Szczęścia, zdrowia, pomyślności – to najczęściej powielany wstęp do wyliczanki, jaką serwujemy solenizantom, jubilatom i uczestnikom świątecznych spotkań. Kiedy zdmuchujemy świeczki na urodzinowym torcie lub spoglądamy ku Perseidom mknącym po sierpniowym niebie, samym sobie też życzymy, aby na każdym kroku sprzyjała nam fortuna. Choć ciężko w to uwierzyć, są jednak tacy, którzy nawet mając do dyspozycji flakonik eliksiru „Felix Felicis”, nie przełknęliby ani łyka.
Dlaczego niektórzy szerokim łukiem ominęliby czterolistną koniczynę? Odpowiedzi na to pytanie udziela nam psychologia. Ludzie odczuwają najróżniejsze lęki – przed bliskością, samotnością, zmianą, porażką czy... byciem uwzględnionym. Większość z nich jesteśmy w stanie pojąć. Jeżeli ktoś doświadczył bolesnego zranienia, może jak ognia unikać wchodzenia w kolejne romantyczne relacje. Ci, którzy byli nadmiernie krytykowani w dzieciństwie, jako dorośli mogą drżeć na myśl o odrzuceniu i negatywnej ocenie. To zrozumiałe. Ale żeby tak wyrzekać się uniwersalnego celu, jakim jest szczęście? Tutaj wiele osób może złapać się za głowę.
W końcu jesteśmy utwierdzani w przekonaniu, że powinniśmy ze wszystkich sił zabiegać o stan błogiego zadowolenia i spełnienia. Niezależnie, czy osiągniemy je, wspinając się na szczyt korporacyjnej drabiny, budując dom i sadząc drzewo, pod którym będą beztrosko bawić się nasze dzieci, czy podróżując po świecie, wspierając po drodze lokalne NGOsy. Jeśli jednak doskwiera ci cherofobia, żadna z tych wizji nie będzie jawić się jako atrakcyjny scenariusz. Osoby cierpiące na „strach przed szczęściem” uważają, że życie przypomina fabułę katastroficznego filmu – po scenie ukazującej chwile radości, musi nastać gwałtowny zwrot akcji, który odwróci losy bohaterów o 180 stopni. Mówiąc krótko – ich zdaniem szczęście zwiastuje rychłe fiaska, tragedie i przejmujący smutek. Nawet jeśli w głębi duszy chcieliby być szczęśliwi, ostrożność bierze górę. Wolą po prostu nie podejmować ryzyka i nie spadać później z wysokiego konia. Może skutkować to unikaniem spotkań towarzyskich, wyjazdów na wakacje i wszelkich innych okoliczności, które potencjalnie mogą poprawiać samopoczucie (a w konsekwencji ściągnąć na nas smutek).
Dlaczego ludzie mają awersję do szczęścia? Nad czynnikami kształtującymi cherofobię pochylili się Mohsen Joshanloo i Dan Weijers. Specjaliści wskazali na kilka powodów, które sprawiają, że szczęście traci pozycję nadrzędnej wartości. Podkreślają przy tym, że prawdopodobieństwo wystąpienia każdej z przyczyn różni się w zależności od środowiska, kultury i religii, w jakiej się wychowaliśmy.
- Szczęście jest zapowiedzią nieszczęścia
Wielu ludzi wierzy w cykliczność losu. W ich mniemaniu intensywne przeżywanie szczęścia przyciąga negatywne zdarzenia, choroby, cierpienie czy śmierć. Autorzy artykułu dostrzegli tu silne związki z taoizmem i równowagą yin i yang – takim myśleniem najczęściej kierowali się bowiem mieszkańcy krajów wschodniej Azji. W pewnym stopniu widoczne jest ono także na naszej szerokości geograficznej. W językach europejskich funkcjonuje wszak powiedzenie „nie ma róży bez kolców”, które ma obnażać ciemne strony pozytywnych sytuacji.
- Bycie szczęśliwym czyni nas gorszymi osobami
Niektórzy uważają, że szczęście może skłaniać nas do zaniedbywania obowiązków, utraty empatii i pogorszenia charakteru. Nadmierna radość może odwracać uwagę od problemów społecznych i bolączek innych ludzi. Taki punkt widzenia przez długie lata pokutował też w środowisku artystycznym, w którym sądzono, że dobry nastrój zabija kreatywność. Autorzy przytaczają przykład Edvarda Muncha, który obawiał się, że leczenie depresji może zniszczyć jego sztukę.
- Okazywanie szczęścia i dążenie do niego szkodzi nam i innym ludziom
Inni mieli obawy, że oznaki szczęścia mogą prowokować zazdrość, zawiść i gniew. Aby uniknąć negatywnych reakcji otoczenia, należy więc zachowywać swoje sukcesy i osiągnięcia dla siebie. Poniektórzy uczestnicy badania wyznawali także zasadę, że już samo podejmowanie działań w celu dostąpienia szczęścia jest szkodliwe. Może bowiem wywoływać frustrację i niezadowolenie.
Chcesz dowiedzieć się, czy sama przypadkiem nie blokujesz sobie drogi do szczęścia? Dr Joshanloo opracował Skalę Lęku Przed Szczęściem (Fear of Happiness Scale), która wskazuje, czy nie rzucasz sobie kłód pod nogi. Skala opiera się na prostym teście. Wystarczy, że wczytasz się w 5 poniższych stwierdzeń i ocenisz, czy i w jakim stopniu się z nimi zgadzasz:
- Wolę nie być zbyt radosna, ponieważ zwykle po radości następuje smutek.
- Wierzę, że im bardziej wesoła i pogodna jestem, tym bardziej powinnam spodziewać się, że moje życie przybierze niekorzystny obrót.
- Katastrofy często poprzedzone są pomyślnością.
- Zbyt dużo dobrej zabawy prowadzi do złych wydarzeń.
- Nadmierna radość ma przykre konsekwencje.
Jeśli zgodziłaś się z powyższymi punktami, koniecznie podejmij właściwe kroki. Cherofobia, tak jak każdy inny lęk, niszczy nasze zdrowie i obniża jakość życia. Warto mieć na uwadze, że to zaburzenie nie jest uwzględnione w klasyfikacji DSM-5 Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, dlatego nie istnieją też konkretne zalecenia co do leczenia. Po zapoznaniu się z objawami specjalista ds. zdrowia psychicznego z pewnością wskaże jednak rozwiązania, które pomogą uporać się z uporczywym strachem.
Źródło: „5 Questions To Tell If You Have A ‘Fear Of Happiness’—By A Psychologist”, Mark Travers, forbes.com [dostęp: 19.09.2024]