1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Poczucie osamotnienia – jak znaleźć na nie antidotum?

Poczucie osamotnienia – jak znaleźć na nie antidotum?

Ludzie samotni są bardzo wrażliwi na negatywne sygnały społeczne. (Fot. iStock)
Ludzie samotni są bardzo wrażliwi na negatywne sygnały społeczne. (Fot. iStock)
Okresy, w których jesteśmy fizycznie sami, sprzyjają kreatywności, regulacji emocji, refleksji nad sobą i życiem. Pod warunkiem że to stan z wyboru, a nie z przymusu – podkreśla prof. Magdalena Śmieja z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z kolei subiektywne poczucie osamotnienia rozprzestrzenia się jak wirus. Jak ograniczyć jego zasięg?

Słowo samotność możemy rozumieć na różne sposoby…
W języku polskim mówimy „samotność”, ale po angielsku mamy rozróżnienie na solitude i loneliness. Pierwszego pojęcia używamy na określenie sytuacji, w której nie wchodzimy w interakcje z innymi ludźmi. Stwierdzamy więc fizyczny fakt bycia samej lub samemu. Natomiast loneliness to subiektywne odczucie braku dobrych więzi z innymi, niezadowolenia z relacji społecznych. Nawet ktoś otoczony ludźmi może czuć się samotny, jeśli uważa te kontakty za powierzchowne albo nieprzynoszące mu poczucia przynależności i więzi.

Badania samotności reprezentują więc dwa odrębne nurty, które odnoszą się do innych jej aspektów?
Tak. Żeby łatwiej nam było zrozumieć te różnice, porównam samotność do jedzenia. Solitude jest wtedy, kiedy w danym momencie nie jemy. To nie musi sprawiać nam przykrości – może jesteśmy syci, nie mamy potrzeby odżywiania się. Samotność typu loneliness przypomina raczej uczucie głodu – doświadczamy wtedy braku i dyskomfortu. Możemy być głodni nawet kiedy mamy dostęp do jedzenia, ale wydaje nam się ono niesmaczne lub obrzydliwe.

Ta analogia dotyczy także różnic indywidualnych – podobnie jak różnimy się między sobą tym, kiedy jemy i ile pożywienia potrzebujemy, tak możemy mieć inne potrzeby i preferencje dotyczące relacji z innymi ludźmi.

Ale jeść trzeba!
Tak, potrzebujemy innych ludzi, tak jak potrzebujemy jedzenia. Potrzeba przynależności jest wdrukowana w nasze umysły, bo tysiące lat temu ci, którzy mieli lepsze kontakty z innymi, mieli większe szanse na przeżycie niż samotnicy. Ta potrzeba była więc ewolucyjnie bardzo istotna i adaptacyjna. Badania pokazują, że dobre kontakty z innymi ludźmi są kluczowe w zachowaniu naszego zdrowia. Ich brak wpływa negatywnie na długość życia, silniej niż niewłaściwa dieta czy palenie papierosów.

Zatem skupmy się na subiektywnym odczuciu samotności. Czy jest ono wyłącznie intuicyjne?
Tak, jego istotą jest wewnętrzne subiektywne przekonanie o braku satysfakcjonujących więzi. Dlatego najbardziej popularnym sposobem badania samotności jest pytanie ludzi w kwestionariuszach, na ile pozytywnie oceniają swoje relacje z innymi. Czy zgadzają się ze zdaniami np.: „Dobrze się czuję z ludźmi wokół mnie”, „Nie mam nikogo, do kogo mógłbym się zwrócić”, „Czuję się opuszczony”, „Moje relacje społeczne są powierzchowne”?

Samotność jest raczej stanem emocjonalnym czy sposobem postrzegania świata?
Jednym i drugim, bo emocje nigdy nie są oderwane od sfery poznawczej. Jeżeli myślimy coś o innych ludziach, to ta myśl wywołuje w nas określone emocje, a te z kolei uruchamiają kolejne myśli. Kiedy człowiek w pewnym momencie poczuje się odrzucony albo zaniedbany, zaczyna postrzegać innych w negatywny sposób – jako tych, którzy sprawili mu przykrość lub cierpienie.

