Jeszcze tylko zajrzę do Internetu. A może zrobię pranie, to przecież tylko chwilka. A potem to już naprawdę zacznę robić to, co mam do zrobienia… Większość z nas dobrze zna to z doświadczenia. Jednak prokrastynacja to nie tylko nieuzasadnione odraczanie rozpoczęcia pracy, a silny mechanizm obronny, który czyni życie uboższym.
Prokrastynacja przypomina nałóg – jest aż tak silna. To bardzo rozpowszechniony mechanizm obronny, zarazem spłycony przez pobieżne omawianie w mediach społecznościowych, dyskusjach i filmach. Tak jak chwilowe obniżenie nastroju bywa nazywane depresją, która jest potencjalnie śmiertelną chorobą, tak niektórzy w przypadku chwilowego braku chęci do działania i odsuwania go w czasie mówią o prokrastynacji. Tymczasem ta jest trwałą tendencją do odwlekania, opóźniania lub przekładania określonego zadania, spotkania czy rozmowy na później. I chociaż w pewnym stopniu doświadczamy tego wszyscy, osoba żyjąca z prokrastynacją cierpi. Nie potrafi doprowadzić spraw do końca, nie realizuje swoich celów, często również w sprawach osobistych chowa się za decyzyjnością i odpowiedzialnością innych ludzi, nie podejmując zobowiązań i nie żyjąc w pełni swoim życiem. Odraczanie zadań nie przynosi więc ulgi, ale narastający stres i poczucie bycia osobą niekompetentną, niepełnowartościową, przegraną.
Jednym ze źródeł prokrastynacji może być głęboki lęk przed porażką, która jest traktowana w kategoriach ostatecznych. Błąd jawi się jako większa kompromitacja niż niewykonanie zadania. Towarzyszy temu często wpojone poczucie perfekcjonizmu. Z badań przeprowadzonych przez zespół naukowców pod kierunkiem
Timothy’ego A. Pychyla, psychologa z Carleton University w Kanadzie, wynika, że zadania bywają odkładane po to, by uniknąć negatywnych emocji, takich jak bezradność. Dotyczy to częściej kobiet, które dorastały z autorytarnym ojcem. Jeśli ten cenił sobie posłuszeństwo i był chłodny emocjonalnie, jest większa szansa, że jego dorosłe córki będą miały skłonność do prokrastynacji.
Kolejną przyczyną jest przecenianie trudności albo wręcz obawa przed zwycięstwem, a raczej pojawiającymi się wraz z sukcesem nowymi oczekiwaniami. I tu dygresja. W pewnym sensie decydują się z tego mechanizmu korzystać niektórzy mężczyźni, którzy w swoim związku wolą udawać, że nie potrafią pewnych domowych zadań wykonywać, by te nie stały się ich codziennością. Z prokrastynacją wiąże się jednak stres. Dana osoba poświęca sporo czasu na analizowania trudności czekającego zadania, czym powiększa je mentalnie, aż to jawi się jako ekstremalnie trudne lub nieprzyjemne. Profesor Pychyl zaobserwował, że część studentów odkłada napisanie eseju na sam koniec, po czym żałuje swojej decyzji, bo okazało się, że pisanie wcale nie było takie trudne.
Mechanizm odwlekania może także wiązać się z nieuświadomionym brakiem odwagi do dojrzałości oraz lękiem przed intymnością. Pojawienie się w określonym miejscu o umówionym czasie, wypełnienie swoich zadań, dotrzymanie terminów odsłania wolną, swobodną, nieskrępowaną przestrzeń i czas. A to w pewnym sensie grozi zbliżeniem, intymnością, a może nawet ryzykiem… miłości. Prokrastynacja zapewnia trwanie w napięciu, co – paradoksalnie – chroni przed samotnością i izolacją. Niewykonanie zadania, zarówno zawodowego, jak i osobistego, jest obietnicą kontaktu, dopytywania, sprawdzania, a zatem otrzymania przez przełożonego lub inną osobę uwagi i tak zwanych znaków rozpoznania. Takim znakiem rozpoznania jest pozdrowienie, przytulenie, ale może nim również być wyrażona złość i pretensja. Ci, którzy nie otrzymali miłości wprost, mogą decydować się na okruchy uwagi, negatywne znaki rozpoznania, traktując je jako lepsze od pustki, ciszy, samotności.
