Czy uważasz, że korzystasz z serwisów społecznościowych w sposób, który daje Twojemu życiu sens i wartość? A może przeciwnie, tłumi Twoją zdolność do tego, byś żył tak, jak chcesz? Niektóre z osób związanych z tworzeniem i rozwijaniem serwisów społecznościowych zaczęły zadawać te pytania. Ich perspektywa naprawdę otwiera oczy.
Fragment książki „Mózg na detoksie. Oczyść swój umysł, by sprawniej myśleć, wzmocnić relacje i znaleźć szczęście” David Perlmutter, Austin Perlmutte, wyd. Sensus
Kiedy byłem dzieckiem, telefony komórkowe widziałem tylko w futurystycznych filmach i serialach telewizyjnych, (pisze Austin Perlmutte, współautor książki, przyp, red). Jeśli chciałem skontaktować się z przyjacielem, korzystałem z domowego telefonu stacjonarnego. Internet był raczkującym światem informacji, z którym nie wiedzieliśmy, co zrobić. Źródłem wiedzy były dla nas podręczniki i encyklopedie.
W kolejnych latach technologia osobista zaczęła rewolucjonizować komunikację. Mój komunikator AOL i internet z modemu zamieniłem na Myspace i telefon z klapką. Wtedy korzyści z tych technologii wydawały się naprawdę istotne: jeśli się zgubiłem, mogłem zadzwonić po pomoc; jeżeli się spóźniałem, mogłem wysłać informacje do ludzi. Jeśli chciałem odzyskać kontakt z dawnym przyjacielem, mogłem do niego napisać.
Kiedy zacząłem korzystać z serwisów społecznościowych, dostrzegłem w tym wiele możliwości. Nie ruszając się z wygodnej kanapy, mogłem zobaczyć, co robią ludzie z całego świata. Mogłem podtrzymywać przyjaźnie. Mogłem przetestować pomysły na dużą skalę i poznać niesamowicie różnorodnych ludzi z różnych zakątków globu. Ale w praktyce po prostu przewijałem bezmyślnie zdjęcia i wpisy, by zabić czas. Przebijałem się przez reklamy, pełne nienawiści komentarze i niedokończone myśli. Serwisy społecznościowe stały się największym pożeraczem mojego czasu i źródłem niekorzystnego wpływu na moją produktywność i rozwój osobisty. Nie chcę przez to powiedzieć, że serwisy społecznościowe nie oferują korzyści, ale przyznam, że nie zadałem wtedy ważnego pytania: co te serwisy ze mnie mają?
Telefony, komputery i tablety zmieniły się z obiektów, które miały uczynić nasze życie łatwiejszym, w prawdziwe pożeracze uwagi. Patrzyłem, jak moi znajomi przestają korzystać z technologii do poprawy swojego życia, a zaczynają jej używać, by zastąpić aktywne życie. Rzadkością jest dziś wyjście na kolację albo spotkanie z przyjaciółmi, w czasie którego cyfrowe gadżety nie rozpraszają naszej uwagi. Często jestem uczestnikiem rozmowy przerywanej przez przychodzące wiadomości tekstowe albo powiadomienia. Nim wprowadziłem do mojego życia zmiany nakreślone przez program przedstawiony w tej książce, moja uwaga była nieprzerwanie rozpraszana przez przychodzące wiadomości e-mail, powiadomienia na Facebooku czy Instagramie. Nie jest to zbyt zdrowy stan bytu.
Myślę, że nie ma innego aspektu współczesności, który byłby bardziej rewolucyjny i ewoluował szybciej niż technologia. Jest ona niezwykle użyteczna i stanowi znaczne udogodnienie, czyniące nasze życie lepszym.
Postęp technologiczny w każdej dziedzinie — od medycyny po produkcję — zrewolucjonizował społeczeństwo i pozwolił ludziom rozwijać się na więcej sposobów, niż kiedykolwiek uważaliśmy za możliwe. Współczesna technologia czyni większość aspektów naszego życia łatwiejszymi, czy są to zakupy, czy praca, podróże, edukacja, rozrywka, bankowość, czy komunikacja. Rozpowszechnianie się internetu i powiązanych z nim technologii pomogło też w demokratyzacji wiedzy, za sprawą podcastów, blogów i filmów na YouTubie umożliwiając darmową edukację każdemu, kto posiada komputer, tablet lub smartfona. Ale wszyscy wiemy, że technologia ma swoją ciemną stronę. Bez wątpienia nas rozprasza. Aktywuje nasz układ nagrody, kusi nas uzależniającą, natychmiastową gratyfikacją.
