenia, coś, co będzie antidotum na nudę i wypalenie. Może zainteresuję się kuchniami świata?
Na You Tube można znaleźć przepisy z całego świata i z powodzeniem gotować w domu. A może zamiast gotować samemu, zrobię to w grupie przyjaciół? Czyli: razem robimy zakupy, potem jedna osoba przygotowuje warzywa, druga gotuje, trzecia nakrywa do stołu, czwarta załatwia napoje, piąta oprawę muzyczną i świece. I rozmawiamy – to najlepsza przyprawa w kuchni. Oczywiście wykluczamy takie tematy, jak polityka czy religia. A teraz najlepsze: zróbmy to w środku tygodnia, bez okazji, po prostu z radości do jedzenia, gotowania i snucia opowieści w doborowym gronie przyjaciół.
J.B.B.: Doskonały pomysł. Dorzucę jeszcze dwa z przestrzeni duchowej. Pierwszy związany jest z książką pt.: „Umysł wyzwolony” Stevena C. Hayesa. Autor namawia, żeby próbować definiować swoje wartości na nowo, zadawać sobie pytania, co jest dla mnie teraz ważne: praca, rozwój, rodzicielstwo a może miłość? Czyli – definiujmy swoje wartości, rozmawiajmy ze sobą o nich, bo one są naszym drogowskazem na trudne czasy.
A drugi genialny autor, Victor Frankl, w swojej książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, mówi o tym, żeby zrobić coś dobrego dla innych. Żeby poszukując sensu uznać, że mogę zrobić coś jednostkowo dla siebie i dla swojego otoczenia; ale mogę też zrobić coś dla grupy sąsiedzkiej, osiedlowej czy w moim kręgu religijnym, zawodowym, czy też po prostu charytatywnie, na przykład dla Ukrainy.
I te dwie perspektywy też wydają mi się ciekawym wątkiem w poszukiwaniu sensu. Szukaj wartości, zrób coś dla innych.
Prof. Rafał Ohme, ekspert w dziedzinie emocji, światowy pionier w obszarze neuronauki stosowanej. Profesor w Wyższej Szkole Bankowej w Warszawie oraz w Szkole Biznesu na Uniwersytecie Stellenbosch w Kapsztadzie. Współautor książki „Zespół stresu postpandemicznego”.
Jakub B. Bączek, trener mentalny mistrzów świata i olimpijczyków, mówcy inspiracyjny. Twórca Akademii Trenerów Mentalnych. Autor publikacji i książek. Współautor książki „Zespół stresu postpandemicznego”.
Polecamy książkę: „Zespół stresu postpandemicznego”, wyd. Stageman Polska.