Wiele badań pokazuje, że ludzie samotni są bardzo wrażliwi na wszystkie negatywne sygnały społeczne i interpretują rzeczywistość na swoją niekorzyść, nawet kiedy to nie oddaje prawdy. Kiedy np. ktoś w autobusie się do nich uśmiecha, częściej uznają, że jest to kpina niż wyraz sympatii. Nierzadko nie wchodzą w interakcję, ponieważ myślą, że ludzie są z natury niegodni zaufania.

Skąd to przekonanie?
Najprawdopodobniej z wcześniejszych negatywnych doświadczeń. Jeśli takie doświadczenia są częste lub wyjątkowo bolesne, to złożą się na obraz nieprzyjaznego świata. Ludzie zaczynają wtedy funkcjonować w trybie obronnym – żeby ustrzec się przed kolejnymi rozczarowaniami, zwracają uwagę na wszelkie sygnały potencjalnego niebezpieczeństwa: nieakceptacji, braku zrozumienia, odrzucenia. Takie tendencyjne nastawienie sprawia, że rzeczywiście zauważają więcej negatywnych sygnałów społecznych, albo traktują jako negatywne te, które mogliby przyjąć jako wyraz akceptacji. Gdyby zinterpretowali uśmiech nieznajomej osoby pozytywnie, może zaczęliby z nią rozmawiać i mogliby nawiązać nową relację. Niestety, postawa obronna odcina taką możliwość, otacza murem i wzmaga poczucie samotności.

Czyli samotnicy wpadają w błędne koło.
Tak, to samonapędzający się mechanizm. Jeśli człowiek musi się chronić przed potencjalnym niebezpieczeństwem i zaczyna myśleć w trybie obronnym, to skupia się głównie na sobie. Potwierdzają to badania pokazujące, że ludzie samotni są mniej empatyczni, gdyż nie przyjmują perspektywy innych. Paradoksalnie nie jest więc tak, że osoby samotne są otwarte na kontakt i chętnie sięgnęłyby po każdą pomoc, gdyby tylko ktoś wyciągnął do nich rękę.

Jak jeszcze przejawia się zamknięcie osób samotnych?
Wraz z dr Agatą Blaut przeprowadziłyśmy serię badań dotyczących samotności i wzruszenia. Wzruszenie jest bardzo interesującą emocją społeczną – ci, którzy go doświadczają, mają ochotę zrobić coś dobrego dla innych, nawiązać kontakt, zwiększyć bliskość.

Nasze badania polegały na pokazaniu uczestnikom filmów, na których ludzie wzajemnie sobie pomagali. Okazało się, że osoby samotne po ich obejrzeniu wzruszały się słabiej niż badani mający dobre relacje. Odkryłyśmy, że czynnikiem odpowiedzialnym za tę reakcję jest brak zaufania. Osoby samotne nie wierzyły, że ukazywane na filmach prospołeczne czyny są rzeczywiście altruistyczne. Samotni twierdzili, że w prawdziwym życiu ludzie tak nie robią, że to się nie zdarza albo że to nie jest prawdziwy altruizm.

Tak jakby nie można było w pełni otworzyć się na przeżycie jakiegoś doświadczenia.
Być może zadziałał też mechanizm obrony przed „rozklejeniem się”. Bo wzruszenie to taka „rozmiękczająca” emocja. Tymczasem, kiedy spodziewam się, że może mnie spotkać coś niedobrego ze strony innych ludzi, to muszę trzymać gardę, nie mogę się rozkleić.

Dowodów na funkcjonowanie osób samotnych w trybie obronnym jest zresztą znacznie więcej. Inne badania pokazują z kolei, że samotni gorzej śpią – bardziej płytko, a w trakcie snu doświadczają mikrowybudzeń, których często nawet nie są świadomi. Psycholog i pionier społecznej neuronauki John T. Cacioppo wyciągnął z tego wniosek, że samotni śpią jak ludzie w stanie zagrożenia, są cały czas czujni.