Nadmierne poleganie na technologiach wpływa też na bezmyślne zachowanie. Zbyt dużo bezcelowego przeglądania internetu i przewijania stron w sklepach internetowych czy serwisach społecznościowych sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, gdzie się podział cały nasz czas i energia. Pamiętaj jednak, że te strony chcą, by Twój umysł dryfował całymi godzinami bez końca.
Naukowcy wciąż próbują zrozumieć, w jaki sposób spędzanie czasu w tak bezsensowny sposób wpływa na nasze zdrowie psychiczne. Mamy jednak trochę wstępnych informacji i wiemy też, że im więcej czasu spędzamy w świecie cyfrowym, tym mniej poświęcamy go introspekcji i kontaktom osobistym. Skala tego zjawiska jest olbrzymia i dostrzegana w każdym aspekcie społecznym. Dramatycznej zmianie ulega to, jak wygląda nasza codzienność i na czym się skupiamy. Przemiana naszego skupienia musi być analizowana w kontekście ogólnych celów. Zmieniając nasze życie na rzecz długoterminowego szczęścia i zdrowych decyzji, nie możemy pominąć współczesnej technologii — i tego, jak zmienia ona nasz mózg.
Większość z nas jest na łasce internetu i jego pokus tylko dlatego, że wykorzystujemy go do pracy i wielu innych codziennych aktywności. Znaleźliśmy się niejako w limbo, próbując zrównoważyć ze sobą pozytywne i negatywne strony technologii i jej roli w naszym życiu. Stała się ona niezbędna w naszej codzienności, ale wystawia też nasze umysły na działanie tego, co bez wątpienia jest najbardziej perswazyjną technologią, jaką kiedykolwiek opracowano.
Nie bez powodu tak trudno jest nam odłożyć te wszystkie gadżety: zostały one bowiem pomyślane tak, by uzależniać. (…)
Co się dzieje, kiedy tę wiedzę wykorzystuje przeciwko nam współczesna technologia? Stajemy się więźniami dopaminy zalewającej nasz mózg za każdym razem, kiedy sprawdzamy liczbę polubień, odświeżamy skrzynkę e-mail albo dodajemy do koszyka niepotrzebny zakup.
Ta uzależniająca moc jeszcze nie trafiła do podręczników medycznych. Większość tych technologii po prostu nie została przetestowana za pomocą sprawdzonych metod naukowych. Nie były też z nami wystarczająco długo, byśmy mogli wyciągnąć konkretne wnioski. To trudne obszary do badania, ale pomimo tych wyzwań zaczęliśmy już dokumentować pewne uderzające problemy medyczne. Najlepszym przykładem jest uzależnienie od internetu.
W świecie, w którym za pomocą aplikacji możemy zamówić obiad, przejazd z obcym człowiekiem czy nawet jednym kliknięciem zapłacić rachunki, wydaje się, że pojawia się coraz większe zapotrzebowanie na kontakt z ludźmi. Technologia to narzędzie, które wywołało niesamowity postęp w medycynie, psychologii, przemyśle i nie tylko, ale pozwala nam też zautomatyzować siebie, odcinając nas od więzi międzyludzkich i potrzeby intymności — i tym samym sprawiając, że obecnie jest więcej emocjonalnie odciętych ludzi niż kiedykolwiek wcześniej w historii ludzkości.
— Lisa Strohman, Jd, Phd, Założycielka Digital Citizen Academy
Choć uzależnienie od internetu nie jest jeszcze uważane za oficjalne schorzenie według podręcznika diagnostyki psychiatrycznej, to jednak jest już traktowane jako realny problem i nie bez powodu. Międzynarodowa metaanaliza wykazała, że wskaźnik uzależnienia od internetu — czyli dowolne, związane ze światem on-line kompulsywne zachowanie, które przeszkadza w codziennym życiu i rodzi stres dla rodziny, przyjaciół, bliskich oraz szkodliwie wpływa na produktywność w pracy — wynosi aż 6 procent, taki odsetek populacji może cierpieć na ten problem. To z pewnością kwalifikuje się już do stanu chorobowego.
