Instagram z aplikacji służącej rozrywce i dzieleniu się kadrami ze swojego życia stał się przyczyną ogromnego kryzysu psychicznego u młodych kobiet. I to nie tylko tych, które oglądają wyidealizowane zdjęcia swoich idolek. Presja bycia na czasie nie omija twórczyń instagramowego contentu. Ostatnio swoją decyzję o wykasowaniu popularnej apki ogłosiła Karolina Gilon. Prezenterka przekazała ponad półmilionowemu gronu swoich obserwatorów i obserwatorek, że czuje potrzebę odpoczynku od Instagrama i dlatego usuwa go ze swojego telefonu. O tym, dlaczego coraz więcej osób decyduje się na taki krok, porozmawiałyśmy z Magdaleną Bigaj, prezeską fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa i autorką książki „Wychowanie przy ekranie”.
Być może Karolina Gilon swoim niespodziewanym ruchem zapoczątkuje trend, który na Zachodzie nie jest nowością. Z Instagrama wiele razy znikały już Selena Gomez, Billie Eilish, Charli XCX czy Camila Cabello. W Polsce głośnych odejść z social mediów nie było jeszcze tak wiele – choć te, które miały miejsce, odbiły się głośnym echem. W 2020 roku na taki krok zdecydowała się aktorka Ola Domańska, która w ten sposób chciała uciąć lawinę spekulacji i plotek na swój temat. – Dzięki tej sytuacji zdałam sobie sprawę, że to kompletnie nie jest mój świat. Totalnie. Zjada mnie to kawałek po kawałku, a cena jest o wiele za wysoka – mówiła 4 lata temu aktorka. Po chwili oddechu wróciła jednak na popularną platformę i jest tam do dziś.
Na początku tego roku Instagrama (znowu na chwilę) opuściła też podcasterka Joanna Okuniewska. Tak tłumaczyła wówczas powody swojej decyzji: – Zdezaktywowałam swoje konta na Instagramie i postanowiłam zrobić sobie i swojemu zdrowiu psychicznemu przysługę w postaci urlopu od social mediów i usunięcia się z miejsc, które mi nie służyły. Moje zniknięcie jest spowodowane przebodźcowaniem, zmęczeniem i bezsilnością.
Podobnie swoją decyzję umotywowała prezenterka i influencerka Karolina Gilon, którą na Instagramie śledzi prawie 560 tysięcy osób. W czwartek 34-latka zamieściła wideo, na którym wyjaśniła, że usuwa aplikację ze swojego telefonu.
– Kasuję Instagrama. Od 9 lat jestem non stop online. Od pięciu lat zrobiłam 9 sezonów „Ninja Warrior”, 9 sezonów „Love Island”. Jestem najzwyczajniej w świecie zmęczona, przestymulowana, przebodźcowana. Potrzebuję zająć się swoim zdrowiem, potrzebuję zająć się swoją psychiką. To jest właśnie ten moment, w którym bardzo potrzebuję odpocząć.
Prezenterka zapewniła, że jej konto pozostanie w sieci, ale przez jakiś czas nie będzie na nim nic zamieszczać ani w ogóle wchodzić na aplikację. Do posta, w którym wyjawia swoje plany, dołączyła numery telefonów zaufania dla osób w kryzysie psychicznym, a także listę wytycznych, jak radzić sobie w sytuacji pogorszenia zdrowia psychicznego.
Decyzję Karoliny Gilon popiera i rozumie Magdalena Bigaj, medioznawczyni, badaczka i działaczka społeczna, z której inicjatywy powstał Instytut Cyfrowego Obywatelstwa. – Uważam, że Karolina podjęła słuszną decyzję. Należą jej się brawa za samoświadomość i umiejętność dostrzeżenia związku pomiędzy jej samopoczuciem a tym, co robi w mediach społecznościowych – mówi w rozmowie z nami ekspertka. – Wielu ludzi nie zauważa, że ich obniżona samoocena, ogólne zmęczenie, spadki nastroju, problemy w relacjach czy ze snem mają swoje źródło w tym, ile czasu spędzają przed ekranem telefonu i na co tam patrzą. Osoby publiczne dodatkowo wystawione są na tak ogromną skalę ocen, że bardzo trudno nie odnieść uszczerbku psychicznego. Potrzeba do tego nie tylko dojrzałości, ale wręcz stałej pracy nad swoją odpornością psychiczną.