O jakiej skali samotności w ogóle mówimy?
Mniej więcej połowa ludzkości deklaruje, że czasem czuje się samotna, a dla około jednej piątej jest to stan permanentny. Problem mocno pogłębił się w ciągu kilku ostatnich dekad. Kiedyś ludzie deklarowali, że mają kilka bliskich osób, dziś średnio to jest jedna lub dwie. Można byłoby pomyśleć, że najbardziej samotne są osoby starsze, okazuje się jednak, że samotność w największym stopniu dotyka osób w grupie od osiemnastu do dwudziestu kilku lat. W jednym z badań aż 40 proc. z nich deklarowało brak dobrych więzi. Co więcej, nie jest to tylko problem zachodnich społeczeństw. W azjatyckich kulturach wspólnotowych statystyka jest podobna.

Co sprawia, że jako istoty społeczne osuwamy się w samotność?
Coraz częściej fizycznie jesteśmy sami. Badania Eurostatu pokazują, że w Unii Europejskiej jedna trzecia gospodarstw domowych jest jednoosobowa. To może zwiększać poczucie samotności, bo sprawia, że nie jesteśmy zakorzenieni w sieci społecznej – mamy mniej okazji do nawiązania kontaktów. Istotnym czynnikiem może być emancypacja. Kobiety częściej wybierają życie w pojedynkę niż tkwienie w niesatysfakcjonujących związkach. Zwiększa to liczebność singielek, ale też mężczyzn – singli. Oczywiście bycie singlem nie jest równoznaczne z poczuciem samotności, można mieć bardzo satysfakcjonujące kontakty poza relacją romantyczną. Brak partnera zwiększa jednak ryzyko wejścia w taki stan.

Kolejnym powodem są wyższe wymagania stawiane relacjom. Dziś ludzie oczekują od przyjaciół i partnerów więcej niż oczekiwali w przeszłości. Jeżeli tego nie dostają, są niezadowoleni i rozczarowani, a w konsekwencji – czują się samotni.

W mojej bańce społecznej większość osób mierzy się nie tyle z samotnością, ile z lękiem przed nią.
To zjawisko opisywane jest jako lęk przed byciem singlem i dotyczy nawet osób, będących już w związkach. Ci, u których ten lęk jest nasilony, mają tendencję do obniżania wymagań wobec potencjalnych partnerów czy wracania do swoich byłych. Silna obawa przed byciem samotnym prowadzi do podejmowania pochopnych lub nietrafionych decyzji.

A jak często mamy do czynienia ze zjawiskiem „samotności z wyboru”?
Nikt nie wybiera poczucia dyskomfortu i niezadowolenia z relacji, czyli cierpienia. Nikt nie chce czuć się samotnym. Można natomiast wybrać bycie samemu, nawet przez dłuższy czas.

Wracając do analogii z jedzeniem – można przez jakiś czas nie jeść, a nawet w określonym celu zafundować sobie głodówkę. Badania pokazują, że okresy, w których jesteśmy fizycznie sami, sprzyjają kreatywności, regulacji emocji, refleksji nad sobą i swoim życiem. Wszystko to jednak pod warunkiem, że ta forma funkcjonowania jest przez nas wybrana, a nie wymuszona przez okoliczności lub brak więzi.

Wydaje mi się, że ci, którzy tych więzi nie mają, bronią się, iż jest to ich własny wybór.
Niektórzy zachowują taką fasadę, twierdząc, że więzi nie są im aż tak potrzebne. Ale w badaniach widać, że nawet na nich samotność wpływa źle. Nie żalą się za to na brak kontaktów, tylko na irytację, nudę i pustkę. Choć nie przyznają się do tego, że potrzebują bliskości – samotność odczuwają dotkliwie. Jeżeli ktoś wybiera bycie samemu, bycie w pojedynkę, bo boi się relacji z innymi albo dlatego, że inni wydają mu się niegodni jego towarzystwa, to najprawdopodobniej będzie w tym byciu w pojedynkę nieszczęśliwy.