Przy aktualnych 4 miliardach internautów te 6 procent to prawie ćwierć miliarda ludzi, których stopień użytkowania internetu i zależność od tego medium można już uznać za uzależnienie. To prawie pięć razy tyle, ile wynosi populacja Anglii. Liczba ta z pewnością będzie rosnąć, i to znacząco, ponieważ niektóre z największych firm świata próbują teraz zwiększać uzależniający potencjał swoich mediów cyfrowych.
Musimy podkreślić, że szkopuł nie tkwi jedynie w samym uzależnieniu. Trzeba się też skupić na problemach jako rezultatach uzależnionego umysłu. Autorzy analizy, o której przed chwilą wspomnieliśmy, odkryli, że uzależnienie od internetu „jest odwrotnie związane z jakością życia, odzwierciedlaną przez wskaźniki zarówno subiektywne (zadowolenie z życia), jak i obiektywne (jakość warunków środowiskowych)”. Mówiąc prościej, uzależnienie od internetu wiąże się z niską satysfakcją z życia. Oznacza to, że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż tylko samo uzależnienie. Nie możemy założyć, że uzależnienie prowadzi do niskiego zadowolenia z życia. Tak samo nie możemy po prostu założyć, że ludzie, którzy nie cieszą się życiem, są bardziej podatni na uzależnienie się od internetu. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z problemem. Skala uzależnienia od internetu wydaje się większa wśród młodszego pokolenia: tak wynika z niedawno przeprowadzonego w Chinach badania, które pokazuje, że stopień uzależnienia od sieci wśród młodych osób jest znacznie wyższy niż średnia na świecie i wynosi około 16 procent. Potwierdzają to inne badania, w tym takie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, które ukazują kulturę uzależnienia od sieci wśród młodych ludzi dorastających już z internetem. (…)
Technologia ma wpływ nie tylko na układ uzależnienia, ale też może nas odciąć od naszych wyższych funkcji poznawczych, przez co zostaje nam tylko bezmyślne działanie. Nasza zdolność do myślenia, skupiania się i bycia obecnym zostaje zdławiona, kiedy klikamy w clickbaita, bez końca przewijamy strony internetowe albo bez namysłu oglądamy kolejne filmy na YouTubie. Gdy w końcu wyrywamy się z tego niemal nieświadomego stanu, w którym realizujemy te aktywności, dociera do nas, ile czasu straciliśmy i jak niewiele udało nam się osiągnąć — z pewnością nie zrobiliśmy nic produktywnego. Nasze mózgi równie dobrze mogły hibernować. A kiedy już uświadamiamy sobie, ile czasu zmarnowaliśmy, odczuwamy irytację, jesteśmy na siebie źli, szukamy więc szybkiego rozwiązania problemu i tym samym coraz bardziej wpadamy w pułapkę. Łatwo dostrzec, w jaki sposób potem uruchamiamy kolejny odcinek serialu albo udajemy się do kuchni, by coś (niezdrowego) na szybko przegryźć.
(…) Ten bezmyślny stan jest wygodny dla korporacji, ponieważ dzięki temu nie kwestionujesz tego, jak spędzasz swój czas. Im dłużej przebywasz na stronie internetowej albo na innej platformie cyfrowej, tym większy jest zysk jej właściciela. To dlatego YouTube ma wbudowaną opcję automatycznego odtwarzania, by na podstawie Twojej historii przeglądania bez Twojej ingerencji uruchamiać kolejne powiązane filmy. To dlatego strony internetowe korzystają z clickbaitów. (…)
Technologia to użyteczny sługa, lecz niebezpieczny pan.
— Christian Lous Lange, Laureat Pokojowej Nagrody Nobla
Choć rzeczywiście istnieją korzyści, które można wynieść z komunikacji cyfrowej, to wiemy, że taka forma nie jest tym samym, co rozmowy twarzą w twarz. Coraz częściej obserwujemy, jak urządzenia cyfrowe przeszkadzają nam w spędzaniu czasu z bliskimi w świecie rzeczywistym. Rozpraszają nas i niszczą nasze związki. (…)
Badanie przeprowadzone przez naukowców z University of Chicago i Harvardu wykazało, że uścisk dłoni ułatwia współpracę z inną osobą i poprawia rezultat negocjacji. To tylko jedna z korzyści płynących z bogactwa informacji i niuansów, wynikających z rozmów twarzą w twarz. Mowa ciała, mimika, a nawet zapach drugiej osoby — wszystko to przyczynia się do złożoności bezpośredniej komunikacji. Większość tego tracimy, kiedy porozumiewamy się cyfrowo.
Współdzielona przestrzeń cyfrowego życia to „przestrzeń bezcielesna”, jak mówi o niej Stephen Asma, filozof i współautor książki The Emotional Mind (Emocjonalny umysł). Wskazuje on na główne wady cyfrowego świata: „Nie możemy tak naprawdę dotknąć drugiej osoby, poczuć jej, przyjrzeć się mimice, wykryć nastroju i tak dalej. Prawdziwe kształtowanie więzi jest bardziej biologiczne niż psychologiczne i wymaga kontaktu fizycznego. Emocjonalne więzi prawdziwej przyjaźni produkują oksytocyny i endorfiny w mózgach i ciałach przyjaciół — umacniają tym samym ich związek bardziej niż cokolwiek innego”11.
Dr Lisa Strohman, psycholożka i ekspertka w tematyce „technologicznego wellness”, powiedziała nam w trakcie rozmowy coś takiego: „Prosta sztuka wskazówek behawioralnych, które otrzymujemy od drugiej osoby w ramach kontaktu osobistego, kiedy ktoś się ku nam pochyla, kiedy się rumieni albo przesuwa na krześle — wszystko to tracimy, kiedy polegamy jedynie na komunikacji cyfrowej. Wspomnienia gromadzimy na podstawie zmysłów: zapach trawy towarzyszący nam przy pierwszym pocałunku, komfort gorącego kubka czekolady czy nawet znajome odgłosy ptaków na podwórku domu rodzinnego, to wszystko to informacje płynące ze zmysłów, które wprowadzają nas do przestrzeni emocjonalnej, gdzie kodujemy na stałe nasze wspomnienia. Kiedy coraz bardziej polegamy na świecie cyfrowym i uczymy się żyć bez tych połączeń emocjonalnych, tracimy pewną część siebie, która czyni nas istotami społecznymi, związanymi jedna z drugą, poprzez człowieczeństwo, wdzięk i miłość”. (…)
Jesteśmy istotami społecznymi. Potrzebujemy siebie nawzajem, by przetrwać. Po części to dlatego tak bardzo ciągnie nas do mediów społecznościowych takich jak Facebook czy Instagram: pozwalają nam one dzielić się swoimi uczuciami i ideami z innymi osobami, bez względu na to, gdzie mieszkamy. Ma to jednak swoją cenę. Kiedy pomyślimy sobie o zasięgu mediów społecznościowych, wtedy dowolna negatywność staje się problemem globalnym.
Na świecie ludzie korzystający z internetu mają średnio 8,5 konta w serwisach społecznościowych. Łatwo przewidzieć, że osoby między 16. a 24. rokiem życia poświęcają najwięcej czasu na serwisy społecznościowe — średnio 3 godziny i 1 minutę dziennie.
Dla porównania, osoby w wieku od 55 do 64 lat utrzymują 2,85 konta. Popatrzmy na to najpierw w kontekście światowej populacji: 7,8 miliarda osób.
Kto wie, może gdy będziesz czytał te słowa, liczba ta będzie jeszcze większa (premiera książki miała miejsce w 2021, przyp.redakcji). Jak już zauważyliśmy, z internetu korzysta dziś ponad 4 miliardy ludzi, a z serwisów społecznościowych aktywnie korzysta 3,5 miliarda osób. Średni czas spędzany w serwisach społecznościowych wynosi 2 godziny i 22 minuty.
Czy uważasz, że korzystasz z serwisów społecznościowych w sposób, który daje Twojemu życiu sens i wartość? A może przeciwnie, tłumi Twoją zdolność do tego, byś żył tak, jak chcesz? Niektóre z osób związanych z tworzeniem i rozwijaniem serwisów społecznościowych zaczęły zadawać te pytania. Ich perspektywa naprawdę otwiera oczy.
Chamath Palihapitiya to inwestor, który pracował nad rozwojem Facebooka, ale opuścił firmę w 2011 roku. W wywiadzie udzielonym dla Stanford Graduate School of Business został zapytany o swoją rolę w tworzeniu tego przedsięwzięcia społecznościowego i odpowiedział szczerze: „Odczuwam olbrzymie poczucie winy. Myślę, że wiedzieliśmy wtedy, może stać się coś złego”. Dodał: „Stworzyliśmy narzędzia, które niszczą strukturę tego, jak działa społeczeństwo” i „Ludzie muszą naprawdę wyrwać się z niektórych z tych narzędzi”.
Na rynku zaczęły pojawiać się aplikacje, które mają pomóc użytkownikom w monitorowaniu czasu i unikaniu uzależnienia od smartfona. Do wdrożenia naszego systemu nie potrzebujesz jednak aplikacji. Wystarczy, że użyjesz narzędzia T.I.M.E. (ang. czas). Korzystając z technologii, szczególnie jeśli chodzi o media cyfrowe i komunikację, musisz się upewnić, że aktywności te są zgodne z tym podejściem. Oznacza to, że muszą one:
Mieć ograniczenia czasowe. Określ minimalny przedział czasu, który pozwoli Ci osiągnąć Twój cel, i trzymaj się go. Jeśli chcesz pooglądać filmy na YouTubie albo sprawdzić serwisy społecznościowe — na których często spędzasz więcej czasu, niżbyś chciał — ustaw minutnik na 20 minut. Jeżeli po przejrzeniu postów od znajomych i zrobieniu zakupów internetowych zaczynasz bezmyślnie przeglądać internet, skróć na minutniku czas do 5 albo 10 minut. Modyfikuj to okno czasowe do momentu, aż znajdziesz idealny przedział, a potem trzymaj się tego, co określiłeś!
Być celowe. Spora część naszych interakcji z technologią ma na celu dawać korzyści innym. Większa celowość w naszym korzystaniu z produktów cyfrowych pomaga nam odzyskać kontrolę. Nim zaczniesz czytać e-maile, wpisy na serwisach, oglądać filmy na YouTubie albo telewizję lub w inny sposób korzystać z problematycznej technologii, zapytaj samego siebie, co pragniesz zyskać swoją aktywnością i czy naprawdę będzie to dla Ciebie korzystne. Jeśli stwierdzisz, że nie potrafisz udzielić rozsądnej odpowiedzi, ponownie przemyśl swoje planowane działania. Niech każde działanie cyfrowe będzie celowe.
Być uważne. Uważne podejście do konsumpcji mediów cyfrowych oznacza, że wnosisz świadomość do tego, jak korzystasz z technologii, i jesteś świadomy tego, jak one na Ciebie wpływają. Tego typu korzystanie z mediów cyfrowych to sposób na przeciwstawienie się pułapce ich bezmyślnego używania. Jak to wygląda w praktyce? Spróbuj wprowadzić do używania mediów cyfrowych przerwy, w trakcie których zakwestionujesz sposób korzystania z technologii i to, jak się w związku z tym czujesz. Czy strona internetowa sprawia, że jesteś zły? Czy przewijanie przez kolejne zdjęcia powoduje, że czujesz się ze sobą źle albo czujesz się zazdrosny, niewystarczający, gorszy? Uważność (mindfulness) pozwala Ci wejrzeć we własny mózg i daje okazję do wycofania się, jeśli nie spodoba Ci się to, co tam zobaczysz.
Wzbogacać. Sfera cyfrowa wypełniona jest clickbaitami i innymi treściami, które mają na celu przykuć Twoją uwagę. Większość treści to marnowanie czasu, ale media cyfrowe dają nam też dostęp do niesamowitej ilości wiedzy, pomagając nam tym samym lepiej zrozumieć siebie i otaczający nas świat. By oddzielić od siebie te dwa przeciwstawne sobie doświadczenia, musisz zadać sobie pytanie, czy to, co robisz, Cię wzbogaca. Czy rozwija Twoją wiedzę? Czy rozwija Cię jako osobę? Czy czujesz się bardziej zadowolony, bardziej optymistyczny? A może to tylko sposób na odwrócenie uwagi? W świecie technologii korzystaj właśnie z metody T.I.M.E.
materiały prasowe