Nie wszyscy fani i obserwatorzy influencerki przyjęli jej decyzję ze zrozumieniem. Pod filmem Karoliny Gilon pojawiło się sporo komentarzy, w których jest krytykowana albo wręcz wyszydzana. Ich autorzy trywializują problemy prezenterki, argumentując, że to przecież „tylko Instagram”, a zmęczenie mogą odczuwać jedynie ci, którzy ciężko pracują „na etacie”.
„Nie obrażaj ludzi, którzy muszą zarabiać na rodzinę, pracując po 10 godzin dziennie – pracując, nie dodając zdjęcia na story” – brzmi jeden z komentarzy pod filmem.
Z takim stawianiem sprawy stanowczo nie zgadza się Magdalena Bigaj. – Porównywanie mediów społecznościowych do pracy jest absolutnie nietrafione. I w ogóle podejście bazujące na tym, że nowe technologie są tylko nową wersją starych zajęć, powoduje wiele nieporozumień, a nawet niebezpieczeństw. Nie, media społecznościowe to nie jest cyfrowy album twojej rodziny. Umieszczając tam zdjęcia, oddajesz dane swoich bliskich firmom technologicznym – przestrzega badaczka.
– Uważam, że media społecznościowe dla osób, które wykorzystują je zawodowo, to rodzaj szkodliwego środowiska pracy, jak kopalnia dla górnika. Potrafią przynieść wiele korzyści, ale należy zachować ostrożność w postaci zasad higieny cyfrowej: pracować nad samooceną, dbać o czas bez ekranu i jakościowy odpoczynek, dbać o relacje z ludźmi poza siecią, bo one stanowią dla nas największy czynnik chroniący – dodaje twórczyni Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, którego misją jest m.in. zwiększanie świadomości na temat higieny cyfrowej oraz bezpiecznego korzystania z mediów społecznościowych.
Trudno nie podejrzewać, że jednym z ważnych powodów decyzji gwiazd o usunięciu mediów społecznościowych jest hejt. Ten wylewa się ze wszystkich stron, nie tylko plotkarskich. Wystarczy rozwinąć sekcję komentarzy pod dowolnym zdjęciem popularnej osoby – liczba krytycznych, a często wręcz okrutnych komentarzy jest zatrważająca. Wydaje się, jakby niektórzy lubowali się w publikowaniu nienawistnych, raniących wpisów. Skąd w wielu z nas potrzeba – mówiąc bardzo obrazowo – wdeptania w ziemię obcej osoby? I to często nieukrywana, dokonywana z osobistego profilu podpisanego imieniem, zawierającego prywatne zdjęcia swoje i najbliższych?
– Chociaż już dawno przestaliśmy być anonimowi w internecie, wielu ludziom wciąż się wydaje, że mogą tam napisać wszystko. Zaledwie dwa kliki pozwalają odkryć, że nienawistny komentarz pochodzi z konta miłej pani z dwójką dzieci i psem. Dzieje się tak z wielu powodów. Zapewne krzywdzenie innych daje sprawcom jakąś ulgę. Te komentarze nic nie mówią o osobie komentowanej, za to wiele o komentujących: ich frustracjach, deficytach, poziomie empatii. Innym powodem jest specyfika internetowego dyskursu, w którym wszystko dzieje się bardzo szybko, zalewają nas kolejne informacje i nie mamy czasu na namysł, piszemy więc w emocjach, pośpiechu, nie panując często nad przekazem – wyjaśnia Magdalena Bigaj.
Rozmiary internetowego hejtu szokują także dlatego, że przecież sami jesteśmy z reguły bardzo wrażliwi na krytykę. Nawet nic nieznacząca uwaga obcej osoby wygłoszona wrogim tonem wielu z nas potrafi zepsuć dzień. Co czują osoby pracujące twarzą w sieci – trudno sobie wyobrazić.
– To, co chciałabym takim osobom powiedzieć, to żeby nigdy nie zapomniały, że nie są nikomu nic winne w internecie. Nie muszą się tam nikomu tłumaczyć ani odpowiadać na kłopotliwe pytania. Wasz profil to wasza przestrzeń. Możecie z nią zrobić, co wam się podoba – mówi medioznawczyni. – Warto przypominać sobie, kim jestem i co mnie „tworzy”. To dla wielu osób będą: rodzina, najbliżsi i wykonywany zawód. Nasze pasje poza siecią. Takie zanurzenie się w świecie offline potrafi przynieść ukojenie. Selena Gomez jest przede wszystkim aktorką. Zostawi po sobie filmy i seriale, a o „inbach” pod jej postami już za tydzień internet nie będzie pamiętał. Trzeba jednak stale sobie o tym przypominać i nie pozwolić, by kultura masowa wmówiła nam, że jesteśmy światu winni swoją obecność w social mediach. Nie jesteśmy.
Nie tylko influencerzy i osoby z pierwszych stron plotkarskich portali mogą paść ofiarą kampanii nienawiści. Najlepiej świadczy o tym niedawny głośny przypadek młodej użytkowniczki portalu X, którą nękał anonimowy hejter. Mężczyzna nie poprzestał na internetowych pogróżkach i zaczął prześladować swoją ofiarę w realu – m.in. wyczekiwał na kobietę pod jej mieszkaniem w Augustowie i groził zrobieniem krzywdy. Ostatecznie, w dużej mierze dzięki interwencji użytkowników sieci, niebezpieczny stalker został zatrzymany przez policję i skierowany do aresztu.
Choć do takich historii na szczęście dochodzi rzadko, mogą być ważną lekcją dla wszystkich z nas: na uporczywy, przedłużający się hejt lepiej reagować zawczasu. – Pojedyncze przypadku hejtu można ignorować, te bardziej szkodliwe można zgłaszać na policję, ponieważ są w kodeksie karnym i cywilnym odpowiednie paragrafy, które chronią nasze bezpieczeństwo czy dobre imię – doradza Magdalena Bigaj.
Jeśli hejterskie zachowania mają charakter incydentalny lub rozproszony, ekspertka zaleca powstrzymywanie się od wchodzenia w interakcję z autorami komentarzy. Tak ochronimy swoją psychikę oraz zniechęcimy obserwatorów do dalszego testowania naszych granic. – Polecam przede wszystkim ignorowanie, niewchodzenie w dyskusję, kasowanie komentarzy wulgarnych, zgłaszanie do administratora, a w niektórych przypadkach warto po prostu wyłączyć możliwość komentowania.
A może dobrym wyjściem z pułapki mediów społecznościowych jest po prostu ewakuacja? Wbrew pozorom nasza rozmówczyni nie jest zwolenniczką całkowitego znikania z sieci. Zamiast tego zaleca edukację i stawianie sobie samemu określonych granic – tak by wykorzystywać potencjał socialmediowych aplikacji mądrze i bez szkód dla własnej psychiki.
– Czy powinniśmy masowo opuszczać social media? Nie uważam tak. Trzeba pamiętać, że ich wpływ na nas zależy w dużym stopniu od tego, w jakim celu ich używamy. Dla osób, które wykorzystują je w pracy zawodowej, będzie to na pewno bardzo obciążające narzędzie, czy to przez wspomniane wystawienie na krytykę, czy przez zabieganie o tzw. zasięgi. Takim osobom często trudno zrezygnować z social mediów, bo np. prowadzą małe sklepiki internetowe czy budują popularność swojego projektu. Większość osób jednak używa social mediów prywatnie, po prostu konsumując treści. Trzeba być świadomym, że to są produkty technologiczne, które mogą na nas negatywnie wpływać i jeśli zauważymy, że tak się dzieje, np. zaniedbujemy obowiązki, wydajemy coraz więcej na zbędne zakupy w sieci albo znowu jesteśmy rozchwiani emocjonalnie po jakiejś internetowej kłótni – wprowadźmy zasady, które będą nas chronić.
Prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa podsuwa praktyczne wskazówki, które pomogą nam łatwiej zdystansować się do dram i hejtu obecnych w sieci – a tym samym zadbać o swoje samopoczucie i równowagę psychiczną.
– Łatwo się o nich mówi, trudniej je wdrożyć, dlatego zamiast zalecać dorosłym kontrolę czasu ekranowego, polecam znalezienie sobie swoich sposobów na smutek, nudę czy odpoczynek, które będą nas odciągały od ekranu. Social media wciągają nas zwłaszcza wtedy, gdy po prostu nie wiemy, jak spędzić czas inaczej. Musimy na nowo polubić czynności poza siecią i świadomie ich poszukać. Mogą to być spacery, jakiś sport, gotowanie albo bycie samemu ze sobą, które jest nam też potrzebne do zdrowia psychicznego. Może czas znaleźć sobie nowe hobby lub wrócić do starego? Jeśli myślicie teraz, „skąd wziąć na to czas”, odpowiadam: z social mediów. Wystarczy zobaczyć w statystykach telefonu, ile czasu nam zabierają.