Zachodnia kultura nastawiona jest na indywidualizm, samorozwój. Może „rozleniwiamy się” w relacjach, bo tak bardzo skupiamy się na sobie?
Dziś czujemy się bardziej niezależni od innych, nie potrzebujemy ich w takim stopniu, jak to było kiedyś. Mamy poczucie, że w różnych sferach życia dajemy sobie radę sami. To może nas doprowadzić do wniosku, że wcale tych innych ludzi nie potrzebujemy. I rzeczywiście możemy przeoczyć coś, co mogło być dobrą więzią.

Jak na poziom odczuwania samotności wpływa przeniesienie się wielu kontaktów do sfery wirtualnej?
Nawiązywanie i podtrzymywanie kontaktów w Internecie ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, pozwala wyjść poza krąg ludzi dostępnych w otoczeniu i stworzyć relacje z kimś podobnym, a nieosiągalnym na co dzień. To może być szczególnie ważne dla osób należących do mniejszości albo posiadających specyficzne zainteresowania. Z drugiej strony, kontakty online nie dają tego samego co spotkania na żywo, zubożają kontakt – często dając iluzję relacji, której w rzeczywistości nie ma. Samo korzystanie z Internetu też – jak się okazuje – nie jest remedium na samotność. Badania podłużne (badanie tych samych osób przez dłuższy czas – red.) pokazały, że osoby, które przez pół roku intensywnie używały Internetu, po tym czasie miały silniejsze objawy depresji i większe poczucie samotności niż osoby korzystające z Internetu w mniejszym zakresie. Paradoksalnie okazuje się też, że media tego typu są bardziej niebezpieczne dla osób już samotnych.

Dlaczego?
Poczucie samotności ogranicza zasoby poznawcze ludzi. Funkcjonowanie w trybie obronnym i martwienie się o swoje bezpieczeństwo, nawet jeśli dotyczy to tylko sfery społecznej, pochłania uwagę i angażuje myślenie. Z tego powodu osoby samotne częściej miewają problemy z samokontrolą, co przekłada się na nadużywanie mediów. Bardzo intensywne korzystanie z Internetu prowadzi do zmniejszonej liczby realnych kontaktów i większej samotności. Dodatkowo, osoby samotne mają silne tendencje do poszukiwania w świecie online akceptacji i zdają się być zależne od tego, na ile ją dostaną. To jest ryzykowne (raz się zostanie zaakceptowanym, a innym razem nie) i może doprowadzić do pogorszenia ich stanu.

Czy istnieje antidotum na tę swoistą pandemię samotności, skoro osoby samotne mogą odpychać innych swoją postawą?
Niestety, antidotum na razie nie znaleziono. A rzeczywiście możemy mówić o pandemii, podobnej do pandemii wirusa. Trwające przez kilkadziesiąt lat badania wspomnianego Johna Cacioppo i współpracowników pokazały bowiem, że samotność roznosi się jak wirus. Jeśli jakaś osoba czuła się w jednym roku samotna, to w następnym osoby z nią związane były bardziej samotne, potem kolejne i kolejne. Powstrzymanie tego procesu jest niezwykle trudne. Dlatego warto jak najwcześniej wychwytywać sygnały o tym, że ktoś czuje się samotny i reagować na nie codzienną życzliwością. Być może wczesna interwencja sprawi, że taka osoba nie wpadnie w błędne koło samotności.

Prof. Magdalena Śmieja, psycholożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przez wiele lat badała inteligencję emocjonalną, teraz zajmuje się głównie psychologią bliskich związków. Jest kierowniczką Pracowni Psychologii Emocji i Motywacji w Instytucie Psychologii UJ.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze