„Kiedy dziecko cierpi z powodu braku przyjaciela, uwikłani w codzienność rodzice mówią mu, żeby się ogarnęło. A przecież to nie jest mniej ważne niż rosnące raty kredytu” – mówi psychoterapeutka Sonia Ziemba-Domańska. Jak kształtować poczucie bezpieczeństwa, bez którego wchodzący w dorosłość młodzi czują się zagrożeni i osamotnieni?
#NAJLEPSZE TEKSTY 2023 – tak oznaczyliśmy wybrane artykuły opublikowane w minionym roku, które chcemy Wam, Drodzy Czytelnicy, przypomnieć, bo warto. Ich lektura wzbudziła w Was chęć dyskusji, zainspirowała do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Dostaliśmy od Was wiele słów uznania oraz krytyki. Za wszystkie dziękujemy.
Większości młodych Polaków towarzyszy poczucie osamotnienia – tak wynika z badania przeprowadzonego w ramach projektu społecznego Mindgenic AI. Ponad połowa czuje się samotna w domu, niewiele mniejszy odsetek uważa, że na wsparcie ze strony rodziców może liczyć rzadko lub wcale. Problem może dotykać nawet ponad 5 mln osób, najczęściej z dużych miast. Gdzie tkwi przyczyna tego zjawiska?
Subiektywne odczuwanie samotności młodych ludzi zaczęło lawinowo rosnąć po pandemii, kiedy to media społecznościowe były ich jedynym oknem na świat. Funkcjonowali przez to w świecie abstrakcyjnym, który nie sprzyja autentycznym więziom, bo jako gatunek ludzki potrzebujemy kontaktów fizycznych. W mojej ocenie są przynajmniej trzy przyczyny: życie w wirtualnym świecie mediów społecznościowych; presja żeby być super, nieskazitelnym i idealnym, co generuje ogromny stres; oraz brak poczucia bezpieczeństwa wyniesionego z domu.
Jak to, że czuję się bezpiecznie w domu, przenosi się na relacje z rówieśnikami? Przecież nawet najlepsi rodzicie nie zastąpią kolegów.
Dla odczuwania samotności brak poczucia bezpieczeństwa jest kluczowy. Jeśli młody człowiek nie ma wspierającego zaplecza rodzinnego, gdzie jest empatia i uważność, to czynniki zewnętrzne – czyli na przykład pandemia czy galopująca inflacja – powodują jeszcze większe zagubienie. Wówczas ktoś taki wchodzi w świat z poczuciem, że to środowisko niepewne, a nawet zagrażające. Dlatego nie tylko szuka kontaktów w sieci, ale w niej zostaje. Nie wie, jak wejść w grupę rówieśniczą czy romantyczną relację, bo boi się, że nie zostanie zaakceptowany, dlatego jeszcze bardziej zaczyna się izolować. Lockdowny dawno się już skończyły, a kontakty wirtualne nadal trwają w nasilonym stopniu, stały się wręcz naturalne. Samotność młodych ludzi wcale nie jest chwilowa, oni w większości funkcjonują w niej już na stałe.
Wirtualny świat relacji był im już dobrze znany przed pandemią. To się teraz zmieniło?
Tak. Wcześniej różne komunikatory służyły młodym głównie do tego, żeby się umawiać na spotkania – jak to oni mówią „złapać się”. Przed pandemią dwa światy – online i rzeczywisty – istniały równocześnie, obecnie zdecydowanie wygrywa ten pierwszy; można w nim ciągle przebywać. Zanim pojawił się COVID-19, prawdziwy kontakt z drugą osobą był wartością. Potem okazało się, że funkcjonowanie tylko w sieci może wystarczać i stało się nawykiem. Dlatego wyjście do realnego świata jest teraz dla nich naprawdę trudne. Młodzi przekonują się, że poza mediami społecznościowymi nie mogą już być awatarami, tylko muszą pokazać się, jak wyglądają bez filtrów i koloryzującej narracji. W mediach społecznościowych możemy być kimś innym niż jesteśmy – odważniejsi, zdolniejsi, bardziej otwarci. Spotkanie z prawdziwym człowiekiem, który na mnie patrzy: na moją cerę, moje ruchy, i słucha moich słów „na żywo” – budzi w nich lęk.
Izolacja społeczna wywołuje i nasila lęki, stany depresyjne. Młodzi ludzie są nimi szczególnie teraz dotknięci?