Okazuje się, że osoby stosujące prokrastynację zazwyczaj mają o sobie gorsze mniemanie od tych, które terminowo wypełniają zadania. Badaczka Fuschia M. Sirois z Durham University w Wielkiej Brytanii zaobserwowała w badaniu setek osób, że cecha zwlekania połączona jest z niższym poziomem współczucia dla samego siebie i z wyższym poziomem stresu. Z kolei badania prof. psychologii Hala Hershfielda pokazują, że ci, którzy prokrastynują, często nie uświadamiają sobie konsekwencji własnego działania na swoją przyszłość. W badaniach Hershfielda uczestnikom pokazano fotografie, na których ktoś ich postarzył. Po tym doświadczeniu było im łatwiej podjąć decyzję o odkładaniu pieniędzy na emeryturę.
Nawiązanie związku z przyszłym sobą nie oznacza uciekania myślami w przyszłość, ale dojrzałą świadomość, że obecne zaangażowanie w życie będzie miało swoje konsekwencje nie tylko za kilka godzin, dni, ale prawdopodobnie również lat.
Najbardziej skutecznym rozwiązaniem jest intencja. Twoja własna intencja. Czyli odpowiedź na pytanie: czego chcesz? Czego teraz potrzebujesz? Ale tak naprawdę – czego pragniesz w życiu? Daj sobie chwilę, by znaleźć odpowiedź. To głęboka i piękna praktyka. Na najgłębszym poziomie pozwala znaleźć odpowiedź na pytanie: po co tutaj jestem? Jednak teraz skup się na tej chwili. Chcesz spokoju? Pieniędzy? Urlopu? Miłości? Awansu?
Gdy określisz intencję, wykonaj kolejny ważny krok. Sprawdź, czy ją „kochasz”. Bez tego nawet nie ruszaj dalej. Jeśli nie „kochasz” swojej intencji, znajdź taką, którą „pokochasz”. Bo tylko taka kształtuje dyscyplinę. Nie tę opresyjną, która polegała na przywoływaniu do porządku, ale która jest wyrazem miłości do swego ciała, swojej przyszłości. Dyscyplinę znaną ludziom sukcesu rozumianego jako satysfakcja z życia. Możesz korzystać z różnych sztuczek i trików psychologicznych, jednak to ten rodzaj dyscypliny wprawia człowieka w ruch, daje chęć do działania.
Każdy z nas niekiedy odkłada sprawy na potem. Jeśli jednak odkładasz sprawy codziennie, a przynajmniej kilka razy w tygodniu, masz z tego powodu poczucie winy, a dodatkowo czujesz narastający stres i dostrzegasz problemy ze snem (lub inne kłopoty zdrowotne), zastanów się, czy nie sięgnąć po profesjonalną pomoc. Może się okazać, że prokrastynacja wyraża jakiś głębszy problem. Jeśli tak nie jest – możesz pomóc sobie sam, korzystając z poniższych zaleceń.
Wyznacz wyraźne i nieprzekraczalne bloki czasowe
Na przykład 20 minut na pracę i 10 minut odpoczynku; 30 minut na pracę i 15 minut odpoczynku. Jednak odpoczynkiem powinien być spacer, leżenie, przeciąganie się lub wszelkie inne aktywności offline! (To zdecydowanie lepsze niż metoda wyraźnego dzielenia dużych zadań na mniejsze i nagrodzenia siebie po wykonaniu każdego z tych mniejszych zadań, lub w ogóle nagrodzenia siebie po zakończeniu zadania. Nagrody są świetne, jednak jeśli będzie nią np. serfowanie po sieci albo „tylko jeden odcinek serialu”, to w gruncie rzeczy będzie to zaproszenie do głębszej prokrastynacji).
Ogranicz rozpraszacze i zadbaj o porządek
Jeśli jutro czeka cię praca – już dzisiaj zadbaj o porządek (lub względny porządek) w jej miejscu. Jeśli tylko możesz wyłącz Internet w telefonie lub go wycisz. Nie otwieraj przeglądarki internetowej, jeśli nie służy to bezpośrednio twojej pracy. Zadbaj o czyste biurko i czysty umysł.
Nie pracuj pod presją czasu
Ci, którzy prokrastynują, zazwyczaj tak właśnie robią. Czekają do ostatniej chwili, a potem w wielkim stresie wykonują swoje zadania, tym samym zazwyczaj tracąc satysfakcję z pracy i możliwość wykonania jej na najlepszym poziomie. Jeśli termin jest w czwartek, umów się sam ze sobą, że do środy praca zostanie wykonana. Tym samym zyskasz dodatkowy dzień na odpoczynek lub dokonanie niezbędnych poprawek. To wyraz szacunku do siebie samego.