1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Co mówi o nas wnętrze naszego mieszkania? Minimaliści nie wzięli się znikąd, tak samo jak bałaganiarze

Co mówi o nas wnętrze naszego mieszkania? Minimaliści nie wzięli się znikąd, tak samo jak bałaganiarze

To, czy urządzając mieszkanie, postawisz na japoński minimalizm, odważne boho, czy styl tradycyjny, całkiem sporo o tobie mówi... (Fot. Getty Images)
To, czy urządzając mieszkanie, postawisz na japoński minimalizm, odważne boho, czy styl tradycyjny, całkiem sporo o tobie mówi... (Fot. Getty Images)
Wszechobecny chaos albo przeciwnie – idealny porządek. Minimalna ilość przedmiotów lub ich zaskakujący nadmiar. To, jak mieszkamy, w pewnym sensie mówi, kim jesteśmy. Wnętrza zdradzają czasem więcej, niż byśmy sobie życzyli.

Kiedy po raz pierwszy wchodzisz do czyjegoś mieszkania, zwykle rozglądasz się uważnie i z zaciekawieniem? Nie każdy tak robi, ale ci, którzy zaciekawienie ludzką naturą mają w DNA, wiedzą, że wnętrze mieszkania to cała kopalnia informacji o osobowości, nawykach, charakterze i upodobaniach jego mieszkańca. Trudno sobie wyobrazić, by uporządkowana księgowa, która przedmioty na biurku w pracy układa niemal zawsze z zegarmistrzowską precyzją, na co dzień funkcjonowała w chaosie, a artystyczna dusza zamieszkiwała ascetycznie urządzoną kawalerkę, której wystrój nie zdradza grama finezji.

Zabawa w detektywa

To, jak urządzamy nasze wnętrza, jakie wybieramy przedmioty, kolory, czy jesteśmy żandarmami porządku, czy też bałaganiarzami, czy otaczamy się nadmiarem bibelotów, czy preferujemy minimalizm w wystroju – wiele o nas mówi. Swoją osobowość ujawniamy we wnętrzach naszego domu często celowo, wybierając np. obrazy czy książki, z którymi się identyfikujemy, które odzwierciedlają nasze wartości, poglądy i priorytety, albo wieszając na ścianach zbyte trofea sportowe, dyplomy czy medale. Robimy to umyślnie – pokazujemy swoją osobowość poprzez styl ubierania się, ale także właśnie wyposażenie mieszkania. Wysyłamy światu pewien komunikat o tym, kim jesteśmy, i staramy się, aby nas dobrze zrozumiano. „Ludzie są zazwyczaj szczęśliwsi i bardziej produktywni, gdy potrafią przekonać innych, by widzieli ich tak, jak oni sami siebie widzą” – mówi Sam Gosling, profesor psychologii na Uniwersytecie Teksańskim, który bada zależności pomiędzy prywatną przestrzenią a osobowością. Wcale więc nie chcemy, by nasze wnętrze kłamało na nasz temat!

Często jednak pewne znaki pozostawiamy w przestrzeni, w której żyjemy, zupełnie nieświadomie, zdradzając pewne swoje cechy w nierzadko zaskakujący i niespodziewany sposób. Ślady pozostawione mimochodem, jak równiutko poukładane sztućce, buteleczki z kosmetykami w łazience ustawione kolorystycznie, ale też przeciwnie – regał z książkami, którym rządzi kompletny chaos – Gosling nazywa „pozostałością behawioralną”. Ten podświadomy sposób, w jaki wpływamy na naszą przestrzeń, ujawniając o sobie szereg informacji, jest jak zapis dokonanych przez nas wyborów, których nie zawsze przecież jesteśmy świadomi. Ktoś, kto ma detektywistycznego nosa, mógłby już po krótkich oględzinach narysować całkiem wiarygodny portret psychologiczny mieszkańca danego lokum, tropiąc takie drobiazgi, jak sposób odkładania szczoteczki do zębów, podeschnięty doniczkowy kwiatek albo kolekcja zdjęć z podróży.