Najnowsze badania np. Fundacji Unaweza Martyny Wojciechowskiej czy raporty ministerialne na ten temat, są niepokojące. Do specjalistów trafia bardzo dużo młodzieży i młodych dorosłych dotkniętych nie tyle stanami depresyjnymi, ale kliniczną depresją, i co za tym idzie – tych, którzy mają myśli i plany samobójcze. Jeśli ktoś wchodzi w stan samotności społecznej i emocjonalnej, to czuje się gorszy, co negatywnie wpływa na psychikę. Młodzi ludzie wiedzą, że jest z nimi coś nie tak, ale nie potrafią tego dokładnie określić. Wstydzą się i jeszcze bardziej wycofują w samotność, w której dominują lęk i bezradność. Żyją na bardzo niepewnym gruncie, w ich mniemaniu przyszłość nie jawi się świetlana, w najlepszym razie jest wielką niewiadomą.
A czy obserwuje Pani dziś u młodych ludzi rezygnację, brak inicjatywy i motywacji do podjęcia jakiegokolwiek działania?
Na pewno i widzę też, że w tym swoim trudnym położeniu jeszcze bardziej potrzebują wsparcia bliskich – realnej pomocy, a przede wszystkim komunikacji i uwzględniania ich potrzeb. Niestety, obecne czasy nie sprzyjają temu, bo ich rodzice też żyją pod presją, coraz trudniej im zarobić na życie. Młodzi ludzie widzą, że praca nie jest stabilna – ludzie są zwalniani, upadają firmy. Obserwują dorosłych, którzy żyją w permanentnym stresie; karmią się przekazami płynącymi z domów: nie wiem, jak ja na to wszystko zarobię; jest coraz drożej, za co opłacimy twoje studia; mieszkania już teraz nie kupisz; nie wychodź do kawiarni, nie stać nas na to. Pojawia się myśl, że skoro rodzicom przestało się udawać, to im też się nie uda.
Żeby być zmotywowanym, trzeba być wyposażonym emocjonalnie i świadomym swoich zasobów. Jeśli nie rozmawiamy z dziećmi, nie przebywamy z nimi, nie wspieramy ich słowami: nie szkodzi, że nie wyszło ci teraz, wyjdzie następnym razem, jak możemy ci pomóc? czego potrzebujesz? – obniża się ich kompetencja poznawcza, a zatem i motywacja.
Młodzi uczestniczą w walce o przetrwanie. Podobno człowiek, który długo żyje z podniesionym poziomem hormonów stresu, przestaje być atrakcyjny biologicznie dla potencjalnego partnera, bo jest zbyt słaby, żeby mógł się rozmnażać.
Okres wchodzenia w dorosłość jest etapem rozwojowym, kiedy człowiek znajduje się między poczuciem izolacji a wchodzeniem w intymność. Potrzebuje trochę pobyć sam, żeby skontaktować się ze swoimi uczuciami, by wejść w relacje romantyczne – nie tylko na poziomie fizycznym, ale też bliskości emocjonalnej. A o to trudno w przypadku młodych, bo nie dość, że są zalęknieni, to jeszcze media społecznościowe spowodowały wzrost zachowań egocentrycznych i nadmiernego koncentrowania się na sobie. Tymczasem nawiązywanie wszelkich relacji – czy to intymnych, czy społecznych – nierozerwalnie łączy się ze współodczuwaniem. Wiele popularnych dziś nurtów rozwojowych, które namawiają, żeby być wyczulonym przede wszystkim na swoje potrzeby, akurat temu pokoleniu nie służy. Ono nie potrafi wziąć sobie z tej narracji trochę, wybrać coś, co jest ważne, tylko całkowicie się w nią zanurza. Młodzi oglądają wyimaginowany świat mediów społecznościowych i porównują się, a to porównanie nie wypada korzystnie, na zasadzie: nie mam odpowiednich kosmetyków ani fajnych ubrań, no to komu się spodobam, kto będzie chciał ze mną być?
A jak to się przekłada na nawiązywanie przyjaźni?
Usłyszałam ostatnio o speed friends – czyli szybkich spotkaniach, żeby poznać przyjaciela. Z jednej strony w pewien sposób przeraziło mnie to, bo to znaczy, że nawet przyjaźń jest traktowana jak wyzwanie, ale z drugiej – pomyślałam sobie, że jednak jej szukają, czyli odkryli w sobie tę potrzebę. Każdy potrzebuje bliskości, tylko musi jej doświadczyć, a jeśli nie doświadcza przez dłuższy czas, ta potrzeba zaczyna być wypierana.
