Łączy was zainteresowanie piłką, ale nie wymienicie spostrzeżeń o meczu Barcelony z Realem Madryt. Dzielicie pasję do kulinariów, a mimo to odpowiedzią na pytanie „Co chcesz dziś na obiad?” jest głucha cisza lub – w najlepszym wypadku – entuzjastyczne szczeknięcie. Kto liczy na to, że zaprosi swojego psa do żywej dyskusji, ten musi z nadzieją poczekać do wigilijnej nocy. Jednak choć rozmowa z pupilem wciąż pozostaje w sferze fantazji, nie znaczy to, że nie możesz nawiązać z nim silniejszej nici porozumienia. Najnowsze badania zdradzają, jak to zrobić.
Zawsze wysłucha, pocieszy, nie będzie oceniał. Behawioryści podkreślają co prawda, że z psami najłatwiej jest dogadać się… bez słów. Język ciała jest bowiem dla naszych najwierniejszych przyjaciół podstawową formą komunikacji. Jako że wpatrują się w człowieka jak w obrazek, doskonale odczytują nie tylko postawę i ruchy przedstawicieli swojego gatunku, ale także świetnie interpretują nasze gesty i mimikę. Zresztą nie inaczej jest w ludzkim świecie – choć reguła 7-38-55 Alberta Mehrabiana jest często powielanym mitem, komunikacja niewerbalna i tak jest szalenie istotna. Nie oznacza to oczywiście, że psy nie rozumieją naszej mowy. Profesor Stanley Coren z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej udowodnił, że przeciętny czworonóg rozróżnia około 165 słów, a rekordziści zapamiętują ich nawet 250. Wiemy też, że potrafią kojarzyć wyrazy z przedmiotami.
Rzecz jasna nauka komend słownych wymaga uwagi, cierpliwości i zrozumienia psich zwyczajów. Istnieje jednak sposób, aby ułatwić naszym pupilom zadanie. Co więcej, wielu opiekunów zwierząt korzysta z niego zupełnie nieświadomie. Na pewno wiesz, czy to z własnego doświadczenia, czy z obserwacji, że ludzie często mówią do psów w charakterystyczny sposób. A dokładniej stosują tzw. baby talk, w Polsce zwany też mową matczyną. Ten typ mowy nazwę wziął naturalnie od dzieci, do których zwykło się zwracać uproszczonym słownictwem i nieskomplikowaną składnią, dokładając do tego wyższą tonację i wyraźną artykulację.
Czytaj także: Pokochaj psa – zyska na tym twoja głowa. Czworonogi koją nerwy, uczą empatii i dają radość
Eloïse Déaux z Uniwersytetu Genewskiego podkreśliła, że kluczowy jest jeszcze jeden aspekt, a mianowicie tempo mówienia. Choć wydaje się to oczywiste, teraz mamy na to naukowe dowody: gdy mówimy wolniej, nasze psy lepiej nas rozumieją. W czasopiśmie „PLOS Biology” czytamy, że autorka przeanalizowała odgłosy 30 psów, 27 osób prowadzących rozmowy z innymi osobami (w pięciu językach) oraz 22 uczestników zwracających się do psów. Wyniki pokazały, że człowiek porozumiewa się znacznie szybciej niż pies. Nasze tempo to około czterech sylab na sekundę, podczas gdy w przypadku czworonogów na sekundę przypadają średnio dwie wokalizacje (szczenięcia, warknięcia czy skomlenia). Okazało się jednak, że gdy ochotnicy wchodzili w dialog z psami, intuicyjnie zwalniali tempo mowy do trzech sylab na sekundę.
Przy użyciu elektroencefalografii wykazano, że reakcje neuronalne na dźwięki u psów koncentrują się na rytmach delta, a u ludzi na szybszych rytmach theta. Możliwe więc, że mamy różne systemy przetwarzania głosu, a spowolnienie mowy może rzeczywiście doprowadzić do tego, że nasze komunikaty będą dla kudłaczy znacznie bardziej zrozumiałe. – Gdy ludzie mówią powoli, dopasowują się do zdolności percepcyjnych zwierząt domowych, dzięki czemu te lepiej rozumieją polecenia. […] Aby poprawić komunikację, ludzie powinni dostosować swój sposób mówienia – zauważa naukowczyni.
Kiedy następnym razem zapragniesz przekazać coś swojemu psiemu towarzyszowi, nie pędź więc na złamanie karku. Zwalniając tempo, sprawisz, że w mgnieniu oka znajdziecie wspólny język.
Czytaj także: Oryginalne imię dla psa. Refleksje bardzo subiektywne