Jak pisze Gosling, „kiedy jesteś z kimś twarzą w twarz przez zaledwie pięć minut, widzisz jedną stronę jego osobowości, ale spędź te same pięć minut, skanując jego zdjęcia i posty przyczepione do lodówki lub rzeczy w jego szafce z lekami, a otrzymasz bardziej szczery obraz tego, kim on naprawdę jest”. Tę tezę potwierdzają jego badania. Eksperymenty pokazały, że ludzie, których zadaniem była ocena pewnych cech osobowości wyłącznie na podstawie oglądu wnętrza właściciela, najczęściej się nie mylili, co potwierdzały wykonane po oględzinach testy osobowości. Co więc można wyczytać niczym z kart z naszych mieszkań?

Czytaj także: Czego się dowiesz o nim i o sobie, gdy razem zamieszkacie?

Kto tutaj mieszka?

Na podstawie rzutu oka na zamieszkaną przez kogoś przestrzeń oczywiście można pomylić się w ocenie. Pedant mógł przecież zwyczajnie zaspać i zostawić mieszkanie w stanie niczym po włamaniu, pędząc do pracy, a bałaganiarz zaprosić nas do siebie tuż po wizycie pani sprzątającej, która zagościła tam pierwszy raz od roku… Niemniej generalnie pewne charakterystyczne elementy mogą pomóc przynajmniej wstępnie ocenić osobę pod kątem popularnej typologii obejmującej 4 skale: orientacja świadomości (od ekstrawersji do introwersji), sposób orientacji w sytuacji (od zdrowego rozsądku do intuicji), sposób podejmowania decyzji (od myślenia racjonalnego do decyzji opartych na emocjach), sposób przygotowywania decyzji (od planowania z wyprzedzeniem do impulsywnego podejmowania decyzji „w zależności od okoliczności”). Oznak właśnie tych cech można doszukać się, obserwując czyjeś mieszkanie.

Klasyka ekstra- i introwertyka

Ekstrawertycy to ludzie, którzy są przede wszystkim otwarci – na świat i na innych. W oknach ich mieszkań często nie ma zasłon czy rolet, same zaś okna są duże, tak, jakby wnętrze zapraszało do środka to, co poza nim. Badania pokazują, że ilość i rodzaj miejsc siedzących w salonie danej osoby jest powiązana z tym, jak bardzo jest ona zorientowana społecznie. Przestrzenie w mieszkaniach ekstrawertycy projektują i aranżują bardzo socjalnie – tak, by sprzyjały spotkaniom towarzyskim. Znajdą się w nich: i sofa na 8 osób, i jakiś kącik z miejscami do siedzenia ustawionymi – tak, by więcej niż dwie osoby miały możliwość swobodnej rozmowy, np. w okrąg czy w półokrąg – a także awaryjne siedziska, np. pufy. To ci mieszkańcy, którzy wpadną na pomysł, by w nowo zakupionym lokum wyburzyć zbędne ściany i stworzyć większą przestrzeń otwartą, np. między kuchnią a salonem, albo ustawić jedynie symboliczne granice, jak kuchenna wyspa, szereg komód czy szklana wstawka.

Jaskrawe kolory, wyróżniające się dodatki, niemal krzyczące wzory na tkaninach – takich akcentów w mieszkaniu ekstrawertyka nie może zabraknąć, podobnie jak wielu zdjęć, które będą skróconą wersją jego życiorysu dostępną dla wszystkich odwiedzających. Wszystko to może być mocno eklektyczne, odważne połączenia i zabawa stylami to bowiem znaki rozpoznawcze tej osobowości – im więcej urozmaiceń, tym lepiej. Nie warto przywiązywać się jednak przesadnie do stylu w mieszkaniu ekstrawertyka – otwartość na wszystko, co nowe, zamiłowanie do eksperymentowania, ale także wciąż świeże pomysły sprawiają, że po tygodniu wnętrze, które zapamiętałaś jako retro, będzie już bogate w akcenty w stylu boho.