Relacje rozwijają się powoli, wiążą się z doświadczaniem, uczymy się w nich być szczerzy i otwarci. Nie sposób udawać czy załatwić to z daleka. Potrzebne są głębokie doświadczenia związane z ryzykiem odrzucenia, a nie życie na pokaz. Obserwuję, że np. studenci studiów niestacjonarnych nagminnie siebie nie znają. Widzą się tylko na kamerkach i nie kojarzą nawet swoich imion – bo nie stoją pod salą, nie rozmawiają, nie wymieniają się notatkami, nie tworzą grup, nie zakochują się. Ich intymne relacje albo są szybkie, albo w ogóle ich nie ma. Nie mają na to czasu, bo świat wymaga, żeby już na pierwszym roku pracowali, i to najlepiej w swoim zawodzie.
Jak możemy pomóc młodym wyjść z tego stanu braku motywacji do tworzenia więzi?
Ostatnio często przychodzą do mnie do gabinetu młode dziewczyny, które mówią, że sobie nie radzą, bo czują się samotne z powodu tego, że rodzice z nimi nie rozmawiają. Czują się też odrzucone przez grupę i żeby mieć jakiekolwiek relacje, dopasowują się do jakichś przypadkowych koleżanek. Są w tym bardzo samotne, często płaczą.
Tym, co możemy młodym ludziom dać, jest uważność i akceptacja ich stanu, bez mówienia „ogarnij się”. Rosnące raty kredytu nie są ważniejsze niż to, że nasze dziecko chce mieć przyjaciela lub chce się zakochać, a to się w jego życiu nie wydarza i cierpi. Musimy być z nim, pozwalając doświadczać tych wszystkich przykrych emocji, słuchać, poświęcać czas. Wszystkim nam potrzeba więcej spokoju.
Sonia Ziemba-Domańska, psycholożka, neuropsycholożka, certyfikowana specjalistka TSR oraz Biofeedback, badaczka, wykładowczyni akademicka, kieruje Ogólnopolskim Behawioralnym Telefonem Zaufania Instytutu Psychologii Zdrowia.
- Ponad 60 proc. Zetek* często odczuwa samotność, w tym ponad połowa z nich deklaruje, że często znajduje się w takiej sytuacji. Tylko niecałe 3 proc. tej generacji poczucie samotności w ogóle nie dotyka.
- Ok. 43 proc. ankietowanych przyznaje się do częstego poczucia samotności w szkole lub na uczelni; ponad 56 proc. respondentów przyznaje, że odczuwa tam samotność często lub bardzo często.
- Co czwarta osoba z pokolenia Z bardzo często spotyka się z brakiem wsparcia w domu, a kolejne 22,5 proc. uważa, że ma to miejsce często.
- 28,5 proc. osób przyznaje, że często czuje się wykluczona, a prawie co czwarty pytany wskazuje na odpowiedź „bardzo często”.
- Prawie 40 proc. pytanych „rzadko” odczuwa więź z innymi ludźmi.
- Ponad 17,3 proc. osób z generacji Z nie ma nikogo, z kim mogłoby się dzielić swoimi problemami.
- 33 proc. pytanych ocenia, że od 26 do 50 proc. społeczności pokolenia Z mierzy się z samotnością.
- Najtrudniejsza wydaje się sytuacja młodego pokolenia w średnich i dużych miastach do 200 tys. mieszkańców.
80 proc. deklaruje, że odczuwa samotność często lub bardzo często. Młodzież czuje się bardziej niż w innych regionach kraju wykluczona (57 proc. często i bardzo często), odczuwa brak towarzystwa w szkole/na uczelni (49,7 proc. często lub bardzo często), nie otrzymuje oczekiwanego wsparcia w placówkach edukacyjnych (75 proc. osób często lub bardzo często).
Młodzi w miastach do 200 tys. mieszkańców najczęściej mówią też o poczuciu samotności we własnym domu.
Młodzież ze średnich i dużych miast (200–500 tys. mieszkańców) najrzadziej może liczyć na pomoc pedagogów i nauczycieli. Aż 79 proc. ocenia, że często lub bardzo często odczuwa ten problem. Co druga Zetka przyznaje też, że nie ma wsparcia w domu.
- Jako główną przyczynę wszechobecnej samotności Zetki podają Internet oraz media społecznościowe (16,5 proc. wskazań). Na kolejnych miejscach wymieniają brak akceptacji, tolerancji czy po prostu zrozumienia (14,1 proc. wskazań).
- Prawie 14 proc. ankietowanych Zetek przyznaje, że nie ma pojęcia, dlaczego jest samotna.
*Zetki to pokolenie osób urodzonych po 1995 r.
Źródło: #NigdyWięcejSamotności – Badanie osamotnienia pokolenia „Z” w Polsce. Autorem raportu jest start-up MindGenic AI.