Gdyby osobowość można było ocenić jedynie na podstawie wyglądu sypialni, o introwertyku dowidziałabyś się niewiele, dopóki sam by cię do niej nie zaprosił. Osoby bardziej skryte traktują to pomieszczenie jako bardzo intymne i zwykle chronią je skutecznie przed wzrokiem ciekawskich. Duża potrzeba intymności owocuje też często w ich domach zasłoniętymi oknami, bo wystawieni na zerkanie sąsiadów czują się niekomfortowo. Introwertyk najchętniej, o ile ma taka możliwość, aranżuje osobny pokój na biuro czy biblioteczkę, gdzie może w spokoju, skupieniu i samotności oddać się pracy lub lekturze, albo chociaż ma wydzielony do tego celu specjalny kącik. To jego azyl, w którym może zaznać chwili spokoju, jeśli nie mieszka sam, pobyć ze sobą w ciszy czy odciąć się od nadmiaru bodźców.

Czytaj także: Introwertyk czy ekstrawertyk – kim jestem naprawdę?

W domu introwertyka więcej jest pasteli i stonowanych kolorów, przestrzeń sprawia wrażenie ładu i spokoju, bo gospodarz ceni sobie wystrój o mniejszej złożoności, który w żaden sposób go nie przytłacza. Dlatego raczej będzie usuwał z otoczenia przedmioty, które zaburzają jego poczucie harmonii. Design eksperymentalny raczej nie ma szans się tu przebić – wygrywają klasyka i elementy związane z naturą. Ma być spokojnie i kojąco, więc w mieszkaniu typowego introwertyka nie zabraknie ciepłego koca, świec i źródeł ciepłego światła.

W domach osób, które kierują się zdrowym rozsądkiem, podejmują wyłącznie przemyślane decyzje i rzadko działają pod wpływem emocji, rzuci ci się w oczy przede wszystkim symetria. Nawet haczyk na klucze będzie przymocowany dokładnie pod włącznikiem światła, a każdy przedmiot znajdziesz dokładnie tam, gdzie spodziewasz się „na zdrowy rozum” go namierzyć. To, co potrzebne, zwykle jest tu pod ręką, zawsze w zasięgu, co zdradza dużą zdolność przewidywania lokatora. Ludzie, którzy starają się działać za pomocą intuicji, będą z kolei łączyć ze sobą rozmaite faktury, drewno z kamieniem, wełnę z jedwabiem, a zamiast klasycznych prostych schodów wybiorą kręcone lub nietypowo zdobione. W takim domu może czekać całkiem sporo niespodzianek!

Szlachetny minimalizm

Jeśli już na pierwszy rzut oka widać, że gospodarz kierował się w urządzaniu mieszkania zasadą „mniej znaczy więcej”, też całkiem sporo można o nim powiedzieć. O ile nie jest to oczywiście wynajmowany studencki pokój, w którym oszczędność aranżacyjna wynika z przyczyn ekonomicznych albo po prostu najbardziej się opłaca w związku z częstymi przeprowadzkami, minimalizm jest najczęściej świadomym i przemyślanym wyborem. Ci, którzy decydują się ograniczyć do minimum ilość sprzętów i dekoracji, wybierają czyste linie, neutralne kolory i brak zbędnych dodatków, każdemu przedmiotowi wyznaczają właściwe miejsce, stawiają na rozwiązania funkcjonalne i otwarte przestrzenie – to najczęściej ludzie, którzy doceniają potrzebę relaksu i wewnętrznej równowagi, unikają rozproszeń, potrafią się skoncentrować, są dobrze zorganizowani, zrównoważeni, cenią spokój. Potrafią zadbać o swój własny komfort, bo minimalistyczne wnętrza są łatwiejsze do czyszczenia i organizacji.

Kupowanie i konserwacja mniejszej liczby przedmiotów to także oszczędność – czasu i pieniędzy, a to świadczy o dobrych zdolnościach planowania wydatków i gospodarowania własnym czasem. To często ludzie, którzy cenią sobie wolność, nie lubią ograniczeń, nie są przesadnie sentymentalni, za to uwolnieni od nadmiaru z zapałem potrafią oddawać się swoim pasjom. Ktoś, kto lubi proste wnętrza, zwykle generalnie nie ma skłonności do niepotrzebnego komplikowania sobie życia. Dobrze zna siebie i swoje potrzeby i z wszechobecnego nadmiaru wybiera tylko to, co mu służy.

Czytaj także: Minimalizm w życiu – moda czy pomysł na lepszą codzienność? Dylematy początkującej minimalistki

Zwykły bałagan czy artystyczny nieład?

Chyba każdy choć raz znalazł się w mieszkaniu, po którego przekroczeniu natychmiast miał ochotę krzyknąć: „Przecież tu się nie da żyć!”. Ciuchy porozrzucane po wszystkich pomieszczeniach, stosy książek na podłodze, pomiędzy którymi należałoby wyznaczyć „korytarze życia”, by w ogóle przedostać się do łazienki, a wszelkie przydasie porozkładane tak randomowo, jakby nikt nigdy nawet nie próbował kierować się przy tym logiką. Bałagan to jednak rzecz względna, bo nawet w ocenie tego, co nim już jest, a co nie, różnimy się diametralnie. Jednej osobie regał szczelnie wypełniony przedmiotami da poczucie przytulności, inną przyprawi o klaustrofobię. Z kolei pokój pozbawiony wszelkich dowodów obecności człowieka komuś może przynieść uczucie błogości i spokoju, podczas gdy ktoś inny będzie się w nim czuł jak w szpitalnej izolatce…

Oczywiście na typowy bałagan można spojrzeć tylko jako na świadectwo zabiegania i braku czasu, co faktycznie jest możliwe. Często jednak chaos w domowej przestrzeni uchyla rąbka tajemnicy z życia wewnętrznego mieszkańca. Ci, którzy funkcjonują na co dzień w nieporządku – i nie mówimy tu o samotnej parze skarpetek porzuconych w biegu na środku dywanu, a raczej o wielotygodniowym braku śladów jakiejkolwiek dbałości o dom – często są znerwicowani, brak im relaksu, żyją w stresie, zaniedbują odpoczynek. Bałagan może świadczyć także o kryzysie motywacyjnym, braku wiary we własne siły i możliwości, spadku entuzjazmu, a nawet o depresji. Odkładanie porządków na wieczne nigdy może zdradzać podobną tendencję w innych obszarach życia – brak planu, sprecyzowanych celów, kontroli nad swoim życiem.

Oczywiście nie każdy bałaganiarz mierzy się z takimi problemami, istnieje wszak coś, co nazywamy bałaganem twórczym czy też artystycznym nieładem. Nieład we wnętrzach to często zabieg celowy, który ma nawet swoją nazwę – cluttercore. To taki bałagan kontrolowany, rodzaj maksymalizmu, którego istotą jest dekorowanie przestrzeni przedmiotami o osobistym znaczeniu. Wnętrza urządzone w ten sposób są zwykle mocno eklektyczne, a ich mieszkańcy wcale nie są zagubieni czy wewnętrznie rozedrgani – to często ciekawi świata kolekcjonerzy wrażeń, ale także ludzie zdyscyplinowani i dobrze zorganizowani. By przy dużej ilości przedmiotów nie zamienić mieszkania w składowisko rzeczy zbędnych, potrzeba sporej dyscypliny.

Mieszkania w stylu cluttercore zdradzają jeszcze jedną cechę swoich mieszkańców – pomysłowość. To właśnie oni ze starej walizki zrobią wiszące na ścianie posłanie dla kota, z butelek zrobią artystyczne świeczniki, a stary kubek przerobią tak, że będzie przyciągającą wzrok doniczką na kwiaty. Takie rozwiązania często stosują ludzie, którzy są przeciwnikami konsumpcjonizmu i zawsze starają się dać rzeczom drugie życie.

Czy to, co zobaczymy po wejściu do cudzego mieszkania, zdradzi nam całą prawdę? Jasne, że nie. Ale można pobawić się w psychologa-etnografa i spróbować na podstawie domowego zacisza dowiedzieć się o człowieku ciut więcej, pamiętając jednak o jednej rzeczy. Jak mówił dla portalu Naukawpolsce.pl antropolog kultury prof. Wojciech Burszta, „ważne jest, żebyśmy – zanim wejdziemy do domu, nie mieli uprzedzeń i z góry założonej tezy. Warto się otworzyć na to, co zobaczymy. A wtedy czekać nas mogą niespodzianki”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze